
Weekend na kanapie. Podzielcie się swoimi gamingowymi planami (5-7.7)
Łowcy, pochwalcie się swoimi pla… hmm… My pierwsi? No dobra. Ogrywamy krabowe Soulsy, odświeżone Beyond Good & Evil, Dragon Age 2, „odświeżone” Metal Geary i starocie z biblioteki PS Plus Premium. Teraz czas na Was, jakie macie plany na weekend?
W co gra Venom?

Jak to się mówi, do sześciu razy sztuka? Bardzo nie było mi w życiu po drodze z przygodami Jade, ale tym razem postanowiłem, że przy okazji premiery Beyond Good & Evil: 20th Anniversary Edition w końcu naprawię ten błąd. Za Beyonda brałem się wielokrotnie, najdalej doszedłem lata temu, jeszcze na pececie – wtedy odpadłem na „szlamowym” bossie. I wielokrotnie próbowałem do tego wrócić przy okazji reedycji HD na Xboksie 360 i PS3. Kupiłem nawet obie wersje, kilkukrotnie zostawiając rozgrzebaną grę. I to nie tak, że mam z Jade jakiś problem, praktycznie wszystko tutaj trafia w mój gust i zawsze bardzo dobrze się bawię, tylko tak jakoś… zawsze pojawiało się coś innego, co odciągało uwagę. Aż do teraz, teraz przejdę.
Dopóki mam aktywny abonament PlayStation Plus Premium (czyli jeszcze przez miesiąc, potem najprawdopodobniej odpuszczam Plusa na stałe), nadrabiam trochę staroci w ramach wstecznej. Kolejny raz idę jak burza przez Sly Cooper and the Thievius Raccoonus, które – obok Klonoa 2 – jest moją ulubioną platformówką z ery PS2. Kocham Sly’a do tego stopnia, że straciłem rachubę, ile razy tę grę przeszedłem. W kontrze do tego stoi fakt, że nigdy nie zobaczyłem napisów końcowych z żadnej kolejnej odsłony. Nie jestem fanem kierunku, jaki obrało Sony w tamtym okresie, zamieniając świetne platformery jak Sly i Jak, w pseudo-GTA z pseudootwartym światem. Co prawda wszystkie Jaki skończyłem, ale do Sly’a nigdy się nie przemogłem (chociaż miał bardzo fajny tryb split-screen, w którym spędziliśmy z kumplami sporo godzin!). Przez weekend spróbuję też ruszyć dodane ostatnio Ghosthunter. Ta gra chodzi za mną od wielu lat, kiedyś spontanicznie dorwałem kopię z PS2, łupiącą na mnie zza szybki lombardu. Koniec końcu płyta nawet nie wylądowała w napędzie konsoli. Nie wiem nawet, czy działa, leży sobie spokojnie na półce i czeka na swoją kolej. No, ale skoro wydali na PS5…


W co gra Seyonne?

W końcu udało mi się skończyć Medal of Honor Allied Assault. Nie powiem, momentami rozgrywka była sporym wyzwaniem, nawet na normalnym poziomie trudności. Niebawem siądę do Pacific Assault, ale na razie potrzebuję odrobiny przerwy. Powoli zbliżam się też do końca Another’s Crab Treasure. Na szczęście żaden inny przeciwnik nie wrzucał mnie już pod tekstury, a i albo nauczyłem się w końcu grać, albo bossowie stali się łatwiejsi, bo rozgrywka sprawia mi coraz mniej problemów. W weekend pewnie tego jeszcze nie skończę, ale z tego, co pobieżnie patrzyłem, jestem już w około 3/4 przygody.
Od Kraba odciąga mnie mocno Starship Trooper: Terran Conflict. Grę kupiłem na kilka dni przed bundlem (tak, wiem, nic nie mówcie), ale chodziła w okolicach 30 zł już tyle czasu, że nie spodziewałem się, że akurat w tym miesiącu dorzucą ją do oferty. No nic, ciesze się, że przynajmniej zacząłem, zanim cena spadła jeszcze bardziej. Jestem już w połowie kampanii i o ile początek był dość prosty, tak teraz zaczynają się schody. W końcu trzeba coś bardziej pokombinować. Sama rozgrywka naprawdę przyjemna, mogę szczerze polecić osobom, które zakochały się w They Are Billions, bądź lubią tower defense. Sporo czasu poświęcamy tu bowiem na obronę danych punktów. Niestety nie możemy ich zanadto fortyfikować, ot tylko budujemy wieżyczki. Niemniej i tak trzeba podumać nad ich stosownym rozmieszczeniem i ulokowaniem jednostek. Przewaga wysokości i oskrzydlanie wroga działają cuda! Wkręciło mnie tak bardzo, że aż zaczynam rozglądać się za DLC.


