
Fallout 4 Season Pass za ok. 92 złote w cdkeys
Fallout 4 Season Pass PC – £18.52 (92,09 zł) – Steam
Aby uzyskać powyższą cenę:
- Zmieńcie walutę na GBP w prawym górnym rogu ekranu
- Wykorzystajcie kod na 5% rabatu za polubienie fanpage’a cdkeys na Facebooku. Kod działa tylko dla zalogowanych na stronie sklepu.
Niektóre odnośniki w artykułach to linki afiliacyjne. Klikając w nie lub też finalizując za ich pomocą
kupno produktu, nie ponosisz żadnych kosztów. Jednocześnie sprawiasz, że otrzymujemy wynagrodzenie,
dzięki któremu praca Redakcji jest możliwa.
Bethesda się ceni…
Robią świetne gry to się cenią.
Szczególnie nieudany Fallout 4, co?
Trolować to trzeba umieć. Oby więcej takich „nieudanych” gier, których sprzedaje się więcej niż wszystkich Wiedźminów razem wziętych 🙂
Bijmy nasze kobiety, miliony arabów nie mogą się mylić. F4 jest słabszy od poprzednich części, ale dzięki potężnej marce sprzedał się bardzo dobrze. Stary numer, wystarczy umieć obwinąć towar w odpowiedni papierek, a reszta zrobi się sama. Gdyby GTA 6 okazała się być słaba, to prawdopodobnie i tak sprzedałaby się bardzo dobrze. Marka „Fallout” jest dużo, dużo mocniejsza od marki „Wiedźmin”, tyle że nasze polskie podwórko mocno zakrzywia ten fakt.
Podobały mi się poprzednie części, ale Fallout 4 zawiódł mnie, gdy patrzyłem na niego jak na kontynuację serii. Podobna sytuacja, jak w przypadku Andromedy, która nie jest złą grą, ale nie da się jej nie porównywać z poprzednimi częściami. A w porównaniu z nimi wypada gorzej, czasem wręcz słabo. Co nie oznacza, że obiektywnie te gry nie są dobre. Dla mnie to takie 7.5/10. Żadna rewelacja, ale pograć warto – szczególnie tyle miesięcy po premierze.
„Bijmy nasze kobiety, miliony arabów nie mogą się mylić” – co za głupota odnosić argumenty tego typu do czegoś tak zero-jedynkowego jak sprzedaż towaru.
A jak mierzyć sukces danej gry? Tym, że jakiejś grupce malkontentów czy nostalfaggów nie podobała się gra czy może (uwaga) WYNIKAMI SPRZEDAŻOWYMI? Jak sądzisz, co jest dla wydawcy ważniejsze, hm?
Ponieważ coś sprzedaje się dobrze, to znaczy, że się przyjęło. Skoro się przyjęło, to znaczy, że obrany kierunek rozwojowy jest właściwy. To, że tobie czy tam komuś się nie podobało nie ma znaczenia – podobało się większości, bo większość kupiła ten tytuł. Marka CoD-a też jest silna, a taki IW sprzedał się gorzej od BO 3. Argument o tym, że miliony much się mylą czy u kogoś tam biją to się nie mylą jest bzdurny w zestawieniu z czymś takim jak sprzedaz towaru, gdzie wyznacznikiem sukcesu jest ilość sprzedanego towaru. Ba, dodatkowo do gier dochodzi jeszcze aspekt aktywnego wsparcia modderskiego, więc i tutaj gra zyskała sukces, bo wystarczy zajrzeć na Nexusa by to wiedzieć.
Jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije, jak mówi stara, dobra polska prawda ludowa ;))
Już ktoś wcześniej napisał – wyznacznikiem jakości gier nie jest to co o nich sądzą „fani” poprzednich części (zwłaszcza tych „przedpotopowych”, tworzonych przez nerdów dla nerdów), liczy się tylko ilość sprzedanych egzemplarzy, a ściślej mówiąc – sprzedanych premierowo egzemplarzy, czyli ile gra zarobiła. Bo po to gry są tworzone żeby zarabiać pieniądze, czyli żeby znalazły więcej premierowych nabywców niż konkurencja (w tym poprzednie części serii). Zrozumieli to też twórcy Wiedźmina 3 i usunęli z poprzedniej gry to co w dużej mierze określa gatunek tej serii (crafting, czyli także zbieranie składników do craftingu, wymagająca walka – vide pierwsze starcie z Leto, albo Operatorem, wybory rzeczywiście skutkujące zmianami przynajmniej jakiegoś fragmentu rozgrywki – ścieżka Iorwetha albo Roche’a), w zamian dając to co „zagrało” u konkurencji, co z tego że z innego gatunku (nie ActionRPG, a Story Driven Action Adventure, jak choćby Assassin’s Creed): pseudootwarty świat, jeszcze więcej cutscenek i prostą fabułkę będącą w istocie tym samym za co fani Wiedźmina 3 tak chętnie wieszają psy na Falloucie 4 („muszę ratować moje dziecko”). Co z tego, że w celu poszerzenia bazy fanów (czyli lepszej sprzedaży) zrezygnowali z tego co w poprzedniku było dobre, czyli stał się gorszym RPGiem, nie ocenię czy przez to gorszym Wiedźminem, ale grą stał się lepszą, bo lepiej się sprzedającą.
