Gry, w których macie 100% osiągnięć
Alan Wake wraz z 2 DLC. Fajnie się robi platynę, trzeba ukończyć dwa razy. Najgorsze zbieranie znajdziek, ja pominąłem parę rzeczy, to musiałem "czesać" teren z poradnikiem.
- Załączniki
-
- Zrzut ekranu 2025-01-19 212033.png (783.9 KiB) Przejrzano 5526 razy
-
- 108710_72.jpg (163.26 KiB) Przejrzano 5526 razy
- Ci użytkownicy podziękowali oski226 za ten post (w sumie 4):
- Rapisher • Natan • Forman08 • eldawido159
- Posty: 77
- Rejestracja: 6 lut 2017, o 15:18
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Ustka
- Podziękował: 31 razy
- Podziękowania: 245 razy
- Kontakt:
Journey to Incrementalia

Marvel's Guardians of the Galaxy

Deep Space Cache

A Plague Tale: Innocence

Geometric Sniper

Geometric Sniper - Blood in Paris

Crime Scene Cleaner

A Plague Tale: Requiem

Game of Fate: Chasing Through Time

Nunholy


Marvel's Guardians of the Galaxy

Deep Space Cache

A Plague Tale: Innocence

Geometric Sniper

Geometric Sniper - Blood in Paris

Crime Scene Cleaner

A Plague Tale: Requiem

Game of Fate: Chasing Through Time

Nunholy

- Posty: 2246
- Rejestracja: 22 lut 2015, o 20:35
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 197 razy
- Podziękowania: 408 razy
- Kontakt:
459. Nine Sols
Główną mechaniką, na której opiera się cała walka, jest perfekcyjne parowanie ciosów i, co ważne, jest ono bardzo satysfakcjonujące, co pozytywnie wpływa na wrażenie z walk. Tak jak Hollow Knight był metroidvanią pełną parą to w Nine Sols aspekty metroidvaniowe są drugoplanowe. W większości lokacji prawie wszystko można odkryć już podczas pierwszej wizyty i jedynie do kilku miejsc nie możemy dostać się od razu. Całkowicie opcjonalnych lokacji praktycznie nie ma, jedyne na co możemy liczyć to kilka pobocznych pomieszczeń w fabularnie odwiedzanych miejscach.
Nine Sols zdecydowanie bardziej stawia na fabułę, która jest tutaj pełnoprawnie poprowadzona i, w przeciwieństwie do Hollow Knighta czy gier FromSoftware, nie musimy czytać każdego opisy i obserwować lokacji, aby ją w pełni poznać. Pełno tutaj przerywników i dialogów (często niekrótkich), dla niektórych może to być wada w takiej grze, ale dla mnie jest to duży plus. Szczególnie, że warstwa fabularna jest porządnie napisana i ciekawie się ją śledzi.
Całość zajęła mi ok. 39h, w tym jakieś 5h na finałowego bossa (o czym później). Dodatkowo, w trakcie rozgrywki robiłem masę screenów, bo gra tak mi się spodobała, że postanowiłem napisać do niej poradnik na Steamie, więc to też dodało trochę czasu, choć nie jestem w stanie określić ile dokładnie. Zrobiłem wszystko co tylko się dało i znalazłem wszystkie możliwe skrzynie i przedmioty, nie tylko te potrzebne do osiągnięć. Save pokazuje mi równe 29h i myślę, że jakieś 29-31h to realny czas przejścia gry, nie licząc potężnego finałowego wyzwania.

Tak jak wspomniałem, głównym plusem gry jest świetny i satysfakcjonujący system walki, który dodatkowo można urozmaicić różnymi umiejętnościami z drzewka rozwoju i systemem Jadeitów (odpowiednik talizmanów z Hollow Knighta). Jest ich całkiem sporo i potrafią nieźle odmienić oblicze walki. Poziom trudności określiłbym jako uczciwy i wymagający. Jest tu sporo trudnych walk, ale po opanowaniu systemu walki uczestnictwo w nich to sama przyjemność. Gra ma też kilka elementów platformowych, ale, zwłaszcza w porównaniu z Hollow Knightem, nie są jakoś szczególnie wymagające.
Nie można zapominać o walkach z bossami, które w takich grach są "truskawką na torcie". W Nine Sols ten aspekt nie zawiódł, co prawda spora część bossów pobocznych jest reskinami poprzednich, ale i tak są to bardzo dobre walki. Jeżeli jednak komuś by to przeszkadzało to i tak wynagradzają to bossowie fabularni, którzy są unikalni i co najmniej bardzo dobrzy. Jednak kilka z tych potyczek jest fenomenalnych i podczas nich czuć całą "moc" systemu walki. Szczególnie ostatnia walka w grze, która jest moim rekordzistą pod względem podejść do bossa. Co, chcąc nie chcąc, czyni ją najtrudniejszym bossem z jakim kiedykolwiek walczyłem (warto dodać, że finałowy boss tej gry pobił ustanowiony dzień wcześniej (!) rekord 45 podejść do finałowej walki z Elden Ring Shadow of the Erdtree). Tradycyjnie dodaję listę z bossami i podejściami do nich.

Co do osiągnięć to zdecydowana większość z nich dotyczyły bossów i zadań pobocznych dla towarzyszy w naszej bazie. Sporo z nich dotyczy też przejścia gry na 100%, np. zdobycia wszystkich Jadeitów czy ulepszeń do łuku. Trzeba podkreślić, że jeżeli chcemy zdobyć 100% to musimy przejść całą grę na Standardowym poziomie trudności (gra ma też do wyboru poziom Fabularny).
W grze jest też kilka osiągnięć możliwych do pominięcia. Przede wszystkim gra ma dwa zakończenia, ale to można łatwo obejść robiąc kopię zapisu (jeżeli spełniamy wymagania do odblokowania prawdziwego zakończenia) albo powtarzając końcówkę gry od punkty bez powrotu. Kilka z nich jest tez pomijalna ze względu na wspomniany punkt bez powrotu. Po jego przekroczeniu tracimy dostęp do zadań pobocznych, co może nam przekreślić szanse na osiągnięcia z nimi związane, jeżeli ich nie dokończyliśmy.
Są też osiągnięcia związane z zachowaniem wobec pewnych postaci, po jednym za przyjazne i wrogie podejście do nich. Nie da się zdobyć dwóch w trakcie jednej rozgrywki. Trzeba albo skopiować zapis albo powtórzyć grę. Kwestia wrogiego podejścia to jakoś 1-1,5h, jeżeli się pośpieszymy, ale jeżeli zostało nam podejście przyjazne to będziemy musieli powtórzyć większość gry. No i jest też kilka osiągnięć, na które mamy tylko jedno podejście, np. pokonanie jednego z mini-bossów za pomocą robota.
Krótko mówiąc - Nine Sols to fenomenalna gra. Jeżeli ktoś jest fanem Hollow Knighta albo Sekiro to uważam, że musi dać tej grze szanse. Tak jak napisałem na początku - Nine Sols to moje GOTY 2024.

