
Recenzja S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl. Zona przeraża atmosferą i bugami
Przed Wami recenzja Stalker 2: Heart of Chornobyl – brzmi niewiarygodnie, prawda? Wiele osób nie wierzyło w zmartwychwstanie tego projektu i jest to w pełni uzasadnione. Dzisiaj w końcu odpowiemy sobie na pytanie, czy warto było tyle czekać.
Recenzowana gra: S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl
Ogrywaliśmy na: Xbox Series X
Data premiery: 20.11.2024 r.
Platformy: Xbox Series, PC
Deweloper: GSC Game World
Polski wydawca: PLAION Polska
Day One Patch S.T.A.L.K.E.R. 2
Liczące blisko 30 wiosen GSC Game World nie miało lekko z tym projektem, wszak pierwotne zapowiedzi jeszcze z 2010 roku nie zwiastowały tak szeroko zakrojonych problemów, które ostatecznie zamroziły development na całe lata. Odrodzenie idei stworzenia pełnoprawnej kontynuacji w 2018, bazującej na najnowszej iteracji Unreal Engine, na nowo rozpaliły nadzieje fanów, jednak nie był to koniec przeciwności losu. Zaczęło się rzecz jasna od rosyjskiej agresji na Ukrainę, co zmusiło firmę do relokacji swoich pracowników. W międzyczasie ekipa padała ofiarą licznych cyberataków, a na domiar złego, w zeszłym roku ich biura w czeskiej Pradze stanęły w płomieniach wskutek pożaru instalacji elektrycznej. I mimo tych wszystkich turbulencji, wielbiciele marki mogą ponownie włożyć buty stalkera i zgłębiać tajemnice strefy wykluczonej, na co czekali od premiery Call of Pripyat. Spieszę jednak z doniesieniem, iż trudy te zostały okupione pewnymi kompromisami mającymi niebagatelny wpływ na obecną kondycję gry, a zawiłości przy produkcji nie mogą w tej sytuacji stanowić żadnej taryfy ulgowej.
Piekło to przedsionek Zony
Krajobraz przedstawiony w Stalker 2: Heart of Chornobyl pamięta nie jedną, a dwie katastrofy nuklearne czarnobylskiej elektrowni – pierwsza, zgodnie z historią miała miejsce w 1986 roku, natomiast kolejna wydarzyła się dokładnie dwie dekady później, wzbogacając Strefę o niespotykane dotąd zjawiska związane z działaniem energii, wynaturzone stworzenia i niedające ująć się w jakiekolwiek ramy promieniowanie. Zona nieustannie przyciąga do siebie dociekliwych łowców przygód – jedni są uwodzeni chęcią odkrywania niezbadanych przedmiotów i zarabiania na nich pieniędzy, inni zaś pragną poznać tajemnice skażonego środowiska, oraz dociec prawdy o przyczynie zaistniałych zdarzeń. Bez względu na motywacje wszyscy zdają się zaledwie małymi trybikami tej ogromnej machiny, a niejaki Skif, w którego się wcielamy, nie stanowi żadnego wyjątku.


Wraz z pewnym liderem naukowej ekspedycji zawieramy umowę korzystną dla obu stron – przedostajemy się przez główny Obwód obiektu i uruchamiamy skaner, który przywróci anomalne właściwości posiadanego przez nas artefaktu. W zamian otrzymujemy dom oraz szansę na nowe życie, zasadniczo nic prostszego. Sytuacja komplikuje się, gdy wchodzimy w interakcję z lokalnymi bywalcami Strefy i tracimy dostęp do urządzenia, stając się automatycznie częścią większej intrygi. Fani uniwersum ucieszą się na wieść o powracających frakcjach w towarzystwie nieznanych im wcześniej postaci. To samo zresztą tyczy się bestiariusza oraz Zony samej w sobie – ostatni raz mieliśmy okazję eksplorować ją lata temu, toteż pewne sekcje zmieniły się nie do poznania, a jeszcze kolejne nie zostały w żaden sposób nadgryzione przez ząb czasu.