Nie trolluje. Jestem ogromnym fanem Fallouta i bazując na poprzednich doświadczeniach mogę stwierdzić, że F4 to fabularnie mydło i do tego pisane bardzo nieudolnie. I co wy z tą sprzedażą? Od kiedy liczba sprzedanych egzemplarzy jest wyznacznikiem jakości? Sprawdź sobie ile kultowych tytułów odniosło komercyjną porażkę.
Widać źle rozumiesz „jakość”. Produkt dobry, to produkt na którego jest jak najwięcej chętnych, dam sobie rękę uciąć, że gdyby Fallouta 4 zrobili twórcy Pillarsów w tym właśnie stylu, to jakby fani dwóch pierwszych Falloutów się tym podniecali, gra byłaby w porównaniu ze współczesnymi Falloutami porażką finansową, więc grą gorszą. To że coś jest „kultowe” nie znaczy że jest dobre – kultowe są stare filmy Petera Jacksona (jak choćby Martwica Mózgu), ale to nie znaczy, że są, albo kiedykolwiek były dobre.
Zerknij na Nexusa i poziom sprzedaży, to wtedy pogadamy o tym, jaka gra jest nieudana. No i tak – jeśli F4 był nieudaną grą, to bardzo bym sobie życzył więcej takich nieudanych gier.
„Zerknij na poziom sprzedaży”. Dziękuję bardzo, nie biorę udziału w dyskusji.
Tak, bardzo dużo poprawek w Nexusie
Nieudany? Gdzie?
Fallout 4, choć jest świetną grą (ale kiepskim Falloutem), przesadnie mocno trzyma cenę w przeciwieństwie do takiego Skyrima Legendary Edition. 92zł za samą przepustkę do DLC, w których zawierają się tylko 2 dodatki fabularne oraz jakieś pierdoły związane z budowaniem osad, uważam za cenę nieadekwatną, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że Fallout 3 rozszerzeń fabularnych miał 5, a New Vegas 4.
Są 3 dodatki fabularne, ale zgadzam się, nawet ta stówka, moim zdaniem to jest za dużo jak za taki content. Sam kupiłem jakiś czas temu i teraz żałuje, że nie poczekałem.
Te „pierdoły związane z budowaniem” są częścią fabularnego dodatku wcale nie mniejszego od choćby Operation Anchornage z Fallouta 3, podobnie dodatek którego w swojej błędnej wyliczance zupełnie pominąłeś, czyli Automatron (składający się i z nowych mechanizmów, i z nowej fabuły). Zatem nie licząc samych „pierdół związanych z budowaniem” dodatków fabularnych Fallout 4 ma cztery, w tym dwa ogromne.
Skyrim Legendary Edition (dodający do podstawki, uwaga –
dwa duże dodatki fabularne i „pierdoły związane z budowaniem”) pierwszą sporą obniżkę w oficjalnej dystrybucji miał w listopadzie 2013, ponad 2 lata po premierze „podstawki”, Fallout 4 jeszcze takiego wieku nie osiągnął. W międzyczasie Bethesda najwyraźniej zmądrzała i zrezygnowała z tej antyfanowskiej praktyki (będącej jednocześnie finansowym samobójem) jaką było finansowe nagradzanie graczy nie kupujących gier premierowo przez tak wczesne wydawanie kompletnych wersji gier (na promocjach wręcz taniej było kupić Legendary niż same brakujące dodatki do już posiadanej „podstawki”), zastępując przynajmniej na steamie wersję Legendary pakietem, który wychodził taniej dla graczy już posiadających część jego zawartości. Wszystko wskazuje na to, że w Falloucie 4 (więc pewnie i w kolejnych Falloutach i Elder Scrollach) już tego błędu nie powtórzą, wersje kompletne pozostawiając tam gdzie ich miejsce, czyli w Antologiach, wydawanych w związku z kolejną premierą gry danej serii, albo z okazji np. jakichś okrągłych rocznic Rozwiązanie jest proste – nie pasuje cena dodatków – nie kupuj, za 3-5 lat będą już pewnie trafiać na promocje w cenie która Cię zadowoli (powinieneś im za to dziękować, a nie krytykować – atrakcyjnej ceny na dodatki do Mass Effectów 2 i 3, albo Dragon Age 2 nie doczekasz raczej nigdy), póki co nie ma obowiązku grać w kompletne edycje, z definicji przeznaczone dla tych, którym „podstawka” tak się podobała, że mimo setek godzin zabawy które zapewnia chcą ciągle więcej (i dlatego gotowi są zapłacić za nie nawet więcej niż kosztuje podstawowa wersja gry – jak choćby w przypadku dodatków do wspomnianego Skyrima), a nie dla tych, którzy i na nią kręcili nosem.