460. Life is Strange: True Colors
I cóż mogę powiedzieć, tendencja nadal jest spadkowa. Wg mnie True Colors jest najsłabszą częścią serii, ale nie oznacza to, że jest to słaba gra (co widać po ocenie). Nie grałem jeszcze co prawda w "prawdziwe" Life is Strange 2, ale przed premierą miałem spore obawy co do tego tytułu i popremierowe recenzje zdają się je potwierdzać. Na pewno prędzej czy później zagram, ale póki co nie śpieszy mi się (czyli podobna sytuacja jak przy premierze True Colors).
Pod względem fabularnym (a jak wiadomo w tego typu grach jest on najważniejszy) było całkiem dobrze, nie jest to co prawda poziom pierwszej części ani tych lepszych gier Telltale, ale kolejne wydarzenia śledziłem z ciekawością.
Co do rozgrywki to nie ma tutaj nic zaskakującęgo. Jak to w tego typu grach głównie chodzimy po lokacjach i prowadzimy dialogi. Jak to w Life is Strange mamy jeszcze „supermoce”. W pierwszej części mieliśmy cofanie czasu a w drugiej telekinezę. Tutaj mamy możliwość „czytania” emocji innych i wpływania na ich nastrój. W porównaniu do poprzedników ta zdolność nie robi takiego wrażenia i nie ma dużego wpływu na gameplay.
Całość ukończyłem w ok. 16h. Podstawka zajęła mi ok. 13 godzin i w tym czasie zrobiłem wszystko co się da. Każdą rozmowę i każdą interakcje. Lecąc tylko z fabułą można ją przejść sporo szybciej. Dodatkowe 3 godziny zajął mi dodatek Wavelengths, który rozgrywa się przed wydarzeniami z podstawki. Uważam, że jest on co najwyżej ok. Nie za bardzo coś się tam dzieje, a najlepszymi momentami są te nawiązujące do postaci z poprzednich części. Dodatek nie jest jednak konieczny do zrobienia 100%, bo nie dodaje żadnych osiągnięć.
Co do osiągnięć to wystarczy przejść całą grę, znaleźć wszystkie wspomnienia (forma znajdziek w tej grze, podobnie jest zdjęcia w części pierwszej) i pomóc kilku postaciom na terenie miasteczka. Nie jest to nic trudnego, jeżeli dokładnie eksplorujemy grę to powinniśmy bez problemu wszystko znaleźć. W razie ominięcia czegoś każdy rozdział (i jego podrozdziały) możemy powtarzać z poziomu menu, aby zebrać brakujące rzeczy.
Life is Strange: True Colors nie jest złą grą, ale w tym gatunku bez problemu znajdziemy sporo dużo lepszych tytułów (chociażby poprzednie części). Grę polecam, ale z zastrzeżeniem, aby nie nastawiać się na nic rewelacyjnego.
461. Life is Strange: Before the Storm Remastered
Tak jak wspomniałem remaster jest kompletnie niepotrzebny, gra wygląda prawie tak samo. Jedynie troszkę poprawiła się mimika postaci (choć nie jestem pewien czy w każdej sytuacji), ale zmiany i tak są minimalne. Sama gra jest świetna, idealnie rozwija opowieść z pierwszej części, choć fajnie byłoby gdyby była tak o jeden odcinek dłuższa (tutaj mamy 3 epizody + dodatek, zamiast standardowych 5). Before the Storm ukończyłem w 15 godzin, z czego 13 poszło na podstawkę i 2 na dodatkowy epizod (nie zawiera żadnych osiągnięć). Praktycznie identyczny czas jak w 2017, gdy przechodziłem pierwotną wersję gry. Tak jak zawsze zrobiłem wszystko co można było zrobić. Każdą rozmowę, każdą interakcję itd..
Aby zdobyć wszystkie osiągnięcia trzeba ukończyć grę oraz namalować wszystkie graffiti w każdym z odcinków. Jeżeli uważnie eksplorujemy obszary to bez problemu powinniśmy odnaleźć wszystkie z nich. Jeżeli jednak jakieś pominiemy to w menu mamy możliwość powtórzenia dowolnego odcinka i jego rozdziałów w trybie kolekcjonerskim, gdzie możemy zdobyć możemy nadrobić ewentualne zaległości.
Life is Strange: Before the Storm Remastered to kompletnie niepotrzebna produkcja, jeżeli mamy już za sobą oryginalną wersję gry to raczej nie warto jej kupować. Jedynie jeżeli ktoś jeszcze nie wcale jej nie ograł to może zainteresować się odnowioną wersją, bo cena jest podobna do oryginału (tam cena od premiery remastera poszła do góry).
462. Sea of Stars
Coś co wyraźnie wyróżnia tę grę to grafika. Sea of Stars to prawdopodobnie najpiękniejsza pixelartowa gra w historii. Muzyka też jest bardzo dobra, co ciekawe z okazjonalnym udziałem kompozytora Chrono Triggera. Niestety najważniejszy aspekt gry trochę nie dojechał i to jest jej główny minus. Chodzi o fabułę, która nie jest może najgorsza, ale poza kilkoma momentami i wątkami nie jest to nic specjalnego (szczególnie pierwsza połowa gry). Gdyby opowieść była trochę lepiej i ciekawej napisana to gra byłaby o wiele wyżej w moim rankingu. Na plus zaliczam też dużą liczbę lokacji i ich różnorodność. Ich eksploracja nie nuży a zagadki środowiskowe (całkiem fajne) urozmaicają zabawę.
Warto wspomnieć też o systemie walki, który jest turowo-zręcznościowy. Możemy wykonywać różne kombinację, aby wzmocnić nasze ataki, np. atak bumerangiem co uderzenie do nas wraca i jeżeli odbijemy go w odpowiednim momencie to będziemy mogli uderzyć nim jeszcze raz i tak aż do momentu aż go nie odbijemy. Uderzenie kulą ognia możemy wzmocnić przytrzymując i puszczając w idealnej chwili przycisk ataku. Ataki przeciwników możemy z kolei osłabiać robiąc idealny blok na chwilę przed uderzeniem. Przeciwnicy mają paski blokad i jeżeli wszystkie w odpowiednim czasie "złamiemy" (poprzez stosowanie odpowiednich ataków) to ogłuszymy go na krótki czas (świetny pomysł, który urozmaica starcia). Podsumowując system walki powiem, że jest on angażujący i bardzo mi się podobał. Mimo to walki z późniejszym etapie gry zaczęły mnie trochę nużyć, bo ciągnęły się w nieskończoność. Gdyby trochę je skrócić to byłoby idealnie. Co ważne przeciwników zawsze widać podczas eksploracji, więc gra nie posiada losowych potyczek (i dobrze).

Przejście gry na 100% zajęło mi ok. 40 godzin. Uważam, że jest to optymalny czas jak na grę z tego gatunku. Nie jest za krótka ani za bardzo rozciągnięta (jak wiele innych tytułów ma w zwyczaju). Szczególnie, że grind, tak często występujący w takich grach, praktycznie nie występuje (co uważam za duży plus).
Jeżeli chodzi o poziom trudności to gra raczej nie jest jakoś szczególnie trudna. Nie ma tutaj sztywno ustawionego wyboru poziomu trudności. Zamiast tego Sea of Stars oferuje system relikwii, które możemy dowolnie modyfikować, aby dostosować trudność do siebie. Kilka z nich jest odblokowanych od początku gry, resztę zdobywamy poprzez eksplorację świata oraz kupując je w sklepach. Mają one różne modyfikatory, od podwyższania sobie HP o 100%, obniżania i podwyższania otrzymywanych obrażeń, mniejszych cen w sklepach do większej odporności przeciwników na ataki czy łatwiejszego wędkowania. Jedna z relikwii mocno podwyższa poziom trudności i jest z nią związane osiągnięcie (o czym za chwilę).
Zdecydowaną większość osiągnięć zdobywamy poprzez wydarzenia fabularne. Sporo z nich wpada też w wyniku wykonywania zadań pobocznych, np. zostanie czempionem Areny w mieście czy wątki towarzyszy. Jest też jedno za znalezienie wszystkich skarbów w grze, więc w zasadzie musimy wyeksplorować każdą lokację. W trakcie gry znajdziemy 10 zestawów pytań i z nimi też związane jest osiągnięcie. Sea of Stars posiada wbudowany quiz na temat wiedzy o grze, niektóre pytania są naprawdę trudne, ale jest to ciekawe urozmaicenie rozgrywki. Gra ma też bardzo fajną minigrę polegającą na pojedynkowaniu się dwoma zestawami figurek. Bardzo mi się to spodobało i nie jest wcale takie łatwe. Za pokonanie każdego przeciwnika w grze otrzymamy osiągnięcie.
Mamy też kilka osiągnięć "różnych" takich jak np. wizyta w spa każdą z postaci czy ugotowanie wszystkich potraw. Sam miałem problem z osiągnięciem związanym z gotowaniem, bo mimo że przygotowałem każdą z nich to nie chciało się ono odblokować. Na szczęście po kilku próbach gotowania wszystkiego jeszcze raz osiągnięcie się odblokowało (w tym czasie przygotowałem chyba z 70 potraw).
Mamy też jedno osiągnięcie, które można pominąć. Jest ono związane z pokonaniem 10 bossów z włączoną wspomnianą wyżej relikwią. Obniża ona nasze HP o 95% i wrogowie są nieśmiertelni podczas rzucania zaklęć. Jednak jeżeli wykonamy perfekcyjny blok to otrzymamy tylko 1 punkt obrażeń, z kolei perfekcyjny atak zada podwójne obrażenia. Możemy lekko ułatwić sobie zadanie poprzez włączanie relikwii nas wspomagających, np. zwiększenie HP czy niewielka szansa na automatyczny blok. Bardzo pomocny jest też pierścień, który automatycznie zostawia nam 1 punkt HP, jeżeli atak by nas zabił a mieliśmy w tym czasie co najmniej 50% życia. Zdobywamy go jednak dość późno w grze, więc nie pomoże on mam w każdej z 10 potyczek (ja używałem go chyba do 4-5 ostatnich). Gra wtedy robi się naprawdę wymagająca i musimy przeprowadzić praktycznie perfekcyjną walkę, bo prawie każdy niezablokowany atak będzie dla nas śmiertelny. Z 16 śmierci jakie poniosłem w grze, jakieś 11-12 było podczas korzystania z tej relikwii. Osiągnięcie jest możliwe do pominięcia, ponieważ wymaganą relikwię zdobywamy w drugiej połowie gry i jeżeli nie zastosujemy jej od razu to zabraknie nam bossów do pokonania i będziemy musieli powtarzać część gry w NG+.

Sea of Stars to naprawdę świetna gra, ale mimo to jestem nią lekko rozczarowany, bo miałem co do niej ogromne oczekiwania. Gdyby była trochę lepsza w warstwie fabularnej to byłaby dla mnie jednym z najlepszych JRPG-ów wszechczasów. W marcu wyjdzie do niej pełnoprawny dodatek (darmowy!) i liczę, że dzięki niemu gra będzie jeszcze lepsza.
Sea of Stars Dawn of Equinox

W listopadzie do Sea of Stars wyszła aktualizacja, które trochę zmodyfikowała system walki (blokady są teraz niewidoczne i trzeba je dopiero odkryć, aby zobaczyć który atak ją złamie) i dodała tryb kooperacyjny (do 3 graczy). Doszło do tego 6 nowych osiągnięć, takich jak np. wykonanie drużynowego bloku przez 3 graczy równocześnie czy przybicie piątki każdą kombinacją postaci z drużyny. Całość zajęła mi ok. 20 minut
Wild Island Quest
Gdyby nie to, że grałem w nią w 2017 to w życiu bym jej nie włączył. Wtedy jeszcze włączałem takie crapy, ale dodać +1 do gier na 100%, ale na szczęście już tak nie robię. I tak cieszę się, że nawet wtedy nie robiłem tego na jakąś wielką skalę, na prawie 500 gier jakie mam skończone na Steamie na 100%, jako gry, których już dzisiaj bym nie zrobił określiłbym jakieś 60-70 tytułów. Nowe osiągnięcia można nabić w jakieś 5 minut, bo wszystkie dialogi można pomijać. NIE POLECAM.
463. UBERMOSH
Aby zdobyć 100% musimy każdą klasą (są 4) nabić co najmniej 150 punktów, 7 razy zdobyć co najmniej 200 punktów i 7 razy przetrwać do końca czasu. Mnie zajęło to niecałe 1,5 godziny.

