jeti pisze: Generalnie wszystkie powyższe filmy to szmiry . Nie przypominam sobie dobrego filmu na podstawie gry.
Raczysz se jaja robić. Resident Evil to kawał znakomitego męskiego kina, a piątka to już kwintesencja tego co w akcyjniakowym relaksatorze powinno się znaleźć. Czysta rozrywka, zero silenia się na coś więcej, perfekcyjna realizacja. Ok, może nie ma to wiele wspólnego z grami, ale osobiście za growymi Residentami nigdy nie przepadałem więc tego co zrobił z nimi Paul W.S. Anderson nie żałuję.
Inną fajną ekranizacją jest pierwszy Silent Hill (drugiego nie widziałem) i... Max Payne. Nie rozumiem kiepskiego odbioru tego drugiego, to całkiem interesujące rozwinięcie zapomnianej już niestety konwencji noir. Osobiście filmowe przygody Maksia lubię określać mianem takiego "noir light". Tomb Raidery też były całkiem sympatycznymi blockbusterami, a Jolie świetnie nadawała się do roli Panny Croft.
Jaja? Wszystkie filmy, które wymieniłeś, oglądałem i o ile taki Silent Hill jeszcze jest w miarę znośny (choć też raczej słabawy), to reszta to imo kompletne dno.
Warto jeszcze wspomnieć o kiepskim Doomie (2005), który wyreżyserował nasz rodak Andrzej Bartkowiak. W zasadzie film ratowała jedynie kilkunastominutowa sekwencja w widoku FPP.
Co tu dużo kryć, z ekranizacjami gier jest kiepsko. Tak naprawdę dla mnie tylko Mortal Kombat, pierwsza część Resident Evila i Silent Hill jakoś się bronią. Z tym, że jedynie pierwszy z nich jest filmem naprawdę dobrym, a to głównie za sprawą Christophera Lamberta jako Rayden'a.
A ja będę w znakomitej mniejszości ludzi na świecie i przyznam się do tego, że moim ulubionym filmem na podstawie gry jest... Super Mario Bros z 1993 roku. Jest kiczowaty, ma dużo durnych elementów ale... ma dużo rzeczywiście fajnych pomysłów na reinterpretacje świata gry. Mamy mnóstwo odniesień do jej małych i dużych elementów, mnóstwo smaczków, kupę humoru i masę fajnych absurdów. No i Denis Hooper jako Koopa - moc. Problem w tym, że ludzie postanowili odebrać ten film na poważnie, a przecież to familijny film na podstawie, platformówki, osadzonej w absurdalnym świecie. Czego się ktokolwiek spodziewał? To jest zły film, ale trzeba mieć do niego odpowiednie podejście.
Poza tym, nie było żadnego dobrego filmu na podstawie gry. Rzeczy typu Street Fighter / Double Dragon / Mortal Kombat - słabizna / tragedia (chociaż ten nowy, internetowy serial MK jest chyba calkiem ok).
Seria Resident Evil? Do tej pory nie rozumiem, dlaczego to jest wciąż kręcone. Bez pomysłu, polotu, sztuczne efekty "3d". Fabuła pisana na kolanie, kolejne części filmu średnio się kleją i na siłę. Ani dobry zombie movie, ani dobry akcyjniak. W dodatku Milla, która jest dobra aktorka dopasowuje się do poziomu reszty. 1 i 3 cześć można jeszcze obejrzeć, reszta to jakaś masakra na kinie. I pomyśleć, że ten gość nakręcił świetny Event Horizon... Chociaż nie, RE jeszcze nie jest tak złe jak DOA czy Doom (taki łatwy temat, tak skopać...). Mimo wszystko jest zapowiedzianych kilka fajnych tytułów. Z dobrą ekipą aktorsko / twórczą, może coś w końcu w tym temacie mądrego wyjdzie. Chociaż prawda jest taka, że niektóre gry są dobre bo... są grami. I niech nimi pozostaną.
jak dla mnie najlepsze filmy na podstawie gier to seria resident evil reszta to totalna klapa. no moze jeszcze hitman ale filmowy hitman to siusiumajtek w porownaniu do prawdziwego growego "original assasin"
Mortal kombat mi się podoba wciąż od tylu lat , klimat , fajna końcowa walka i ta leśna też, sama końcówka też i oczywiście muzyka.
2 część była juz słabsza i rozczarowali mnie szybką śmiercią Johnego Cage , którego zresztą grał kto inny.
Serial miał lepsze i słabsze odcinki.
Czekam na 2 sezon , który juz bedzie przedstawiał turniej i będą fatality.
O pozostałych filmach pózniej napiszę , bo trochę się tego zebralo.