W pewnych kwestiach jestem skłonny się z Tobą zgodzić, ale mój komentarz głównie wziął się z tego, że Skyrim Legendary Edition kupiłem ok. 2,5 roku po premierze za 30zł. I Fallout 4 takiej ceny w podobnym czasie nie osiągnie, to mało prawdopodobne, choćby biorąc pod uwagę kwestie które przytoczyłeś.
Natomiast pierdoły z budowaniem to pierdoły z budowaniem, nieważne czy miałbym budować osadę na pustkowiu, czy nordycki domek nad jeziorkiem 😉 Jest mi to tak samo obojętne i niewarte wydawania na to jakichkolwiek pieniędzy.
Żadna gra Bethesdy nie osiągnie – nie bez powodu Skyrima Legendary już na steamie nie sprzedają, zamiast tego oferując „pakiet”, który nie krzywdzi finansowo tych, którzy podstawkę kupili wcześniej, zamiast „czekać na goty”. Podstawka też już nie będzie po 2,5 czy nawet 5 euro, tamten poziom cen przynajmniej dla takich gier i w takim okresie po premierze to po prostu absurd, bez takich grosików „na waciki” wydawcy sobie poradzą, takie ceny powodują tylko jedno – że ludzie którzy kupili grę drożej plują sobie w brodę i obiecują w przyszłości takich „błędów” nie powtarzać.
Oj tak. Zauważ, że już nie ma obniżek na 75%. 66% zdarzają się, ale odnoszę wrażenie, że coraz rzadziej. Co do ceny to zarówno 60€ za podstawkę i 50€ (o kurcze! Myślałem, że 40€) to solidna przesada, ale trudno – wolny rynek, to i ceny można walić. Czekam na GOTY/Ultimate/Complete. Dam 15€.
W grę nie grałem, ale kiedyś planowałem zakup i po przeczytaniu opinii fanów uniwersum i w ogóle gier, doszedłem do wniosku, że kupię jak będzie za ~20 zł, bo szansa na wielkie rozczarowanie jest bardzo duża. Chyba jeszcze poczekam 😛
Dla „fanów” uniwersum Fallout się skończył na wybitnym Van Brunen 😉
A Metallica na Kill’em All 🙂
Niby tak, ale skoro nie dałem rady przebrnąć, lepiej ocenianego New Vegas to znaczy, że „4” raczej nie podejdzie. Od Skyrima też się od lat odbijam.
Zrewiduj oczekiwania. Od lat to wiadomo czym się charakteryzują gry Beci, Obsidianu. Czym jest aRPG, cRPG etc.
To w ogóle się zaczeli? Tylko No Life ’til Leather było ok, potem się sprzedali i były jakieś same komercyjne kupy!!!
😉
E tam, Fallout Shelter jest niezle.
Van Buren, nie Van Brunen – taki szczegół 😉 Swoją drogą, wielu fanów nie wie, że kilka istotnych rysów fabularnych z Van Burena zostało później w lekko zmodyfikowanej formie wykorzystanych w świetnym New Vegas. Co do Van Burena – walka NCR z Bractwem Stali oraz Legionem, protagonista jako ścigany przestępca, ciekawy i wiarygodny główny antagonista, motyw Nowej Plagi oraz następującej po niej orbitalnej czystki rasowej – wszystko to brzmi dużo lepiej niż „arcy-ciekawe” szukanie zaginionego tatuśka/syna w ugrzecznionym do przesady świecie…
To „szukanie zaginionego tatuśka/syna” (swoją drogą – czym innym jest fabuła „genialnego” Wiedźmina 3 i jakim cudem są to mniej wiarygodne startery dla fabuły od szukania zemsty przez człowieka który cudem uniknął śmierci?) przeradza się jak zwykle w RPGach w ratowanie świata. Ratowanie Commonwealth przed szalonymi naukowcami i/lub latającymi faszystami jest wręcz tożsame z ratowaniem okolic Vegas przed faszystami z NCRu, rzeźnikami wyrzekającymi się technologii na rzecz niewolnictwa i szalonym milionerem z lodówki
Błąd Disqusa skasował mi dłuższą odpowiedź, więc zamieszczę skróconą wersję.