Pierwsza część UBERMOSH średnio mi się spodobała i zastanawiałem się czy w ogóle włączać kolejne, ale już teraz powiem, że wg mnie każda kolejna jest od siebie lepsza.
464. Alter World
Jest to gra platformowa, w której musimy przejść nieco ponad 70 poziomów. Całość zajęła mi ok. 2 godziny. Wg mnie gra nie jest łatwa, choć nie ze względu na samą trudność poziomów (choć i takie się trafiają), ale głównie ze względu na fatalne sterowanie, które nieprecyzyjne i ociężałe (szczególnie czuć to podczas poziomów, gdzie coś nas goni).
Żeby zdobyć 100% musimy po prostu przejść grę (w tym obejrzeć całe napisy końcowe), oddać w sumie 1000 skoków i zginąć co najmniej 100 razy. Gra ma także dwa zakończenia, ale po przejściu można wybrać ostatni poziom i wybrać inne (widziałem też głosy, że tak się nie da, ale u mnie normalnie dało się wybierać poprzednie poziomy).
Alter World w maksymalnym razie przeciętna platformówka, nie jest jakoś szczególnie zła, ale istnieje wiele dużo lepszych gier w tym gatunku.
465. She Remembered Caterpillars
Gra składa się z 40 poziomów podzielonych na 8 rozdziałów. Każdy z nich jest coraz to trudniejszy, z coraz to bardziej skomplikowanymi mechanikami. Całość przeszedłem w ok. 3,5 godziny. Poziom trudności zagadek oceniam na całkiem przyzwoity. Dalsze poziomy potrafią porządnie zagotować mózg. Od razu przyznaje, że w przypadku 4-5 poziomów pomogłem sobie poradnikiem, bo nie mogłem znaleźć rozwiązania. Jak to często w takich grach bywa czasami to najprostsze rozwiązanie jest najskuteczniejsze.
Co do osiągnięć to prawdopodobnie część z nich wpadnie naturalnie podczas grania jako, że prawie wszystkie opierają się na interakcji ze stworkami. Przykładowo jest tutaj osiągnięcie za przejście przez przeszkodę dwoma postaciami równocześnie czy pomalowaniem jednego stworka wszystkimi możliwymi kolorami. W razie czego można powtarzać wszystkie poziomy, więc bez problemu powinno udać się zdobyć wszystkie osiągnięcia. Ja miałem problem z jednym polegającym na powrocie do początkowego stanu poziomu po 25-krotnym zmienieniu go. Próbowałem kilka razy, ale nic się nie działo. Dopiero po restarcie i kilku kolejnych próbach coś zaskoczyło i osiągnięcie się odblokowało.

She Remembered Caterpillars to dobra gra logiczna. Nie jest to w mojej opinii jakoś szczególnie wyróżniający się przedstawiciel gatunku, ale to był całkiem miło spędzony czas.
466. UBERMOSH:BLACK
Tym razem, aby zdobyć 100% musimy przetrwać jeden raz do końca, każdą klasą nabić co najmniej 300 punktów i osiągnąć wynik co najmniej 600 punktów w dowolnym trybie.

UBERMOSH:BLACK to wg mnie lepsza i dużo przyjemniejsza gra od pierwowzoru. Głównym powodem jest nowa broń i wprowadzenia ataków obszarowych, dzięki czemu gra się po prostu przyjemniej.

Nine Sols to moja gra roku 2024. Czekałem na nią od pierwszych zapowiedzi i gdy tylko zobaczyłem niespodziewaną promocję w okresie premiery gry to od razu ją wziąłem. Muszę dodać, że kocham Hollow Knighta. Uważam go za jedną z najlepszych gier w jakie grałem, najlepszą metroidvanię i najlepszą grę indie w historii. Nine Sols od początku mi go bardzo przypominało i podczas grania się to potwierdziło. Tak jak Hollow Knight był takimi Dark Soulsami to Nine Sols jest wersją 2D Sekiro.Ocena gry: 9,1/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 8/10
Osiągnięcia, które można pominąć: TAK - 11 osiągnięć jest możliwych do pominięcia
Osiągnięcia za poziom trudności: TAK - całą grę musimy przejść na Standardowym poziomie trudności
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: 1 lub 1,5 - gra ma 2 zakończenia, ale można zrobić kopię save'a lub przechodzić końcówkę gry od momentu punktu bez powrotu
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: 31
Główną mechaniką, na której opiera się cała walka, jest perfekcyjne parowanie ciosów i, co ważne, jest ono bardzo satysfakcjonujące, co pozytywnie wpływa na wrażenie z walk. Tak jak Hollow Knight był metroidvanią pełną parą to w Nine Sols aspekty metroidvaniowe są drugoplanowe. W większości lokacji prawie wszystko można odkryć już podczas pierwszej wizyty i jedynie do kilku miejsc nie możemy dostać się od razu. Całkowicie opcjonalnych lokacji praktycznie nie ma, jedyne na co możemy liczyć to kilka pobocznych pomieszczeń w fabularnie odwiedzanych miejscach.
Nine Sols zdecydowanie bardziej stawia na fabułę, która jest tutaj pełnoprawnie poprowadzona i, w przeciwieństwie do Hollow Knighta czy gier FromSoftware, nie musimy czytać każdego opisy i obserwować lokacji, aby ją w pełni poznać. Pełno tutaj przerywników i dialogów (często niekrótkich), dla niektórych może to być wada w takiej grze, ale dla mnie jest to duży plus. Szczególnie, że warstwa fabularna jest porządnie napisana i ciekawie się ją śledzi.
Całość zajęła mi ok. 39h, w tym jakieś 5h na finałowego bossa (o czym później). Dodatkowo, w trakcie rozgrywki robiłem masę screenów, bo gra tak mi się spodobała, że postanowiłem napisać do niej poradnik na Steamie, więc to też dodało trochę czasu, choć nie jestem w stanie określić ile dokładnie. Zrobiłem wszystko co tylko się dało i znalazłem wszystkie możliwe skrzynie i przedmioty, nie tylko te potrzebne do osiągnięć. Save pokazuje mi równe 29h i myślę, że jakieś 29-31h to realny czas przejścia gry, nie licząc potężnego finałowego wyzwania.

Tak jak wspomniałem, głównym plusem gry jest świetny i satysfakcjonujący system walki, który dodatkowo można urozmaicić różnymi umiejętnościami z drzewka rozwoju i systemem Jadeitów (odpowiednik talizmanów z Hollow Knighta). Jest ich całkiem sporo i potrafią nieźle odmienić oblicze walki. Poziom trudności określiłbym jako uczciwy i wymagający. Jest tu sporo trudnych walk, ale po opanowaniu systemu walki uczestnictwo w nich to sama przyjemność. Gra ma też kilka elementów platformowych, ale, zwłaszcza w porównaniu z Hollow Knightem, nie są jakoś szczególnie wymagające.
Nie można zapominać o walkach z bossami, które w takich grach są "truskawką na torcie". W Nine Sols ten aspekt nie zawiódł, co prawda spora część bossów pobocznych jest reskinami poprzednich, ale i tak są to bardzo dobre walki. Jeżeli jednak komuś by to przeszkadzało to i tak wynagradzają to bossowie fabularni, którzy są unikalni i co najmniej bardzo dobrzy. Jednak kilka z tych potyczek jest fenomenalnych i podczas nich czuć całą "moc" systemu walki. Szczególnie ostatnia walka w grze, która jest moim rekordzistą pod względem podejść do bossa. Co, chcąc nie chcąc, czyni ją najtrudniejszym bossem z jakim kiedykolwiek walczyłem (warto dodać, że finałowy boss tej gry pobił ustanowiony dzień wcześniej (!) rekord 45 podejść do finałowej walki z Elden Ring Shadow of the Erdtree). Tradycyjnie dodaję listę z bossami i podejściami do nich.
Spoiler:pokaż

Co do osiągnięć to zdecydowana większość z nich dotyczyły bossów i zadań pobocznych dla towarzyszy w naszej bazie. Sporo z nich dotyczy też przejścia gry na 100%, np. zdobycia wszystkich Jadeitów czy ulepszeń do łuku. Trzeba podkreślić, że jeżeli chcemy zdobyć 100% to musimy przejść całą grę na Standardowym poziomie trudności (gra ma też do wyboru poziom Fabularny).
W grze jest też kilka osiągnięć możliwych do pominięcia. Przede wszystkim gra ma dwa zakończenia, ale to można łatwo obejść robiąc kopię zapisu (jeżeli spełniamy wymagania do odblokowania prawdziwego zakończenia) albo powtarzając końcówkę gry od punkty bez powrotu. Kilka z nich jest tez pomijalna ze względu na wspomniany punkt bez powrotu. Po jego przekroczeniu tracimy dostęp do zadań pobocznych, co może nam przekreślić szanse na osiągnięcia z nimi związane, jeżeli ich nie dokończyliśmy.
Są też osiągnięcia związane z zachowaniem wobec pewnych postaci, po jednym za przyjazne i wrogie podejście do nich. Nie da się zdobyć dwóch w trakcie jednej rozgrywki. Trzeba albo skopiować zapis albo powtórzyć grę. Kwestia wrogiego podejścia to jakoś 1-1,5h, jeżeli się pośpieszymy, ale jeżeli zostało nam podejście przyjazne to będziemy musieli powtórzyć większość gry. No i jest też kilka osiągnięć, na które mamy tylko jedno podejście, np. pokonanie jednego z mini-bossów za pomocą robota.
Krótko mówiąc - Nine Sols to fenomenalna gra. Jeżeli ktoś jest fanem Hollow Knighta albo Sekiro to uważam, że musi dać tej grze szanse. Tak jak napisałem na początku - Nine Sols to moje GOTY 2024.

