
Recenzja gry RIDE 5. Forza Motorsport z jednośladami?
Fani motoryzacji nie mają ostatnio powodów do narzekań. Już z początkiem października fani czterech kółek wjadą na tory w najnowszym Forza Motorsport, a posiadacze konsol PlayStation już od dawna ścigają się w Gran Turismo 7. Czy produkcja studia Milestone dla fanów jednośladów będzie tym samym, co wspomniane produkcje dla „samochodziarzy”? Na to pytanie postara się odpowiedzieć nasza recenzja RIDE 5.
Recenzowana gra: RIDE 5
Ogrywaliśmy na: PlayStation 5
Data premiery: 24.09.2023 r.
Platformy: PlayStation 5, Xbox Series, PC
Deweloper: Milestone
Polski wydawca: PLAION Polska
Włoskie studio Milestone to prawdziwi spece od tworzenia wciągających wyścigów. Bez względu na to, czy szukamy czegoś, co da nam nieco arcade’owej radochy (jak chociażby Hot Wheels Unleashed), czy bardziej symulacyjne podejście (seria MotoGP), na pewno znajdziemy w ich portfolio coś, co nas zadowoli. Już za kilka dni na dyskach najnowszych konsol i komputerów zawita kolejna odsłona RIDE – realistycznych wyścigów motocyklowych, których poprzednia część (wydana przecież także na starsze platformy) zachwycała realnym odwzorowaniem maszyn i oszałamiającą oprawą.
Zapewne kojarzycie słynny filmik z przejazdu na torze w deszczu, który aż stał się viralem – niektórzy ludzie wręcz nie byli w stanie odróżnić go od rzeczywistości. Jeżeli gdzieś wam „mignął”, a nie wiedzieliście, czym do końca był, to właśnie nagraniem rozgrywki z czwórki. Czy recenzowane RIDE 5 było w stanie przebić dokonania swojego poprzednika? Po nasze wrażenia zapraszamy do dalszej części tekstu.


Głośny warkot motocykla
Będę z wami całkowicie szczery – gry wyścigowe, a w szczególności symulatory, nigdy nie były czymś, w co zagrywałbym się bez poczucia upływających godzin. Zawsze lubiłem sobie pojeździć, ale jeżeli już coś wybierałem, padało raczej na off-roadowe ścigałki, głównie klasyki, które miło wspominałem z dawnych lat. Wiecie, starsze „Coliny”, a później pierwsze odsłony serii DiRT. Było to mimo wszystko takie mocno „casualowe” granie, bo pasja do motoryzacji uleciała ze mnie wraz ze skończeniem podstawówki. Dalej jednak od czasu do czasu odpalałem produkcje w rodzaju Forza Motorsport, okazyjnie starsze Gran Turismo, w większości skupiając się na „arkejdówkach” pokroju Horizona, Need for Speedów, czy Burnoutów.
Wracając do tematu dzisiejszej recenzji, z RIDE, poza słynnym „viralem” z przejazdem w deszczu, miałem okazję przez kilka chwil spróbować się właśnie z czwórką, na PS4 Pro u znajomego. Nie był to więc długi kontakt, ale zachwyciła mnie oprawa, odwzorowanie torów, motocykli i w szczególności udźwiękowienie. Mówię to dalej jako typowy casual, który znał co najwyżej najważniejsze nazwiska, marki, czy pojedyncze trasy. Dało mi się to zresztą we znaki, bo sama rozgrywka była już na tyle wymagająca, że ledwo byłem w stanie przejechać jakikolwiek wyścig, plasując się na dodatek z samego tyłu stawki. Dlatego głównie podziwiałem grającego kolegę, samemu podjadając obok czipsy.
W recenzowanym RIDE 5 stałem przed sporym wyzwaniem. Pytaniem było nawet nie to, czy będę się dobrze bawił, ale czy w ogóle podołam stawianym przede mną próbom. Straszliwie się cieszę, że na oba te pytania odpowiedź jest taka sama, a brzmi niezb… no dobrze, żartuję! Oczywiście, że tak. Inaczej by mnie tu nie było. Na tych aspektach, czyli przystępności i możliwościom, jakie Milestone sprezentowało nowicjuszom, chciałbym się dalej skupić. Recenzji od speców, którzy na symulatorach zjedli zęby, znajdziecie dzisiaj w sieci mnóstwo. Wydaje mi się, że takie spojrzenie z nieco innej perspektywy może być równie cenne.
Być niczym Valentino Rossi