Stalker 2: Heart of Chornobyl to fabularny rollercoaster powodujący nieustanne rozedrganie igły naszego kompasu moralnego, szalejącego w różnych kierunkach. Tutaj literalnie nie da się być dobrym albo złym, a konsekwentne trzymanie się wybranej strony ostatecznie spełznie na niczym. Doprowadza to do sytuacji, w której możemy nieświadomie ominąć całą sieć rozgałęziających się misji i dotrzeć do jednego z czterech możliwych zakończeń. Ja, dla przykładu, pragnąłem być wierny Straży, ponieważ to frakcja sprawiająca wrażenie dominującej od samego początku, a potencjalne układy z jej dowódcą mogłyby uchronić mnie przed Bandytami panoszącymi się po radioaktywnych pustkowiach. Strażnicy pragną pełnej kontroli nad Strefą, w związku z czym zdolni są do stanowczych posunięć, o czym miałem okazję się przekonać. Sęk w tym, iż zadania skonstruowane są w taki sposób, że non-stop zmieniamy podejście do danych ugrupowań i do końca nie wiemy, na kim można polegać. Wir wydarzeń sprawił, iż zostałem oszukany, a później sam chciałem oszukać, co negatywnie wpłynęło na moje relacje z pozostałymi ekipami. Każdy kluczowy dialog pozwala nam danego rozmówcę unicestwić, bez żadnych pertraktacji, a okazji do zmiany frontu jest tutaj, co niemiara. Rozumiem, że nie brzmi to, jak przetarcie szlaku w branży elektronicznej rozrywki, aczkolwiek częstotliwość tych zmian czyni opowieść bardzo angażującą i szkoda tylko tych powtarzających się zleceń, które wycięte niczym z szablonu, lubią się zapętlać i polegają na odnajdywaniu modułów, aktywowaniu anten, przekazywaniu informacji wybranym osobom, i tak w kółko.


Stalkerom zależy wyłącznie na ich własnych interesach
W słowach deweloperów z GSC Game World o imponującej skali świata przedstawionego nie ma ani grama przesady – Stalker 2: Heart of Chornobyl oferuje teren do eksploracji o gargantuicznych rozmiarach i autentycznie czuć tutaj te 60 kilometrów kwadratowych. Lokacje mają między sobą wartkie połączenia, a wszystko zdaje się sensownie rozmieszczone, co udało się osiągnąć dzięki rzemieślniczej pracy level designerów, rezygnujących przy tym projekcie z proceduralnie generowanych obszarów i sprawnie korzystających z fotogrametrii. Czuć tutaj ducha prężnie działającego niegdyś industrializmu, o czym przekonacie się, mijając wyjątkowe płody ówczesnej architektury bogate w zakłady przemysłowe i laboratoria badawcze, do których dostęp jest oczywiście nieograniczony. Około dwudziestu regionów rozdzielono na większe biomy, a każdy posiada swój motyw przewodni i wynikające z niego zagrożenia. Strefę wykluczenia wypełniają nie tylko wraki śmigłowców, pordzewiałe lokomotywy i sypiące się wieże ciśnień, lecz także przeróżne anomalie stanowiące zagrożenie dla każdego żywego organizmu – musimy nieustannie uważać na wyładowania elektryczne, chemiczne leje, czy pulsujące pęcherze powietrza, które wywracają do góry nogami założenia fizyki klasycznej o grawitacji.
Już na samym początku rozgrywki uczymy się zresztą mechaniki polegającej na ciskaniu śrubami w wybrane aberracje, co pozwala je na moment dezaktywować. Z racji zmiennego cyklu dnia i nocy, pogoda też ma tendencję do nagłych zmian – potężne wichury i burze w akompaniamencie hulającej na wietrze roślinności i efektów cząsteczkowych wypadają pięknie, lecz piorun uderzający zaledwie metr ode mnie dał mi jasno do zrozumienia, że warunki atmosferyczne mogą stanowić poważne zagrożenie. Stalker 2: Heart of Chornobyl bywa dzięki tym elementom czarujący, a działania wspomnianych anomalii i wynikające z nich niebezpieczeństwa przywodzą mi na myśl scenerie z debiutującego na początku tego roku Pacific Drive.


