Michaił Bahniczuk - bimbrownik z Dębinki Starej.

Awatar użytkownika
Robin Hood
Posty: 222
Rejestracja: 27 sty 2013, o 07:33
Płeć: Mężczyzna
Podziękował: 0
Podziękowania: 1 raz
Kontakt:

Początkowo tekst był tworzony na konkurs z CD Action, jednak nie wyszło, a myślę, że nie jest tragiczny, więc szkoda, by kisił się na dysku. Zapraszam do czytania i komentowania. Jeśli się spodoba, być może napiszę nowe przygody. A nie przedłużając, życzę miłego czytania. :mrgreen:

Polska, 7 stycznia 2014 roku, 1 dzień Bożego Narodzenia. Michaił Bahniczuk, 96 letni mieszkaniec podlaskiej wsi Dębinka Stara, dawny rolnik, a obecnie zawodowy bimbrownik, wstał z siennika, otrzepał ubranie ze słomy, założył świeże, raptem 3 tygodniowe skarpetki, przetarł odrobiną świńskiego smalcu cholewki gumofilców i właśnie zamierzał zabrać się za degustację swojego najnowszego produktu, 85 procentowego pomarańczowo- brzoskwiniowego samogonu. Była to jego najnowsza receptura, specjalnie szykowana na największe święta. Jednak tą ceremonię przerwał niespodziewany dzwonek do drzwi.
- Nu, koho czort prynios – powiedział sam do siebie. - Ten no, kumornik nie przyjeżdża od kiedy pogoniłem go świeżo naostrzonymi widłami od obornika. Możet być gliny, ale ostatni konfidenci właśnie służą za nawóz, a po wtóre oni początkowo krzyczą,, Otwierać, policja”, cóż taki najwyraźniej u nich zwyczaj. A kali tajniaki, e tam i na takich mam sposób. - Po czym trącił nogą kolbę Kar-a 98, zdobytego jeszcze, gdy jeszcze służył w antyhitlerowskiej partyzantce. - Nu nic, zobaczyć trzeba kto to puka.
W drzwiach stał drobny mężczyzna, odziany w niebieski strój poczty.
- Pan Michaił Bahniczuk, mieszkaniec wsi Dębinka Stara, urodzony 20 kwietnia 1918 roku, obecnie bezrobotny, a emerytura nie przysługuje, ze względu na brak potwierdzonego zatrudnienia…
- Tak, tak to ja - przerwał mu Michaiło.- Możesz mi nie przypominać o emeryturze, bo na widły nabije, a tak właściwie ki diabeł cię sprowadza, może wreszcie te krawatowe urzędasy przyznały mi dodatek kombatancki, toż dzielnie walczyłem, a pojmanych gestapowców dodatkowo bezpłatnie grzebałem w ogródku oraz przerabiałem na kotlety dla naszych kochanych piesków.
- Nie, nie to, ale mam inną. - Powiedział listonosz przerażonym głosem, usłyszawszy o przeszłości Michaiła. - Pański syn wysłał panu z Warszawy tą oto paczkę.
Po czym przekazał bimbrownikowi średniej wielkości tekturową paczuszkę, a następnie błyskawicznie się oddalił.
Weteran natychmiastowo otworzył przesyłkę, a jego oczom ukazało się kolejne opakowanie, tym razem wykonane z ładniejszego materiału z kolorowym zdjęciem oraz czarnym, drukowanym napisem. Były rolnik początkowo miał problem z rozszyfrowaniem go, gdyż ostatnią rzeczą jaką przeczytał była konstytucja ZSRR, tuż przed tym, jak przeznaczył ją na papier toaletowy. Brzmiało to tak ,, Tablet Nevraod Nuxo 10”. W pudełku było kilka czarno białym książeczek podpisanymi jako instrukcje obsługi, były rolnik jednak błyskawicznie wrzucił je do pieca, ponieważ samo rozszyfrowanie tytułu stanowiło dla niego tytaniczny wysiłek. Prócz tego znajdowała tam się też szklano-plastikowa tabliczka widoczna na zdjęciu.
- Co to za dziadostwo! - Krzyknął stary. Wysłałby trochę jabłek, to by na zacier było, a tak dostałem jakiś strasznie płaski, a dodatkowo niemarkowy kafelek. Zaraz, raz nas chcieli ukapitalizować, to wysłali nam jakiegoś profiesora informatyki, by nas uczyć obsługi tych dziwnych skrzynek z kablami. Jak to oni to zwali, kampjutiery? Coś nam mówił o tych badziewnych płytkach. Wszystko jednak szybko przerwano, gdy Stary Iwan próbował odpalić to blaszane pudło radzieckim granatem zapalającym. I całe szczęście, bo nie dość, że belfer był strasznym sknerą oraz mięczakiem, bo jak można zemdleć po wypiciu 0,5 litra spirytusu, a także czemu nie pozwalał odkręcać metalowych elementów i nieść na złom. To jeszcze ciągle nudno ględził o jakimś tam wordzie oraz tym że kompjutiera nie wyłącza się poprzez wyrzucenia go przez okno. Ale co zrobić, gdy tego nijak nie da się wyłączyć. No cóż, trza samemu znaleźć zastosowanie tego kafelka.
