W co gracie w weekend?

Weekend na kanapie. Podzielcie się swoimi gamingowymi planami (15-17 marca)

Kolejny tydzień to kolejne dziesiątki godzin przelane na Final Fantasy VII Rebirth. Monumentalna przygoda na Gai ciągle spędza niektórym z nas sen z powiek. Całe szczęście nie samym jRPGami Łowcy żyją, więc niektórzy z nas spędzą czas z grami dobrymi (The Last of Us Part I) i obiektywnie świetnymi (remake XIII). A co Wy robicie w ten weekend?

W co gra Venom?

W tym tygodniu jako tribute dla zmarłego Akiry Toriyamy przestałem zwlekać i przeszedłem odkładane od dekad Chrono Trigger. Stety niestety, ta gra miała zbyt duży wpływ na cały gatunek jRPGów, żeby po blisko trzech dekadach móc czymś zaskoczyć. To nadal świetny tytuł i bawiłem się przednie, ale efekt „wow” mnie nie spotkał. Właśnie tego się obawiałem, po tylu latach wysłuchiwania opowieści o legendzie Triggera doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie ma szans, aby sprostać tak podsycanym oczekiwaniom. Tak czy inaczej, widziałem tylko jedno zakończenie, jeśli znajdę wenę, to spróbuję pograć jeszcze na New Game+ i dobrnąć do kilku kolejnych.

W takim jednym sklepie wysyłkowym była ostatnio promocja na taki jeden (nie)sławny remake… Tak, kupiłem XIII i nawet zdążyłem już kilka godzin pograć. Nie mogę powiedzieć praktycznie nic pozytywnego o tym odświeżeniu, dosłownie wszystko tam jest gorsze niż w pierwowzorze z 2003 roku. Koślawe animacje, koszmarne cutscenki, praktycznie zerowy poziom trudności na Normalu, a zmieniony styl graficzny zatracił swojego ducha i znacznie gorzej daję radę wytworzyć iluzję „ruchomego komiksu”. Co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Że dobrze mi się w to gra. XIII to trochę taki growy odpowiednik The Room, niby wiem, że tam większość elementów jest zła, a część wykonana co najwyżej średnio, ale najzwyczajniej w świecie taki odmóżdżacz był dokładnie tym, czego potrzebowałem po post-fajnal-fantasowym przebodźcowaniu. Trzech dych nie żałuję, za guilty pleasure mogę tyle dać.

Przez weekend mam ochotę wrócić do Baldur’s Gate 3. Zostawiłem rozgrzebany pierwszy akt, bo na PS5 po około 20 godzinach zabawy pojawiały się gigantyczne problemy z wydajnością. Praktycznie po każdej akcji trzeba było liczyć na pięciosekundowy freeze ekranu, nie dało się w ten sposób grać, walki zamiast pięciu minut trwały dwadzieścia i doprowadzały do pasji. Na szczęście ten problem został załatany już kilka miesięcy temu, ale z racji tego, że byliśmy wtedy bombardowani dużymi premierami, po prostu nie miałem czasu, żeby do Baldura wrócić. Próbowałem raz, przytłoczył mnie fakt, że zacząłem zapominać kto, co i jak i szybko się poddałem. Jednym z moich ambitniejszych planów jest przysiąść do BG3 na poważnie i przeboleć wysoki próg powrotu do Podmroku.

W co gra Seyonne?

Jako że DICE mnie zawiodło i 7. sezon Battlefield 2042 wystartuje dopiero w przyszłym tygodniu, ten weekend należał będzie do produkcji singleplayer i odpoczynku od kompa. Przez ostatnie dni spędzałem przy nim zdecydowanie zbyt wiele czasu. Jeśli będzie ładna pogoda, większość słonecznych godzin spędzę na polu (tak, jestem z regionu, w którym idzie się „na pole” i żadne siły nie przekonają mnie do tego, bym mówił inaczej). Może też w końcu człowiek by się porządnie wyspał…

Wieczory za to zapewne należeć będą do gierek. Na mojej liście znajdują się obecnie dwie nowe pozycje. Tak wiem, ostatnio wspominałem Wam, że nie będę nic nowego kupował, ani tym bardziej zaczynał, tylko skończę to, co mam rozgrzebane, ale… Nesus namówił mnie na Scars Above, gdy chodziło po kilkanaście złotych, do tego pojawił się jeszcze ten pricebug na The Last of Us Part I. No i teraz pasuje przynajmniej zacząć w to grać, żeby później nie mieć wyrzutów, że można było poczekać, bo jest taniej, a ja nawet nie odpaliłem. O byłym eksie PlayStation na razie Wam za wiele nie powiem, bo dopiero go zainstalowałem. Mam jednak nadzieję, że zrobi na mnie nieco lepsze wrażenie niż tytuły studiów Sony, które miałem okazję sprawdzać. Jak na razie ani God of War, ani Spider-Man, ani tym bardziej Horizon Zero Dawn nie sprawiły, bym poczuł tę mityczną wyjątkowość dzieł PlayStation Studios. Nieco lepsze wspomnienia mam z Days Gone, niemniej to dalej produkcja, która nie różni się aż tak bardzo od wyklętych Ubiworldów. No nic, kolejna próba, mam nadzieję, że tym razem zawodu nie będzie. Choć jakoś się już nie łudzę…