Co dla weteranów serii może być oczywistością, dla laika okaże się w skrajnym wypadku niemiłym zaskoczeniem, jednakże zrobicie sobie ogromną krzywdę, jeśli weźmiecie drugiego Stalkera za shootera w konwencji open-world. Nie dość, że tytuł ma w sobie zaszyte cechy gier RPG, to w dodatku ogólna mnogość mechanik sprawia, iż zaprzęgnięto tutaj kilka gatunków, które świetnie ze sobą współpracują. Filar rozgrywki to gunplay sprawiający wrażenie nieco topornego i przestarzałego, co akurat dobrze oddaje realia, w jakich się znajdujemy. Broni jest cała gama i wszystkie ostatecznie ulegają zniszczeniu, dlatego należy dbać o ich kondycję. Jeżeli chcemy wyciągnąć więcej z palnego asortymentu, to potrzebujemy zebrać dodatkowe zasoby pieniężne i zainstalować ulepszenia u wybranych mechaników. Warto oszczędzać, gdyż naprawa potrafi nadwerężyć stan konta – dwa razy przyszło mi łatać kombinezon za ponad 40 tysięcy, co pogrzebało plany na zakup nowych karabinów. Stalkerzy, prócz tego, że widzą wyłącznie czubek własnego nosa, mają też słabość do gromadzenia przeróżnych rzeczy, a ja okazałem się tego podręcznikowym przykładem. Chowałem do plecaka dosłownie wszystko – od apteczek i napojów energetycznych, przez każdy rodzaj amunicji, na chlebie i kiełbasie skończywszy. Warto odnotować, iż często dotyka nas głód, toteż należy pamiętać o jedzeniu, aby nie przeholować. Skifa wyposażamy jeszcze w artefakty rozsiane po świecie gry, mające zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki dla zdrowia i to od nas zależy, w jaki sposób będziemy ich używać.
Przemierzając mapę wzdłuż i wszerz nastukamy sporo kilometrów, szczególnie iż mechanika szybkiej podróży nie jest tutaj dostępna, tak po prostu, z poziomu zalanej znacznikami mapy, bo taką usługę potrzeba sobie wykupić u odpowiednich osób. Tempo podróży zakłócą bandyci, potwory i jeszcze kilka innych atrakcji (nie chcę za dużo zdradzić), a zanikający pasek kondycji wcale nie pomaga. Kiedy robi się mroczniej, truchtamy potajemnie bez latarki, żeby nie zostać zauważonym, co nocną porą w świetle księżyca potrafi budować niesamowite napięcie, szczególnie kiedy na końcu okazuje się, że zaserwowaliśmy sobie pełen napięcia dziesięciominutowy spacer w nienaturalnej ciszy. Wszystko to maluje przed nami obraz Stalkera będącego de facto udanym survival-horrorem, mającego zadatki na bycie immersive-simem. Choć ta kwestia jest już dyskusyjna – niejednokrotnie chciałem znaleźć alternatywne rozwiązanie problemu, ale byłem ostatecznie ograniczony możliwościami. W niektórych misjach mamy do czynienia z elementami platformowymi i musimy wpaść na pomysł, jak dostać się do wybranego pomieszczenia, i w zasadzie tyle.


Anomalie czwartego stopnia
Stalker 2: Heart of Chornobyl w ogólnym rozrachunku jest wymagający, ale deweloperzy serwują nam wybór poziomu trudności, dzięki czemu gra jednocześnie nie musi być trudna. Na najłatwiejszym z nich wystarczy odpowiednio dbać o sprzęt i pilnować jego naprawy. Nie potrzebujemy nawet wykonywać dodatkowych zleceń, aby zarobić pieniądze, ponieważ większość znalezionych przedmiotów w trakcie głównego wątku (chociażby po martwych wrogach) pozwoli na pokrycie znacznej części kosztów. Wszelkie trudności wynikające z rozgrywki mają swoje źródło zupełnie gdzie indziej i mam wrażenie, iż po tej obiecująco zapowiadającej się części recenzji, niektórzy z Was mogą być wkrótce w delikatnym szoku.
