
Najlepsze krótkie gry jRPG dla fanów gatunku cierpiących na brak wolnego czasu
Jeżeli przeglądamy jakiekolwiek listy zawierające top jRPG, zazwyczaj zostajemy zalani produkcjami na dziesiątki, czy nawet setki godzin. Nie każdy gracz ma obecnie możliwość, by wtopić masę czasu w kolejne Xenoblade Chronicles, Dragon Questa, czy Tales of – mowa wyłącznie o tych najpopularniejszych seriach, a co z resztą kolosów? Czy to znaczy, że Japończycy nie umieją stworzyć czegoś, co nie zmusi nas do zawieszenia na kołku życia towarzyskiego na dłużej? Bynajmniej! Najlepsze krótkie jRPG wcale w niczym nie ustępują tym dużo większym produkcjom. Wybraliśmy dla Was kilka takich tytułów.
Gry jRPG, które ukończysz w mniej niż 30 godzin
Jeżeli brak wam czasu na siedzenie godzinami przed komputerem bądź konsolą, a chcielibyście sprawdzić jakieś popularne japońskie gry fabularne, na pewno znajdziecie coś dla siebie w poniższym tekście. Trafiło się też kilka pozycji, które z Kraju Kwitnącej Wiśni nie pochodzą, ale są mocno stylizowane na takowe. Podane w nawiasach czasy pochodzą z serwisu howlongtobeat. Miłej lektury!
Sea of Stars (28h)

Ranking otwieramy swoistym hołdem dla klasyków ze SNESa – ze szczególnym wyróżnieniem Chrono Trigger – czyli zeszłorocznym Sea of Stars. Produkcja ta zebrała fantastyczne oceny, wyróżniając się na tle innych cudowną oprawą graficzną, wciągającym systemem walki, oraz ścieżką dźwiękową, do której kilka utworów gościnnie skomponował sam Yasunori Mitsuta (Xenogears, Chrono Cross itp.).
Fabularnie mamy do czynienia z prequelem metroidvaniowo-platformowego The Messenger, lecz obie pozycje są na tyle luźno powiązane, że nie musicie zapoznawać się z jednym i drugim. Historia jest stosunkowo prosta, ale bardzo sympatyczna, no i najważniejsze – można ją bez problemu skończyć w czasie poniżej 30 godzin.


Star Ocean: The Second Story R (25h)

Seria Star Ocean nie ma w ostatnich latach zbyt dobrej prasy, a po absolutnie okropnej piątce, sporo lepszej szóstce nie udało się niestety w pełni odkupić win. Na całe szczęście remake dwójki, czyli powszechnie uwielbianego The Second Story, podbił serca większości graczy.
The Second Story R, bo taki otrzymał podtytuł, jest bardzo wiernym odtworzeniem, przypominającym nieco produkcje w stylistyce HD-2D, też od Square Enix. Sami twórcy twierdzą jednak, że nie celowali w tego typu oprawę. Gameplay doczekał się sporej ilości usprawnień, które na pewno docenią zarówno fani oryginału, jak i osoby, które spróbują się z najnowszym SO po raz pierwszy. To absolutny top jRPG od SE, nawet obecnie, po wielu latach od oryginalnej premiery.


Chrono Trigger (23h)

Świętej Pamięci Akirę Toriyamę kojarzymy głównie z narysowanej przez niego kultowej serii Dragon Ball, na kanwie której powstało zarówno słynne anime, jak i masa growych adaptacji. Japończyk użyczył swojego talentu też na poczet innych produkcji, spośród których zdecydowanie najsłynniejszą jest Chrono Trigger, któremu pola musi ustąpić nawet samo Final Fantasy VII.
Samo CT jest, przynajmniej jak na japońskie gry, względnie krótkie… ale wyłącznie, jeżeli chcemy zobaczyć tylko jedno zakończenie. Tych jest całe multum, a kolejne wydania jeszcze dokładały do tej puli. Fabuła jest mocno nieliniowa, a już słynny etap na festynie z samego początku przygody dobitnie pokazuje, czego możemy się pod tym względem spodziewać. Jeżeli jeszcze nie graliście, koniecznie nadróbcie zaległości.