460. Life is Strange: True Colors

Trzecia pełnoprawna część Life is Strange. Jestem ogromnym fanem pierwszej części, prequel również uważam za świetny (o czym niżej). Druga część z kolei trochę mnie rozczarowała, bo po genialnej jedynce miałem wielkie oczekiwania. Nadal była to bardzo dobra gra, ale nie mogła równać się z genialną poprzedniczką. Dlatego też odpuściłem sobie Life is Strange 3 i zagrałem w nią prawie 3 lata po premierze.Ocena gry: 7,7/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 3/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE - każdy podrozdział można powtarzać z poziomu menu, aby zebrać brakujące wspomnienia
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE - gra posiada dodatek, ale nie dodaje on żadnych osiągnięć
Minimalna ilość przejść: 1
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
I cóż mogę powiedzieć, tendencja nadal jest spadkowa. Wg mnie True Colors jest najsłabszą częścią serii, ale nie oznacza to, że jest to słaba gra (co widać po ocenie). Nie grałem jeszcze co prawda w "prawdziwe" Life is Strange 2, ale przed premierą miałem spore obawy co do tego tytułu i popremierowe recenzje zdają się je potwierdzać. Na pewno prędzej czy później zagram, ale póki co nie śpieszy mi się (czyli podobna sytuacja jak przy premierze True Colors).
Pod względem fabularnym (a jak wiadomo w tego typu grach jest on najważniejszy) było całkiem dobrze, nie jest to co prawda poziom pierwszej części ani tych lepszych gier Telltale, ale kolejne wydarzenia śledziłem z ciekawością.
Co do rozgrywki to nie ma tutaj nic zaskakującęgo. Jak to w tego typu grach głównie chodzimy po lokacjach i prowadzimy dialogi. Jak to w Life is Strange mamy jeszcze „supermoce”. W pierwszej części mieliśmy cofanie czasu a w drugiej telekinezę. Tutaj mamy możliwość „czytania” emocji innych i wpływania na ich nastrój. W porównaniu do poprzedników ta zdolność nie robi takiego wrażenia i nie ma dużego wpływu na gameplay.
Całość ukończyłem w ok. 16h. Podstawka zajęła mi ok. 13 godzin i w tym czasie zrobiłem wszystko co się da. Każdą rozmowę i każdą interakcje. Lecąc tylko z fabułą można ją przejść sporo szybciej. Dodatkowe 3 godziny zajął mi dodatek Wavelengths, który rozgrywa się przed wydarzeniami z podstawki. Uważam, że jest on co najwyżej ok. Nie za bardzo coś się tam dzieje, a najlepszymi momentami są te nawiązujące do postaci z poprzednich części. Dodatek nie jest jednak konieczny do zrobienia 100%, bo nie dodaje żadnych osiągnięć.
Co do osiągnięć to wystarczy przejść całą grę, znaleźć wszystkie wspomnienia (forma znajdziek w tej grze, podobnie jest zdjęcia w części pierwszej) i pomóc kilku postaciom na terenie miasteczka. Nie jest to nic trudnego, jeżeli dokładnie eksplorujemy grę to powinniśmy bez problemu wszystko znaleźć. W razie ominięcia czegoś każdy rozdział (i jego podrozdziały) możemy powtarzać z poziomu menu, aby zebrać brakujące rzeczy.
Life is Strange: True Colors nie jest złą grą, ale w tym gatunku bez problemu znajdziemy sporo dużo lepszych tytułów (chociażby poprzednie części). Grę polecam, ale z zastrzeżeniem, aby nie nastawiać się na nic rewelacyjnego.
461. Life is Strange: Before the Storm Remastered

Remaster prequela do pierwszego Life is Strange. Warto dodać, że remastera kompletnie nie potrzebnego. Oba remastery kupiłem przy okazji, gdy brałem dodatek do True Colors. Już dawno temu grałem w oryginały i pomyślałem, że skoro i tak wyszła "nowa" wersja (a teraz jest już w miarę akceptowalnej cenie) to przejdę ją jeszcze raz i po raz kolejny zrobię 100%.Ocena gry: 8,6/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 3/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE - każdy podrozdział można powtarzać z poziomu menu, aby zebrać brakujące graffiti
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE - gra ma dodatek (tutaj zawarty już w pakiecie), ale nie dodaje on żadnych osiągnięć
Minimalna ilość przejść: 1
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: 67
Tak jak wspomniałem remaster jest kompletnie niepotrzebny, gra wygląda prawie tak samo. Jedynie troszkę poprawiła się mimika postaci (choć nie jestem pewien czy w każdej sytuacji), ale zmiany i tak są minimalne. Sama gra jest świetna, idealnie rozwija opowieść z pierwszej części, choć fajnie byłoby gdyby była tak o jeden odcinek dłuższa (tutaj mamy 3 epizody + dodatek, zamiast standardowych 5). Before the Storm ukończyłem w 15 godzin, z czego 13 poszło na podstawkę i 2 na dodatkowy epizod (nie zawiera żadnych osiągnięć). Praktycznie identyczny czas jak w 2017, gdy przechodziłem pierwotną wersję gry. Tak jak zawsze zrobiłem wszystko co można było zrobić. Każdą rozmowę, każdą interakcję itd..
Aby zdobyć wszystkie osiągnięcia trzeba ukończyć grę oraz namalować wszystkie graffiti w każdym z odcinków. Jeżeli uważnie eksplorujemy obszary to bez problemu powinniśmy odnaleźć wszystkie z nich. Jeżeli jednak jakieś pominiemy to w menu mamy możliwość powtórzenia dowolnego odcinka i jego rozdziałów w trybie kolekcjonerskim, gdzie możemy zdobyć możemy nadrobić ewentualne zaległości.
Life is Strange: Before the Storm Remastered to kompletnie niepotrzebna produkcja, jeżeli mamy już za sobą oryginalną wersję gry to raczej nie warto jej kupować. Jedynie jeżeli ktoś jeszcze nie wcale jej nie ograł to może zainteresować się odnowioną wersją, bo cena jest podobna do oryginału (tam cena od premiery remastera poszła do góry).
462. Sea of Stars

Na Sea of Stars czekałem od momentu pierwszych zapowiedzi. Gra od razu skojarzyła mi się z Chrono Triggerem, który jest jedną z najlepszych gier w jakie kiedykolwiek grałem. I ostatecznie Sea of Stars to bardzo dobra gra, ale w żadnym wypadku nie może równać się z taką produkcją jak Chrono Trigger, który jest najlepszym JRPG-iem w historii.Ocena gry: 8,5/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 6/10
Osiągnięcia, które można pominąć: TAK - jedno osiągnięcie jest możliwe do pominięcia
Osiągnięcia za poziom trudności: TAK - musimy pokonać 10 bossów z włączoną relikwią podwyższającą poziom trudności (można pominąć)
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE - gra ma w marcu otrzymać darmowy dodatek, który zapewne doda nowe osiągnięcia
Minimalna ilość przejść: 1
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: 78
Coś co wyraźnie wyróżnia tę grę to grafika. Sea of Stars to prawdopodobnie najpiękniejsza pixelartowa gra w historii. Muzyka też jest bardzo dobra, co ciekawe z okazjonalnym udziałem kompozytora Chrono Triggera. Niestety najważniejszy aspekt gry trochę nie dojechał i to jest jej główny minus. Chodzi o fabułę, która nie jest może najgorsza, ale poza kilkoma momentami i wątkami nie jest to nic specjalnego (szczególnie pierwsza połowa gry). Gdyby opowieść była trochę lepiej i ciekawej napisana to gra byłaby o wiele wyżej w moim rankingu. Na plus zaliczam też dużą liczbę lokacji i ich różnorodność. Ich eksploracja nie nuży a zagadki środowiskowe (całkiem fajne) urozmaicają zabawę.
Warto wspomnieć też o systemie walki, który jest turowo-zręcznościowy. Możemy wykonywać różne kombinację, aby wzmocnić nasze ataki, np. atak bumerangiem co uderzenie do nas wraca i jeżeli odbijemy go w odpowiednim momencie to będziemy mogli uderzyć nim jeszcze raz i tak aż do momentu aż go nie odbijemy. Uderzenie kulą ognia możemy wzmocnić przytrzymując i puszczając w idealnej chwili przycisk ataku. Ataki przeciwników możemy z kolei osłabiać robiąc idealny blok na chwilę przed uderzeniem. Przeciwnicy mają paski blokad i jeżeli wszystkie w odpowiednim czasie "złamiemy" (poprzez stosowanie odpowiednich ataków) to ogłuszymy go na krótki czas (świetny pomysł, który urozmaica starcia). Podsumowując system walki powiem, że jest on angażujący i bardzo mi się podobał. Mimo to walki z późniejszym etapie gry zaczęły mnie trochę nużyć, bo ciągnęły się w nieskończoność. Gdyby trochę je skrócić to byłoby idealnie. Co ważne przeciwników zawsze widać podczas eksploracji, więc gra nie posiada losowych potyczek (i dobrze).

