Recenzja Hollow Survivors. Kiedy mierzysz siły na zamiary to powstaje... polski Hades?!

Recenzja Hollow Survivors. Kiedy mierzysz siły na zamiary, to powstaje... polski Hades?!

Łowcy, pewnie wiele razy słyszeliście, że zawsze warto mierzyć siły na zamiary. W świecie gier sytuacja ta wygląda identycznie, w końcu zbyt ambitne plany potrafią pogrążyć nawet najciekawiej zapowiadający się projekt. Dziś jednak przychodzę do Was z przykładem tego, jak jednak osoba z precyzyjnie wyznaczonym celem i umiejętnym oszacowaniem swoich możliwości może stworzyć małą perełkę wśród gier niezależnych. Idealnie się składa, że recenzja ta pojawia się w dniu Święta Narodowego Trzeciego Maja, wszak twórca omawianego tytułu pochodzi z Polski. Czy produkcję, autorstwa Danny’ego Deera, możemy nazwać polskim Hadesem? Na to pytanie postara się odpowiedzieć nasza recenzja Hollow Survivors. Miłej lektury 🙂

Recenzowana gra: Hollow Survivors

Ogrywaliśmy na: Steam Deck

Data premiery: 10.04.2025 r.

Platformy: PC

Deweloper: Danny Deer

Wydawcy: PlayWay S.A., Games Incubator

Krew, pot, łzy i doskonała cena

Premiera Hollow Survivors miała miejsce 10 kwietnia 2025 roku. Zdaję sobie sprawę, że patrząc na statystyki dostępne na stronie SteamDB możemy śmiało stwierdzić – to jest pozycja szalenie niszowa! Jednak coś mnie w tym tytule urzekło. Nieco romantyzując nasze hobby, mogę śmiało powiedzieć, że produkcja Danny’ego Deera posiada enigmatyczne „to coś” – swoistą duszę. Na każdym kroku czuć, że jest to projekt wykonany z pasji, pełen ciekawych rozwiązań. Oczywiście, całość ma swoje bolączki, niektóre nawet mocno irytujące, w ostatecznym rozrachunku możemy jednak mówić o doskonałym wprowadzeniu w życie powiedzenia „mierz siły na zamiary”. Szczególnie jeśli chodzi o kwestie finansowe. Cena Hollow Survivors jest całkowicie adekwatna do zawartości. Aktualnie na Steam tytuł kosztuje 39,99 zł i mogę śmiało przyznać, że gdyby kwota ta była wyższa, to w ogóle nie byłoby tej recenzji. To właśnie niska cena skusiła mnie, by dać szansę tej nie wybijającej się na pierwszy rzut oka z tłumu produkcji.

Na wstępie warto zaznaczyć, że jeden z członów tytułu wyraźnie nawiązuje do kultowego już Vampire Survivors. Z ciekawości obejrzałem video twórcy, omawiające cały proces powstawania gry oraz zmiany koncepcji. Na szczęście inspiracje niespodziewanym hitem z 2022 roku zostały porzucone na rzecz Hadesa – czyli najlepszej gry 2020 roku. Dwa lata pracy zaowocowały grą z gatunku roguelite w skali mikro. Odkrycie wszystkiego co ma do zaoferowania Hollow Survivors zajmuje około 10 godzin. W tym czasie zobaczymy prawdziwe zakończenie historii, zdobędziemy wszystkie umiejętności oraz zaliczymy 100% osiągnięć. Oczywiście, na wyższych poziomach trudności gra stanowi wyzwanie, więc ten czas może się nieco wydłużyć. Jednak dla osób obytych z tytułami stawiającymi na zręczność graczy, którzy mają swoisty „skill w ręce” taki wynik nie powinien być problematyczny.

Giń, umieraj i konaj, by poznać istotę śmierci

Rdzeń rozgrywki jest banalnie prosty. Ot przemierzamy kolejne piętra, pokonujemy zastępy wrogów, zbieramy ulepszenia, anihilujemy bossów i staramy się dotrzeć do finałowej walki, która stanowi zaledwie fragment całej układanki. Gdyby gra była dłuższa, to za duży minus uznałbym wkradającą się monotonię. Każda kolejna rozgrywka ma dokładnie ten sam schemat, ponieważ etapy nie są generowane losowo. Zawsze więc mamy tych samych wrogów i identyczne ułożenie elementów środowiska. Jednak przez 10 godzin intensywnego przelewania pixelowej krwi powtarzalność modeli przeciwników czy niewielkie zróżnicowanie w kwestii projektu kolejnych pięter nie daje się kompletnie we znaki – nie ma na to czasu, gdy za wszelką cenę chce się uniknąć nadlatujących pocisków.

