Recenzja The Spirit of the Samurai. Wizualne haiku, czyli poklatkowa poezja!

Recenzja The Spirit of the Samurai. Wizualne haiku, czyli poklatkowa poezja!

Rynek gier niezależnych rozrósł się do niebotycznych wręcz rozmiarów. Popularność wybranych hitów indie wciąż rozpala marzenia o osiągnięciu sukcesu bez wsparcia wielkich korporacji. W konsekwencji zalewani jesteśmy kolejnymi wariacjami na temat gatunków soulslike, roguelike czy roguelite okraszonych stylizowaną grafiką pixel-art, najczęściej z nostalgiczną nutą retro. Najnowsza produkcja Digital Mind Games postanawia przełamać wspomniane schematy i wyrwać się z monotonii. Czy hiszpańskie studio tchnęło w swoje dzieło metaforyczną duszę? Na to pytanie postara się odpowiedzieć nasza recenzja The Spirit of the Samurai. Miłej lektury 🙂

Recenzowana gra: The Spirit of the Samurai

Ogrywaliśmy na: PC (i5 4690K, 16GB RAM, GTX 1060)

Data premiery: 12.12.2024 r.

Platformy: PC

Deweloper: Digital Mind Games

Wydawca: Kwalee

Tożsamość samuraja, czyli gatunkowe zamieszenie

Zanim zaczniemy omawiać szczegóły dotyczące kolejnych aspektów produkcji, należy pochylić się nad przynależnością gatunkową. W recenzjach oraz oznaczeniach na Steam pojawia się kilka błędnych określeń, które mogą zrazić nieświadomych użytkowników. Na początku warto więc podkreślić, że The Spirit of the Samurai nie jest w żadnym wypadku metroidvanią. Twórcy w opisie gry wskazują na obecność elementów tego gatunku, jednak w ogólnym rozrachunku stanowi to zaledwie inspirację. Podobnie jest z poziomem trudności, na który narzekają poszczególni gracze. Trzeba przyznać, że dzieło studia Digital Mind Games jest wymagające, miejscami wręcz nieco absurdalnie, ale to nie jest wystarczający powód, by wpychać je do szufladki z napisem „soulslike”.

Czym więc jest najnowsza gra wydawana przez firmę Kwalee? The Spirit of the Samurai to klasyczny side-scroller z nieco uproszczonym rozwojem postaci oraz niezbyt rozbudowanym projektem poziomów. Tym, co jednak wyróżnia tę produkcję spośród setek innych gier niezależnych jest kierunek artystyczny obrany przez Digital Mind Games. Wykorzystanie animacji poklatkowej oraz estetyki gore to w moim odczuciu strzał w dziesiątkę. Pod względem wizualnym The Spirit of the Samurai prezentuje się fantastycznie, urzekając odbiorcę już od pierwszych sekund zabawy. Użycie techniki stop motion nadało tej produkcji charakteru, wybijającego ponad przeciętność.

Mity, folklor i feudalna Japonia

Pod względem fabularnym dzieło hiszpańskiego studia nie zaskakuje skomplikowaną historią. W ramach zabawy zostajemy przeniesieni do fantastycznej wersji feudalnej Japonii, gdzie wcielamy się w postać samuraja o imieniu Takeshi. Nawiedzany przez koszmary wojownik nawiązuje kontakt z Kitsune. W końcu żadna opowieść skupiająca się na folklorze Kraju Kwitnącej Wiśni nie mogłaby się obyć bez postaci lisa. Powtarzające się sny zwiastują atak na wioskę bohatera, który następuje po przybyciu Oni. Na czele armii demonów stoi potężny Shuten-Dōji, czyli główny antagonista tytułu. Nie mogę zdradzać nic więcej, ale pojawiający się motyw reinkarnacji oraz klamra kompozycyjna związana z narracją sprawiają, że z przyjemnością śledzimy losy naszego samuraja. Cała historia pozwala domyślać się także, że twórcy mają już pomysł na kontynuację. Na upartego, powstanie prequela również mogłoby zostać sensownie umotywowane.

