
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg. Przygoda godna filmów Stevena Spielberga
Przyznam otwarcie, iż do samego końca nie byłem pewien, czy Indiana Jones i Wielki Krąg zdoła godnie pożegnać 2024 rok, będąc w zasadzie ostatnią, tak dużą premierą mijających 12 miesięcy. Niech niniejsza recenzja ostatecznie rozwieje wszelkie wątpliwości.
Recenzowana gra: Indiana Jones and the Great Circle
Ogrywaliśmy na: Xbox Series X
Data premiery: 9.12.2024 r.
Platformy: Xbox Series, PC
Deweloper: MachineGames
Polski wydawca: Bethesda
Kiedy w styczniu 2021 MachineGames oficjalnie ogłosiło prace nad zupełnie nowym projektem powiązanym z najsłynniejszym archeologiem w dziejach popkultury, gdzieniegdzie zaczęły pojawiać się pytania (moim zdaniem zresztą słuszne) o obecną kondycję marki – czy aby na pewno Indiana Jones jest dla dzisiejszego odbiorcy na tyle atrakcyjny, żeby mógł odnieść komercyjny sukces? Deweloperzy nie byli ostatnimi czasy zbyt płodni, złota era Lucasfilm Games minęła bezpowrotnie, a poza wybranymi pozycjami z serii Lego, oraz kilkoma wersjami mobilnymi, raczej nie otrzymaliśmy nic szczególnie wyjątkowego. Renoma Indiany ucierpiała również przez ostatnie twory goszczące na srebrnym ekranie i o ile potrafiłem sympatyzować z Królestwem Kryształowej Czaszki, tak Artefakt Przeznaczenia autentycznie chciałbym wymazać ze swojej pamięci. Gdzie w takim krajobrazie jest miejsce na jeszcze jedną grę wideo?


Historia godna filmowej trylogii
Sęk w tym, iż za sterami stanęło doświadczone studio, mające w swoim portfolio udane projekty, wszak ograłem praktycznie wszystkie nowożytne Wolfensteiny spod ich ręki i na ogół nie miałem powodów do narzekań. Szwedzi dysponują świetną technologią, bo gry oparte na coraz to nowszych iteracjach id Tech z reguły wyglądają i działają bez zarzutów. Z biegiem czasu ujawniano coraz to więcej informacji, z których chyba najciekawszą okazała się ta o perspektywie pierwszoosobowej zmiksowanej z trzecią osobą, co tłumaczyłoby poniekąd potrzebę prezentacji odbiorcy słynnego archeologa w pełnej okazałości. I tak się składa, że MachineGames umiejętnie połączyło w całość wszystkie te elementy, równocześnie biorąc garściami, co najlepsze, z oryginalnej, filmowej trylogii i dokładając na deser kilka autorskich rozwiązań.
Indiana Jones i Wielki Krąg ma fenomenalne otwarcie pełniące funkcję złożenia graczowi przez deweloperów obietnicy poszanowania materiału źródłowego i przeszczepienia do niniejszej przygody jego największych zalet. To właśnie z tego powodu odtworzona została tu scena z Poszukiwaczy zaginionej Arki, kiedy to młody Jones z przewodnikami Satipo i Barrancą wchodzą do ogromnego grobowca w sercu amazońskiej dżungli w celu zdobycia złotego bożka. Po tej legendarnej retrospekcji zaczyna się właściwa przygoda, ulokowana na osi czasowej między pierwszym a trzecim filmem, konkretnie w 1937 roku, a więc jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej. Główny bohater spędza kolejną, przepracowaną noc w Marshall College, którą poza siarczystym deszczem i srogą burzą zakłóca incydent włamaniowy. Do placówki wkradł się bowiem olbrzymi złodziej o imieniu Locus, będący przedstawicielem tajemniczego zakonu – zabiera on ze sobą figurę kociej mumii, lecz w trakcie ucieczki gubi medalion, będący od teraz podstawą do poszukiwań sprawcy. Trop prowadzi archeologa do zamku świętego Anioła w Watykanie, gdzie poznaje reporterkę Ginę. Jest to kluczowa postać w całej historii, która towarzyszyć nam będzie przez lwią część opowieści, również w trakcie wielu interaktywnych wyzwań. Wraz z rozwojem wydarzeń protagoniści natrafiają na niejakiego Emmericha Vossa, również zafascynowanego archeologią nazisty na usługach samego Fuhrera i mającego za zadanie dowiedzieć się, jaką naprawdę tajemnicę skrywa tytułowy Krąg, biegnący idealnie wokół Ziemi, na który składają się święte miejsca rozsiane po całym globie.