No tak. Te filmy na podstawie gier to zazwyczaj knoty okrutne. Ponadto z reguły nawet nie udaje im się przekroczyć tej cienkiej granicy o nazwie tak złe, że dobre. Jakiś wyjątek? Hmm... Pierwszy MK. I może Street Fighter z Van Dammem, ale to pewno nie wcześniej, jak po trzecim piwie:) Animacji nie liczę!
Podaliście już sporo tytułów, ale nikt nie wspomniał o chyba najlepszej egranizacji - Książę Persji: Piaski Czasu. Mimo, że to produkcja Disneya - a może właśnie dlatego, bo baśniowy klimat im wychodził od zawsze - to produkcja naprawdę sympatyczna z nie najgorszym scenariuszem i nieźle dobranym głównym duetem aktorskim. Choć film z oczywistych względów mocno się rozjeżdża z fabułą gry (zresztą żadna ekranizacja nie trzyma się sztywno scenariusza oryginału), to jednak czuć tu ducha pierwowzoru i sprawia to wiele satysfakcji.
Z wspomnianych przez Was produkcji widziałem prawie wszystkie poza animowanymi i horrorami:
Hitmana oglądałem dawno temu i w moim odczuciu był słaby. Nie było tragedii, ale mnie nie porwał. A że nie jestem jakimś tam wielkim fanem elektronicznych przygód łysola, to jest tu coś nie w porządku, bo mimo braku krytycznego spojrzenia przez pryzmat gry film się nie broni. Pewnie w najbliższym czasie przypomnę go sobie, może teraz zmienię zdanie. Przy okazji, nie wiem czy wiecie, ale w nowej ekranizacji (nie powiązanej ze starą, reboot) główną rolę miał zagrać Paul Walker. Obecnie wiadomo już, że zastąpi go Rupert Friend, znany głównie z serialu Homeland - nie oglądam, więc trudno ocenić, czy się nada. Wygląd w sumie nie ma znaczenia, odpowiednia charakteryzacja załatwi swoje. Michał Żebrowski też miał być zbyt lalusiowaty do roli Geralta, a ostatecznie tylko on i Zbigniew Zamachowski wnieśli coś pozytywnego do filmu i serialu
O ile za Hitmanem zbytnio nigdy nie szalałem, tak Maksa Payne'a (pierwszego, druga część niestety nie trzyma poziomu, a "trójkę", ten symulator pijaka z supermocami, z litości pominę) po prostu uwielbiam. I dlatego nie mogę przeboleć, że ekranizacja jest taką szmirą. Lubię Marka Wahlberga, ale tej produkcji absolutnie do udanych nie może zaliczyć. Wiele kwestii spłycono, inne wyjątkowo wydumano (te demony, WTF?), a boli to tym bardziej, że gra ma jeden z najbardziej "filmowych" scenariuszy w historii gier. Widać nie da się tego tak prosto przełożyć na język kina, jak się wydaje.
Assassin Creed Rodowód to akurat chlubny wyjątek. Zapewne dlatego, że nie jest to pełnometrażowa produkcja tylko miniserial internetowy, ale faktem jest, że Ubi stworzyło niezłą produkcję. Duża zasługa w tym aktorów, którzy użyczyli swoich głosów i wizerunków w grze i dzięki temu film ładnie i spójnie wkomponowuje się w historię Ezio.
Residenty - tę serię trzeba podzielić na 2 okresy: przed 3D i po 3D. Nie jestem fanem survival horrorów, nie grałem w żadnego RE i może z braku tego bagażu te filmy tak mi się podobają. Pierwsze trzy części są naprawdę udane (choć druga część jest z nich najsłabsza), tym bardziej, że każda ma trochę inny klimat. "Jedynka" jest najbardziej survivalowa, druga część to w znacznie większym stopniu kino akcji, a Zagłada (jeśli miałbym wskazać najlepszy to chyba właśnie ten) to całkiem niezłe kino drogi. Scenariusz miał jakąś ciągłość i się kleił, a przy tym od strony technicznej były zrealizowane znakomicie. Niestety nie można tego powiedzieć o części czwartej i piątej. "Czwórka" była cholernym rozczarowaniem, bo okazało się, że ten film w żaden sposób nie uzasadnia dlaczego w ogóle powstał. Oglądałem go w wersji płaskiej i na jaw wychodziła cała tandeta wykonania technicznego. To zresztą bolączka znacznej części produkcji nastawionych na przyciągnięcie ludzi do kin przez "czyde", po odarciu ich z tego efektu wyraźnie widać, że CGI nie jest najwyższych lotów i wiele filmów dwuwymiarowych z założenia prezentuje się znacznie lepiej; całe szczęście, że ten trójwymiar aż tak się nie przyjął, bo dobrego to on nic praktycznie nie zrobił, jedyne co otrzymaliśmy to wysyp szmir opartych o znane i lubiane marki jak właśnie RE czy Underworld. Wracając do Residenta, scenariusz "czwórki" też miał już marginalne znaczenie, pełen był dziur i absurdów (skąd się tam wzięli Las Plagas?), no i w dodatku był tylko zapychaczem przed częścią piątą. Ta z kolei, wedle niektórych była jeszcze gorsza. Ja aż tak się nie rozczarowałem jak poprzednio, ale to tylko dlatego, że dokładnie takiego crapa się spodziewałem. Jedyne co z seansu zapamiętałem pozytywnego to muzyka. Mam nadzieję, że szósta część będzie już tą ostatnią. Oby była lepsza od poprzednich i godnie zakończyła serię.
