
Hogwarts Legacy to spełnienie marzeń fanów. Więcej adaptacji zasługuje na takie traktowanie
Świat czarodziejów wrócił do żywych niczym feniks z popiołów. Za sprawą Hogwarts Legacy uniwersum Harry’ego Pottera po latach nieobecności znalazło się na językach setek tysięcy graczy. Tym bardziej cieszy, że po tak długim oczekiwaniu fani dostali wierną i dopracowaną adaptację. Każda „egranizacja” powinna reprezentować podobny poziom.
Pośpiech matką słabych gier na licencji
Czasy, w których większość dużych, kinowych premier dostawała swój growy odpowiednik, minęły już raczej bezpowrotnie. Kiedyś rynek był zalewany przez wątpliwej jakości gry na podstawie tego, co akurat było popularne. Przykładowo, animacjom Disneya wtórowały ich interaktywne odpowiedniki. Z perspektywy młodszych odbiorców, nakręconych danym filmem – super sprawa. Problemy zaczynały się, kiedy bardziej świadomy konsument się z nimi zapoznawał.
Mając jakiekolwiek rozeznanie w grach, od razu było widać, że tego typu produkcje rzadko kiedy spełniały podstawowe standardy aktualnie obowiązujące w branży. Przeważnie były krótkie, a przy tym monotonne, ich największym grzechem było ogólne niedopracowanie. Na taki stan rzeczy wpływał głównie pośpiech. Growe adaptacje na licencji musiały debiutować na rynku jak najbliższej premiery pierwowzoru, aby i jeden i drugi twór nakręcał sobie wzajemnie marketing.
Przez takie praktyki studia zajmujące się grami na licencji borykały się z praktycznie nieustającym crunchem. 12-godzinny dzień pracy to norma, żeby mniej więcej wyrabiać się z kolejnymi kamieniami milowymi projektu. Małe firmy były zarzynane do granic możliwości, byleby wypuścić swoją grę w terminie, przez co często twórcy szli na skróty, nie realizując tony pomysłów i wycinając niedokończoną zawartość.



Oczywiście nie wszystkie gry bazujące na filmach spotykał smutny los bycia crapikiem, żyjącym wyłącznie w dobrych wspomnieniach ówczesnych małolatów. Czasami trafiały nam się takie gry jak X-Men Origins Wolverine, które, pomimo debiutowania razem z filmem, nadal broniły się jako osobny produkt (destrukcja ciała Rosomaka nawet po blisko czternastu latach od premiery robi niezłe wrażenie). Tak jak już wcześniej wspomniałem, produkcja gier służących za marketingowy wabik na odbiorców odeszła dawno temu w niebyt. Czego przykładem jest Avatar: Frontiers of Pandora od Ubisoftu, którego premiera odbędzie się grube miesiące po debiucie kinowego filmu. Teraz deweloperzy mają więcej luzu przy tworzeniu adaptacji. A już na pewno więcej czasu na dopracowanie finalnego produktu.
Kiedy terminy nie gonią aż tak bardzo, może powstać coś tak udanego, jak Hogwarts Legacy. Chociaż przedpremierowe obawy o jakość gry był całkiem spore. Odpowiedzialne za Dziedzictwo Hogwartu studio Avalanche Software nigdy wcześniej nie podejmowało się zrobienia gry nawet w połowie tak ambitnej. Przez większość swojego istnienia należeli do Disneya, a co za tym idzie, odpowiadali za takie produkcje jak Toy Story 3, Auta 3 czy Disney Infinite. Firma została zamknięta w 2016 roku, po czym Warner Bros. reaktywowało Avalanche w 2017. Pierwotnie Hogwarts Legacy miało zadebiutować już w 2021, jednak finalnie trafiło do graczy dopiero dwa lata później, po dwóch przesunięciach premiery, co samo w sobie zapalało czerwoną lampkę w świadomości graczy.