Bez zbędnego owijania w bawełnę, dzieło GSC Game World, choć ambitne, jest na chwilę obecną technologicznym frankensteinem, który w skrajnych momentach wręcz uniemożliwiał mi grę, i raz zdarzyło się, że miałem ochotę ją najzwyczajniej w świecie porzucić. Rozumiałbym sytuację, w której to otrzymuję szansę sprawdzenia tytułu podczas jednej z letnich konferencji Geoffa Keighley’ego ze świadomością obcowania ze starszym buildem, gdzie do premiery zostało jeszcze blisko pół roku. Niestety drugi Stalker jawi się jako praktycznie gotowy produkt mający trafić do graczy właśnie w takiej postaci, a to bardzo kiepska wiadomość dla wszystkich zainteresowanych. Lista krytycznych błędów i niedoróbek jest długa, dlatego postaram odnieść się do najważniejszych z nich. Przede wszystkim w Stalker 2: Heart of Chornobyl nie do końca działa promowany dumnie przez twórców system A-Life 2.0, symulujący życie w Zonie i wpływający na inteligencję jednostek. O ile w neutralnych lokacjach postacie zdają się zwyczajnie stać w miejscu, tak w trakcie walki potrafili błyskawicznie tracić mną zainteresowanie albo nie odpuszczać do samego końca. Do Jednej z misji polegających głównie na skradaniu się podchodziłem kilkukrotnie, gdyż raz zauważony nie mogłem zniknąć z radaru oponenta, a jego biały pasek czujności był wiecznie wypełniony. Przy kolejnych podejściach złapałem grę na umieszczaniu antagonistów w miejscach, w których wcześniej nikt nie stał, tylko dlatego, że za szybko wychyliłem się zza winkla. Z kolei w innej sytuacji musiałem wydostać się z pomieszczenia w samym środku budynku przepełnionego nienawistną frakcją – przykucnąłem na kilka minut obok ściany i wszyscy zaczęli główkować, dokąd mogłem pójść.
Jedną z mechanik w grze jest też pojawianie się zjawiska emisji, co wymaga od nas ukrycia się w szczelnym pomieszczeniu na kilkanaście sekund, bo w przeciwnym razie zginiemy w wyniku napromieniowania. Będąc w hubie przepełnionym ludźmi i zabunkrowanym na cztery spusty, padałem niczym mucha, podczas gdy reszta spacerowała, jak gdyby nigdy nic (kosztowało mnie to wczytaniem wcześniejszego save’a wraz z utratą 30 minut rozgrywki). Raz nie zaliczono mi side-questa, pomimo wypełnienia poleceń, i na odwrót – otrzymałem osiągnięcie za zabicie osoby, której nawet nie tknąłem. Zdarzały się sytuacje, kiedy nurkowałem do skrzynki ze znaleziskami i po stosownej animacji moja postać dalej była pochylona (i cyk, restart). W wielu kluczowych cut-scenkach bohaterom brakowało głowy, mieli ją tył na przód, albo część ubioru (przykładowo słuchawki) swobodnie lewitowała dwa metry obok. W takich chwilach łapałem się na tym, iż nie wiem do końca, co w takich sytuacjach jest glitchem, a co prawidłem wynikającym z anomalii w świecie Stalkera.


Kiedy w trakcie zadania trzech wrogów w tunelu zrobiło t-pose, po czym automatycznie zginęli, zrozumiałem, iż gram w produkt niedokończony. Już w otwierającym przygodę przerywniku rozstrojony dźwięk i obraz zwiastowały problemy, ale nie spodziewałem się aż takiej skali. Sam dźwięk potrafi zniekształcać się lub zanikać w ogóle i ode mnie zależy, czy będzie mi się teraz chciało wczytywać ponownie zapis. Cienie tańczące na budynkach także konsternują i sprawiają wrażenie środowiskowych odchyleń Strefy, podczas gdy w rzeczywistości stanowią brzydki, technologiczny artefakt. Shadery kompilują się tutaj w zły sposób albo nie robią tego wcale, a nie wspomniałem nawet o braku stałych 60 klatek na sekundę i mocnym freezowaniu się gry w miarę postępu fabularnego, tak jakby stawała się ona coraz „cięższa”. Nie pomagają przydługawe loadingi, przywodzące na myśl windy w Mass Effect i starą generację konsol z dyskami HDD na pokładzie. Coś na deser? W wyniku błędnej synchronizacji zapisów stanów gry, część z nich utraciłem bezpowrotnie.