W całej tej opowieści niezwykle ważną rolę odgrywa kotka głównego bohatera. Bez dwóch zdań, Chisai to jedna z najbardziej uroczych towarzyszek w historii gier. Charakterny zwierzak pomaga nam w czasie walki, a w trakcie przygody otrzymuje także kilka własnych etapów. Postać naszego futrzaka wygląda obłędnie, zwłaszcza w czasie trwania przerywników filmowych. Choć sama historia nie jest zbytnio angażująca emocjonalnie, tak odpowiednie wykorzystanie Chisai sprawia, że nawet niespecjalnie sentymentalne osoby poczują choćby namiastkę empatii.

Warto dodać, że gra nie jest przesadnie długa. Odpowiednia mieszanka cierpliwości oraz zręczności pozwoli ukończyć tytuł w ciągu kilku posiedzeń. Dzięki temu większość graczy nie zdąży zauważyć, jak wiele niewykorzystanych pomysłów pojawia się w trakcie poznawania kolejnych etapów The Spirit of the Samurai. Zmarnowany potencjał postaram się przedstawić w kolejnych akapitach, ale nawet inspirowanie się japońskim folklorem pozostawia uczucie niedosytu. Nie zrozumcie mnie źle, klimat z ekranu wylewa się hektolitrami, jednak tego wszystkiego jest zdecydowanie za mało. W trakcie swojej podróży napotkamy zaledwie na kilka rodzajów wrogów, a bohaterów niezależnych można policzyć na palcach jednej ręki. Postaci takie jak Sōjōbō, Gashadokuro czy Yama-Uba to dość kameralne grono, szczególnie patrząc na bogatą listę Yōkai znanych z mitologii Kraju Samurajów.

Paradoks kota Harryhausena

W przypadku gry od Digital Mind Games najważniejszym aspektem jest oprawa graficzna. Możemy się sprzeczać, czy nie jest to czasem przerost formy nad treścią, ale nie zmienia to faktu, że pod względem wizualnym The Spirit of the Samurai prezentuje się absolutnie fantastycznie. Gdy tylko zobaczyłem animację poklatkową, czułem, że będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Ogromny wpływ ma na to zapewne moja ogromna słabość do efektów praktycznych oraz kina lat 80. Trzeba jednak przyznać, że technika stop motion pozwoliła tchnąć w tę produkcję swoistą duszę samuraja! Żadne zrzut ekranu nie odda tego efektu, dlatego poniżej znajdziecie jeden z ciekawszych fragmentów nagrany za pomocą funkcji Nagrywanie Gier na Steam.

Patrząc na historię hiszpańskiego studia w branży gier, można pomyśleć, że to kompletni nowicjusze. Nic bardziej mylnego, ponieważ zespół ten ma na swoim koncie kilka animacji. Przyglądając się jednak jakości ich poprzednich dzieł, takich jak film „Carthago Nova”… Trzeba wyraźnie podkreślić, że Digital Mind Games wspięło się na wyżyny swoich umiejętności, szczególnie w przypadku przerywników filmowych, które zachwycają. Momentami celowo ginąłem w nowo odwiedzanej lokacji, aby tylko zobaczyć, jaką to animacje śmierci dla mnie przygotowano. W tym aspekcie konstrukcja gry przypomina mi… The Evil Within. Miałem nieodparte wrażenie, że gra celowo jest tak zaprojektowana, aby gracz korzystał z metody prób i błędów, co w konsekwencji prowadzi do częstych zgonów i oglądania brutalnych przerywników.