Ogólnie rozchodzi się tutaj o jakość oraz realną wielowątkowość zadań głównych i pobocznych – jak dla mnie (możesz mieć inne zdanie oczywiście), zadania z F3 i F4 są zbyt prostolinijne i ograniczone pod względem możliwych do podjęcia wyborów (a raczej – braku REALNEGO wyboru) i moralności (jest tylko jaskrawa biel i czerń, praktycznie zero niejednoznacznej szarości). Przykład? Przez znaczną część F3 zwalczamy „bardzo złą” Enklawę (z końcowym „szlachetnym” celem wybicia wszystkich co do nogi i zniszczenia całej, niezwykle zaawansowanej infrastruktury), nie mając żadnej możliwości kooperacji z nimi, przyłączenia się lub nawet ocalenia technologii i szerszego poznania ich motywacji (poza totalnymi ogólnikami). Z drugiej strony mamy Bractwo Stali – przelukrowaną zgraję idealistycznych Mesjaszy w lśniących zbrojach zbawiających codziennie Świat. Niezbyt to wiarygodne. Jaskrawa czerń i jaskrawa biel – dostrzegasz to? Stanowi to spory dysonans w stosunku do Bractwa Stali w New Vegas – byli oni tam przedstawieni jako izolacjonistyczni, targani konfliktami wewnętrznymi zbieracze technologii, działający tylko i wyłącznie dla własnego dobra i szczerze gardzący „dzikusami” z zewnątrz. Dużo ciekawsze i bardziej wiarygodne podejście.
Gdyby to Bethesda robiła New Vegas, to podejrzewam że nie byłoby opcji przyłączenia się do bardzo ciekawego fabularnie i nieszablonowego Legionu oraz House’a i szczegółowego poznania ich motywacji. Byłoby tak jak z powyższym przykładem F3 i Enklawy – wybór byłby zapewne ograniczony tylko do ich szlachetnej likwidacji i tym samym sztampowego uratowania całego Świata…
Znaczy, krytykujesz Fallouta 4 za to, że Fallout 3 miał prostszą i mniej interaktywną fabułę niż Fallout New Vegas, który ma z kolei mniej więcej taką jak Fallout 4 którego krytykujesz? Nie trzeba gdybać co byłoby gdyby Bethesda zrobiła New Vegas (poza tym, że z pewnością ta gra miałaby mniej bugów), wystarczy zobaczyć co zrobiła w Falloucie 4, w którym można przyłączyć się do jednej z czterech frakcji, co skutkuje (podobnie jak w Falloucie New Vegas) konieczność eksterminacji pozostałych frakcji. Chyba że się s obu z tych gier wybierze frakcję najbardziej neutralną i wtedy eksterminacja ogranicza się tylko do jednej frakcji, tej znienawidzonej przez wszystkie pozostałe. Zaiste, dramatyczna różnica.
nie ma to jak czytać opinie innych 🙂 w końcu tysiące much nie mogą się mylić
Masz wszystkich poza sobą za idiotów?
tych którzy nie mają własnego zdania owszem
Co za głupi argument. A jaki masz inny wyznacznik sukcesu gry niż sprzedaż lub pozytywne opinie? Sprzedaż towaru jest zero jedynkowa – coś zeszło lub nie. Jeżeli dobrze gra się sprzedała, ma wsparcie modderów – to znaczy, że to dobry kierunek i pierdololo jakiejś grupy nostalfaggów tęskniących za izometrycznymi Falloutami tego nie zmieni.
Ale dlaczego miałbym nie bazować na opinii innych? To dzięki opiniom graczy nie kupiłem Mafii 3 za 130 zł i teraz mogę kupić „spatchowaną” za 40 zł, to dzięki nim nie władowałem się w minę pod tytułem Syberia 3. To dzięki opiniom innych zrezygnowałem z zakupu diablo 3 na rzecz gry w darmowego Path of Exile (później kupiłem pakiet diablo, zagrałem, odinstalowałem i dalej gram w PoE). To w końcu dzięki opiniom innych natrafiłem na gry jak The Walking Dead czy Life is Stange. Jest takie stare powiedzenie „kto pyta nie błądzi”, może chodzi tylko o to żeby czytać opinie odpowiednich ludzi.
