Trochę na uboczu wątku, ale skoro temat został wywołany - matematyka

dla tych, którzy widzą matematyka i myślą "fujka, fujka", czy coś w tym stylu. Jestem po humanie w średniej, a później przy studiach wylosowało mi kierunek z matematyką, co początkowo zmroziło mi krew w żyłach. Kurczę. Okazało się, że to coś zupełnie innego niż znienawidzona matematyczka w szkole. Praktycznie każdy rozdział to jest nowość, poznawana od zera. Jasne, ludzie po matfizach ogarniali trochę bardziej, ale nie miałem poczucia, żeby zwykli śmiertelnicy jakoś specjalnie odstawali. Zmierzam do tego, że znane przedmioty ze szkoły, w swoich odpowiednikach na studiach nie mają spójnej fabuły, zresztą prowadzący są przyzwyczajeni, że na zajęcia do nich przychodzą prawie same dzbany, więc trzeba obniżać loty :>
Co do Ciebie, haskii, nie znam Twojej życiowej sytuacji, stabilności finansowej, czy masz zagwarantowane jakieś lokum etc. - ale weź wybierz to, co najbardziej Ci pasuje, a jak się sparzysz, to w przyszłym roku wybierzesz coś innego. Jak w między czasie będziesz coś dorabiał, albo zarabiał, to nawet nie poczujesz, że zmarnowałeś czas - takie rozpoznanie bojem, a później ucieczka, też ma swoją wartość

Jeny, gdy już zdelegalizują cołczing i rozwój osobisty, to mnie zamkną, za tego posta.