W swoich zapowiedziach twórcy chwalą się, że inspirację do przygotowania takiej oprawy graficznej czerpali wprost od mistrza animacji poklatkowej, czyli legendarnego Ray’a Harryhausena. Nie są to na szczęście słowa rzucone na wiatr. Na każdym kroku czuć jakość, pasję oraz ogrom włożonej w kolejne klatki animacji pracy. Całość wygląda jak żywcem wyrwana z ery praktycznych efektów filmowych. Pod względem artystycznym każdy element jest tutaj przemyślany – płynność animacji, odpowiednie wykorzystanie światłocienia czy estetyka gore. Wszystko to sprawia, że pewne niedociągnięcia techniczne jak brak zaawansowanych efektów cząsteczkowych, słaba jakość niektórych tekstur czy sporadyczne spadki płynności schodzą na dalszy plan. W przypadku pojawiających się dość często przerywników filmowych The Spirit of the Samurai ociera się wręcz o miano wizualnej sztuki. Stanowi to więc doskonały przykład sytuacji, w której spójny kierunek artystyczny pozwala zredukować technologiczne braki.

W przypadku oprawy dźwiękowej również możemy mówić o doskonale przygotowanym elemencie gry. Wszystkie uderzenia, ciosy oraz odgłosy otoczenia brzmią odpowiednio soczyście, a przygrywająca w tle muzyka dostosowuje się do akcji na ekranie. Pewnym rozczarowaniem jest tutaj dla mnie brak japońskiej wersji językowej. Mimo starannego przygotowania odpowiedniego akcentu angielskie głosy jakoś wybijały mnie z immersji. Szkoda również braku napisów w języku polskim. Niczego złego nie mogę powiedzieć także o optymalizacji. Na leciwej już konfiguracji sprzętowej gra działała niemal perfekcyjnie w FHD i 60 klatkach na sekundę. Sporadyczne spadki płynności nie miały żadnego wpływu na komfort zabawy.

Przypadek przerostu formy nad treścią

W tej beczce wizualnego miodu nie mogło zabraknąć oczywiście łyżki (a może nawet dwóch) dziegciu. Na szczęście, w dużym uproszczeniu dzieło studia Digital Mind Games jest grą poprawną. Od początku do końca wymagającą i satysfakcjonującą, ale jednak pozostawiającą duże uczucie niedosytu. Największą bolączką The Spirit of the Samurai jest ogrom niewykorzystanego potencjału wynikający ze zbyt dużej ilości pomysłów. Po ukończeniu gry miałem nieodparte wrażenie, że to zaledwie prolog – wstęp do czegoś znacznie bardziej rozbudowanego, rozwijającego wszystkie przedstawione graczowi idee.

Wcielając się w postać Takeshiego musimy stawić czoła armii nieumarłych. System walki jest prosty, ale bardzo satysfakcjonujący. Atak przypisany do prawego analogu pozwala wybierać kierunek cięcia kataną. Horyzontalne i wertykalne uderzenia stanowią początek śmiercionośnej kombinacji, którą możemy dowolnie modyfikować za pomocą dostępnych ciosów. Każde kolejne ataki odblokowujemy wraz z rozwojem naszego bohatera oraz odnajdując odpowiednie zwoje. Oprócz wizualnych różnic, ciosy te charakteryzują się także odmienną liczbą obrażeń oraz szybkością ich zadawania. Eksploracja nie jest jednak jakoś specjalnie nagradzana. W świecie gry można znaleźć zaledwie kilka pergaminów, które i tak nie dają dostępu do najpotężniejszych umiejętności.

Dla zręcznych graczy nie będzie to miało jednak większego znaczenia, a rozwój postaci związany ze zwiększaniem takich statystyk jak siła, zręczność czy wytrzymałość pójdzie w odstawkę. Wszystko to przez szalenie potężne parowanie. Odpowiednie wyczucie czasu sprawia, że możemy wyprowadzać kontrę niemal po każdym ataku przeciwnika. Dodając do tego gwarantujący klatki nieśmiertelności unik, otrzymujemy system nagradzający nas za bardzo agresywny, ale nieco bezrefleksyjny, styl walki. Nie ma tutaj miejsca na niuanse i poszukiwanie słabych punktów związanych z konkretnym rodzajem ataku – masz być szybki i bezlitosny. Mnie takie ujęcie bardzo odpowiadało, ponieważ całość od początku do końca bazowała na moich umiejętnościach. Osoby lubiące zwiększać swoją potęgę wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia mogą się poczuć rozczarowane.