Uzasadnione obawy kontra czarodziejska rzeczywistość
Chociaż obawy co do jakości Hogwarts Legacy nie były bezpodstawne, to okazały się niepotrzebne. Najnowsza gra z uniwersum Harry’ego Pottera odniosła gigantyczny sukces i spełniła marzenia fanów twórczości J.K. Rowling. Pomimo sporych kontrowersji (których domniemaną zasadność przemilczę) jeszcze przed premierą Hogwarts Legacy rozbiło bank. Za sprawą droższego wydania Deluxe Edition – umożliwiającego dostęp do gry trzy dni przed premierą – na samym Steamie jednocześnie bawiło się pół miliona graczy. W Internecie można było znaleźć zatrzęsienie postów osób niezwiązanych na co dzień z branżą, które kupowały swoją pierwszą konsolę w życiu, tylko po to, żeby otrzymać list z Hogwartu. Harry Potter od zawsze łączył pokolenia, a tym razem znacząco poszerzył liczbę graczy na świecie. Ogrom fenomenu najlepiej zobrazuje fakt, że w dzień premiery tytuł pobił rekord widzów jednocześnie oglądających transmisję na Twitchu. W szczytowym momencie materiały z rozgrywki śledziło ponad 1,25 miliona osób.
Na tworzeniu tak wiernych i dopracowanych adaptacji popularnych światów zyskuje każdy. Starzy wyjadacze otrzymują po prostu dobrą grę, nowi odbiorcy mogą przebudzić w sobie nowe zainteresowania, a firmy zgarniają potężny profit. Im więcej ludzi cieszy się rozgrywką, tym więcej odbiorców mają gry AAA, co sprawi, że studia będą podnosiły sobie jakościową poprzeczkę coraz bardziej. A w czasach powszechnej abonamentozy i gier free-2-play zarabiających krocie na Battle Passach, naprawdę potrzeba jak najwięcej graczy singleplayer, żeby nadal opłacało się tworzyć gry pokroju Dziedzictwa Hogwartu.
Koszty i czas produkcji rosną z każdym rokiem, więc tak rozchwytywane premiery mogą poprawić kondycję branży i sprawić, że przez kolejne lata będą pojawiały się nowe, duże marki skierowane dla jednego gracza. Niestety, czy tego chcemy, czy nie, młodsze pokolenie odchodzi coraz bardziej w stronę gier usług z agresywnymi mikropłatnościami, przez co istnieje ryzyko „lekkiego” kryzysu w segmencie gier AAA. Po co wydawać miliony dolarów na jednorazowe gry, których sprzedaż spada po kilku miesiącach od premiery, skoro można niższym kosztem stworzyć jedną, zarabiającą miliardy przez kolejne lata?



Komiksy superbohaterskie w służbie gier
Odchodząc od tych pesymistycznych myśli, warto jeszcze zwrócić uwagę na gry o superbohaterach, które idealnie nadają się do przeniesienia na nasze ekrany. Jeśli nie w formie przygodowych gier akcji, to „mordoklepek”. Seria Injustice, niezliczone odsłony LEGO na podstawie tworów Marvela i DC, Marvel’s Guardians of the Galaxy, czy też Avengersi. To tylko wierzchołek komiksowej góry lodowej.
W ostatnich latach prym w tych kategoriach wiodło Sony, za sprawą dwóch odsłon Marvel’s Spider-Man. Obie części były dla fanów Pająka tym, czym Hogwart jest dla Potteromaniaków. Chociaż Peter Parker już niejednokrotnie lądował w czytnikach konsol i PCtów (pamiętacie, że komputery też miały kiedyś napędy?), to nigdy wcześniej przywdzianie trykotu Spider-Mana nie było tak przyjemne. Entuzjaści DC też nie mają na co narzekać. Kultowy już Batman Arkham Asylum zapoczątkował trylogię, która na stałe zmieniła branżę gier. Gdyby nie położone przez Asylum podwaliny nigdy nie dostalibyśmy takich produkcji jak Śródziemie: Cień Mordoru czy Mad Max. A przynajmniej nie w tak dobrej formie. I co by nie było, to właśnie seria Arkham w dużej mierze inspirowała Insomniac Games podczas prac nad Marvel’s Spider-Man.