Piątka dalej jest wymagającym symulatorem, nie zrozumcie mnie źle. Wprowadza jednak na tyle dużo usprawnień, że nawet początkujący będzie w stanie poradzić sobie z kolejnymi wyzwaniami. Nie jesteśmy już aż tak surowo jak w poprzedniku karani za najdrobniejsze błędy. Do tego opcji dostosowania pod siebie zabawy jest całe zatrzęsienie. Wyświetlimy optymalny tor jazdy, zmniejszymy agresywność AI, wyłączymy kolizję, czy skorzystamy z pomocy sztucznej inteligencji przy hamowaniu/dodawaniu gazy przy wychodzeniu z zakrętów. A to wszystko zaledwie kropka w morzu.
Początkowo więc oczywiście zaczynałem z włączonym absolutnie wszystkim, co tylko mogło mi pomóc. Nawet wtedy nie docierałem do mety na przedzie stawki, ale ani trochę się nie zrażałem. Czułem, że muszę się po prostu poprawić, nauczyć danego etapu, wykazać cierpliwością. A także… wyłączyć niektóre „wspomagacze”, które nie pozwalały w pełni rozwinąć skrzydeł, sprawdzającymi się co najwyżej podczas pierwszego przejazdu na danym torze. Powtarzałem więc pojedyncze etapy ciągle, i ciągle, za każdym razem pozbywając się kolejnych pomocy. Nawet nie wiecie, jak ogromną satysfakcję odczułem, kiedy na jakiejś trasie, którą wcześniej ledwo byłem w stanie przejechać, nagle, po wielu godzinach, docierałem na metę w czołówce. Bez optymalnej trasy pokazanej na asfalcie, automatycznego hamowania na zakrętach, z bardziej agresywnymi oponentami. Do bycia wspomnianym w nagłówku Valentino Rossim droga jeszcze daleka, ale pierwsze kroki ku temu są już poczynione.


Trybem, jakim powinniśmy się w pierwszej kolejności zainteresować, jest kariera. Doczekała się kilku zmian, bo teraz przez kolejne wyzwania prowadzi nas narrator, fajnie budując emocje. Na drodze staną nam także specjalnie zaprojektowani rywale, o różnym charakterze i pochodzeniu, z unikalnymi modelami 3D. Aby przebić się dalej, będziemy musieli zetrzeć się z nimi w wyścigu. Nie można tego nazwać w żadnym razie „fabułą”, ale stanowi ciekawą podbudowę pod coś „większego” w przyszłości. To fajne wprowadzenie do rozgrywki, ale skłamałbym, mówiąc, że się nie dłuży. Wśród wszystkich możliwych (mamy, chociażby, klasyczne rajdy i czasówki), zawsze chwytałem się za głowę, kiedy musiałem wziąć udział w długodystansowym wyścigu typu endurance, gdzie zajazd do pit stopu w celu wymiany opon i zatankowania, zawsze – przynajmniej raz – będzie konieczny. Sama nazwa mówi wszystko, bo nasza wytrzymałość zostanie solidnie przetestowana. Jest długo, jest męcząco, no i dla mnie osobiście bez żadnej satysfakcji po zakończeniu. Na całe szczęście przy problemach na konkretnym odcinku możemy przewinąć nieco akcję, nie tracąc mnóstwa postępu, a po prostu się poprawiając. Możliwy zapis w trakcie (we wspomnianych pit-stopach) także przywitałem z otwartymi ramionami, mogąc wrócić do grania np. po kilku godzinach lub na następny dzień.
Poza tym pojeździmy w trybie sieciowym, czy ze znajomymi na podzielonym ekranie. Fajną opcją jest też możliwość stworzenia własnych wyścigów, ustalenia zasad, pogody, wybrania torów itp. Praktycznie wszystko można dopasować pod siebie, nie martwiąc się tym, że będzie za trudno bądź za łatwo. W przyszłych łatkach mamy doczekać się zresztą możliwości udostępniania i pobierania gotowych presetów, co na pewno wydłuży żywotność tytułu.