Historia w Indiana Jones i Wielki Krąg zdecydowanie należy do najambitniejszych elementów gry, co potwierdzają tylko świetnie zrealizowane aktorsko postacie. Fabuła obfituje w stylowy dla serii humor, mieszający się tutaj z momentami silnego napięcia oraz wartkiej akcji. Na przecięciu komizmu i chwil nieco dramatycznych kreuje nam się iście groteskowy obraz, tak dobrze znany z filmowej trylogii. Warte odnotowania jest, iż często misje poboczne zawierają sporo odniesień do wątku głównego i nie tylko potrafią go uzupełnić o ciekawe informacje, ale zwyczajnie wzbogacone są o znakomite żarty (spowiedź nazisty dotycząca teściowej to dla mnie mistrzostwo świata). I nawet, gdybyście nie mieli ochoty wykonywać wszystkich za pierwszym podejściem, to gra po ukończeniu przygody oferuje ponowną eksplorację wybranych miejsc, toteż do wyzwań można zawsze wrócić, albo zwyczajnie zrobić sobie jeszcze raz małą przeprawę turystyczną.
Podróż dookoła świata
Zdecydowanie moje największe uznanie wzbudzają projekty poziomów – są nie tylko różnorodne (jak to na poszukiwacza przygód przystało, zwiedzimy sporo miejsc), ale przede wszystkim mocno rozbudowane. Do największych i najbardziej złożonych należą Watykan oraz Sukhothai, gdzie w trakcie eksploracji tego drugiego przyjdzie nam pływać łodzią. Otwierające przygodę Peru lub późniejsza przeprawa przez zasypane śniegiem Himalaje nie są tak rozległe i oferują raczej liniowe doświadczenie, co i tak nie ogranicza nas w żaden sposób i cały czas możemy korzystać z różnych rozwiązań gameplayowych. Egipska Giza zawiera w swoim centrum liczne domostwa i rynki, a piramidy skrywają niezliczone przesmyki i alternatywne lokacje do odwiedzenia. W Szanghaju traficie na cudowną wioskę przy rzece, gdzie idzie przeczesać każdy metr kwadratowy mieszkań i znaleźć notatki dotyczące podróży, dodatkowe leki, za które otrzymamy korzyści, oddając je lokalnym specjalistom, tajemnicze figury do muzeum i wiele innych. Za zebrane przedmioty zdobywamy punkty przygody i wydajemy je na naukę nowych umiejętności (odzyskiwanie kondycji przy znokautowaniu wroga, zadawanie większych obrażeń itp.), z kolei znalezione pieniądze wydajemy chociażby na gadżety fabularne, potrzebne nam do pchnięcia historii dalej.


Tytuł stawia więc na swobodę, a do wirtualnej turystyki zachęca nas aparat, z którego Indy intensywnie korzysta w trakcie rozwiązywania zagadek. Jednak to, co w głównej mierze definiuje Wielki Krąg, to samo skradanie się – MachineGames oferuje pełne pole do popisu i to od gracza zależy jaką strategię obierze przy inspekcji wybranego terenu, gdzie przeciwnicy chodzą utartymi ścieżkami, bacznie lustrując otoczenie. Nikt nie zabroni nikomu wlecieć z impetem w sam środek ogniska nazistów i rzucać w ich kierunku butelkami, łopatami i generalnie wszystkim, co wpadnie w ręce. Natomiast warto rozważyć nieco mniej widowiskowe podejście, szczególnie iż level design dość wyraźnie pracuje tu na poczet takiego właśnie stylu rozgrywki, oferując rozgałęziające się ścieżki, skrytki, czy masę rzeczy idealnych do pochwycenia i rzucenia w określone miejsce, by odwrócić od siebie czyjąś uwagę.
Po pierwszych wrażeniach za zamkniętymi drzwiami zaczęło się mówić o Indiana Jones i Wielki Krąg jakobyśmy mieli mieć do czynienia z grą aspirującą do bycia immersive-simem, z czym nie do końca mogę się zgodzić. Faktycznie twórcy pozwalają na wspomnianą swobodę, co wynika przede wszystkim z mechanik stanowiących trzon całego gameplayu, stąd właśnie możliwość zadecydowania o otwartej postawie albo czmychaniu między murami i wykorzystywaniu środowiska na swoją korzyść. Jednak w pewne konkretne miejsca nie dotrzecie sami przed uprzednim zameldowaniem się u danej persony, która w ramach misji Was gdzieś wyśle. Sam złapałem się na próbie znalezienia alternatywnego rozwiązania problemu i gnałem po mapie za potrzebą jakiegokolwiek źródła ognia – okazało się, iż moje poczynania spełzły na niczym, ponieważ pochodni nie mogłem sobie odpalić na własną rękę, doprowadzając chociażby do eksplozji beczek z benzyną znajdujących się przy najbliższym posterunku i ostatecznie musiałem udać się po zapalniczkę, tak jak pragnęła tego struktura wykonywanego zadania. W tym momencie dobitnie zdałem sobie sprawę, iż Indiana Jones i Wielki Krąg, choć ma zadatki na immersive-sima, jest ostatecznie w tym zakresie o poziom niżej od gier pokroju Deus Ex.