Poczekaj poczekaj. Nie kupiłeś Mafii 3 za 130 zł… ale kupiłeś ją w ogóle? Chłopie po pierwsze ta gra miała problemy gameplayowe, których żaden patch nie poprawi. Nie kupiłeś D3 po opiniach, ale wolałaś zagrać w nudnego PoE (gdzie nic nie pobije feelingu zabijania mobów w D3, a to jedna z najważniejszych rzeczy w grach tego typu). Wiesz, pasujesz idealnie do gry Niebieski Wieloryb! Oni poszukują takich graczy. Ja gdybym bazował na opinii recenzentów to nie zagrałbym w 50% gier (i żałowałbym), gdybym bazował na opinii graczy to nie zagrałbym w kolejne 50% gier (i też bym żałował). Pamiętaj, gry to bardzo drogie hobby i tam nie ma półśrodków.
Czytaj ze zrozumieniem, mafię „mogę kupić spatchowaną”, nadal jej nie kupiłem, pewnie w końcu będzie w bundle. D3 dla mnie jest grą nudną jak flaki z olejem, PoE jest wielokrotnie ciekawsze i ma znacznie lepszy rozwój postaci, inna sprawa, że od lat gram tylko w trybie hardcore więc tam adrenaliny jest aż nad to. Na recenzjach wielokrotnie się przejechałem, ale w druga stronę, po świetnych opiniach kupiłem Gothic Armadę i po kilku godzinach wylądowała w koszu, podobnie było z Darkest Dungeon który zamiast frajdę powodował u mnie frustrację, a opinie ma świetne. Zdarzyło się tez kupowac gry pomino słabych ocen, ale niestety zwykle kończyło się fatalnie. Powtórzę po raz kolejny. Warto słuchać opinii innych, szczególnie kiedy wiesz co Ci w grach przeszkadza a co nie i możesz recencję przedefiniować względem Ciebie. Kazdy gracz ma inne priorytety, dla mnie zaletą w grze jest fabuła i na przykład bez żalu porzucam otwarty świat gry gdy w zamian mam świetną linię fabularną. Nie interesuje mnie tez długość gry, wolę zagrać 5-7 godzin w grę z fajną fabułą niż 150 godzin w sandboxa. Wieć jeśli słyszę opinię, że gra jest do d**y bo nie ma otwartego świata, to mi lata. Jak powtarzają się natomiast opinie, że gra ma super mechanikę ogromny świat, ale fabuły brak to filtruję to sobie i tam gdzie widnieje recenzja na „9” je widzę maksymalnie „6” i grę ignoruję. Proste jak konstrukcja cepa. Co z tego że Skyrim jest uznawany za półboga RPG jak dla mnie jest nudny? Co z tego że dla ciabie jest ważny „feeling” zabijania mobów w Diablo 3, skoro mnie to zwisa a wolę skupić się na planowaniu rozdysponowywania punktów drzewka umiejętności żeby tym razem zabić tego bosa na koszmarze w trybie hardcore (co nie udało się 5 razy poprzednio)? Dlaczego to Ty masz rację a nie ja? Może to Ty pasujesz do grupy ludzi „ja wiem najlepiej co jest dobre dla innych?” Jak ktoś ma mózg i go używa to bazujęc na recenzjach graczy i pismaków, można bardzo wiele wyczytać o grze i samemu ocenić sens jej kupna.
A ja Ci napisałem, że gry to drogie hobby i warto zagrać we wszystko, i to na wszystkie platformy, bo tylko tak się przekonasz co naprawdę jest dobre… Słowo kluczowe „drogie hobby”.
Chłopie, ja mam 30 lat, prace, żonę i dziecko. Miesięcznie odgrywam z wielkim trudem jeden tytuł a ty mi piszesz ze mam zagrać we wszystko na wszystkie platformy ;p i nie zgadzam się że granie to drogie hobby, w zeszłym roku wydałem około 400 zł na około 20 tytułów i 7 jeszcze czeka w kolejce. Dla porównania w tym samym czasie wydałem około 30 000 zł na dzieciaka. TO JEST DROGIE HOBBY. Przekonasz się zapewne za parę lat. Pozdrawiam.
„400 zł na około 20 tytułów”, ale burżuj 🙂
Ja niedługo dobiję do 1k gier na steam (jak policzyć nieaktywowane jeszcze klucze to już przebiłem) i myślę, że wszystkie dużo więcej niż 400 zł nie kosztowały. Ach te bundle 🙂
Łudzę się, że ogram to wszystko na emeryturze, albo chociaż jak moje małe, drogie hobby podrośnie.