Mimo użytych tagów na Steam wspominających, że mamy do czynienia z gatunkiem roguelike, osobiście zdecydowanie umieściłbym Hollow Survivors w szufladce z napisem roguelite, głównie ze względu na przystępność poszczególnych mechanik oraz ciągły progres sprawiający, że z każdą rozgrywką stajemy się coraz silniejsi. Z biegiem czasu otrzymujemy dostęp do sklepu z ulepszeniami, gdzie możemy zwiększyć swoje obrażenia, ilość punktów życia, szybkość poruszania się, szansę na odnalezienie rzadkich kart oraz odblokować możliwość zmartwychwstania. Wszelkie umiejętności możemy nabyć za specjalną walutę zbieraną w trakcie zabawy. Oprócz niej dostajemy także unikalne rdzenie (pozwalają odblokować nowe rodzaje broni oraz magicznych zaklęć), a także fragmenty materiału (służące do odkrycia przedmiotów kosmetycznych). Wspomniane umiejętności magiczne możemy używać podczas walki po wypełnieniu dedykowanego im wskaźnika. Ładunki takiego czaru reprezentowane są przez krążące wokół postaci ogniki.

Warto podkreślić, że system walki w Hollow Survivors to zdecydowanie najlepszy element gry. Całość jest szalenie płynna i satysfakcjonująca, a także bardzo zróżnicowana pomiędzy każdym z rodzajów uzbrojenia – nie ma tutaj miejsca na nudę. Wraz z pokonywanymi piętrami otrzymujemy do wyboru jedną z trzech kart umiejętności. Tak nabyte zdolności znikają wraz z zakończeniem danej rozgrywki, jednak wystarczy odrobina sprzyjającego RNG, a jesteśmy w stanie stworzyć jednoosobową machinę zniszczenia. Odnajdowanie synergii pomiędzy konkretnymi aspektami daje dużo radości. Bardzo podobało mi się też to, że wygląd naszej postaci zmieniał się w zależności od wybranej karty – warty odnotowania smaczek.

Oczywiście, trzeba trochę pomarudzić. Tym, co najbardziej mnie irytowało w tej grze, była szybkość poruszania się postaci. Przed ulepszeniem tego aspektu tempo było wręcz ślamazarne. Jako wymówkę możemy potraktować fakt, że ułatwiło to nieco precyzyjne celowanie, a na wyższych poziomach trudności okazało się zbawienne – momentami plansze były zalewane falami pocisków, co przywodziło na myśl gry typu bullet hell. Do minusów dorzucić należy również niedopracowany balans poszczególnych broni. Najpotężniejszy z całej czwórki okazał się łuk – wysokie obrażenia, ogromny zasięg i mobilność. W przypadku walki w zwarciu najlepiej sprawdzała się kosa – diabelnie szybka, co pozwalało na błyskawiczną reakcję i odbijanie pocisków. Niestety w przypadku dwuręcznego topora oraz początkowego miecza sprawa nie wyglądała tak kolorowo. Momentami oręż ten wydawał mi się bezużyteczny, więc zdobycie osiągnięcia za ukończenie gry każdym z elementów rynsztunku napsuło mi trochę krwi, bo wymagało więcej zręczności i szczęścia, niż się spodziewałem. Po zgłoszeniu twórcy kilku uwag na forum Steam wprowadził on stosowną łatkę (bardzo doceniam szybki kontakt i otwartość na sugestie), jednak nadal uważam, że łuk wydaje się nieco zbyt mocny w stosunku do pozostałych broni.

Czuję również niedosyt w związku z opowiedzianą historią. Chcąc uniknąć oczywistych spoilerów, zauważę tylko, że gracz może w trakcie zabawy postawić kilka pytań, na które nie otrzyma odpowiedzi. Mimo to cała otoczka fabularna wydaje się intrygująca – mówiąc wprost, chciałbym zobaczyć Hollow Survivors 2, które rozwinie poruszone w poprzedniczce wątki dotyczące Wieży oraz zagrażających jej Soulbinderów. Pochwalić za to należy dialogi – są zaskakująco naturalne i płynne, czuć interakcję między protagonistką a postaciami niezależnymi, które często mają coś ciekawego do powiedzenia. Mimo obecności kilku klisz nie była to generyczna przygoda.

Sztuka pixeli nieco a capella

Wystarczy, że spojrzycie na zrzuty ekranu, a od razu zauważycie, że oprawa graficzna w Hollow Survivors to klasyczny pixel-art. Całość ma jednak swoją tożsamość. Ani przez moment nie miałem wrażenia, że „gdzieś już to widziałem”. Do gustu przypadła mi cała estetyka z ciemną paletą barw na czele, która kontrastuje z wyrazistymi modelami przeciwników oraz stanowiącymi festiwal świetlny pociskami. Pochwalić należy także wszelkie animacje ataków, uników oraz takie smaczki jak wchodzenie po schodach na kolejne piętra – charakterystyczne „tup tup tup” było szalenie satysfakcjonujące w otoczeniu głuchej ciszy nastającej po zabiciu ostatniego wroga. Wspomnę ponownie również o zmieniających się efektach wizualnych po wybraniu odpowiednich kart – gra jest po prostu bardzo ładna.

Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o muzyce. Całość jest zbyt spokojna i nie wtłacza do żył adrenaliny w obliczu nacierających na nasz zastępów wrogów. Nie ma tutaj niestety tak klimatycznych utworów, jak choćby ten znany z finałowej walki w grze Hades, który sprawiał, że miało się ciarki na plecach. Oprawa dźwiękowa nie jest jednak zła – bronie, przeciwnicy czy odgłosy otoczenia brzmią bardzo poprawnie, ot poszczególne kawałki mogłyby mieć w sobie nieco więcej życia.