Przejście gry na 100% zajęło mi ok. 40 godzin. Uważam, że jest to optymalny czas jak na grę z tego gatunku. Nie jest za krótka ani za bardzo rozciągnięta (jak wiele innych tytułów ma w zwyczaju). Szczególnie, że grind, tak często występujący w takich grach, praktycznie nie występuje (co uważam za duży plus).
Jeżeli chodzi o poziom trudności to gra raczej nie jest jakoś szczególnie trudna. Nie ma tutaj sztywno ustawionego wyboru poziomu trudności. Zamiast tego Sea of Stars oferuje system relikwii, które możemy dowolnie modyfikować, aby dostosować trudność do siebie. Kilka z nich jest odblokowanych od początku gry, resztę zdobywamy poprzez eksplorację świata oraz kupując je w sklepach. Mają one różne modyfikatory, od podwyższania sobie HP o 100%, obniżania i podwyższania otrzymywanych obrażeń, mniejszych cen w sklepach do większej odporności przeciwników na ataki czy łatwiejszego wędkowania. Jedna z relikwii mocno podwyższa poziom trudności i jest z nią związane osiągnięcie (o czym za chwilę).
Zdecydowaną większość osiągnięć zdobywamy poprzez wydarzenia fabularne. Sporo z nich wpada też w wyniku wykonywania zadań pobocznych, np. zostanie czempionem Areny w mieście czy wątki towarzyszy. Jest też jedno za znalezienie wszystkich skarbów w grze, więc w zasadzie musimy wyeksplorować każdą lokację. W trakcie gry znajdziemy 10 zestawów pytań i z nimi też związane jest osiągnięcie. Sea of Stars posiada wbudowany quiz na temat wiedzy o grze, niektóre pytania są naprawdę trudne, ale jest to ciekawe urozmaicenie rozgrywki. Gra ma też bardzo fajną minigrę polegającą na pojedynkowaniu się dwoma zestawami figurek. Bardzo mi się to spodobało i nie jest wcale takie łatwe. Za pokonanie każdego przeciwnika w grze otrzymamy osiągnięcie.
Mamy też kilka osiągnięć "różnych" takich jak np. wizyta w spa każdą z postaci czy ugotowanie wszystkich potraw. Sam miałem problem z osiągnięciem związanym z gotowaniem, bo mimo że przygotowałem każdą z nich to nie chciało się ono odblokować. Na szczęście po kilku próbach gotowania wszystkiego jeszcze raz osiągnięcie się odblokowało (w tym czasie przygotowałem chyba z 70 potraw).
Mamy też jedno osiągnięcie, które można pominąć. Jest ono związane z pokonaniem 10 bossów z włączoną wspomnianą wyżej relikwią. Obniża ona nasze HP o 95% i wrogowie są nieśmiertelni podczas rzucania zaklęć. Jednak jeżeli wykonamy perfekcyjny blok to otrzymamy tylko 1 punkt obrażeń, z kolei perfekcyjny atak zada podwójne obrażenia. Możemy lekko ułatwić sobie zadanie poprzez włączanie relikwii nas wspomagających, np. zwiększenie HP czy niewielka szansa na automatyczny blok. Bardzo pomocny jest też pierścień, który automatycznie zostawia nam 1 punkt HP, jeżeli atak by nas zabił a mieliśmy w tym czasie co najmniej 50% życia. Zdobywamy go jednak dość późno w grze, więc nie pomoże on mam w każdej z 10 potyczek (ja używałem go chyba do 4-5 ostatnich). Gra wtedy robi się naprawdę wymagająca i musimy przeprowadzić praktycznie perfekcyjną walkę, bo prawie każdy niezablokowany atak będzie dla nas śmiertelny. Z 16 śmierci jakie poniosłem w grze, jakieś 11-12 było podczas korzystania z tej relikwii. Osiągnięcie jest możliwe do pominięcia, ponieważ wymaganą relikwię zdobywamy w drugiej połowie gry i jeżeli nie zastosujemy jej od razu to zabraknie nam bossów do pokonania i będziemy musieli powtarzać część gry w NG+.

Sea of Stars to naprawdę świetna gra, ale mimo to jestem nią lekko rozczarowany, bo miałem co do niej ogromne oczekiwania. Gdyby była trochę lepsza w warstwie fabularnej to byłaby dla mnie jednym z najlepszych JRPG-ów wszechczasów. W marcu wyjdzie do niej pełnoprawny dodatek (darmowy!) i liczę, że dzięki niemu gra będzie jeszcze lepsza.
Sea of Stars Dawn of Equinox

W listopadzie do Sea of Stars wyszła aktualizacja, które trochę zmodyfikowała system walki (blokady są teraz niewidoczne i trzeba je dopiero odkryć, aby zobaczyć który atak ją złamie) i dodała tryb kooperacyjny (do 3 graczy). Doszło do tego 6 nowych osiągnięć, takich jak np. wykonanie drużynowego bloku przez 3 graczy równocześnie czy przybicie piątki każdą kombinacją postaci z drużyny. Całość zajęła mi ok. 20 minut
Wild Island Quest

Produkcja, w którą grałem w 2017 roku. Niespodziewanie otrzymała ona w lipcu 3 nowe osiągnięcia w aktualizacji związanej z wydaniem gry na PlayStation. Jest to gra typu visual novel, naprawdę fatalna gra trzeba dodać.Ocena gry: 1,6/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 1/10
Osiągnięcia, które można pominąć: TAK - wszystkie osiągnięcia dotyczą wyborów podczas historii
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: 3+ - gra ma kilka zakończeń, a wszystkie osiągnięcia dotyczą różnych rozgałęzień
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
Gdyby nie to, że grałem w nią w 2017 to w życiu bym jej nie włączył. Wtedy jeszcze włączałem takie crapy, ale dodać +1 do gier na 100%, ale na szczęście już tak nie robię. I tak cieszę się, że nawet wtedy nie robiłem tego na jakąś wielką skalę, na prawie 500 gier jakie mam skończone na Steamie na 100%, jako gry, których już dzisiaj bym nie zrobił określiłbym jakieś 60-70 tytułów. Nowe osiągnięcia można nabić w jakieś 5 minut, bo wszystkie dialogi można pomijać. NIE POLECAM.
463. UBERMOSH

Na którejś ze Steamowych wyprzedaży kupiłem całą serię gier UBERMOSH za jakąś śmieszną cenę. I jako, że je kupiłem to postanowiłem już w nie zagrać. UBERMOSH to gra bullethell, w którym musimy jak najdłużej przeżyć wśród niekończących się fal wrogów i nabić jak największy wynik w wymaganym czasie. Nie jest to nic skomplikowanego, ale można spędzić przy niej chwilę czasu. Od razu powiem, że pierwsza część jest wg mnie najtrudniejsza ze wszystkich. Jest w niej najmniej broni, najmniej klas i zero ulepszeń. Po prostu musimy przetrwać jak najdłużej.Ocena gry: 5,7/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 7/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: nie dotyczy - musimy przetrwać jak najdłuższą ilość czasu wśród fal wrogów
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
Aby zdobyć 100% musimy każdą klasą (są 4) nabić co najmniej 150 punktów, 7 razy zdobyć co najmniej 200 punktów i 7 razy przetrwać do końca czasu. Mnie zajęło to niecałe 1,5 godziny.

Pierwsza część UBERMOSH średnio mi się spodobała i zastanawiałem się czy w ogóle włączać kolejne, ale już teraz powiem, że wg mnie każda kolejna jest od siebie lepsza.
464. Alter World

Alter World uruchomiłem w 2016 albo 17, pograłem ok. godziny i ją odinstalowałem. Kompletnie mi się nie spodobała, sterowanie uważałem za tragiczne i drewniane (dalej tak uważam), ale po wielu latach postanowiłem dać jej kolejną szansę. I cóż, tym razem udało się dotrwać do końca.Ocena gry: 5,9/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 6/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: 1 - gra ma 2 zakończenia, ale wystarczy wczytać ostatni poziom i wybrać inne
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
Jest to gra platformowa, w której musimy przejść nieco ponad 70 poziomów. Całość zajęła mi ok. 2 godziny. Wg mnie gra nie jest łatwa, choć nie ze względu na samą trudność poziomów (choć i takie się trafiają), ale głównie ze względu na fatalne sterowanie, które nieprecyzyjne i ociężałe (szczególnie czuć to podczas poziomów, gdzie coś nas goni).
Żeby zdobyć 100% musimy po prostu przejść grę (w tym obejrzeć całe napisy końcowe), oddać w sumie 1000 skoków i zginąć co najmniej 100 razy. Gra ma także dwa zakończenia, ale po przejściu można wybrać ostatni poziom i wybrać inne (widziałem też głosy, że tak się nie da, ale u mnie normalnie dało się wybierać poprzednie poziomy).
Alter World w maksymalnym razie przeciętna platformówka, nie jest jakoś szczególnie zła, ale istnieje wiele dużo lepszych gier w tym gatunku.
465. She Remembered Caterpillars

She Remembered Caterpillars to bardzo ładna gra logiczna, w której musimy przeprowadzać różnokolorowe stworki przez coraz to bardziej skomplikowane plansze. Głównym utrudnieniem gry są tytułowe gąsienice, które pełnią formę mostów. Może przez nie przejść stworek tylko o takim samym kolorze jak gąsienica. I na tym polega właściwie cała gra, na takim manewrowaniu stworkami i kolorami, aby wszystkim udało się przejść do punktu wyjścia.Ocena gry: 6,8/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 5/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: 1
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
Gra składa się z 40 poziomów podzielonych na 8 rozdziałów. Każdy z nich jest coraz to trudniejszy, z coraz to bardziej skomplikowanymi mechanikami. Całość przeszedłem w ok. 3,5 godziny. Poziom trudności zagadek oceniam na całkiem przyzwoity. Dalsze poziomy potrafią porządnie zagotować mózg. Od razu przyznaje, że w przypadku 4-5 poziomów pomogłem sobie poradnikiem, bo nie mogłem znaleźć rozwiązania. Jak to często w takich grach bywa czasami to najprostsze rozwiązanie jest najskuteczniejsze.

Co do osiągnięć to prawdopodobnie część z nich wpadnie naturalnie podczas grania jako, że prawie wszystkie opierają się na interakcji ze stworkami. Przykładowo jest tutaj osiągnięcie za przejście przez przeszkodę dwoma postaciami równocześnie czy pomalowaniem jednego stworka wszystkimi możliwymi kolorami. W razie czego można powtarzać wszystkie poziomy, więc bez problemu powinno udać się zdobyć wszystkie osiągnięcia. Ja miałem problem z jednym polegającym na powrocie do początkowego stanu poziomu po 25-krotnym zmienieniu go. Próbowałem kilka razy, ale nic się nie działo. Dopiero po restarcie i kilku kolejnych próbach coś zaskoczyło i osiągnięcie się odblokowało.

She Remembered Caterpillars to dobra gra logiczna. Nie jest to w mojej opinii jakoś szczególnie wyróżniający się przedstawiciel gatunku, ale to był całkiem miło spędzony czas.
466. UBERMOSH:BLACK

Druga część serii UBERMOSH, wg mnie sporo lepsza (i łatwiejsza) od poprzedniczki. Doszła jedna nowa klasa, nowa broń i przede wszystkim atak obszarowy po zabiciu odpowiedniej ilości wrogów. Dzięki niemu gra jest dużo przyjemniejsza i płynniejsza (nie trzeba aż tak bardzo skupiać się na unikaniu wrogów). Widać to też po czasie przejście, który jest prawie dwa razy krótszy niż w jedynce (mimo teoretycznie trudniejszych osiągnięć).Ocena gry: 6,1/10
Ocena poziomu trudności osiągnięć: 6/10
Osiągnięcia, które można pominąć: NIE
Osiągnięcia za poziom trudności: NIE
Osiągnięcia online: NIE
Osiągnięcia wymagające dodatków/DLC: NIE
Minimalna ilość przejść: nie dotyczy - musimy przetrwać jak najdłuższą ilość czasu wśród fal wrogów
Miejsce w moim rankingu 100 najlepszych gier ogranych na Steamie: -
Tym razem, aby zdobyć 100% musimy przetrwać jeden raz do końca, każdą klasą nabić co najmniej 300 punktów i osiągnąć wynik co najmniej 600 punktów w dowolnym trybie.