Wiele ciepłych słów mogę powiedzieć natomiast o Scars Above. Jak już kiedyś wspominałem, najbardziej cieszą mnie teraz właśnie gry AA. Nie wiem, czemu przez cały czas żyłem myślą, że jest to bullet hell w 3D. Nic bardziej mylnego (a przynajmniej do połowy gry nie uświadczyłem żadnych przeciwników, którzy obrzucaliby mnie toną pocisków). To tytuł, któremu znacznie bliżej do soulslike. I wiecie co? Bardzo mnie to ucieszyło. Wymagająca gra, z korytarzową strukturą, żadnych miałkich aktywności pobocznych, żadnego nudnego open worlda. Ot, czysta zabawa. Po 3 godzinach zabawy jestem już w okolicach połowy. Gdybym zapłacił za to pełną cenę, pewnie nieco by mnie to bolało, ale że dałem niecałe 20 zł… Mogę Wam to szczerze i gorąco polecić, zwłaszcza jeśli, podobnie jak ja, jesteście nieco zmęczeni rozdmuchanymi do granic możliwości produktami-wydmuszkami, które często wpadają w ostatnich latach w nasze ręce.

W co gra Kerrou?

W mijającym tygodniu powoli parłem do przodu w Final Fantasy VII Rebirth, robiąc sobie od niego masakrycznie długie przerwy. Końca nie widać, a przez najbliższe dni planuje pograć co najwyżej odrobinkę, ale chciałbym w końcu zakończyć tę przygodę. Pewnie uznacie teraz, że bluźnię, ale dopiero Rebirth (wespół z dodatkiem Echoes of the Fallen) sprawiło, że bardziej doceniłem szesnastkę, która była dla mnie w czerwcu sporym zawodem. Widać, w co Square Enix włożyło więcej czasu, budżetu, i „miłości”. Straszna szkoda, bo Final Fantasy XVI mogłoby przy takim wkładzie przebić absolutnie wszystko, co zobaczyliśmy tutaj. Tylko znowu – pałam tak głęboką niechęcią do oryginalnej siódemki, że nie bierzcie moich opinii na jej temat aż tak mocno do serca. Chyba tylko Gothic wzbudza we mnie jeszcze gorsze uczucia (tak, musiałem to napisać).

Świetnie bawiłem się za to przy Unicorn Overlord. Vanillaware po prostu nie zawodzi, i tak też jest tym razem. Uwielbiam japońskie, taktyczne RPG, a tutaj mam prawdziwą ucztę. Nie chcę się rozpisywać za mocno, bo niedługo swoje wrażenia przeleję „na papier” w recenzji, ale jeżeli jeszcze się wahacie, to natychmiast przestańcie. Nic, tylko grać! Ok, troszeczkę zawodzi fabuła, ale całość nadrabia w wielu innych aspektach, jak oprawa, muzyka, złożoność, czy wreszcie sam gameplay. No i skoro jest tak świetnie, to przez weekend na pewno przez długi czas nie wypuszczę Switcha z łap (swoją drogą – świetna wersja. Jeśli nie jesteście pewni, na co UO sobie sprawić, to spokojnie możecie na „Pstryczka”).

Poza tym? Już oficjalnie wiemy, że kinówka Spy x Family nawiedzi polskie kina, to wypadałoby w końcu dokończyć pierwszy sezon i nadrobić drugi. No i w końcu odkurzyłem nieco Questa – za bardzo aktywny nie jestem, to przydałoby się poćwiczyć chociaż przy jakiś grach rytmicznych. I to pewnie by było na tyle.

W co gra Lloyde?

Niezmiennie w planie jest kontynuowanie przygody z Final Fantasy VII Rebirth, ponieważ przyjemność najlepiej sobie dawkować, a nie wchłonąć ją jak najszybciej. Jestem mniej więcej w połowie, patrząc na lokację, w której się znajduję i rozdział, który aktualnie rozgrywam. Świetna gra, która nie przestaje mnie zaskakiwać, kiedy czuję, że zaczyna dosięgać mnie nuda.

Rozpoczął się nowy sezon rozgrywek w Fortnite, tym samym ze znajomymi wróciliśmy do trybu zero budowania i wbijania kolejnych poziomów przepustki sezonowej. Inspirowany mitologią rozdział zapowiada się całkiem fajnie, także, nie mogę się doczekać odkrycia wszystkich niespodzianek. Część czasu spędzę pewnie z trybem festiwalowym i LEGO Fortnite.

Uległem famie i kupiłem Backpack Battles, chętnie też sprawdzę, czy faktycznie jest taki super. Co rusz dostaję od znajomych screenshoty z czymś śmiesznym, upchanym do plecaka. Zobaczymy – mimo że to autobattler, rozgrywka PvP podsyca trochę dreszczyk emocji.

Łowcy, a co Wy porabiacie w ten weekend? Podzielcie się swoimi gamingowymi i okołogrowymi planami na najbliższe dni. Widzimy się za tydzień o tej samej porze – w piątek o 17:00!

Niektóre odnośniki w artykułach to linki afiliacyjne. Klikając w nie lub też finalizując za ich pomocą kupno produktu, nie ponosisz żadnych kosztów. Jednocześnie sprawiasz, że otrzymujemy wynagrodzenie, dzięki któremu praca Redakcji jest możliwa.