Rozmyślania, a raczej przygotowanie do rozmyślań zostało przerwane przez nagłe najście Wani Iwanowicza, 119 letniego, byłego, ukraińskiego oficera kawalerii. Ubranego jak zawsze w wyliniały carski mundur oraz komunistyczną czapkę uszatkę z odprutą czerwoną gwiazdą, która obecnie zdobi stracha na wróble. Wszyscy mieszkańcy Dubieński Starej pałali nieskrywaną nienawiścią do władzy, niezależnie, kto nią akurat był. Obecnie Wania był jednym z przyjaciół Michaiła, a także czeladnikiem w szlachetnym cechu bimbrowniczym, szykującym się akurat do egzaminu.
- Michaiło, a ty co tak od godziny na mrozie stoisz, życie ci niemiłe! – Krzyknął Ukrainiec.
- Uważaj na słowa marna kopio zaborcy! – Ofuknął go bimbrownik – Pamiętaj, kto jest twoim egzaminatorem, więc uważaj, bym cię po przyjacielsku nomen omen nie oblał.
- Egzamin dopiero za 2 tygodnie, więc się jeszcze uspokoisz. A tak właściwie co cię znowu napadło, że na mrozie stoisz z tym czymś w ręce.
- Nu chodź tutaj i zobacz co mi syn wysłał.
- Co to, nowomodne lusterko?
- Sam nie wiem, wchodź mam jeszcze trochę bimbru i kiełbasy z dzika. Na trzeźwo źle się myśli – Należy także wspomnieć, że Michaił zgodnie z rodowymi obyczajami był samowystarczalny tzn. żył ze zbieractwa i łowiectwa, przez co był niesłusznie posądzany o kłusownictwo. No cóż, tak jest z rodowymi obyczajami.
Weszli, bimbrownik przyniósł kilka baniaków z kartoflanym samogonem oraz lekko zzieleniałą kiełbasę. Wypili, zagryźli, wypili na drugą nóżkę, znowu zagryźli i kiedy doszli do 25 szklanki postanowili zająć się przesyłką.
- Zaraz czy to przypadkiem nie jest tablet. - Zaczął Ukrainiec. – Ten od informatyki chyba coś o tym gadał…
- To wiem, – Przerwał mu bimbrownik – ale do czego toto służy.
- Zaraz, raz robiliśmy inspekcję kilku T – 34, było tam w środku trochę jakiś dziwnych lusterek.
- Kiedyś ty to robił, w 56, patrz tutaj jest coś napisane.
- Wyprodukowano 25 sierpnia 2013 roku. – Przeliterował oficer – choroba, jednak racja, coś nie pasuje, a może to jakaś ulepszona wersja, wiesz no, ciągle mamy tych no pasjoratów.
- I tak nie sprawdzimy. - Zasmucił się Michaił – W 57 mi tu kilku czerwonych tym czymś przyjechało, niby, że dla dobra pokoju Polsko – Sowieckiego. 7 butelek najlepszego zajzru mi wychlali. To ja im w nocy w czołgach wieżyczki otworzył i szczodrze nalał szamba, a ruskich, żem następnego dnia siekierą pogonił.
- No nic trzeba znaleźć inne zastosowanie. Zobacz płaskie toto, może na deskę do krojenia się nada, doczepi się kilka śrub to mięso na kotlety tłuc można, albo blachę z siewnika to do krojenia chleba będzie pasować, a i bimber z zakąską na tym nosić można.
- Żartujesz sobie! – Krzyknął Michaił. – Zapomniałeś, że u nas, korzystanie z przyrządów kuchennych i tacek, to ujma na honorze nie mniejsza, niż miłość do rządu.
- Patrz, gdy się naciska na to wystające coś, szkło świeci. Może używajmy tego zamiast świec i kaganków.
- Czyś ty umysł postradał! – Wrzasnął bimbrownik. – Nie pamiętasz kodeksu ustalonego na wspólnym zebraniu całej wsi! – Po czym wyjął kawałek zmiętego papieru gazetowego i podsunął go oficerowi pod nos.
- Punkt 3. – Wania zaczyna czytać. – Kazdy menzcyzna moze uzywac tylko kagankuw na olej oraz sadlo niedzmiedzie, w innym wykadku zostanie usunienty z wioski w trybie natyhmiastowem. No racja to też odpada, a może jako deska do prasowania, wreszcie będziemy nosili wygodne ubrania.
- Chybaś jednak naprawdę postradał! – Ryknął Michaił. - Przeczytaj mi tu szybko punkt 5!
- Punkt 5: Wsyscy mieskancy majom absolótny zakaz uzywania zelazek oraz hodzenia w czystyh i wyprasowanyh óbraniah. Zlamanie powyzsego punktu skótkuje bezzwlocnym spaleniem halópy.
- Zaraz a jeśli tym się da kopać – Zasugerował Michaił. – Samieniuki zbudowały nową chatę i aż szkoda nie podkopać im fundamentów.