Dodatkowo widziałem też animowanego Residenta opartego już ściśle na uniwersum gier, Degenerację. Całkiem niezły i zrozumiały nawet dla kogoś, kto w żadną część nie grał. To duży plus. Rozbawiła mnie za to jedna scena w polskiej wersji, która niedawno leciała w tv. Claire mówi "Aw shit" a lektor przeczytał "Motyla noga!" XD
Aktorskiego Tekkena widziałem jakiś czas temu i skoro nic z niego nie pamiętam, to raczej za dobry nie był. Z tego co kojarzę, to choreografią nie powalał, a w kinie kopanym to przecież grzech śmiertelny.
Tomb Raider i część druga - też widziałem je dawno temu. Nigdy nie zapałałem wielką miłością do panny Croft, ani tym bardziej Angeliny (nie lubię kobiet z pontonem zamiast ust i nie widzę w tym absolutnie nic seksownego), a film przy znacznym oderwaniu się od oryginału wciąż wydawał się być zbyt wydumany. Druga część była chyba nawet gorsza. Też pewnie sobie niedługo przypomnę, może spojrzę na niego po latach przychylniejszym okiem.
Uwe - człowiek legenda Nie da się ukryć, że wiele jego filmów jest złych lub w co najlepszym przypadku kiepskich (Far Cry). Ale jeden mu wyszedł doskonale - Postal. Grę uważam za crap przeokrutny i nigdy nie dałem rady zagrać dłużej niż kilka minut, ale jakimś cudem w ekranizacji wszystkie te absurdy pasują i nawet tłumik z kota jest śmieszny. Powiedziałbym wręcz, że to w dorobku Bolla film niemal wybitny (drugim jest ponoć Rampage, choć już nie oparty o żadną grę).
Mortal Kombat dla odmiany sobie ostatnio przypomniałem i muszę stwierdzić, że część pierwsza mimo niedługo 20 lat na karku daje radę. Głównie przez swoje kiczowatą i luźną konwencję. Bohaterowie sypią onelinerami, jest przaśnie na każdym kroku, ale to pasuje i choć efekty specjalne się zestarzały, całość nie razi. "Dwójka" to już jednak dno Rowu Mariańskiego. Zmieniona obsada, scenariusz totalnie bez sensu, nawalono nowych postaci, które pojawiają się bez uzasadnienia na dwie minuty na ekranie. Jedyne co jest lepsze niż w oryginale to choreografia walk, marna to jednak pociecha, bo wynudzić się można strasznie.
Co do serialu internetowego, sezon pierwszy mnie pozytywnie zaskoczył, drugiego jeszcze nie widziałem. Ciekawostka: Legacy jest w sumie wynikiem małego zainteresowania rebootem filmu. W 2010 pojawił się krótkometrażowy Rebirth, którego celem miało być zachęcenie publiki i wydawców do sfinansowania większego projektu. Fanom serii nie spodobało się realistyczne podejście to tematu i choć film jest całkiem niezły to nie zdobył potrzebnej popularności. Pomysł przebudowano i odrodził się na nowo jako właśnie serial na YT.
A tu, jeśli ktoś nie widział, Rebirth
Doom rozczarowywał głównie ze względu na nazwisko reżysera. Bartkowiak stworzył naprawdę dobre filmy akcji (życzyłbym każdemu takiego debiutu jak Romeo musi umrzeć), ale Doom mu się nie udał. Nie pamiętam już co tak naprawdę zawiodło, w końcu obsada głównych ról była niezła (no, Rosamund była wtedy jeszcze w sumie początkującą aktorką), więc chyba to kwestia scenariusza, bo ani to nie był film akcji ani survival horror. Kojarzę tylko w sumie to fpsowe ujęcie pod koniec. Kolejny do odświeżenia.
Z nadchodzących produkcji najbardziej intryguje mnie Assassin's Creed. Seria jest bardzo dobra, choć w sumie trudno mi sobie wyobrazić, co można w filmie pokazać, by miało ręce i nogi. Mam nadzieję, że Fassbender zagwarantuje odpowiedni poziom tej produkcji. A Need for Speed to kolejny film z samochodami i o samochodach. Mogli to sobie odpuścić.