
Weekend na kanapie. Podzielcie się swoimi gamingowymi planami (28-30.6)
Łowcy, jak będziecie spędzać najbliższy weekend? Wzywa Was Eldeński Krąg, a może Eorzea z Ostatniej Fantazji? Podzielcie się swoimi planami na nadchodzące dni i przy okazji zapoznajcie się naszymi!
W co gra Venom?

Czuję, że zaniedbuję Switcha od… zawsze. Na moje półce leży kilkadziesiąt pudełek z grami ledwo co ruszonymi. Na swoją kolej czekają Rain Code, Live a Live, Mario + Kórliki Iskierki Nadziei. Jakoś tak mam, że na tej konsoli gram regularnie, ale bardzo mało gier kończę, bo po prostu nie czuję takiej potrzeby, nie przykuwają mnie do ekranu na tyle długo, żebym dobrnął do napisów końcowych. Ale staram się ten nawyk zmienić. Jak już coś na Switcha kupuję, to siadam do tego od razu i cisnę do oporu. W tym roku Super Mario RPG machnąłem w trzy dni, a Princess Peach… no, dobra, nie ze wszystkim się udaje, Księżniczkę zostawiłem w 3/4, ale obiecuję, że inaczej będzie w przypadku Paper Mario: The Thousand-Year Door. Wiem, że skończę, bo mechanicznie gra ma sporo podobieństw do RPG, co trafia do mnie w 100%, tak samo, jak cudowny styl graficzny.
Poza tym ciągle bawię się z Fable II. Zadziwiające, że gra praktycznie pod każdym względem gorsza od swojej poprzedniczki, może mi się podobać bardziej. Czego to zasługa? Nie mam bladego pojęcia. Ale jak widać magia Najlepszego Przyjaciela Człowieka zawsze działa. Główną fabułę już skończyłem, do końca tygodnia mam w planach wyczyszczenie ostatnich interesujących questów pobocznych i nadrobienie DLC Knothole Island, które te 15 lat temu mnie ominęło.


W co gra Seyonne?

Kontynuuję rozpoczętą w zeszłym tygodniu przygodę w Another’s Crab Treasure. Dalej bawię się dobrze, choć przyznam, że byłem już o krok od tego, by wyrzucić grę z dysku i zapomnieć o niej na zawsze. I nie chodzi nawet o poziom trudności! Do bossów zazwyczaj muszę podchodzić kilka razy, i w końcu udaje się ich zbić. Problem był inny. Niezmiernie wręcz irytujący. Jednego z przeciwników ubiłem dopiero za czternastym podejściem. Nie chodziło jednak o zadawane przez niego obrażenia, wytrzymałość, czy typ ataków, a to, że… regularnie wbijał mnie pod tekstury swoimi ciosami. Łącznie pod mapą wylądowałem 5 razy, co doprowadziło mnie niemalże do białej gorączki. Na szczęście to był jednorazowy wyskok. Ani wcześniej, ani później, nie przydarzyło mi się nic podobnego. W sumie na tym się skończą zapewne moje przygody z gamingiem w tym tygodniu. Przy takich temperaturach na zewnątrz nie bardzo chce mi się w cokolwiek grywać 😛


W co gra Kerrou?

Ostatni tygodnie nie pozwoliły mi aż tak wiele pograć, ale kilka nadchodzących da na całe szczęście sporo więcej wolnego czasu. Dzięki temu udało mi się skończyć wspomniane ostatnio DmC: Devil May Cry wraz z DLC. Swoje zdanie sprzed lat podtrzymuję – to bardzo dobry slasher, okropne DMC. Trochę sobie Ninja Theory kampanią marketingową samo rzucało kłody pod nogi.
W wyniku drobnego zakładu ze znajomym (który w sumie „zremisowaliśmy”, ale mniejsza) obecnie muszę ograć pierwsze trzy części serii Metal Gear Solid (i tak chciałem to zrobić; on ma gorzej, musi skończyć Dark Souls 2 z DLC :P). Za mną już jedynka i… matko, no postarzała się ta gra okropnie…. ale! Wciąż bawiłem się świetnie. Sterowanie było okropnie toporne, grafika aż razi w oczy (szczególnie w przypadku wydania z Master Collection – dowolny emulator ogarnie to lepiej. Ech, Konami…), ale te durne dialogi (no nie da się ich brać na poważnie), bossowie, muzyka, klimat… to wszystko dalej robi robotę. No i to, skąd się wziął pseudonim Otacona… wziął mnie trochę z zaskoczenia.
Idąc za ciosem, przez weekend planuję zacząć Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty. Powiem coś dziwnego, bo z całej kolekcji to właśnie… na dwójkę najbardziej czekam. Przy premierze, z tego, co wiem, zebrała srogie baty za to, jak Kojima ograł wszystko w kampanii marketingowej, ale po czasie obrosła sporym kultem, a Raidena udało się odkupić w MGS4 i później MGR. Zobaczymy, jakie będą moje wrażenia.
Tak poza tym, to dalej polecę z The Legend of Heroes: Trails in the Sky, od którego miałem przymusowo krótką przerwę. Wypadałoby go dokończyć przed 5 lipca i premierą Trails through Daybreak. No i od lipca obiecałem sobie (jak to raz na kilka miesięcy robię, heh), że w końcu wyciągnę tego Questa 3 z pudełka, codziennie regularnie ćwicząc w ramach jakichś gier rytmicznych. Inaczej chyba do jakiejś aktywności fizycznej, poza jazdą na rowerze do paczkomatu i z powrotem, się nie zmuszę 😀


W co gra Lloyde?

Z wielkim, mocnym postanowieniem wracam do Final Fantasy XIV. W najgorszym momencie, jakim mogłem, bo równo z premierą Dawntrail, która jest dzisiaj dla osób składających preorder. I nie, ja do nich nie należę. Czuję, że zanim skończę Endwalkera to pojawi się następny dodatek. Gram strasznie wolno, okazyjnie, co mnie też nieco denerwuje, bo tracę game time niepotrzebnie. Ale co zrobić…jestem mniej więcej w połowie Heavensward, także, daleka droga przede mną.
Myślę, czy nie zrobić podobnie z Elden Ring i po prostu też, zacząć grać trochę więcej. Zastanawiam się, czy nie zacząć od początku, żeby wiedzieć chociaż, co się dzieje, ale z drugiej strony, to raczej niewiele zmieni. Nie mam jakiegoś znacznego progresu. Należę do tych, którzy zarówno używają czarów, jak i summonów. Nigdy nie byłem hardkorowym, soulsowym graczem.


Łowcy, jakie macie plany na weekend? Dajcie znać w komentarzach, w co będziecie grać!