To nie są gry artystyczne. To, że są dziwne, słabe i nie mają gameplayu (a w przypadku Proteusa nawet wartości) nie znaczy, że od razu są sztuką. Te gry kojarzą mi się z obrazami i ludźmi, którzy udają, że coś tam widzą i rozumieją, żeby nie wyjść na głąbów. Już Thomas Was Alone jest bardziej artystyczny. Nawet Papo & Yo, które przy okazji bardzo ładnie wygląda. 9.03m też skończyłem - rozumiem ideę oddania hołdu zmarłym w katastrofie ale niech to do diaska nie będzie szukanie motylków na przedmiotach. Ostatnia scena za to była całkiem ładna.
Jeśli ktoś mówi, że gry są sztuką i za przykład podaje Proteusa, Dear Esther czy Gone Homo, to już wolę żeby uznawać je za prymitywną rozrywkę.
Humble Choice – temat ogólny
Regulamin forum
1. Prosimy nie zakładać osobnych tematów dla pojedynczych promocji;
2. Niepospolite promocje opisane wraz z linkiem w odpowiednim temacie mogą zostać nagrodzone dodatnimi punktami reputacji;
3. Zabrania się wklejania prywatnych linków referencyjnych lub linkowania stron trzecich używających refów.
1. Prosimy nie zakładać osobnych tematów dla pojedynczych promocji;
2. Niepospolite promocje opisane wraz z linkiem w odpowiednim temacie mogą zostać nagrodzone dodatnimi punktami reputacji;
3. Zabrania się wklejania prywatnych linków referencyjnych lub linkowania stron trzecich używających refów.
- Posty: 1066
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 01:11
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Cebuland
- Podziękował: 6 razy
- Podziękowania: 7 razy
- Kontakt:
Ja za to myślę, że różne rodzaje gier są dla różnych ludzi. Podobnie jak jest z kinem - jeden lubi kino akcji, inny - leniwie snujące się wizjonerskie obrazy.
Idąc dalej tym tokiem, taki Dear Esther przyrównałbym bardziej do "Prostej historii" niż do "Szklanej pułapki". A z pewnością oba filmy mają swoich zwolenników. Czy to powód, żeby określać daną grę słabą albo gniotem? Można o niej jednoznacznie powiedzieć, że "nie odpowiada mi ten rodzaj gier" albo "dla mnie zbyt mało się dzieje", nawet że "nie ma w niej gameplayu". A o tym, co jest sztuką i czym jest sztuka, to dyskusje toczą się od dawna i jakoś nikt nie był w stanie wypracować jednoznacznej definicji, która wszystkich by przekonała.
Idąc dalej tym tokiem, taki Dear Esther przyrównałbym bardziej do "Prostej historii" niż do "Szklanej pułapki". A z pewnością oba filmy mają swoich zwolenników. Czy to powód, żeby określać daną grę słabą albo gniotem? Można o niej jednoznacznie powiedzieć, że "nie odpowiada mi ten rodzaj gier" albo "dla mnie zbyt mało się dzieje", nawet że "nie ma w niej gameplayu". A o tym, co jest sztuką i czym jest sztuka, to dyskusje toczą się od dawna i jakoś nikt nie był w stanie wypracować jednoznacznej definicji, która wszystkich by przekonała.
- Posty: 81
- Rejestracja: 12 lip 2013, o 14:50
- Płeć: Kobieta
- Podziękował: 1 raz
- Podziękowania: 2 razy
- Kontakt:
Dla mnie akurat Dear Esther to produkcja z fenomenalną narracją, bardzo poetycka i do tego w przedziwny sposób ładna, mimo, że na zabytkowym silniku. Przechodziłam w jednym posiedzeniu, było refleksyjnie bez cienia nudy. Gone Home to podobna kategoria, z sentymentalnym grzebaniem po szufladach, VHSami, kasetami i innymi cudami epoki mojego dzieciństwa. Fabuła owszem, przewidywalna, ale jednak doświadczenie fajne. W Proteusa też grałam. Cyba najmniej interaktywna pozycja z tej listy. Nie powaliła mnie konepcją, ale nie uważam też żeby była "bez wartości". Wszystko zależy od punktu widzenia. Dla jednych to będzie "kolorowy las pikseli, gdzie nic się nei dzieje" dla innych "interesująca metafora przemijania" itp itd.
