
10 gier idealnych na sezon ogórkowy. Te perełki warto nadrobić w najluźniejszym okresie roku
Wakacje trwają na całego, co na nieszczęście oznacza, że wydawcy robią sobie małą przerwę przed nadejściem jesieni, później świąt, i prawdziwym zalewem nowych produkcji. Jasne, gry na sezon ogórkowy bez problemu się znajdą, ale mowa w większości o indykach, czy raczej mniejszych, troszkę skromniejszych tytułach. Są to równie dobre pozycje co ich „więksi” bracia, ale czasami po prostu nachodzi człowieka ochota na jakieś wysokobudżetowe AAA(A). Jeżeli akurat pokończyliśmy wszystko, co planowaliśmy, trzeba przez to znaleźć jakieś nowe gry na nudę. Na całe szczęście ostatnie miesiące (i nie tylko one) dały nam całkiem sporo dobra.
W co grać podczas wakacyjnego przestoju w branży?
Sezon ogórkowy nie musi oznaczać, że przez kilka tygodni nie będziemy wcale odpalać swojej konsoli bądź komputera. Poniższym tekstem spróbujemy wam to udowodnić, dając kilka propozycji, którymi możecie wypełnić czas w oczekiwaniu na jesienne premiery. Miłej lektury!
Wiedźmin 3 Dziki Gon

Chyba nie ma Polaka, który nie słyszałby o Wiedźminie, naszym „dobru narodowym”. Na czwórkę przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać, tak samo, jak na remake jedynki, ale zawsze warto wrócić do poprzednich części. Dalej potrafią skrywać masę sekretów.
W ich ilości zdecydowanie bryluje Wiedźmin 3 Dziki Gon, pełen przepięknych lokacji do eksploracji, wciągających zadań pobocznych i genialnie napisanych dialogów. Już sama podstawka to zabawa na długie godziny, a czas ten można zdecydowanie wydłużyć, kupując oba dodatki – Serce z Kamienia oraz Krew i Wino. Wieśka odpalicie na w zasadzie każdym współczesnym sprzęcie, w tym Nintendo Switch, także nie szukajcie nawet wymówki w stylu „nie mam na czym zagrać”. 😉
Red Dead Redemption 2

Pecetowcy dalej czekają na port pierwszego RDRa na swoje sprzęty. Zapewne kiedyś to nastąpi, jednak wcześniej warto sięgnąć po inną opowieść w podobnym klimacie. Tym bardziej że ją można dorwać zarówno na PC, jak i konsolach obecnej i poprzedniej generacji.
Przygoda na Dzikim Zachodzie w butach Arthura Morgana to prequel jedynki, także spokojnie można grać w nią bez jej znajomości. Ba, jest to nawet lepsze rozwiązanie, bo przez to późniejsze wydarzenia mogą zdecydowanie mocniej oddziaływać na nasze emocje. RDR2 to prawdziwa, przeogromna epopeja, i najpewniej najlepszy wirtualny western, jaki kiedykolwiek powstał. To coś o wiele, wiele więcej, niż tylko „GTA z kowbojami.
Like a Dragon: Infinite Wealth

Siódma część Yakuzy przyniosła prawdziwą rewolucję, zmieniając nie tylko głównego protagonistę – z Kazumy Kiryu na Ichibana Kasugę – ale i cały system walki. Tym samym seria, która w końcu przyjęła japoński, oryginalny tytuł Like a Dragon, została pełnoprawnym, turowym JRPG.
Ryu Ga Gotoku Studio, zachęcone sukcesem, kontynuowało transformację w ósemce, Infinite Wealth. To prawdziwy kolos, który poza nową lokacją – Honolulu na Hawajach – oferuje masę zróżnicowanych aktywności pobocznych, długaśny wątek główny i minigierki o tak wysokiej jakości, że można by je sprzedawać jako osobne, mniejsze tytuły. O fabule nie będziemy wam nic pisać, ale stanowi godne, poruszające podsumowanie pewnego etapu dla Kiryu, który jeszcze na moment powraca, aby skopać kilka tyłków… i może przy okazji coś jeszcze.
Stardew Valley

Gry na sezon ogórkowy mogą być szczególnie przyjemne, jeżeli będziemy mogli w nich posadzić prawdziwe ogórki – tak jak na przykład możemy zrobić w Stardew Valley. Na pewno znacie tę produkcję doskonale, a część z was może i spędziła w niej dziesiątki, jak nie setki, godzin. Dalej jednak na pewno są gracze, którzy z jakiegoś powodu nie dali jej szansy – pora to zmienić.
SW to swego rodzaju duchowy następca serii Harvest Moon, czyli takiego lekko „mangowego” symulatora rolnika. Możemy w nim zadbać o własne gospodarstwo, nawiązać przyjaźnie z mieszkańcami pobliskiej wioski, czy udać się… pozabijać potwory do jaskini obok. Innymi słowy, o nudzie nie ma nawet mowy.
Final Fantasy VII Rebirth

Można się sprzeczać, czy Final Fantasy VII to najlepszy Final, ale kultowości odebrać mu nie sposób. Wcześniejsze odsłony dostawały proste porty bądź trójwymiarowe remake’i (jak trójka i czwórka), a dopiero Final Fantasy VII Remake okazał się projektem o niespotykanej dotąd skali, znacznie rozbudowującym znane wydarzenia. Zrobiono to do takiego stopnia, że Square Enix zdecydowało się wydać nie jedną, ale aż trzy jego części.
W lutym 2024 roku ukazała się druga, z podtytułem Rebirth. Jeżeli uważaliście, że wcześniejszy Remake był całkiem spory, to tutaj… no, powiedzmy, że raczej będziecie zadowoleni. Poza standardową kontynuacją opowieści, dostaliśmy tym razem otwarty świat z masą eksploracji, aktywności i rzeczy do odkrycia. Bez poprzedniczki nie ma co zaczynać, to raczej oczywiste, ale osób z nią zaznajomionych raczej nie ma co do grania zachęcać – napisy końcowe na pewno zobaczyli już dawno temu.
Elden Ring