W tym miejscu przyznaję się, Hollow Survivors wciągnęło mnie tak, że całe 10 godzin zaliczyłem w ciągu jednego dnia w trakcie dwóch posiedzeń na Steam Decku. Na konsoli Valve gra działa fenomenalnie, szczególnie że zużywa nieco ponad 6.5 W, co sprawia, że zabawa może trwać nawet kilka godzin. Ogólnie wymagania tego tytułu są śmiesznie niskie, więc uruchomimy go na dowolnym „ziemniaku”. W trakcie zabawy nie napotkałem żadnego błędu, spadków wydajności czy też problemów z rozgrywką. Pod względem technicznym wszystko zostało wykonane wzorowo. Wspomnę jeszcze, że gra ma polską wersję językową w postaci napisów.

Gdzie kupić grę Hollow Survivors na PC najtaniej?

Oferty na cyfrowe wydanie gry Hollow Survivors w wersji na Steam znajdziecie na stronie GG.deals.

Czy warto dać szansę grze Hollow Survivors?

Przyznaję, że nie bawiłem się w żadnej grze roguelite tak dobrze od czasów… Hadesa! Mała perełka wśród dzieł niezależnych, której warto dać szansę. Całość jest idealnie skrojona – ilość mechanik perfekcyjnie współgra z długością gry oraz ceną. Każde kolejne podejście sprawia, że czujemy wzrastająca moc naszej postaci. Sterowanie jest responsywne, walka niezwykle płynna i dynamiczna. Na wyższych poziomach trudności robi się ciężko, ale odrobina małpiej zwinności pomaga w zdobyciu 100% osiągnięć. Każdą z broni walczy się zupełnie inaczej, jednak przydałoby się nieco bardziej popracować nad balansem – łuk + czar kolec to najlepszy zestaw do przejścia gry. Do tego świetna oprawa graficzna – pełen szczegółów pixel-art. Osobiście polecam i czekam na kontynuację!


Recenzja Hollow Survivors. Kiedy mierzysz siły na zamiary to powstaje... polski Hades?!

Ocena: 8/10

Mówiąc krótko – polski Hades w skali mikro! Całość jest dość kameralna, jednak idealnie dostosowana do długości gry oraz świetnej ceny. Szalenie przyjemny roguelite z doskonałym systemem walki i satysfakcjonującą progresją. Drobne bolączki można wybaczyć, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jest to dzieło jednej osoby. Tytuł idealny na kilka wiosennych wieczorów.


Na plus:

  • doskonały, oparty na zręczności gracza system walki, dający dużo radości aż do końca zabawy
  • niewygórowana cena na Steam, idealnie dostosowana do długości gry (ok. 10 godzin dla osiągnięcia 100%)
  • kilka poziomów trudności stanowiących przyjemne wyzwanie wraz z poczynionymi postępami
  • satysfakcjonujący system progresji, typowe dla gier roguelite budowanie potęgi wraz z każdą śmiercią
  • posiadająca własny charakter oprawa graficzna w stylu pixel-art oraz kilka ciekawych zabiegów wizualnych
  • interesujące postacie niezależne oraz bardzo dobrze napisane dialogi – nie mamy wrażenia, że jest to sztampowy scenariusz
  • wzorowy stan techniczny – brak problemów z wydajnością oraz błędami utrudniającymi zabawę
  • świetna optymalizacja i doskonałe działanie na Steam Decku mimo braku oznaczenia Verified
  • polska wersja językowa w postaci napisów
  • stanowiący wyzwanie zestaw osiągnięć, który jednak pozwala czerpać radość z gry bez konieczności pilnowania znajdziek itp.

Na minus:

  • nieco kulejący balans poszczególnych broni – łuk jest znacznie potężniejszy od reszty
  • ślamazarne tempo poruszania się naszej bohaterki przed ulepszeniami (mam wrażenie, że nowa aktualizacja nieco to poprawiła)
  • brak charakterystycznych utworów muzycznych, całość jest nieco zbyt spokojna i wyważona
  • potencjalna monotonia, która może się wkraść do zabawy, jeśli spędzicie z tytułem więcej niż 10 godzin
  • niewykorzystany potencjał fabularny, mimo ciekawie zarysowanego uniwersum
O autorze

Kamil, można powiedzieć, że jest graczem od urodzenia. Przygodę z grami video rozpoczął za sprawą kultowego Pegasusa. Potem miłość do wirtualnej rozgrywki eksplodowała dzięki pierwszemu PlayStation. Od 2005 roku wierny fan PC, który robi małe wyjątki dla specjalnych okazji (stąd…

Czytaj więcej
Niektóre odnośniki w artykułach to linki afiliacyjne. Klikając w nie lub też finalizując za ich pomocą kupno produktu, nie ponosisz żadnych kosztów. Jednocześnie sprawiasz, że otrzymujemy wynagrodzenie, dzięki któremu praca Redakcji jest możliwa.