Największe kontrowersje może wzbudzać tutaj system wytrzymałości, która stanowi jednocześnie pasek zdrowia naszego samuraja. Każda akcja zużywa jego porcję, a otrzymanie ciosu potrafi go wyczerpać w mgnieniu oka. Jeśli nasza energia spadnie do zera, to Takeshi traci jeden punkt życia. Po trzech takich sytuacjach nasz bohater umiera, co skutkuje wczytaniem ostatniego zapisu. A te miejscami bywają bardzo niekonsekwentne – etap na cmentarzu potrafi doprowadzić do szału przez brak punktów kontrolnych. Szybkie wyczerpywanie się paska wytrzymałości oraz skłonność gry do nagłego aktywowania skryptów związanych z pojawianiem się wrogów sprawia, że przemierzanie etapów w biegu jest bardzo nierozsądne. Najlepiej przesuwać się w prawo krok po kroku, tak aby każdy kolejny pojedynek stanowił walkę jeden na jednego.

Cały ten dynamizm systemu walki sprawia, że wszelkie przedmioty użytkowe, które możemy wykorzystać w trakcie potyczek, są zupełnie zbędne. Czas na rzucenie kunai, wypicie mikstury leczniczej czy strzelenie z łuku jest zbyt długi, i wystawia nas na potężny atak przeciwnika. Gdyby nie osiągnięcia, to do końca gry korzystałbym wyłącznie z katany, co pokazuje, jak niezbalansowany jest ten aspekt rozgrywki. Podobnie jest w przypadku ekonomii. Przy specjalnych kapliczkach możemy zwiększać statystyki naszego bohatera oraz sprzedawać zebrane przedmioty. Jednak kupowanie czegokolwiek poza wytrychami mija się kompletnie z celem, skoro nawet nie wykorzystamy tego w trakcie zabawy. Tutaj dochodzi także bezcelowości eksploracji. Choć etapy nie są specjalnie rozbudowane, ukryte lokacje można policzyć na palcach jednej ręki, to i tak nie czujemy potrzeby zaglądania w każdy kąt, ponieważ jedyne, na co możemy liczyć to zbędna waluta i nieprzydatne mikstury lecznice, których zapas pod koniec gry jest wręcz absurdalny.

Mam wrażenie, że twórcy ze studia Digital Mind Games chcieli umieścić w swojej produkcji zbyt wiele elementów na raz. Cierpi na tym tempo rozgrywki, ponieważ etapy, w których sterujemy samurajem przerywane są przez plansze poświęcone Chisai. Nasza kotka pozwala nam zagrać w nieskomplikowaną platformówkę, w której na nowo musimy uczyć się sterowania. Zwierzak posiada zupełnie inną dynamikę ruchu, co może sprawiać trudności w trakcie skoków. Niestety, etapy te są zbyt krótkie, aby w pełni nacieszyć się inną perspektywą zabawy. Tutaj warto także wspomnieć o pewnym fabularnym zabiegu, poprzez który w nasze ręce trafia postać Kodamy. Leśny duch zachowuje umiejętności walki Tekashiego, ale jego pasek wytrzymałości zostaje zastąpiony nieodnawialną w czasie odpoczynku energią. Nagle gra wymusza na nas defensywną postawę, zachęcającą do obrony, częstych powrotów do punktu zapisu i leczenia się specjalnymi roślinkami. Oczywiście, nawet nie zdążymy przyzwyczaić się do nowego bohatera, a znów wracamy do sterowania naszym ulubionym samurajem. Gdyby tytuł był znacznie dłuższy, to każdy z tych elementów mógłby otrzymać odpowiednią ilość czasu antenowego, aby zdążyć zabłysnąć.