Live a Live (22h)

Na zachodnią premierę Live a Live musieliśmy czekać masę czasu, bo dostaliśmy ją dopiero przy okazji remake’u na Nintendo Switch w 2022 roku. W niewielu rankingach zawierających krótkie gry jRPG do tej pory można było LaL znaleźć, ale też nie ma się co dziwić – mało kto miał okazję tę pozycję wcześniej sprawdzić, nawet z fanowskimi tłumaczeniami.
Gra nie tylko jest mocno skondensowana, ale i podzielona na kilka rozdziałów, które są poświęcone pojedynczym postaciom. Niektóre skończymy w kilka godzin, a inne w niecałe 60 minut, przez co nieustannie czuć progres. Znacząco się też od siebie różnią, bo trafimy i na Dziki Zachód, i do dalekiej przyszłości, i do Japonii ery Edo. Jeżeli chcemy wyciągnąć absolutne maksimum z tej produkcji, po zobaczeniu napisów końcowych u wcześniejszych bohaterów, odblokowujemy jeszcze jedną kampanię, a później aż dwa zakończenia, i gorąco polecamy sprawdzić oba. Nawet to „złe” jest świetnie rozpisane i bardzo kreatywne.


OMORI (21h)

Japońskie gry to obecnie nie jest aż taka nisza, jak przed laty, a liczni twórcy wzorują się na klasykach z tamtego okresu, także ci nieco mniejsi. Zrobili to, chociażby twórcy Omori, studio OMOCAT, którego jest to jak na razie jedyne dzieło.
Pomimo swojej stylistyki, Omori porusza bardzo poważne tematy, a jego oprawa to zaledwie kolorowa fasada. Ostrzeżenie o „niepokojącej treści”, jakie możemy przeczytać przed rozpoczęciem zabawy, nie jest podane ani trochę na wyrost. W kwestii gameplayu jest za to względnie standardowo, z prostą eksploracją i walką w turach na czele. Na wyróżnienie zasługują szczególnie bossowie, bo gdzie indziej zawalczymy z ex-chłopakiem z kosmosu, czy ludźmi przebranymi za kawałki chleba?


Trials of Mana (20h)

Seria Mana/Densetsu to raczej krótkie gry jRPG akcji, nastawione na dynamiczne starcia, barwną oprawę, pozwalające wybrać się na prostą, ale przy tym przesympatyczną, przygodę. Odnowione Secret of Mana nie odniosło przesadnego sukcesu, ale to nie zraziło twórców, bo już niedługo zagramy w najnowszą odsłonę, Visions. W międzyczasie sprezentowano nam za to bardzo udany remake innej odsłony – Trials of Mana.
W trakcie rozgrywki wybieramy drużyną złożoną z jednej głównej postaci oraz dwójki jej towarzyszy. Każdy z sześciu bohaterów ma swój osobny prolog, a wątki części z nich zazębiają się ze sobą, przez co warto podejść do gry kilkukrotnie, aby móc doświadczyć wszystkiego, co oferuje. Wtedy domyślny czas zabawy, czyli ok. 20 godzin, znacząco się wydłuży. Nawet jeżeli zdecydujecie się zakończyć swoją przygodę po jednokrotnym ujrzeniu napisów końcowych, nie poczujecie, że czegoś wam brakuje i odejdziecie od komputera/konsoli z poczuciem spełnienia.


Voice of Cards: The Isle Dragon Roars (13h)

Yoko Taro kojarzycie pewnie w większości z obu odsłon NieRa, a co poniektórzy z nieco starszą serią Drakengard. Słynny twórca ma na swoim koncie nieco więcej produkcji, a jedną z najnowszych jest trylogia „karcianych” erpegów, które może w top jRPG raczej nie są, ale zdecydowanie wyróżniają się wyjątkową stylistyką. Mowa o Voice of Cards, zapoczątkowanym w 2021 roku przez The Isle Dragon Roars, które później otrzymało – w bardzo krótkim odstępie czasu! – aż dwa sequele.
Cały świat w VoC jest złożony z kart. Mowa nie tylko o postaciach i przeciwnikach, ale także… całych lokacjach i znajdujących się w nich budynkach. Zamiast standardowej „mgły wojny” w miarę przemierzania kolejnych miejscówek będą one po prostu obracać się, odsłaniając kolejne obszary. Nie jest to jednak karcianka (aczkolwiek i ona jest w samej grze!), a klasyczny, chociaż bardzo krótki i raczej prosty, przedstawiciel gatunku, idealny na początek znajomości z nim samym. Oczywiście, jeżeli nie przeszkadza wam, wspomniana już, bardzo nietypowa grafika.


Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion (13h)

Większość z was pewnie właśnie się zagrywa – lub niedawno skończyła – Final Fantasy VII Rebirth. Nigdy nie graliście w oryginalną siódemkę, a ciekawi was, kim jest pewna „tajemnicza”, pojawiająca się w kilku segmentach postać? Nie macie ochoty czekać na trzecią część trylogii remake’ów? Możecie w takim razie sprawdzić Crisis Core, gdzie – uwaga, spoiler! – Zack Fair jest głównym bohaterem.
Jeżeli nie chcecie zepsuć sobie niespodzianki, CC na obecnym etapie lepiej pominąć, wracając do niego dopiero za kilka lat, ale nawet wtedy ze wszech miar warto. To zdecydowanie krótsza, przystosowana do krótszych posiedzieć opowieść, ale posiada tak ogromny ładunek emocjonalny, że większość jej fanów nie będzie wam w stanie dokładnie opisać zakończenia. Wiecie, ciężko to zrobić, kiedy za każdym razem ogląda je się przez łzy. 😉 Wspomniane w nagłówku 13 godzin to oczywiście czas wymagany wyłącznie na główny wątek, a liczne zadania poboczne znacznie go wydłużą.


Cosmic Star Heroine (12h)

Duże japońskie gry są obecnie projektowane przez wieloosobowe zespoły, a przeznaczany na nie budżet potrafi być równie wysoki, co na najdroższe amerykańskie superprodukcje. Cosmic Star Heroine nie miało żadnej z tych rzeczy, a nawet nie zostało przez Japończyków stworzone. Nie przeszkadza to jej posiadać najlepszych cech gatunku jRPG, ale w nieco bardziej „zachodnim” wydaniu.
W CSH wcielamy się w Alyssę L’Salle, jedną z agentek galaktycznego rządu. W wyniku kilku zbiegów okoliczności bohaterka zostaje uznana za legendarnego szpiega, a jej tropem ruszają złowrogie organizacje. Historia jest stosunkowo prosta, a gameplay to głównie przemierzanie kolejnych lokacji i walka z licznymi wrogami, oczywiście w systemie turowym. Twórcy sporo czerpali z kultowej serii Suikoden, a więc Alyssa będzie mogła rozwijać swoją bazę oraz rekrutować nowych towarzyszy podróży.


Super Mario RPG (12h)

Krótkie gry jRPG (ba, w sumie jakiekolwiek inne też nie) to na pewno nie coś, co ktokolwiek w pierwszej chwili będzie kojarzył z przygodami wąsatego włoskiego hydraulika. A jednak kilka takich się ukazało, a jedna z nich – Super Mario RPG – zaledwie kilka miesięcy temu otrzymała bardzo dobry remake na Nintendo Switch.
Rozgrywka u podstaw mocno przypomina klasyczne odsłony serii Final Fantasy, co absolutnie nie dziwi – za przygotowanie oryginału na SNESa odpowiada w końcu samo Square Enix. Ba, w skomponowaniu ścieżki dźwiękowej pomagała sama Yoko Shimomura, kompozytorka stojąca za muzyką do m.in. cyklu Kingdom Hearts. Odnowiona wersja to w gruncie rzeczy to samo, co przed laty, ale znacznie ładniejsze, uzupełnione o lepsze przerywniki filmowe, oraz kilka zmian QoL. Pomimo całkowitej zmiany gatunku, mamy tutaj wszystkie charakterystyczne elementy znane z gier o Mario, jak zbieranie monet, rozwalanie bloków gł… pięścią, czy kultowych już wrogów.


Łowcy, a jakie są według was najlepsze krótkie jRPG? Koniecznie dajcie nam znać w sekcji komentarzy!