Nie zgadzam się, że te gry "nie mają gameplaya". To zupełnie jakby mierzyć jakość gry przez ilość kombinacji klawiszowych i kombosów, które można wykonać. Nowe przygodówki Telltale Games też prowadzą gracza po sznurku umożliwiając mu tylko iluzoryczną ingerencję w bieg wydarzeń, a jednak - nikt nie podnosi rabanu...
Jeśli chodzi o to co jest sztuką a co nie jest, to podobnie jak w dziedzinach nieco bardziej tradycyjnych niż gry wideo: ile ludzi tyle opinii. Ja osobiście staram się nie rzucać na lewo i prawo hasłami takimi jak sztuka czy artyzm, niemniej jednak gdybym miała podać przykład produkcji z rysem artystycznym to Dear Esther byłaby w pierwszej piątce.
Gra ma bardzo ciężki klimat, świetną muzykę i historię, która do ostatnich chwil nie podaje gotowych odpowiedzi. Jeśli lubicie wieloznaczność i niedopowiedzenia to Dear Esther powinna was zainteresować. Jeszcze taki luźny tip: jeśli uzależniacie kupno bundle'a od tej pozycji to z tego co się nasłuchałam wynika, że DE podoba się przede wszystkim odbiorcom o dużej wrażliwości, wiek 15+
Nie zgadzam się, że te gry "nie mają gameplaya". To zupełnie jakby mierzyć jakość gry przez ilość kombinacji klawiszowych i kombosów, które można wykonać. Nowe przygodówki Telltale Games też prowadzą gracza po sznurku umożliwiając mu tylko iluzoryczną ingerencję w bieg wydarzeń, a jednak - nikt nie podnosi rabanu...
Jeśli chodzi o to co jest sztuką a co nie jest, to podobnie jak w dziedzinach nieco bardziej tradycyjnych niż gry wideo: ile ludzi tyle opinii. Ja osobiście staram się nie rzucać na lewo i prawo hasłami takimi jak sztuka czy artyzm, niemniej jednak gdybym miała podać przykład produkcji z rysem artystycznym to Dear Esther byłaby w pierwszej piątce.
Gra ma bardzo ciężki klimat, świetną muzykę i historię, która do ostatnich chwil nie podaje gotowych odpowiedzi. Jeśli lubicie wieloznaczność i niedopowiedzenia to Dear Esther powinna was zainteresować. Jeszcze taki luźny tip: jeśli uzależniacie kupno bundle'a od tej pozycji to z tego co się nasłuchałam wynika, że DE podoba się przede wszystkim odbiorcom o dużej wrażliwości, wiek 15+
- Posty: 324
- Rejestracja: 24 mar 2013, o 12:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 0
- Podziękowania: 0
- Kontakt:
Jak dla mnie Dear Esther ma całkiem sporo gameplaya, ale odbywa się on wyłącznie w naszej głowie. Poskładanie do kupy wszystkich alegorii, przypowieści i innych wskazówek to nie lada zagadka, a że nie sprawia że otworzymy ostatnią komnatę w grze? Cóz...
- Posty: 317
- Rejestracja: 23 kwie 2013, o 12:35
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 2 razy
- Podziękowania: 8 razy
- Kontakt:
Można też wypróbować darmowy mod do Half-Life 2 pod tym samym tytułem (nie będzie miał tak dobrej grafiki, cała reszta to prawie to samo) -- no i podobnie w przypadku Stanley Parable. Przejście tych modów (wzdłuż i wszerz
skutecznie zniechęciło mnie do zakupu podrasowanych nowych wersji. Owszem, można je zakupić, ale nie za taką cenę jaka jest teraz.

- Posty: 512
- Rejestracja: 16 sie 2013, o 19:20
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 24 razy
- Podziękowania: 23 razy
- Kontakt:
Jeśli tak, to prince of persia 2008 nie byłaby grą, gdyż za każdym razem ratuje nas towarzyszka i zaczynamy moment od bezpiecznego miejsca, w przypadku bossów regeneruje im się kawałek życia. Jakby się uprzeć to to jest to samo, tyle że bez ładowania etapu, ale jednak przegrać się nie da.
