
Weekend na kanapie. Podzielcie się swoimi gamingowymi planami (23-25.8)
Pora zakończyć spokojny sezon ogórkowy. Na naszych dyskach wylądował Black Myth Wukong, za moment wychodzi Star Wars Outlaws, a kolejne tygodnie zapowiadają się tylko lepiej. Sprawdźcie, w co będziemy grali przez najbliższy weekend i podzielcie się w komentarzach swoimi planami!
W co gra Venom?

Będę grał w Star Wars Outlaws. Tyle mogę powiedzieć.
Ale żeby nie zostawiać was z niczym, to po seansie Alien Romulus (cudowny film) naszła mnie ochota na powrót na stację Sewastopol w Alien Isolation. W Izolację grałem po raz ostatni w okolicach premiery, czyli praktycznie dekadę temu. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że Creative Assembly, studio odpowiedzialne głównie za strategiczną serię Total War, stworzyło najstraszniejszy survival horror, w jaki dane mi było grać. Na podobnym poziomie przerażał mnie tylko Fatal Frame. Wszystkie systemy, na czele z SI Ksenomorfa, działają wręcz absurdalnie dobrze, mrożąc krew w żyłach przy każdej próbie wystawienia nosa poza szafkę, w której trzęsę się jak osika. W 2014 nie dałem rady i poddałem się w drugiej połowie gry, teraz mam zamiar naprawić ten błąd. W tygodniu doszedłem już do momentu, w którym odpadłem dziesięć lat temu, więc jestem na dobrej drodze do napisów końcowych. Gdyby tylko nie ta odległa galaktyka…


W co gra Kerrou?

Większość zeszłego tygodnia, przez zaplanowany wcześniej wyjazd, byłem odcięty od jakiejkolwiek formy grania – zarówno na konsoli, jak i PC. Niestety zapomniałem wziąć ze sobą Switcha, także 8 godzin w pociągu upłynęło mi na nadrabianiu książkowych zaległości – padło akurat na Billy’ego Summersa od Stephena Kinga, całkiem przyjemna lektura. Horror to nie jest, ale mam wrażenie, że moje ulubione książki „Króla” to właśnie te kładące mocniejszy nacisk na aspekt obyczajowy/thrillery, co najwyżej z odrobinką grozy czy elementów nadnaturalnych.
Obejrzałem, podobnie jak Venom, Alien: Romulus, no i bawiłem się naprawdę dobrze… nawet wliczające ten niesławny czwarty akt, końcowe 20 minut. Ochota na powrót do Izolacji jednak mnie nie naszła (ale może i, tym razem dla odmiany na Steam Decku…), także początek weekendu to będzie pewnie dokończenie Trails through Daybreak (recenzja już powoli się tworzy), no i może lekkie ruszenie Trails from Zero, które kupiłem na wyprzedaży i odpaliłem ledwie na kilka godzin. Na razie jest nieźle, od początku czuję się zaintrygowany, czego zarówno o Sky, jak i o Daybreak (taki drobny spoiler co do nadchodzącego tekstu) do końca powiedzieć nie mogę.
Chyba też, jak jakieś 90% Chin, będę ogrywał Black Myth: Wukong. Ani trochę na niego nie czekałem, a wszelkie materiały promocyjne i playtesty nie były mi w stanie powiedzieć, czym to do końca ma być. Obawy dotyczące jakości singlowego debiutu AAA studia Game Science wydawały mi się więc całkiem zasadne. Na całe szczęście jest dobrze, a jeżeli przymkniemy oko na pewne problemy techniczne, nawet bardzo dobrze. System walki jest świetny, wrogowie fantastycznie zaprojektowani, a starcia z bossami w sam raz wymagające. Początek to istne Asura’s Wrath (kocham je, błagam, dajcie mi remaster)! Sprawiłem sobie wersję na PlayStation 5, no i jeżeli baliście się, że będzie niegrywalnym barachłem, to możecie przestać. Jasne, nie jest idealnie, a rozdzielczość momentami spada tak nisko, jak moja samoocena (a i klatki też, w każdym z trybów), ale i tak prezentuje się to ładnie, tak po prostu. Za tydzień pewnie powiem więcej, a kto wie, może i zdążę zobaczyć napisy końcowe (trochę na to nawet liczę, bo 29 sierpnia to premiera Visions of Mana, na jakie cholernie, jako fan serii, czekam), a wtedy wpadnie pełnoprawna recenzja.


W co gra Seyonne?

Ostatni weekend spędzę w dużej mierze na finalizacji przygotowań do kolejnego wyjazdu. Co chwilę przychodzi mi do głowy coś, co „na pewno się przyda”, by po chwili zostać przyduszonym refleksją, że skoro dotychczas nigdy mi to potrzebne nie było, to i tym razem nie ma co dokładać sobie niepotrzebnej wagi. Niemniej do rzeczy. Wieczory coraz dłuższe, a więc można coś podziałać w temacie gierek.
Po pierwsze, będę grał (i robił zrzuty ekranu) w pewną pozycję, o której powiedzieć Wam jeszcze nie mogę. Mogę natomiast zaprosić Was na recenzję, która zostanie opublikowana w poniedziałek rano. Ostatnimi czasy nieco zaniedbałem Kunitsu-Gami. Chyba pora powrócić. Jestem już w ok. 2/3 gry i liczę na to, że uda mi się ją skończyć do przyszłego piątku. Btw. ostatnio wspominałem Wam, że gameplay nie do końca mnie przekonał. Zmieniam zdanie. To jest świetne! W momencie, w którym piszę te słowa, ściągam też Atlas Fallen: Reign of Sand z Game Passa. Pewnie więc w weekend sprawdzę, czy aktualizacja faktycznie wyciągnęła tę pozycję na prostą. Znalezienie Goticzka 3 w bazie danych ESRB natomiast narobiło mi smaka na ponowne przejście tytułu, tym razem z Community Patchem i innymi niezbędnymi aktualizacjami. Grałem po premierze i mi się podobało, więc teraz może być już tylko lepiej. Niemniej, to chyba zostawię już sobie na wrzesień, bo aż tyle wolnego czasu to teraz nie mam.


W co gra Lloyde?

Kolejny weekend pełen powrotów, bowiem skuszony prezentacją Monster Hunter Wilds na Gamescom 2024, postanowiłem przycisnąć Rise + Sunbreak i rozprawić się z potworami, które mi zostały do pokonania. Jestem zachwycony nadchodzącą „dużą” odsłoną i nie mogę się doczekać, aż pojawi się demo. A przynajmniej na takowe liczę.
Zgarnąłem znajomych i regularnie od kilku dni zajmujemy się eksterminowaniem robaków w imię Demokracji. Helldivers 2 jak bawił, tak bawi dalej. Nabijanie kolejnych poziomów i odblokowywanie stratagemów zrobiło się jeszcze przyjemniejsze. Zatrzymałem się na siódmym poziomie trudności, lecz brniemy pomału w górę.
Obiecałem sobie, że gdy tylko Atlas Fallen trafi do Xbox Game Pass, zagram w tego action RPG. I tak się stanie, gra już czeka na dysku na to, aż ją uruchomię i zapoznam się z piaskowym światem. Mam dość niskie oczekiwania, więc po cichu liczę, że się pozytywnie zaskoczę.


Łowcy, co Wy będziecie porabiać w weekend? Podzielcie się swoimi planami w komentarzach.