UBERMOSH:BLACK to wg mnie lepsza i dużo przyjemniejsza gra od pierwowzoru. Głównym powodem jest nowa broń i wprowadzenia ataków obszarowych, dzięki czemu gra się po prostu przyjemniej.
- Posty: 139
- Rejestracja: 10 kwie 2015, o 23:00
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 182 razy
- Podziękowania: 179 razy
- Kontakt:
Dawno się niczym nie chwaliłem, bo mało tego czasu na granie i tak przeważnie średnio na konsoli jeden miesiąc mi zajmuje ogranie jednej gry tak w pełni. 
15. Days Gone.
Platyna w Days Gone taki bonus w sumie, bo nie mam 100%. Nie zrobiłem trybu wyzwań i nie ukończyłem NG+, bo nie chciało mi się grindować w kółko tego trybu, a zamiast przechodzić drugi raz grę wolałem w coś innego pograć. I tak włożyłem około 50 godz. w tę grę. Mam 100% w main game i mogę powiedzieć o Days Gone, że to praktycznie taki Mad Max (gra) na motocyklu w klimacie The Last of Us. Na plus bardzo dobra fabuła i świetne postacie (Deacon, Boozer). Nie spodziewałem się, że tak się wkręcę i myślę, że wielka szkoda, że (ponoć) gra się tak dobrze nie sprzedała i nie będzie sequela. Bo jest duży potencjał na kolejny wielki hit, jeśli marketing byłby odpowiedni.
Z bardziej czasochłonnych osiągnięć, to może jedynie szukanie kopców anarchistów, znajdziek (potrzeba jedynie 75%), i odblokowanie 45 umiejętności (musiałem grindować hordy po ukończeniu gry). Nie ma raczej trudnych osiągnięć. To tyle jeśli chodzi o main game. Robiłem research odnośnie trybu przetrwania i NG+, to wystarczy po prostu przejść grę jeszcze raz w trybie przetrwania II i zniszczyć hordę poniżej 1 minuty. Do zrobienia, ale dla mnie to byłaby już trochę droga przez mękę i miałbym poczucie, że tracę czas, dlatego odpuściłem. Może kiedyś wrócę i dokończę robić 100%. Jeśli chodzi o tryb wyzwań to po prostu grind grind grind. Im więcej grindujesz, tym lepsze masz statystyki i łatwiej wbijasz lepsze odznaki. Nie chciało mi się. XD
16. Astro Bot.
Mega sympatyczna platformówka. Tyle dobrej zabawy ile miałem w Astro Bocie, to nie miałem chyba od czasów grania w Crasha Bandicoot na szaraku jak byłem dzieciakiem. Z tym, że Astro jest chyba najbardziej wizualnie i sensorycznie stymulującą platformówką w jaką grałem.
Nie ma raczej trudnych trofeów. Zbieranie znajdziek, czyli szukanie puzzelków i innych botów to czysta przyjemność. Jest pare takich misc trofeów, ale raczej nic specjalnie trudnego. 100% zajęło mi około 16 godz.
17. Cult of the Lamb.
Sympatyczna gierka, w której gra się przesłodką owieczką i ma się stadko pociesznych zwierzątek jako podopiecznych. Można odprawiać z nimi czarne msze i rytuały, składać ich w ofierze, uprawiać bigamię, spowiadać ich z grzechu, no i takie tam. Sama radość. Generalnie wszystko w imię Pana Ciemności skrępowanego więzami, aby móc uwolnić go i zemścić się na mrocznych biskupach. W wolnych chwilach chodzimy na krucjaty (dungegony rougelike'owe), uwalamy biskupów i dbamy o stadko (rozbudowujemy bazę). Ciekawa gra. Otworzyła mi oczy jeszcze bardziej chyba na to jakie sekty mogą być popierniczone (taka satyra trochę).
Trofea w większości wpadały same. Z trudniejszych trzeba wszystkich 4 biskupów pokonać bez otrzymania obrażeń (dwóch bodajże udało mi się za pierwszym razem, dwóch musiałem powtarzać po kilka razy); zebranie wszystkich skinów było trochę upierdliwe, ale w end game można wymieniać przedmiot 'god's tear' u NPC o imieniu "???" i wtedy się losuje nagrodę - może wypaść brakujący skin; no i żeby odblokować wszystkie 'lore' to musiałem trochę pogrindować pierwszy dung, żeby znaleźć 10 ukrytych pomieszczeń (coś na co nie zwracałem uwagi w trakcie gry). Dodam jeszcze, że zbieranie wszystkich kart tarota i reliktów wydawało mi się z początku trudne, ale okazało się w sumie prostę. Wszystko albo samo wpada, albo z questów, albo kupuje się u sprzedawców, albo jak czegoś brakuje, to losuje jako nagrodę u "???". Reszta nie wymaga dużo grindu, trochę wpada samo, trochę trzeba zrobić świadomie typowo pod trofeum. Całość zajęła mi 42 godz. Możliwe, że trochę długo, bo grając na konsoli raczej się tak nie spinam jak grając na PC i bardziej mój styl grania tu podchodził pod 'leisure' niż 'rushed'. Jak coś gra jest w abonamencie PS+ Extra.

15. Days Gone.
Platyna w Days Gone taki bonus w sumie, bo nie mam 100%. Nie zrobiłem trybu wyzwań i nie ukończyłem NG+, bo nie chciało mi się grindować w kółko tego trybu, a zamiast przechodzić drugi raz grę wolałem w coś innego pograć. I tak włożyłem około 50 godz. w tę grę. Mam 100% w main game i mogę powiedzieć o Days Gone, że to praktycznie taki Mad Max (gra) na motocyklu w klimacie The Last of Us. Na plus bardzo dobra fabuła i świetne postacie (Deacon, Boozer). Nie spodziewałem się, że tak się wkręcę i myślę, że wielka szkoda, że (ponoć) gra się tak dobrze nie sprzedała i nie będzie sequela. Bo jest duży potencjał na kolejny wielki hit, jeśli marketing byłby odpowiedni.
Z bardziej czasochłonnych osiągnięć, to może jedynie szukanie kopców anarchistów, znajdziek (potrzeba jedynie 75%), i odblokowanie 45 umiejętności (musiałem grindować hordy po ukończeniu gry). Nie ma raczej trudnych osiągnięć. To tyle jeśli chodzi o main game. Robiłem research odnośnie trybu przetrwania i NG+, to wystarczy po prostu przejść grę jeszcze raz w trybie przetrwania II i zniszczyć hordę poniżej 1 minuty. Do zrobienia, ale dla mnie to byłaby już trochę droga przez mękę i miałbym poczucie, że tracę czas, dlatego odpuściłem. Może kiedyś wrócę i dokończę robić 100%. Jeśli chodzi o tryb wyzwań to po prostu grind grind grind. Im więcej grindujesz, tym lepsze masz statystyki i łatwiej wbijasz lepsze odznaki. Nie chciało mi się. XD
16. Astro Bot.
Mega sympatyczna platformówka. Tyle dobrej zabawy ile miałem w Astro Bocie, to nie miałem chyba od czasów grania w Crasha Bandicoot na szaraku jak byłem dzieciakiem. Z tym, że Astro jest chyba najbardziej wizualnie i sensorycznie stymulującą platformówką w jaką grałem.
Nie ma raczej trudnych trofeów. Zbieranie znajdziek, czyli szukanie puzzelków i innych botów to czysta przyjemność. Jest pare takich misc trofeów, ale raczej nic specjalnie trudnego. 100% zajęło mi około 16 godz.
17. Cult of the Lamb.
Sympatyczna gierka, w której gra się przesłodką owieczką i ma się stadko pociesznych zwierzątek jako podopiecznych. Można odprawiać z nimi czarne msze i rytuały, składać ich w ofierze, uprawiać bigamię, spowiadać ich z grzechu, no i takie tam. Sama radość. Generalnie wszystko w imię Pana Ciemności skrępowanego więzami, aby móc uwolnić go i zemścić się na mrocznych biskupach. W wolnych chwilach chodzimy na krucjaty (dungegony rougelike'owe), uwalamy biskupów i dbamy o stadko (rozbudowujemy bazę). Ciekawa gra. Otworzyła mi oczy jeszcze bardziej chyba na to jakie sekty mogą być popierniczone (taka satyra trochę).
Trofea w większości wpadały same. Z trudniejszych trzeba wszystkich 4 biskupów pokonać bez otrzymania obrażeń (dwóch bodajże udało mi się za pierwszym razem, dwóch musiałem powtarzać po kilka razy); zebranie wszystkich skinów było trochę upierdliwe, ale w end game można wymieniać przedmiot 'god's tear' u NPC o imieniu "???" i wtedy się losuje nagrodę - może wypaść brakujący skin; no i żeby odblokować wszystkie 'lore' to musiałem trochę pogrindować pierwszy dung, żeby znaleźć 10 ukrytych pomieszczeń (coś na co nie zwracałem uwagi w trakcie gry). Dodam jeszcze, że zbieranie wszystkich kart tarota i reliktów wydawało mi się z początku trudne, ale okazało się w sumie prostę. Wszystko albo samo wpada, albo z questów, albo kupuje się u sprzedawców, albo jak czegoś brakuje, to losuje jako nagrodę u "???". Reszta nie wymaga dużo grindu, trochę wpada samo, trochę trzeba zrobić świadomie typowo pod trofeum. Całość zajęła mi 42 godz. Możliwe, że trochę długo, bo grając na konsoli raczej się tak nie spinam jak grając na PC i bardziej mój styl grania tu podchodził pod 'leisure' niż 'rushed'. Jak coś gra jest w abonamencie PS+ Extra.
- Załączniki
-
- 3ab832b6-309c-42e2-b4c0-0e99771aa5be.jpg (88.89 KiB) Przejrzano 5340 razy
- Posty: 471
- Rejestracja: 11 kwie 2013, o 17:28
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 323 razy
- Podziękowania: 338 razy
- Kontakt:
Powrót do gierki po ograniu podstawki kilka lat temu w Game Passie. Kilkanaście osiągnięć przeniosło się z konta Xbox, ale zaczynałem teraz kampanię całkiem od nowa więc nie skróciło to czasu wbijania setki. Po jej przejściu razem z dodatkami pozostaje jeszcze całkiem sporo grindu trzech przepustek sezonowych pod kilka osiągnięć, pozostałe są łatwe jeśli przeczytamy ich opisy na Steamie, bez tego ciężko byłoby spełnić ich warunki w normalnej grze. Przechodząc kampanię i dodatki warto też przechowywać ekwipunek, farmienie zajęłoby większość czasu wbijania osiągnięć wymagających konkretnych przedmiotów.
- Posty: 158
- Rejestracja: 14 sie 2015, o 02:08
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 286 razy
- Podziękowania: 90 razy
- Kontakt:
O kurde nie wiedziałem, że jest coś takiego jak sync pomiędzy tymi platformami. A ja jak debil grałem na steamie w niektóre gry dwa razyTakelot pisze: 25 sty 2025, o 00:42 Powrót do gierki po ograniu podstawki kilka lat temu w Game Passie. Kilkanaście osiągnięć przeniosło się z konta Xbox, ale zaczynałem teraz kampanię całkiem od nowa więc nie skróciło to czasu wbijania setki. Po jej przejściu razem z dodatkami pozostaje jeszcze całkiem sporo grindu trzech przepustek sezonowych pod kilka osiągnięć, pozostałe są łatwe jeśli przeczytamy ich opisy na Steamie, bez tego ciężko byłoby spełnić ich warunki w normalnej grze. Przechodząc kampanię i dodatki warto też przechowywać ekwipunek, farmienie zajęłoby większość czasu wbijania osiągnięć wymagających konkretnych przedmiotów.
mcdungeons.png