- Posty: 1066
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 01:11
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Cebuland
- Podziękował: 6 razy
- Podziękowania: 7 razy
- Kontakt:
Czym jest zatem gameplay? Rozgrywka? Wykonywaniem określonych czynności, które zgodnie z zasadami danej gry wywierają odpowiedni skutek w jej ramach? Dążeniem do celu? Sam nie wiem. Kto potrafi zdefiniować "gameplay", którego te "rzekome gry" jakoby nie posiadały?
O ile kojarzę różne definicję gry, to do najpopularniejszych wyznaczników tej kategorii należą: określone zasady, które uczestnik godzi się respektować, oraz rozrywkowy charakter/cel. W wielu innych aspektach definicje się różnią. Wydaje mi się, że taki Dear Esther zawiera zarówno zasady (sposób poruszania, konsekwencje przebywania pod wodą, itd), czynności, które można wykonywać (choćby poruszanie wg określonych zasad), a nawet cele, choć niezbyt jasno z góry określone (co nadaje znaczenie eksploracji jako elementowi rozgrywki), jak i rozrywkowy charakter. W moim odczuciu jest grą. Może nieskomplikowaną i nie nastawioną na rywalizację, ale grą.
O ile kojarzę różne definicję gry, to do najpopularniejszych wyznaczników tej kategorii należą: określone zasady, które uczestnik godzi się respektować, oraz rozrywkowy charakter/cel. W wielu innych aspektach definicje się różnią. Wydaje mi się, że taki Dear Esther zawiera zarówno zasady (sposób poruszania, konsekwencje przebywania pod wodą, itd), czynności, które można wykonywać (choćby poruszanie wg określonych zasad), a nawet cele, choć niezbyt jasno z góry określone (co nadaje znaczenie eksploracji jako elementowi rozgrywki), jak i rozrywkowy charakter. W moim odczuciu jest grą. Może nieskomplikowaną i nie nastawioną na rywalizację, ale grą.
- Posty: 1066
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 01:11
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Cebuland
- Podziękował: 6 razy
- Podziękowania: 7 razy
- Kontakt:
Nie rozczarowujesz mnie tym poglądem, a jedynie tym, że powstrzymujesz się od uzasadnienia go.
Oczywiście, w moim odczuciu bardziej do Dear Esther pasuje określenie "doświadczenie interaktywne/multimedialne", ale zamiast powiedzieć dlaczego w Twoim odczuciu DE nie jest grą, albo zdefiniować gameplay, którego rzekomo nie posiada, po prostu wyraziłeś niczym nie poparte twierdzenie. Szkoda, bo byłem ciekaw Twojego poglądu.
Oczywiście, w moim odczuciu bardziej do Dear Esther pasuje określenie "doświadczenie interaktywne/multimedialne", ale zamiast powiedzieć dlaczego w Twoim odczuciu DE nie jest grą, albo zdefiniować gameplay, którego rzekomo nie posiada, po prostu wyraziłeś niczym nie poparte twierdzenie. Szkoda, bo byłem ciekaw Twojego poglądu.
- Posty: 81
- Rejestracja: 12 lip 2013, o 14:50
- Płeć: Kobieta
- Podziękował: 1 raz
- Podziękowania: 2 razy
- Kontakt:
Sromotne walentynkowe banialuki! W Dear Esther gameplay polega na tym aby podmiot przemieścić z punktu A do punktu B. To jest zasadniczy CEL całej gry, wynikający z jej podłoża fabularnego... BTW wydaje mi się, że konstrukcyjną zasadą każdej dyskusji jest uzasadnianie swojego stanowiska. Jeśli tego nie robisz to czy oznacza to z automatu, że nie jesteś pełnoprawnym użytkownikiem forum? <just wandering>
- Posty: 1778
- Rejestracja: 2 gru 2012, o 18:24
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 102 razy
- Podziękowania: 24 razy
- Kontakt:
ಠ_ಠ
Dobra jeszcze coś napiszę, bo dostanę ostrzeżenie za spam. Dear Esther nie jest grą, nie zawiera żadnej mechaniki, a "rozgrywka w głowie" nie jest GAMEplayem.