„drogie hobby” xD
Różnica taka, że Twój przedmówca kupuje prawdziwe, choć pewnie stare gry (skoro płaci średnio zaledwie 20 zł za sztukę, czyli prawdopodobnie część po 30-40 zł, a większość z „bundli”), a „1000 gier za 400 zł ” to tylko taka figura retoryczna, bo tak naprawdę to 50-100 bardzo starych gier i 900 śmieci wartych tyle ile różnica w cenie między kosztem nabycia bundli w których były, a ceną jaką osiągnęły na steamowym markecie karty które z nich „wydropiły”. Fabiopirat nie pisze ani o jednym ani o drugim przypadku, pisze o tym co „na zachodzie” jest tanią rozrywką (tańszą od „klubowania”, dziewczynek, pewnie nawet kina, jeśli przeliczyć na godziny), czyli grania w prepierowe wydania gier, jedyną formę tej rozrywki dzięki której ona w ogóle funkcjonuje – gdyby wszyscy byli tacy „cwani” i „kupowali” „1000 gier za 400 zł”, to kupowaliby już wyłącznie śmieci w rodzaju „gier” od Digital Homicide, żadnych innych gier po 2,50 zł nikt by im nie zaoferował.
„prawdziwe gry” to żeś teraz nieźle odpłynął xD
Fabiopirat napisał, że gry „to bardzo drogie hobby” i do tego się odnoszę, bo to oczywisty nonsens.
Za pierwsze 5 gier posortowane wg czasu z mojego profilu – łącznie jakieś 3k godzin i rośnie – dałem łącznie mniej niż za kufel dobrego piwa. 3 TYSIĄCE GODZIN ZA KUFEL PIWA.
Zgadza się, 1000 gier za 400 zł to „figura retoryczna”, ale niech to będzie 50 gier za 400 zł – to dalej nie wygląda jak bardzo drogie hobby.
Owszem, to MOŻE być drogie hobby, jeśli właśnie kupuje się wszystko w cenach premierowych i ogrywa pobieżnie bo kolejne tytuły czekają. Ale nie musi, może być wręcz odwrotnie.
I co to w ogóle jest prawdziwa gra, lol?
Prawdziwa gra to prawdziwa gra, w przeciwieństwie do „produktów gropodobnych” rozdawanych na gleamach i w tanich bundlach, podałem nawet przykładowego wydawcę słynącego z tworzenia takich pseudogier – Digital Homicide.
Jak ktoś lubi grać w free2playe, gry przeglądarkowe, tanie indyki z bundli (albo tylko „lubi”, bo na gry AAA go nie stać), to może rzeczywiście grać i całkiem za darmo. Ludzie którzy nie oszukują siebie i innych twierdząc że nie lubią grać w to co lubią, choćby kupowali wyłącznie gry 2-letnie lub starsze i wyłącznie na najlepszych promocjach, wydają znacznie więcej, nawet niż wspomniane wcześniej „400 zł za 20 gier”. W 5 pierwszych gier z mojego steama żadna nie była w bundlu, ani nie jest f2p i spędziłem w nich ponad 3500 godzin. W tym ponad 900 w Falloucie 4. co jeśli z dodatkami kosztowało jakieś 300 zł daje marne 30 groszy za godzinę zabawy. Gdyby nie ludzie którzy „tyle” wydają na premierową rozrywkę, ci którzy czekają aż będzie za 20 czy nawet 40 zł nie doczekaliby się nigdy, bo produkcja gier kosztuje zbyt wiele żeby te gry potem rozdawać (ci co czekają aż będzie w bundlu, czyli w cenie piwa za 5 gier nie doczekają się nigdy, dlatego ciągle nie widzę sensu w Twojej obecności w tym temacie – Fallout 4 i Twoje preferencje zakupowe to zbiory rozłączne).
„Prawdziwa gra to prawdziwa gra” wyborne wyjaśnienie xD
W tanich bundlach były praktycznie wszystkie gry, które mam, np Endless Space (nr 6) czy FTL – to są „produkty gropodobne”? A Civ V nawet dawali za darmo. Chyba musisz poprawić tę swoją definicję.
Osobiście nie kupuję gier na premierę nie dlatego, że mnie nie stać, tylko dlatego, że mam dziesiątki innych do ogrania, a kolejka tylko się wydłuża. Także nie dorabiam tu żadnej ideologii, po prostu jak widzę coś co mnie interesuje w bundlu, to kupuję na przyszłość. Mam nie kupić tylko dlatego, że jest tanio?
Jedne z nielicznych niebundlowych, które mam na steam, to Fallout 3 i F:NV. I co? Leżą i czekają na swoją kolej.
Moja obecność w tym temacie, to krytyka opinii negującej absurd wypowiedzi Fabiopirata, o grach jako drogim hobby.
Ja natomiast nie widzę sensu Twojej obecności na tej stronie, poświęconej głównie taniemu graniu.