Wiesz może czy do syncu musisz mieć gry w bibliotece, czy wystarczy, że kiedyś zrobiłeś osiągnięcia w danej grze? (gra byłą w gamepassie ale już nie jest).
Czy osiągnięcia pobierają się z datami, czy wszystkie zaciągnęły się z jedną datą?
- Posty: 471
- Rejestracja: 11 kwie 2013, o 17:28
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 323 razy
- Podziękowania: 338 razy
- Kontakt:
Nie miałem MC w bibliotece Xbox, ogrywałem w abonamencie. Osiągnięcia odblokowały się na Steam przy drugim odpaleniu gry, wszystkie z jedną datą - nie kojarzę żeby kiedykolwiek przy takim zaciągnięciu osiągnięć na bazie postępu z innej platformy data odblokowania na Steam ustawiała się na inną niż moment ich zaciągnięcia.. To nie jest reguła dla wszystkich gier z aplikacji Xbox na PC, tutaj zadziałało pewnie dlatego że postać jest na serwerach Mojangu.Cypek pisze: 25 sty 2025, o 03:05 Wiesz może czy do syncu musisz mieć gry w bibliotece, czy wystarczy, że kiedyś zrobiłeś osiągnięcia w danej grze? (gra byłą w gamepassie ale już nie jest).
Czy osiągnięcia pobierają się z datami, czy wszystkie zaciągnęły się z jedną datą?
- Posty: 956
- Rejestracja: 25 lip 2013, o 22:15
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 102 razy
- Podziękowania: 371 razy
- Kontakt:
Dawno nie wrzucałem nic w tym wątku, a sporo setek przybyło. Tym razem jednak moje najnowsze odkrycie i jeden z najlepszych indyków ze stycznia 2025. To tak jakby Soulsy miały dziecko z Dead Cells - szalenie satysfakcjonująca, wymagająca i nad wyraz uczciwa gra. Miło spędzony weekend + 100% osiągnięć, jedynie ostatni pucharek był denerwujący, bo wymagał pokonania każdego bossa aż 7 razy. Warto dodać, że polska cena Tyrant's Realm została zmieniona z 49,99 zł na 19,99 zł - w tej cenie polecam każdemu: https://lowcygier.pl/aktualnosci/wczora ... -na-steam/
- Posty: 199
- Rejestracja: 16 sty 2014, o 11:46
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Gdańsk
- Podziękował: 138 razy
- Podziękowania: 290 razy
- Kontakt:
#196 (completionist) 194 (steam) Metro: Last Light Complete Edition
Kontynuacja przygód Artioma w moskiewskim metrze. Gra zaczyna się od 'złego' zakończenia jedynki. Przez grę ruszamy w pościg za '

Do zrobienia - wersja Redux oraz Exodus
#197 (completionist) #195 (steam) The Legend of Tian-Ding
Jesteśmy w Tajwanie okupowanym przez japońskie wojska. Lokalna legenda - TianDing przychodzi z pomocą i jako bohater regionu stawia się oprawcom zza morza. Przez 5 rozdziałów pokonujemy hordy wrogów oraz bossów i rowiązujemy zagadkę grobowca żony słynnego pirata. Krótka i przyjemna gra podobna stylistycznie jak i gameplayowo do Shanka. Jedynym kłopotliwym osiągnięciem może być zebranie 145 przedmiotów, jednak chwilka uwagi i osiągniecie jest nasze. Łatwa setka, polecam gorąco.

I licznik wrócił do normy po ponownej setce This War of Mine
Ponownie odwiedzamy Pogoren by tym razem zebrać 20 stron materiałów do książki pisanej przez główną bohaterkę tego DLC - Katię.

Kontynuacja przygód Artioma w moskiewskim metrze. Gra zaczyna się od 'złego' zakończenia jedynki. Przez grę ruszamy w pościg za '
Musisz być zalogowany aby zobaczyć tę treść.
'. Mordujemy tych samych wrogów, zarówno ludzkich jak i zmutowanych wersji zwierząt. Spotykamy starych znajomych i wchodzimy w relacje miłosne. Wersja 'complete' ma o wiele więcej osiągnięć niż Redux. Niektóre opisy achivek są jednak mylące. W przypadku zabijania po ciuchu lub rzucania nożami we wrogów trzeba zrobić to w jednym ciągu bez zauważenia lub bez zabicia inną metodą. Jeśli chodzi o zabicie pięciu krewetek na bagnach granatami chodzi strikte o te średnie krewetki (plujące). Aczkolwiek można pomiędzy zabijaniem grantami wykończyć duże krewety np. strzelbą, ale trzeba uważać żeby nie trafić średniej krewetki bądź na odwrót - dużej granatem - w takim wypadku licznik się zeruje. Poza tym jedno przejście w stylu stealth - drugie jako komandos. Pozostałe achivki bardzo podobne do tych, które znamy z pierwszej części. 
Do zrobienia - wersja Redux oraz Exodus
#197 (completionist) #195 (steam) The Legend of Tian-Ding
Jesteśmy w Tajwanie okupowanym przez japońskie wojska. Lokalna legenda - TianDing przychodzi z pomocą i jako bohater regionu stawia się oprawcom zza morza. Przez 5 rozdziałów pokonujemy hordy wrogów oraz bossów i rowiązujemy zagadkę grobowca żony słynnego pirata. Krótka i przyjemna gra podobna stylistycznie jak i gameplayowo do Shanka. Jedynym kłopotliwym osiągnięciem może być zebranie 145 przedmiotów, jednak chwilka uwagi i osiągniecie jest nasze. Łatwa setka, polecam gorąco.

I licznik wrócił do normy po ponownej setce This War of Mine

Ponownie odwiedzamy Pogoren by tym razem zebrać 20 stron materiałów do książki pisanej przez główną bohaterkę tego DLC - Katię.