A z całą resztą nawet nie mam zamiaru się kłócić bo tylko z powodu tego czym dla mnie jest gameplay rzuci ktoś linkiem z wikipedii i konkluzją będzie "o nie masz racji bo wikipedia mówi, że nie masz". Dear Esther nie jest grą i proszę tego dalej nie ciągnąć.
P.S. To the moon też nie jest.
@down:
ಠ_ಠ Konfident
Dobra jeszcze coś napiszę, bo dostanę ostrzeżenie za spam. Dear Esther nie jest grą, nie zawiera żadnej mechaniki, a "rozgrywka w głowie" nie jest GAMEplayem.
A z całą resztą nawet nie mam zamiaru się kłócić bo tylko z powodu tego czym dla mnie jest gameplay rzuci ktoś linkiem z wikipedii i konkluzją będzie "o nie masz racji bo wikipedia mówi, że nie masz". Dear Esther nie jest grą i proszę tego dalej nie ciągnąć.
P.S. To the moon też nie jest.
@down:
ಠ_ಠ Konfident
Ostatnio zmieniony 14 lut 2014, o 23:01 przez Jerry, łącznie zmieniany 2 razy.
- Posty: 1066
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 01:11
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Cebuland
- Podziękował: 6 razy
- Podziękowania: 7 razy
- Kontakt:
Ciągle nie wiem czym Twoim zdaniem jest gameplay, niezależnie jak wielkich liter użyjesz, argumentacja nie staje się lepsza.
Cieszę się jednak, że jest tu kilka osób, które potrafią podjąć rzeczową dyskusję z użyciem argumentów i zauważyć słabość stanowiska niczym nie popartego.
I żeby nie było, nie muszę się z każdym zgadzać w dyskusji, lubię rozbieżność zdań. Jednak cenię sobie zdanie poparte argumentacją, a nie "tak bo tak" i "nie bo nie". Do tego kompletnie nie rozumiem dlaczego, Jerry, konsekwentnie próbujesz urwać temat: "proszę tego dalej nie ciągnąć" czy "Dziękuję za uwagę".
Nie zamierzam tego popierać tezami z wikipedii, bo to niepewne źródło. Ale czy definicja gry w ujęciu antropologicznym nie jest lepszym sposobem na określenie czy coś jest grą czy nie niż upieranie się, że nie jest "bo nie"?
Cieszę się jednak, że jest tu kilka osób, które potrafią podjąć rzeczową dyskusję z użyciem argumentów i zauważyć słabość stanowiska niczym nie popartego.
I żeby nie było, nie muszę się z każdym zgadzać w dyskusji, lubię rozbieżność zdań. Jednak cenię sobie zdanie poparte argumentacją, a nie "tak bo tak" i "nie bo nie". Do tego kompletnie nie rozumiem dlaczego, Jerry, konsekwentnie próbujesz urwać temat: "proszę tego dalej nie ciągnąć" czy "Dziękuję za uwagę".
Nie zamierzam tego popierać tezami z wikipedii, bo to niepewne źródło. Ale czy definicja gry w ujęciu antropologicznym nie jest lepszym sposobem na określenie czy coś jest grą czy nie niż upieranie się, że nie jest "bo nie"?
- Posty: 3176
- Rejestracja: 16 gru 2012, o 15:23
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 15 razy
- Podziękowania: 27 razy
- Kontakt:
Visual nowel też są nazywane grami choć w niektórych starszych tytułach nie ma czegoś takiego jak gameplay.
http://steamcommunity.com/sharedfiles/f ... d=93962591 przeszedłem 1 akt i z tego co pamiętam to nie było żadnej możliwości interakcji z postaciami i wpływu na fabułę, poczynania bohatera.
http://steamcommunity.com/sharedfiles/f ... d=93962591 przeszedłem 1 akt i z tego co pamiętam to nie było żadnej możliwości interakcji z postaciami i wpływu na fabułę, poczynania bohatera.
Mam drobne pytanie.
Ta cała dyskusja dotyczy Humbla czy tylko jednej gry?
Ta cała dyskusja dotyczy Humbla czy tylko jednej gry?