Czy coś takiego, jak Dark Souls w otwartym świecie ma rację bytu? FromSoftware udowodniło, że jak najbardziej. Elden Ring rozbił bank, sprzedając się w masie egzemplarzy i zgarniając fantastyczne oceny, zarówno od dziennikarzy, jak i od graczy. Japończycy nie osiedli przy tym na laurach, dostarczając niedawno gigantyczny, piekielnie wymagający dodatek, Shadow od the Erdtree.
Jeżeli sezon ogórkowy w grach przeraża was bardziej niż częste umieranie, koniecznie dajcie Eldenowi szansę. To jeden z najprostszych souls-lików dla nowicjuszy, bo jeżeli w jakiejś lokacji nam nie idzie… to po prostu możemy pójść gdzie indziej. Zawsze znajdziemy tam coś nowego, a później wrócimy mocniejsi – o sprzęt bądź doświadczenie – i to teraz my będziemy bossom łoić tyłki, a nie oni nam.
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

The Legend of Zelda: Breath of the Wild okazało się prawdziwą rewolucją dla gier w otwartym świecie. Pokazała, że nie trzeba zasypywać nas milionem znaczników, a wystarczy dać narzędzia, sporych rozmiarów teren, masę możliwości, i powiedzieć „idź, baw się”. Tears of the Kingdom miało więc ciężką przeprawę, chcąc przebić swoją poprzedniczkę. Na całe szczęście jej się to udało.
Łzy Królestwa to pozornie to samo – ale to tylko fasada. Całe Hyrule znacząco zmieniło swoją topografię, dostaliśmy do eksploracji też cały podziemny świat i podniebne wyspy, a wcześniejsze moce Linka zostały rozszerzone o nowe, tym razem pozwalające na budowanie najróżniejszych przedmiotów. Na papierze nie brzmi to, jak rewolucja, i nie do końca nią jest – ale i czy takowa naprawdę była potrzebna?
Seria Dragon Age

RPG to mogą być naprawdę świetne gry na nudę, mocno rozbudzając naszą wyobraźnię i to zarówno w klasycznym, papierowym wydaniu, jak i tym wirtualnym. Przez ostatnie lata, poza oczywiście Wiedźminem, Mass Effectem, czy ostatnio powracającym do łask Baldur’s Gate, sporą popularność zyskała seria Dragon Age. Już niedługo, bo tej jesieni, premierę będzie miała jej czwarta odsłona, warto więc czym prędzej nadrobić poprzedniczki.
Każda z nich, od Origins aż po Inkwizycję, nieco się od siebie różni. Jedynka to mocno klasyczny rolplej, dwójka stawia na nieco więcej akcji, a trójka na ogromnych rozmiarów otwarty świat, nie tracąc jednocześnie nic z tego, za co fani wcześniej ten cykl pokochali. Czy nadchodzące wielkimi krokami Veilguard odniesie równie duży sukces? Zobaczymy.
Kingdom Come: Deliverance

Mówiąc o zbliżających się premierach, nie można zapomnieć o Kingdom Come: Deliverance 2. Jeszcze troszkę sobie na nią poczekamy, a szukając fajnej gry na sezon ogórkowy, można w oczekiwaniu – po raz pierwszy bądź już któryś z kolei – odpalić sobie wciąż świetną jedyneczkę.
W przeciwieństwie do wspomnianej przed chwilą serii Dragon Age, czescy twórcy stawiają na znacznie bardziej realistyczne podejście, bez żadnych elementów fantastycznych. Nawet główny bohater nie jest nikim wyjątkowym, a prostym synem kowala, który na początku ledwo umie korzystać z broni, będąc obijanym przez byle bandytów, a co dopiero myśleć o stawieniu wyzwania najpotężniejszym z rycerzy. Jeżeli właśnie taki typ gameplayu wam odpowiada – czym prędzej pędźcie zwiedzać Bohemię.
Baldur’s Gate 3

Nasz ranking kończymy produkcją, która zapewni wam masę fantastycznej zabawy nie tylko na jeden, ale nawet na kilka sezonów ogórkowych z rzędu – tak ogromna i zróżnicowana jest. Nawet jeżeli jeszcze nie spojrzeliście na nagłówek, na pewno już domyślacie się, o co nam chodzi – oczywiście o Baldur’s Gate 3.
Belgowie z Larian Studios już wcześniej udowodnili, że są w stanie stworzyć wybitnie RPG, oddając w nasze ręce m.in. obie odsłony Divinity: Original Sin. Mimo to właśnie Wrota Baldura otworzyły im – nomen-omen – drzwi do sławy, dając jeszcze większy zastrzyk gotówki oraz rozpoznawalności. BG3 jest absolutnie wybitne, nie nudzi się nawet po przekroczeniu 100h na liczniku czasu gry. A co najlepsze, na jednym podejściu wcale się skończyć nie musi, bo kolejne mogą być drastycznie różne… i to nawet jeżeli będziemy robić pozornie to samo.
Łowcy, a czy dla was sezon ogórkowy w grach to miesiące stagnacji, czy może wykorzystujecie go do nadrabiania staroci? Koniecznie dajcie nam znać w sekcji komentarzy!