W co gra Kerrou?

Na ten weekend miałem całkowicie inne plany, ale absolutnie wszystkie przekreśliło to, że właśnie skończyłem Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty. Jeżeli przeczytaliście mój ostatni artykuł, to na pewno wiecie, że jedynka bardzo mi się spodobała… ale dwójka to przy niej całkiem inna, znacznie wyższa, liga. Sequel dalej ma masę problemów, jak wciąż dziwaczne (chociaż i tak znacznie poprawione) sterowanie, a Big Shell jest mniej ciekawą lokacją niż Shadow Moses, ale to absolutnie nie ma znaczenia. Ta fabuła! Jestem absolutnie zachwycony tym, co zobaczyłem. Jak nie szastam „dziesiątkami” na lewo i prawo, a te, jakie byłbym w stanie wystawić, można by policzyć na palcach jednej ręki, tak MGS2 by do tej grupy dołączyło.
Także, o ile pierwotnie miałem zacząć w piątek Trails through Daybreak (co pewnie i tak się stanie, ale po prostu kilka dni później), lub dalej umierać w Bloodborne (miałem do niego ze dwa podejścia, ale nigdy nie docierałem daleko – teraz na pewno zobaczę napisy końcowe!), tak w momencie, kiedy czytacie te słowa, pewnie zagrywam się w Metal Gear Solid 3: Snake Eater. I tak, tak, wiem, że to prequel, a kontynuację wydarzeń dwójki zobaczę dopiero w czwórce, ale jak po kolei, to po kolei. Guns of the Patriots pewnie i tak jeszcze w te wakacje wpadnie, a po już nieco dłuższej przerwie też Peace Walker oraz piątka. No i na 100% kolejne już przejście Metal Gear Rising: Revengeance, ale teraz na Steam Decku. 😉


W co gra Zambiru?

Kontynuuję tegoroczny plan nadrabiania kupki wstydu i obecnie gram w Dragon Age II. Zdecydowałem się na ten tytuł z dwóch powodów. Po pierwsze – wychodzi w tym roku DA: The Veilguard i mimo że pierwszy pokaz gameplayu zostawił mnie z mieszanymi uczuciami to i tak będę chciał sprawdzić nowe dzieło BioWare, a dwójka jest jedyną odsłoną serii, w którą nie miałem okazji jeszcze zagrać. Drugi powód to ciekawość – zawsze miałem wrażenie, że przygody Hawke’a rozbiły grających na dwa obozy – jedni je uwielbiają, drudzy uważają za najsłabszą odsłonę cyklu. Wymieszanie tych dwóch czynników spowodowało, że nadszedł czas na wyrobienie sobie własnej opinii. Także od ponad 10 godzin biegam po Kirkwall wykonując wszystkie zadania, które tylko dostanę w swoje ręce i rozbijam kolejne grupy przeciwników w pył za pomocą magii i wielkiego dwuręcznego miecza. I muszę szczerze przyznać… to chyba będzie mój ulubiony Dragon Age? Podoba mi się zwłaszcza ograniczenie miejsca akcji do miasta i jego okolic, co sprawia, że czas poświęcam na najistotniejszy dla mnie element, czyli fabułę i nie czuję takiej potrzeby sprawdzania, czy pod każdym kamieniem nie jest może nowy przedmiot do podniesienia (Inkwizycjo patrzę na Ciebie). Oczywiście nie jest gra perfekcyjna. Magia sprawia, że walki są banalne, udźwiękowienie czasami brzmi specyficznie, a mimo to nie mogę się od niej oderwać. Jeśli nie próbowaliście wcześniej, polecam!