Gdzie kupić The Spirit of the Samurai?

W ramach Oferty Premierowej na Steam cena The Spirit of the Samurai wynosi zaledwie 73,59 zł (-20%). Więcej ofert na cyfrowe wydanie gry znajdziecie na GG.deals. Wersja na konsole PlayStation 5 i Xbox Series X|S pojawi się na rynku w 2025 roku.

Czy warto dać szansę The Spirit of the Samurai?

Oczywiście, że tak – zwłaszcza że premierowa cena The Spirit of the Samurai na Steam jest bardzo atrakcyjna i adekwatna do zaprezentowanej zawartości. Amatorzy wymagający gier zręcznościowych będą zadowoleni, zwłaszcza jeśli jednocześnie są fanami platynowania poszczególnych tytułów. Zestaw osiągnięć nie jest przesadnie wymagający i nie wymusza na nas ponownego przechodzenia tytułu. Jednak zapoznanie się z The Spirit of the Samurai polecam szczególnie osobom ceniącym wizualne aspekty gier. Wykorzystanie animacji poklatkowej sprawia, że tytuł wybija się poza przeciętność i pozwala mi z czystym sumieniem dorzucić jedno oczko do oceny końcowej.


Recenzja The Spirit of the Samurai. Wizualne haiku, czyli poklatkowa poezja!

Ocena: 8/10

Wizualna uczta dla fanów ciekawych kierunków artystycznych. Animacja poklatkowa skradnie Wasze serca, jednocześnie wyciągając tytuł ponad przeciętność wielu gier niezależnych. Z chęcią zobaczę rozbudowaną kontynuacją lub… pełnometrażowy film w tym stylu!


Na plus:

  • wyśmienity styl artystyczny, wykorzystujący animacje poklatkowe
  • fenomenalnie wykonane przerywniki filmowe, które mogłyby stanowić niezależne dzieło
  • mroczna i klimatyczna oprawa graficzna z elementami gore
  • dynamiczny system walki oparty na parowaniu, wymuszający agresywną postawę
  • wysoki poziom trudności, który daje satysfakcję z ukończenia gry
  • prosta, ale jednocześnie ciekawa fabuła zanurzona w japońskim folklorze
  • kotka Chisai, jedna z najbardziej uroczych towarzyszek w grach
  • oprawa dźwiękowa pełna soczystych odgłosów walki oraz budujący napięcie motyw muzyczny
  • cena dostosowana do długości oraz oferowanej zawartości
  • nieskomplikowany zestaw trofeów

Na minus:

  • ogrom niewykorzystanego potencjału w wielu elementach, które pojawiają się tylko na chwilę
  • nieco nieprzydatny system rozwoju oraz niepraktyczność przedmiotów użytkowych
  • wiele etapów platformowych wymuszających metodę prób i błędów oraz niekonsekwencja w rozstawieniu miejsc zapisu
  • brak japońskiej wersji językowej oraz polskich napisów

Kopię The Spirit of the Samurai otrzymaliśmy dzięki życzliwości Renaissance PR oraz Kwalee. Nie miało to wpływu na treść recenzji oraz ocenę gry.

O autorze

Kamil, można powiedzieć, że jest graczem od urodzenia. Przygodę z grami video rozpoczął za sprawą kultowego Pegasusa. Potem miłość do wirtualnej rozgrywki eksplodowała dzięki pierwszemu PlayStation. Od 2005 roku wierny fan PC, który robi małe wyjątki dla specjalnych okazji (stąd…

Czytaj więcej
Niektóre odnośniki w artykułach to linki afiliacyjne. Klikając w nie lub też finalizując za ich pomocą kupno produktu, nie ponosisz żadnych kosztów. Jednocześnie sprawiasz, że otrzymujemy wynagrodzenie, dzięki któremu praca Redakcji jest możliwa.