2023 rokiem gier na licencji
Zbliżające się premiery będą mogły zagrozić Hogwartowi w walce o najlepszą adaptację 2023 roku. W ciągu najbliższych kilku miesięcy wskoczymy między innymi do uniwersum Dartha Vadera, dzięki Star Wars Jedi: Survivor. W maju na rynek trafi wyczekiwane od lat Suicide Squad: Kill the Justice League od twórców serii Arkham. Na jesień Sony przygotowuje Marvel’s Spider-Man 2. Co za tym idzie, niedzielni gracze będą mieli jeszcze mnóstwo okazji, żeby wkręcić się znacznie bardziej w growe hobby.
Reasumując, choćbym stanął na głowie, nie mam na co narzekać. Hogwarts Legacy spełniło moje oczekiwania z dawnych lat, kiedy trzymając się kurczowo kinowego fotela, marzyłem o przemierzaniu terenów szkoły Magii i Czarodziejstwa. I oprócz immersyjnych przechadzek po Hogwarcie dostałem tym razem także porządną grę, czego nie udało się osiągnąć przy interaktywnych odpowiednikach Zakonu Feniksa i Księcia Półkrwi. Cieszę się, że popkulturowe dzieła zaczęły tak swobodnie przenikać pomiędzy środkami masowego przekazu. Jeśli nadchodzące gry będą trzymały przynajmniej w połowie tak wysoki poziom, jak Hogwarts Legacy, to pozostaje się tylko cieszyć. Ja już szykuje czas i portfel na nadchodzące Gwiezdne Wojny.
Promocje na gry wspomniane w artykule
Stworzyliśmy mini-przegląd ofert na najważniejsze gry, do znalazły się odniesienia w artykule.
Oferty na Hogwarts Legacy:
- GG.Deals: Hogwarts Legacy (Steam) – od 196,57 zł
- Ceneo: Hogwarts Legacy PS5 (wersja pudełkowa) – od 289,99 zł
- PlayStation Store: Hogwarts Legacy PS5 (wersja cyfrowa) – 319 zł (zaoszczędź więcej giftcardami PSN)
- Ceneo: Hogwarts Legacy XSX (wersja pudełkowa) – od 279,99 zł
- Xbox Store: Hogwarts Legacy XSX/XSS (wersja cyfrowa) – 319 zł
Oferty na Marvel’s Spider-Man i Marvel’s Spider-Man Miles Morales:
- GG.Deals: Marvel’s Spider-Man Remastered (Steam) – od 116,80 zł
- GG.Deals: Marvel’s Spider-Man: Miles Morales (Steam) – od 96,21 zł
- Ceneo: Marvel’s Spider-Man PS4 / PS5 (wersja pudełkowa) – od 75,00 zł
- Ceneo: Marvel’s Spider-Man Miles Morales PS4 / PS5 (wersja pudełkowa) – od 119 zł
- Ceneo: Marvel’s Spider-Man Miles Morales PS5 (wersja pudełkowa) – od 89 zł
Oferty na serię Batman Arkham:
- GG.Deals: Batman: Arkham Collection (Steam) – od 20,09 zł
- GG.Deals: Batman: Arkham Asylum Game of the Year Edition (Steam) – od 9,92 zł
- GG.Deals: Batman: Arkham City – Game of the Year Edition (Steam) – od 9,04 zł
- GG.Deals: Batman: Arkham Origins (Steam) – od 11,19 zł
- GG.Deals: Batman: Arkham Knight (Steam) – od 8,54 zł
- Ceneo: Batman: Arkham Collection PS4 / PS5 (wersja pudełkowa) – od 79,45 zł
- PlayStation Store: Batman: Arkham Collection PS4 / PS5 (wersja cyfrowa) – 57,27 zł
- Ceneo: Batman: Arkham Collection XOne / XSX (wersja pudełkowa) – od 89,90 zł
Oferty na Marvel’s Guardians of the Galaxy:
- GG.Deals: Marvel’s Guardians of the Galaxy (Steam) – od 80,84zł
- Ceneo: Marvel’s Guardians of the Galaxy PS4 / PS5 – od 79,99 zł
- Ceneo: Marvel’s Guardians of the Galaxy PS5 – od 79,99 zł
- Ceneo: Marvel’s Guardians of the Galaxy XOne / XSX – od 89,00 zł
Łowcy, ograliście przez weekend Hogwarts Legacy? Podzielcie się w komentarzach swoimi wrażeniami. 😉