Za grosz rozumu u nazistów
W trakcie rozgrywki chodziła za mną jedna konkretna myśl, mianowicie uświadomiłem sobie, iż pierwsze strzały z broni palnej oddałem dopiero po jakichś siedmiu godzinach rozgrywki, a i tak nie było to z mojej strony absolutnie konieczne. Indiana Jones i Wielki Krąg ma bardzo dobry pacing, chociaż w kwestii rozkładania ciężaru na poszczególne elementy gameplayowe, najwięcej tutaj skradania i rozwiązywania łamigłówek środowiskowych. Myślenie w krótkim obiegu szybko może doprowadzić nas do wniosku, że prucie z giwer do nazistów okaże się tutaj chlebem powszednim, miodnym jak w ostatnich Wolfensteinach. Jednak MachineGames nie zapomniało, iż daje nam wcielić się w skromnego nauczyciela, archeologa, a nie typowego zabójcę, toteż gunplay ograniczają mozolne animacje i pewna surowość. Zresztą, jest to typowa cecha tej gry, ponieważ skoki i wszelkie ruchy powiązane z elementami interaktywnymi zdają się być nieco za długie, a tym samym zwyczajnie nużące. Niektóre widoki potrafią być brutalne (ciała martwych, zamarzniętych żołnierzy), lecz gra nic z tym nie robi, w żaden sposób nie komentuje i nie zachęca usilnie do obierania pacyfistycznej ścieżki i osobiście zaliczam to na duży plus.
Z kolei różnie bywa z walką wręcz, która jako alternatywa, stanowi nośny fundament w zakresie pojedynków z przeciwnikami, bo tych zaliczymy naprawdę sporo. Uderzenie z bicza daje ogrom satysfakcji i słysząc dźwięk towarzyszący chlaśnięciu o czyjąś facjatę, niesie ze sobą upragnioną satysfakcję. Kiedy w ruch idą pięści, możemy być czasami poirytowani problemami z wyczuciem dystansu, a pamiętać trzeba o pasku kondycji ubywającego i regenerującego się raczej w równych proporcjach. Ja byłem nieco zmieszany w trakcie pojedynków z bossami, kiedy to miotałem się zbyt długo z seriami ciosów, a w dodatku musiałem chyba stąpać na arenie trochę szerzej, by zbliżać się do konkretnego punktu i zaliczyć odpalenie skryptu.