Wewnętrzny rozłam
Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, co mam myśleć o drugim Stalkerze. Twórcy włożyli w tę grę całe swoje serca i to czuć na każdym kroku – Heart of Chernobyl to nie tylko rzecz stanowiąca dobre połączenie świetnych gatunków z wyśmienitą atmosferą, lecz przede wszystkim godna archiwizacja Strefy Wykluczonej, wspinająca się na wyżyny wirtualnej turystyki. Ogromny świat stoi otworem, a zgłębienie wszystkich jego tajemnic faktycznie może zająć Wam nawet sto godzin, przy założeniu, że sam główny wątek fabularny pochłonie ponad trzydzieści. Osobiście najbardziej doceniłem tutaj mechaniki survivalowe i dobrze wyważony poziom trudności, do którego mogłem się bez większych przeszkód dostosować.


Z kolei ciemna strona Stalkera 2: Heart of Chornobyl jest taka, iż produkcja zwyczajnie nie została dowieziona do końca i ekipa potrzebowałaby co najmniej kolejnych kilku miesięcy, żeby wszystko ze sobą sprawnie połączyć. Niestety, lecz skromne i nieco przestarzałe animacje w połączeniu z tandetnymi zbliżeniami w trakcie dialogów rodem z Obliviona tylko pogarszają sytuację. Tytuł ten boryka się z tak wieloma niedociągnięciami technicznymi, że w pewnych chwilach granie w niego zdawało się wręcz niemożliwe. Głęboko wierzę, że deweloperzy staną na wysokości zadania i migiem uporają się ze wspomnianymi trudnościami, gdyż Stalkerowi 2 zwyczajnie trzeba dać szansę. Najpierw jednak musicie poczekać, aż ktoś doprowadzi go do w pełni grywalnego stanu.
Wideorecenzja S.T.A.L.K.E.R. 2 Serce Czarnobyla
Jeśli, zamiast czytać, wolicie oglądać i słuchać, mamy dla Was recenzję S.T.A.L.K.E.R. 2 Heart of Chornobyl w formie filmu. Zapraszamy do zapoznania się z materiałem!
S.T.A.L.K.E.R. 2 Xbox Series X vs Xbox Series S. Porównanie graficzne rozgrywki
Przygotowaliśmy nagranie, na którym zobaczycie, jak prezentuje się dzieło GSC Game World na obu konsolach Microsoftu – Xbox Series X i Xbox Series S. Czysty gameplay z XSS zobaczycie natomiast w tym miejscu.

Ocena: 6,5/10
S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl to obiecująca, ale niedokończona produkcja. Drzemie tu ogromny potencjał – klimat, projekt świata, kapitalna oprawa audio. Niestety, zanim zaczniemy w pełni cieszyć się z rozgrywki, ktoś musi najpierw ją połatać.
Co mi się podobało:
- Ogromny, ręcznie wyrzeźbiony świat
- Esencja survival-horroru i mnóstwo wpisujących się w tę konwencję mechanik
- Oprawa audio najwyższej klasy
- Rozgałęziająca się fabuła i wiele opcji przy podejmowaniu decyzji
- Mistrzowski design świata, jego atmosfera i architektura
- Dobrze wyważony poziom trudności
Co nie przypadło mi do gustu:
- Ubogie animacje i sporo graficznych niedociągnięć
- Brak 60-fpsów w trybie wydajności na XSX
- Nieco powtarzające się zadania
- Zanikający dźwięk
- Trochę długie loadingi
- Masa krytycznych błędów (freezing, t-pose, niedoczytujące się modele, zawieszające się animacje, system niezaliczający postępów w zadaniach, rozpikselowane cienie i jeszcze więcej).
Kopię S.T.A.L.K.E.R. 2 Heart of Chornobyl otrzymaliśmy dzięki życzliwości Renaissance PR oraz GSC Game World. Nie miało to wpływu na treść recenzji oraz ocenę gry.