Nie karmcie tego trolla, to jest oszołom, który jak zobaczy temat z Fallouta 4 robi wykład pod tytułem: spędziłem 900 godzin w tej grze, to znaczy że gra jest dobra i basta a Ty jesteś chamem skoro nie doceniasz kunsztu Bethesdy.. Co do tematu to niestety dalej ciut drogo w przeliczeniu na cena/jakość. Bethesda wskoczyła na poziom EA ze swoimi SP. Boję się ile będę musiał wydać w przyszłośći na GOTY TES VI.
O, jest i troll który nie przegapi żadnej okazji żeby się pożalić, że nie może sobie pozwolić na kupno dodatków do Fallouta 4. Trzeba było brać jak sprzedawali premierowo, za 30€ (a w Polsce pewnie nawet mniej), rozumiem ból d..y, gdy po półtorej roku czekania wychodzi na to że zaoszczędziło się może 30 zł. Dalszego owocnego czekania życzę, bo potrwa to jeszcze parę latek!
Nie muszę. Ogólnie rzecz ujmując – prawdziwe gry to gry AAA, giereczki to najwyższej półki indyki (FTL którego wymieniłeś na przykład, albo Braid, FEZ, Limbo – łapiesz?), śmieci, czyli produkty gropodobne – to cała reszta.
Trafiły się jak ślepej kurze ziarno te 2 czy 3 darmowe (no, nie do końca – za głosowanie i podanie danych) gry od GMG i parę darmówek na steamie (albo ten Endless Space za 1€, którego też tylko dlatego kupiłem że był prawie darmowy, bo 2,5€ już bym nie dał – i tak nie zagram, mam w kolejce parę gier które kupiłem za spore pieniądze, których na pewno w bundlach i rozdawnictwach nie będzie, a do których jeszcze nie miałem czasu porządnie przysiąść – jak choćby GTA5), nie rób z tego „standardu”, bo to tylko wyjątki, nie reguła. Podobnie jak tanie (czyli po 20 zł, a może i mniej) Fallout 3 i NV, nawet w wersjach GOTY – późniejsze gry Bethesdy, w tym ponad 5-letni już Skyrim udowodniły, że „tanio już było”.
Piep.zenie że się nie kupuje gier bo „kolejka się wydłuża”, to właśnie dorabianie ideologii do tego, że nie można sobie pozwolić na to w co się chciałoby aktualnie zagrać, i dlatego się „ogrywa” to co wpadło w bundlach, czyli gry których się nie kupiło wcześniej, być może dlatego że się nie miało na nie pieniędzy, albo wręcz – nie było wcale zainteresowanym ich kupnem. Jeśli ktoś swoje hobby czy pasję do gier traktuje poważniej i może sobie na to pozwolić robi odwrotnie niż Ty – kupuje wszystko, pogra parę godzin i albo odłoży „na później”, albo będzie „ogrywał” przez kolejnych parę dni, tygodni, albo miesięcy – zależy ile ma czasu na granie. W tym momencie takie hobby staje się drogim, przynajmniej jak na polskie standardy, zwłaszcza gdy dotyczy kupowania gier na kilka platform. Negując potrzebę istnienia takich graczy działasz nielogicznie – powtarzam: gdyby nie oni, gry nie powstawałyby wcale, gry AAA kosztują dziś kilkadziesiąt milionów dolarów, czasem wręcz kilkaset milionów, więc jeśli nie sprzedadzą kilku-kilkunastu milionów egzemplarzy w premierowej cenie, wydawca poniesie realną stratę i kolejnej gry danego studia (albo i żadnej innej) po prostu nie wyda. Nie wyda, czyli nie wyłoży pieniędzy na jej produkcję, zatem „twórcy” pójdą na zieloną trawkę, albo kickstartera, gdzie na kolejnego „hiciora” którego (prawie) nikt nie kupi będą naciągać kogoś innego.
„Jeśli ktoś swoje hobby czy pasję do gier traktuje poważniej i może sobie na to pozwolić robi odwrotnie” – jak już napisałem, mogę sobie pozwolić, czyli z tego wynika, że nie traktuję swojego hobby poważnie.
Przepuściłem ponad 1700 godzin na śmiecia z bundla za $5 (może dlatego mi się kolejka wydłużyła – łapiesz?). Gdyby nie ten bundle, to pewnie bym nawet nie wiedział, że taki produkt gropodobny istnieje. Drugiej części nie zdążyłem kupić, bo developer mi sprezentował klucz, jak zobaczył ile mam nabite.