- Posty: 471
- Rejestracja: 11 kwie 2013, o 17:28
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 323 razy
- Podziękowania: 338 razy
- Kontakt:
Łatwe 100%, należy tylko mieć na uwadze żeby nie przegapić zbyt dużo znajdziek (w tym żadnego ze strojów) w trakcie fabuły bo trzeba podnieść określoną ilość za jednym przejściem oraz w pewnych miejscach dokonać konkretnych wyborów, pozostałe osiągnięcia można już wbijać poprzez wybór rozdziału.
- Posty: 139
- Rejestracja: 10 kwie 2015, o 23:00
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 182 razy
- Podziękowania: 179 razy
- Kontakt:
Ostatnie moje calaki na Steam. Skusiłem się na gry z serii 100 cats, bo to szybkie i łatwe 100%, i zaskoczyło mnie jakie te gry są świetne, w takim sensie relaksującym i satysfakcjonującym. Odnajdywanie każdego kotka i wskakujące osiągniecie za jednego, i ten spam osiągnięć Steam by wbić 100% w 7 minut, to jest naprawdę spory zastrzyk dopaminy.
Osobno wyróżnię Inkulinati, które jest moim 46. calakiem na Steam (nie wiem dlaczego na profilu wyświetla się 45, jakby jednej z tych gier z 100 kotami nie policzyło).
Wysmienita gra. Ma taki feeling szachów w 2D, i trochę mi zalatuje Heroes 3, nie wiem w sumie czemu. Może dlatego, że każdy "pionek" ma tutaj określony ruch, przesuwa się po "planszy" i atakuje, bądź nie, no i ogromna różnorodność jednostek i ta grafika 2D - poruszanie się po platformach do góry i na dól, lewo i prawo, przywodzi mi na myśl bitwy w Heroes 3.
W Inkulinati mamy swojego Tyciego, czyli małą postać na średniowiecznym manuskrypcie, który symbolizuje gracza. Możemy nim wykonywać różne czynności, jak przesuwanie innych postaci, ustawianie przeszkód, dawanie boostow, czy rysowanie średniowiecznych zwierząt i potworów, które będą dla nas walczyć. Pojedynkujemy się z innymi bestiami albo walczymy przeciwko innemu Tyciemu. W grze jest cala fabuła, której nie będę spojlerował. Powiem tylko, ze jest przezabawna.
Cala gra jest utrzymana w bardzo zabawnym i ironicznym tonie, wystarczy spojrzeć na niektóre prawdziwe średniowieczne manuskrypty, bo gra jest inspirowana własnie tymi wszystkimi dziwolągami, które można tam spotkać. Od psów z mieczami i pierdzących osłów z dudami, po wszystkożerne ślimaki i diaboły srające ognikami. Na koniec powiem tak, gra ma ogromne możliwości taktyczne ze względu na różnorodność samych jednostek i ich typów. Możemy na przykład grac diabołami i zasrawać cala plansze ognikami, by wykańczać nimi wrogów. Diaboły też mogą wywoływać krwawienie, co co rozdział zabiera punkty życia. Możemy postawić na szkielety i spamować chorobami i tańcami śmierci. Możemy iść w wodne bestie i zalewać wszystko wodą, co zwiększa sile wodnych bestii i zadaje obrażenia wrogim jednostkom itd. itd. albo mieszać pole walki różnymi bestiami i dobierać je wedle swojego stylu.
Z najtrudniejszych osiągnięć to przejście gry na trudnym i arcytrudnym. Można save scamować, czyli jeśli wiemy, że przegramy jakąś walkę, to lepiej ctrl + F4 wywalić grę i spróbować potyczkę jeszcze raz.
No i kiepskiego screena zrobiłem, bo wziąłem to z ostatnich gier, w jakie grałem na Steam. W rzeczywistości wbicie 100% w Inkulinati zajęło mi 28 godz.

Osobno wyróżnię Inkulinati, które jest moim 46. calakiem na Steam (nie wiem dlaczego na profilu wyświetla się 45, jakby jednej z tych gier z 100 kotami nie policzyło).
Wysmienita gra. Ma taki feeling szachów w 2D, i trochę mi zalatuje Heroes 3, nie wiem w sumie czemu. Może dlatego, że każdy "pionek" ma tutaj określony ruch, przesuwa się po "planszy" i atakuje, bądź nie, no i ogromna różnorodność jednostek i ta grafika 2D - poruszanie się po platformach do góry i na dól, lewo i prawo, przywodzi mi na myśl bitwy w Heroes 3.
W Inkulinati mamy swojego Tyciego, czyli małą postać na średniowiecznym manuskrypcie, który symbolizuje gracza. Możemy nim wykonywać różne czynności, jak przesuwanie innych postaci, ustawianie przeszkód, dawanie boostow, czy rysowanie średniowiecznych zwierząt i potworów, które będą dla nas walczyć. Pojedynkujemy się z innymi bestiami albo walczymy przeciwko innemu Tyciemu. W grze jest cala fabuła, której nie będę spojlerował. Powiem tylko, ze jest przezabawna.

Z najtrudniejszych osiągnięć to przejście gry na trudnym i arcytrudnym. Można save scamować, czyli jeśli wiemy, że przegramy jakąś walkę, to lepiej ctrl + F4 wywalić grę i spróbować potyczkę jeszcze raz.
No i kiepskiego screena zrobiłem, bo wziąłem to z ostatnich gier, w jakie grałem na Steam. W rzeczywistości wbicie 100% w Inkulinati zajęło mi 28 godz.
- Załączniki
-
- Screenshot 2025-02-12 151132.jpg (110.62 KiB) Przejrzano 3499 razy
- Ci użytkownicy podziękowali alesorius za ten post (w sumie 4):
- Ejdrien. • bikkitta • Takelot • eldawido159
Chyba nigdy nie zrozumiem, jakim zastrzykiem dopaminy może być wyskakujące co 4 sekundy okienko ze "zdobyciem" "osiągnięcia" (podwójne osobne cudzysłowy, bo ani to zdobycie, ani to osiągnięcie xD) ze świadomością, że są to gównoacziki z gównogierek, które wpadają praktycznie za samo ich odpaleniealesorius pisze: 12 lut 2025, o 15:30 i ten spam osiągnięć Steam by wbić 100% w 7 minut, to jest naprawdę spory zastrzyk dopaminy.![]()

Ale żeby nie było, że ja tu tylko szkaluję, to opis Inkulinati brzmi ciekawie, gierka przesunęła się nieco wyżej na mojej liście gier do odpalenia (choć nie zmienia to zbyt wiele, bo mimo wszystko znajduje się daleeeeeko

- Posty: 139
- Rejestracja: 10 kwie 2015, o 23:00
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 182 razy
- Podziękowania: 179 razy
- Kontakt:
No a próbowałeś zagrać w którąś z tych 100 cats? No ja się ogólnie całkowicie zgadzam, bo to są gównogierki i gównoacziki, i ja ogólnie nie gram w takie gry i nie robię 1000 calaków w rok na takich grach, bo tak jak mówisz, nie jest to żadne osiągnięcie. Mam na Steam dosłownie 46 setek, i to przeważnie takie gry, w których zrobienie tej setki to jednak jest jakiś czelendż (np. Elden Ring, wszystkie odsłony Dark Souls, mam Fallout 4 i New Vegas, Skyrim itd.). Mam jedynie 3 takie śmieciowe gry w bibliotece, gdzie mam calaczki i to są 2 gry z tych, co wkleiłem wyżej i The Plan, gdzie się leci muchą w górę. Chyba najbardziej idiotyczny calak jaki można mieć to gra Banana, gdzie za jedno kliknięcie masz 100% osiągnięć. Także spokojnie, kolego. Po prostu śmieszne uczucie jak się klika w koty i szuka tych 100 kotów na *kliklaklok* obrazku i dostaje acziwka za każdego odnalezionego kota, to tyle.Haazheel pisze: 12 lut 2025, o 16:51Chyba nigdy nie zrozumiem, jakim zastrzykiem dopaminy może być wyskakujące co 4 sekundy okienko ze "zdobyciem" "osiągnięcia" (podwójne osobne cudzysłowy, bo ani to zdobycie, ani to osiągnięcie xD) ze świadomością, że są to gównoacziki z gównogierek, które wpadają praktycznie za samo ich odpaleniealesorius pisze: 12 lut 2025, o 15:30 i ten spam osiągnięć Steam by wbić 100% w 7 minut, to jest naprawdę spory zastrzyk dopaminy.![]()
Ale żeby nie było, że ja tu tylko szkaluję, to opis Inkulinati brzmi ciekawie, gierka przesunęła się nieco wyżej na mojej liście gier do odpalenia (choć nie zmienia to zbyt wiele, bo mimo wszystko znajduje się daleeeeeko).

A Inkulinati polecam. Jest bardzo tanio na bazarku.

Kolejne odhaczone:
- Weapon Genius -
- Barro 2024 -
- Project Lazarus - Lądujemy w mechu na obcej planecie i przez +/- 30 minut bronimy się przed falami przeciwników, ulepszamy bronie, wykupujemy ulepszenia. Jedynym problemem jest ostatnie osiągnięcie wymagające wbicie określonego poziomu. Wymaga to trochę kombinowania z wyborem postaci/umiejętności i obowiązkowymi ulepszeniami dla przeciwników (można to zrobić tylko na ostatniej planszy, na której robi się ciężko).
- Tyranny - Prawie 100h żeby zaliczyć całość, grę trzeba ukończyć 4 razy dla każdej strony konfliktu, ogólnie grało się przyjemnie, zwłaszcza w trybie Nowa Gra+, gdzie mamy zachowane poziomy postaci, wtedy nawet najwyższy poziom trudności jest satysfakcjonujący. Z drugiej strony 3 i 4 przejście już trochę nudziło i raczej tylko zadania główne, żeby jak najszybciej skończyć.
- Weapon Genius -
- Barro 2024 -
- Project Lazarus - Lądujemy w mechu na obcej planecie i przez +/- 30 minut bronimy się przed falami przeciwników, ulepszamy bronie, wykupujemy ulepszenia. Jedynym problemem jest ostatnie osiągnięcie wymagające wbicie określonego poziomu. Wymaga to trochę kombinowania z wyborem postaci/umiejętności i obowiązkowymi ulepszeniami dla przeciwników (można to zrobić tylko na ostatniej planszy, na której robi się ciężko).
- Tyranny - Prawie 100h żeby zaliczyć całość, grę trzeba ukończyć 4 razy dla każdej strony konfliktu, ogólnie grało się przyjemnie, zwłaszcza w trybie Nowa Gra+, gdzie mamy zachowane poziomy postaci, wtedy nawet najwyższy poziom trudności jest satysfakcjonujący. Z drugiej strony 3 i 4 przejście już trochę nudziło i raczej tylko zadania główne, żeby jak najszybciej skończyć.
- Załączniki
-
- calaki.jpg (144.62 KiB) Przejrzano 3251 razy
- Posty: 471
- Rejestracja: 11 kwie 2013, o 17:28
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 323 razy
- Podziękowania: 338 razy
- Kontakt:
Wróciłem po prawie 8 latach dokończyć setkę przed ograniem dwójki, zostało mi jedno osiągnięcie - wygrać na trudnym trybie. Po paru próbach przypomniałem sobie czemu wtedy odpuściłem, RNG musi sprzyjać. Udało się po 8 godzinach i kilku zmianach postaci, finalnie udało się templariuszem. Jak już siądą odpowiednie karty pod obronę to gra staje się banalna.
- Posty: 54
- Rejestracja: 11 maja 2015, o 22:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 129 razy
- Podziękowania: 79 razy
- Kontakt:
Dla ciekawskich gra zajęła mi wszystkie sezony Prison Breaka i początek Person of Interest xD