Największą zmorą całej przygody okazała się inteligencja jednostek, która pracuje w pocie czoła, aby zapewnić nam autentyczne, niezapomniane wrażenia w trakcie misji wykonywanych po cichaczu. Niestety jest to problem stary, jak sama branża i AI wrogów na wielu płaszczyznach pozostawia trochę do życzenia. Naziści niejednokrotnie przechodzą obok nas obojętnie, udając, że mają zwidy, albo widzieli jakieś zwierzę. Bardzo wybiórczo reagują w odpowiedni sposób na znalezione ciała swoich kompanów, a i standardowo po opadnięciu alarmu, błyskawicznie zapominają o spotkaniu z graczem. Daje to nam trochę swobody, wszak łatwiej oszukiwać i znajdować się na krawędzi, robiąc przy tym iście komiczne akcje, lecz chyba nie zawsze o to chodzi. Wszędzie pod ręką będziemy mieć gazrurki, miotły czy inne łopaty, by dwoma machnięciami uciszyć oponenta, jednak w sytuacji, gdy rzucam przez okno garnkiem w celu odwrócenia czyjejś uwagi, dana osoba kwituje to tekstem, że chyba słyszała coś dziwnego i natychmiastowo zlewa temat, jest co najmniej… no, dziwne właśnie.
Świat piękniejszy niż w rzeczywistości
Jednym z wyzwań dla Indiana Jones i Wielki Krąg było zapewne sprostanie filmowej legendzie w kontekście oprawy audio i na szczęście twórcy stanęli na wysokości zadania. Nie tylko główny motyw oryginału został tutaj świetnie wkomponowany w poszczególne momenty opowieści, lecz każda pojedyncza sekcja otulona jest niesamowitymi kompozycjami o iście awanturniczej treści, tak charakterystycznej dla perypetii Indy’ego. To godna laurka dla serii i hołd złożony samemu Johnowi Williamsowi. Co więcej, nie inaczej ma się kwestia z samą grafiką, bowiem zdecydowanie jest na czym zawiesić oko.
Ogrywana przeze mnie wersja na Xboxa Series X wypada znakomicie i aż nie chce się wierzyć, iż wariant na mocniejszą konsolę Microsoftu nie przewyższa ustawieniami performance’u dedykowanego komputerom osobistym celującym w minimalne wymagania i najniższą jakość. Co prawda niektóre sceny wydają się być przesadnie oświetlone, co wynika z mniejszej ilości obiektów i detali niż na konfiguracjach PC’towych, stąd i źródeł odbicia dla samego światła jest mniej, lecz sam fakt, iż konsola obsługuje Ray Traced Global Illumination jest imponujący. Przy udziale dynamicznie skalowanej rozdzielczości mamy tu do czynienia z wartościami na poziomie 1440-1800p, co przy stałych 60 klatkach na sekundę robi niemałe wrażenie. I tak, zdarzają się drobniutkie spadki wyłącznie na przerywnikach filmowych, aczkolwiek w kontekście całej gry nie ma to absolutnie żadnego znaczenia i w żaden negatywny sposób nie wpłynie na Wasze doświadczenie.


Indiana Jones i Wielki Krąg wzięło mnie z zaskoczenia, serwując zastrzyk adrenaliny, którego potrzebowałem od czasu obejrzenia Królestwa Kryształowej Czaszki ponad dekadę temu. Jestem szczerze zaskoczony tym, jak wiele rzeczy udało się tutaj osiągnąć i na jak wysokim poziomie działają. Projekt poziomów to absolutne top i zdecydowanie mam ochotę powrócić do wybranych leveli i na spokojnie ponownie je pozwiedzać. Napisana historia jest godna oryginalnej trylogii i totalnie zadowoli wszystkich tych, którzy zawiedli się na ostatnich dwóch odsłonach ze srebrnego ekranu. Cieszy mnie, iż gra oferuje swobodę, kładąc nacisk na skradanie i mając poniekąd zadatki na immersive-sima. Jasne, nie wszystko wypadło znakomicie, wszak AI przeciwników woła miejscami o pomstę do nieba i prosi się o coś więcej, aniżeli spektakl nielogicznych, przewidywalnych procedur zachowawczych rodem z ery późnego PS3. Oprawa audio-wizualna to również gwarantowane podium w kategorii technicznego monstrum, bo autentycznie, rzadko się zdarza żebyśmy otrzymywali na premierę tytuł tak doszlifowany i tak pięknie wyglądający – do tego z obsługą śledzenia promieni i z płynną animacją. Gwarantuję Wam, iż każdy znajdzie w tej przygodzie trwającej około 20 godzin coś dla siebie, szczególnie jeśli lubicie się skradać.

Ocena: 8.5/10
Kto by pomyślał, że to nie kolejny film, a gra wideo, pozwoli słynnemu archeologowi wrócić na salony w pełnej chwale i uwielbieniu. Indiana Jones i Wielki Krąg zamyka z hukiem 2024 rok, a w wersji na XSX wygląda szczególnie zjawiskowo.
Na plus:
- Świetna opowieść, pełna dobrze napisanych, zróżnicowanych postaci
- Misje poboczne, fantastycznie uzupełniające wątek główny
- Znakomicie uchwycony humor filmowej trylogii
- Na XSX gra prezentuje się wyśmienicie (RTGI, 60fps)
- Rozbudowane i różnorodne lokacje
- Ścieżka dźwiękowa godna mistrza Williamsa
- Dobry pacing
Na minus:
- AI przeciwników czasami mocno szwankuje
- Nieco powolne animacje postaci (skoki, wspinanie się)
- Miejscami kilka drobnych błędów (cichszy dźwięk w niektórych miejscach, delikatne spadki framerate’u w przerywnikach)