Jak to wszystko cudownie wygląda!
Na sam koniec zostawiłem kwestie oprawy, pojazdów, czy samych torów. Początkowo nasz garaż jest raczej skromny, ale z kolejnymi wyścigami zarobimy fundusze, które przeznaczymy na jego rozbudowę. Zakupimy pojazdy większości znanych marek, jak Yamaha, Honda, czy Suzuki. Z poziomu menu zresztą możemy zapoznać się z opisem praktycznie każdego pojazdu, a także historią poszczególnych marek, która zazwyczaj opatrzona jest dodatkowymi, fajnymi filmikami. O samych torach chciałbym powiedzieć nieco więcej, ale nie śledzę w Internecie czy telewizji wyścigów na co dzień, także dla porównania zapoznałem się z kilkoma oryginalnymi, dostępnymi w sieci, zapisami z nich. Ich odwzorowanie naprawdę robi spore wrażenie, nawet na laiku.
Sama oprawa na pewno zadowoli każdego, to w końcu pierwsza w pełni next-genowa odsłona. Jest świetnie, pojazdy w garażu aż chce się podziwiać, a pędząc na torze przed siebie, nie zauważa się drobnych uchybień. Niestety skok jakościowy w porównaniu do czwórki nie wydaje się aż tak ogromny, ale to nie dlatego, że twórcy włożyli w swoje dzieło mało wysiłku. Po prostu nie było potrzeby aż tak wielkich zmian, kiedy całość już wcześniej wyglądała fantastycznie. Spore wrażenie robią dynamicznie zmieniające się pory dnia i pogoda. Szczególnie mocno je widać, kiedy sami w kreatorze postanowimy nieco poszaleć, przyspieszając upływ dnia, i z góry narzucając konkretne warunki atmosferyczne. W jednej chwili pędzimy w pełnym słońcu, aby po chwili przywitać ulewny deszcz.
Czy warto zagrać w RIDE 5?
Odpowiedź na postawione powyżej pytanie zależy w głównej mierze od tego, czego oczekujecie. Jeżeli nastawiacie się na luźniejsze, bardziej zręcznościowe wyścigi, to tutaj ich nie znajdziecie. Albo inaczej – możecie wszystko poustawiać sobie tak, żeby czuć się na torze o wiele swobodniej. Można więc potraktować recenzowane RIDE 5 jako „arcade”, ale nie wyciągniecie wtedy z dzieła studia Milestone maksimum zabawy i satysfakcji z prowadzenia jednośladów. Jeżeli jednak szukacie czegoś, co w miarę łagodnie wprowadzi was w świat dwóch kółek, dając sporo czasu na naukę, trafiliście idealnie. Fani serii niech do oceny dodadzą co najmniej pół „oczka”, a początkujący o tyle samo obniżą. Sam nie spodziewałem się, ile zabawy wyciągnę z „symulatora”, a w efekcie okazało się, że to coś totalnie dla mnie, dlatego widzicie w metryczce właśnie coś pomiędzy tymi dwoma wariantami. Liczę, że przekonam tym wielu niepewnych. Chociaż nie sądzę, żeby od teraz wyczekiwał kontynuacji z wywieszonym językiem, to wiem, że w piątce spędzę jeszcze wiele godzin. I obym przez najtrudniejsze trasy był w stanie, bez żadnych wspomagaczy, przebić się w przyszłości tak efektownie, jakbym przechodził tutorial. Czego też życzę i wam!

Ocena: 8/10
RIDE 5 okazało się produkcją, przy której bawiłem się o wiele lepiej, niż początkowo myślałem, że będę. Wyłączanie kolejnych ułatwień i obserwowanie wzrostu własnych umiejętności dawały mi masę satysfakcji. Czuję, że z najnowszym tytułem studia Milestone spędzę jeszcze długie godziny.
Co mi się podobało:
- Masa możliwości dostosowania wyścigów do swoich własnych preferencji
- Świetny model jazdy, który da sporo satysfakcji zarówno weteranom, jak i mniej wprawionym graczom
- Dynamiczne efekty pogodowe i zmieniające się pory dnia
- Bardzo dobra optymalizacja wersji PS5 i użycie kontrolera DualSense
- Ogromna liczba tras i pojazdów do wyboru
- Usprawnienia w trybie kariery…
Co nie przypadło mi do gustu:
- …która momentami i tak potrafi lekko znużyć
- Graficznie nie czuć aż tak potężnego przeskoku w porównaniu z next-genową wersją czwórki
- Rozgrywka jest bardzo wymagająca nawet ze wszystkimi ułatwieniami, co dla niektórych graczy może okazać się czymś nie do przeskoczenia
Gdzie kupić najtaniej RIDE 5?
Łowcy, aktualnie recenzowane RIDE 5 otrzymacie najtaniej bezpośrednio w sklepach cyfrowej dystrybucji:
– PlayStation Store: RIDE 5 PS5 – 339 zł
– Xbox Store: RIDE 5 XSX|S – 339 zł
Kopię RIDE 5 dostarczył PLAION Polska. Dystrybutor nie miał wpływu na treść recenzji oraz ocenę gry.