W tym czasie mógłbym pewnie betatestować masę zabugowanych gier AAA, ale jakoś ta jedna bundlówka mnie tak wciągnęła i… teraz się dowiaduję, że nie traktuję swojej pasji poważnie xD
Nigdzie nie negowałem potrzeby istnienia jakiejś grupy graczy, no ale już mnie tu niżej kolega uprzedził, żeś troll, czyli klasycznie –
brak czytania ze zrozumieniem. To ja dziękuję i dobranoc.
A czego się spodziewasz, skoro w ciągu 7 lat „grania” uruchomiłeś zaledwie 50 gier? Dlatego że w jednej z nich zmarnowałeś aż 1700 godzin to jesteś „mastah gamer”, przed którym klękajcie narody, a developerzy rozdawajcie gry? Weź mnie nie rozśmieszaj, fan gry w której spędził kilkaset czy ponad 1000 godzin kupuje sequel jak tylko wyjdzie – choćby w ramach podziękowań, skoro tę pierwszą dostał prawie za darmo, bo w bundlu. A nie żebrze u producenta żeby zaoszczędzić parę groszy. Możesz sobie pozwolić, ale za punkt honoru postawiłeś sobie nie kupowanie gier? Idź się wyśpij, poważny graczu, bo bredzisz.
Widzisz, ja mam 41 lat, żonę 10 letnie dziecko. I swoją firmę. Teraz jest czas, że to ludzie na mnie pracują. W Twoim wieku to może tak miałem.
Jest też: „Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi”. Każdy ma swój gust więc baaaardzo ciężko polegać na odczuciach innych osób.
Tam gdzie wszyscy myślą podobnie nikt nie myśli zbyt wiele,
Fallout 4 – gdybym się opierał na opiniach osób to bym nie kupił ale nie słucham innych i całe szczęście bo dzięki temu świetnie się bawię. Dokupiłem nawet season passa bo gra jest tego warta.
Akurat większość opinii jest pozytywna.
Z takim podejściem „obawiam się” że te półtora roku od premiery to dopiero pierwszy mały krok w tym czekaniu. Jeśli dodatkowo oczekujesz w tej cenie wesji „kompletnej” (jak prawie każdy antyfan Fallouta 4 który go nie lubi dlatego że w niego nie grał), to czekanie może potrwać i ponad dekadę, bo jak wiadomo „tanio już było”.
Nadal tak dużo ;/
Ja tam Fallouta 4 i Season Passa polecam fabułę ukończyłem, na liczniku godzin mam 145h i aktualnie ogrywam dlc Nuka World, zostało mi jeszcze Far Harbor (Automatron i te pierdułkowate ukończyłem w trakcie robienie fabuły głównej). Jak toś nie płacze że to nie stary Fallout 1 lub 2 jak fanboje to z gry będzie zadowolony, a jak ktoś chce mechaniki sprzed epoki kamienia łupanego to niech sobie odpali wspomniane wyżej Fallout 1 lub 2.
Chyba ludziom bardziej chodzi o to, że to nie Fallout NV i 3, a nie 1/2… Szczegolnie jesli chodzi o brak opcji dialogowych jak w owych czesciach i tym samym uproszczenie gry. Niemniej jednak ja się przy czworce bawilam swietnie, tak samo jak i przy NV, a ktoś kto narzeka to się zawsze znajdzie 🙂
Spoko. Sam za jakieś 5-6 lat będziesz płakał, jak z Fallouta zrobią prostego szutera, który sam się będzie przechodził. Właśnie w tym kierunku to zmierza: więcej uproszczeń, fabuła i zadania dla ameb, szybsze wydawanie gier, maksymalizacja zysków, 4x więcej kasy na marketnig niż na dev., wincyj preorderów, archaiczna technologia, która ubija nowy sprzęt z powodu braku optymalizacji…
Czekam i czekam na tą wersję GOTY….
Sprzedaż (i podobne statystyki, które zwykle trudniej śledzić, ale akurat w przypadku pecetowego Fallouta 4 się da, bo steam takowe udostęnia – np. ilość graczy w danym dniu) jest wyznacznikiem jakości dla większości graczy, pozostali mogą sobie szukać innych wyznaczników jakości, np. na ile przypomina ich ulubioną część serii, albo na ile zbliżyła się (lub oddaliła) do ich ideału gry albo gatunku gier, ale ta pozostała część nie ma znaczenia, nie dla nich powstają gry, nie oni je finansują, tylko właśnie ten „miliard much”. „Fani izometrycznych Falloutów” pokazali swoją moc w mizernej sprzedaży i jeszcze mizerniejszej ilości graczy duchowego następcy Falloutów (czy raczej następcy duchowego poprzednika Falloutów), czyli Wasteland 2.
Ok. Nie podejmuje sie dyskusji z ekonomistami.