Rodzina Samieniuków, jako jedyna byli przychylna władzy, dlatego każdy Bahniczuk miał uczestniczyć w krucjacie przeciwko nim. Choć innych powodów sporu nikt nie pamięta od co najmniej 150 lat, ale wojenna tradycja tak dobrze weszła w krew przedstawicielom obu rodzin, że nigdy nie chcą jej zaprzestać.
- Dokręci się jakiś kij i łopata gotowa, ale na razie ziemia twarda. Do wiosny trza poczekać.
- Mam inne zastosowanie, na wiosnę znowu będzie robactwa na pęczki, a gazety do tłuczenia szkoda, w kiblu się bardziej przyda. To może porzucamy tym tabletem, zobacz rzuci się i zanim muchol zareaguje mamy naleśnik.
- Jednak do wiosny daleko, a chyba nie chciałbyś, żeby to kurz łapało w piwnicy. W sumie prezent to prezent. Nieważne, że badziewny.
- Zima długa, nie ma co robić, żona zmarła 4 lata temu. To może użyjemy tego do pewnego jankeskiego sportu, jak oni go zwą frimby?
- Ech, na stare lata zabaw ci się zechciało Michaiło. Pamiętaj, że musimy udawać, że ciężko nam się żyje, bo te urzędasy nie dadzą dopłat.
- Wyczerpały mi się pomysła. – Powiedział bimbrownik, po czym wypił jeszcze jedną szklankę samogonu.
- Może to potniemy i na grabie będzie.
- Prezentu od syna nie dam! – Zaprotestował bimbrownik. – Ale po następnym takim pomyśle twój mózg świetnie się nada.
- Zaraz to będzie idealne – Ucieszył się Ukrainiec.
- Co tym razem. – Michaił ściągnął Wanię na ziemię.
- Pamiętam, jak byłem z ukraińsko-radziecką ekspedycją naukową w Myanmarze. Był tam taki jeden profiesor. Jak go zwali, chyba Łomotov?
- Streszczaj się. – Pogonił go bimbrownik.
- Tak więc, coś tam zanudzał o tym, że ze zwykłego telewizora, lub czegoś podobnego da się zrobić przejście międzywymiarowe.
- Przejście miedzywy… jakie? – Zdziwił się Michaił.
- Rozumiesz, budujesz coś takiego, a potem, możesz dzięki temu trafić do innych światów. – Wyjaśnił łopatologicznie Ukrainiec.
- A więc, mogę trafić tam, gdzie rzeki płyną spirytusem. – Ucieszył się bimbrownik.
- W gruncie rzeczy tak.
- To szybciej, co nam jest potrzebne.
- O ile dobrze pamiętam będzie to: 3 tranzystory jonowo-kwantowe, 2 płyty tytanowo-rodowe, 7 śrub rubinowych i 3 diamentowe, akumulator kwarkowy oraz wirnik fluorytowy, wszystko dostępne jedynie w marsjańskich statkach kosmicznych i jeszcze trzy butelki 90 procentowego truskawkowego samogonu, bo źle się na trzeźwo pracuje.
- Z tym nie będzie problemu, raz mi takie zielone ludziki na podwórku wylądowały, ględziły coś po swojemu, ale chyba znowu o podboju świata. Mówiłem, by odlecieli, bo siekierą pogonię, ale oni nic. Potem wyjąłem siekierę, a oni mi strzelili w chlew jakąś czerwoną linią. Jak wybuchnął to cała ukryta bimbrownia na złom poszła i musiałem zbudować nowa w piwnicy. A co do ufoków, sięgnąłem po cięższe zabawki. Miałem zachomikowanego gatlinga i armatę po dziadku, jak znalazł na tą hołotę. Trochę statków oddałem na złom, dwa i ufole sprzedałem jajogłowym z jakiegoś tam NASA, a najlepiej zachowany zatrzymałem na pamiątkę i do likwidacji problemów. Przeszukaj stodołę, może znajdziesz, co potrzeba. Bimber też będzie, tylko pośpiesz się, bo muszę przejąć kilka rzek w tej pięknej krainie.
Minęły dwa dni, byłoby szybciej, ale po każdej godzinie pracy następowały dwie na świętowanie osiągniętych postępów. Wreszcie wynalazek był gotowy.
- Widzisz Michaiło, gotowe.
- Jak to działa? – Zainteresował się bimbrownik.
- Bardzo prosto, dotykasz tego szklanego i tyle.
- Ale czy to w ogóle działa?
- Nie wiem, co najwyżej rozpłyniemy się w nicości, ale czy hurtowe ilości spirytusu nie są warte ryzyka.
- Dalej nie ma co czekać.
Podróż była krótka, jednak miejsce, gdzie trafili trochę odbiegało od ich wyobrażeń. Wszystko pachniało spirytusem, ale rzeki były wyschnięte i wszędzie leżały ulotki o szkodliwości alkoholu.
- Gdzieśmy trafili! – Zaprotestował Michaił.
- To kraina spirytusowa, ale widać, że abstynenci przejęli rządy.
- Musimy tu potem wrócić i ich uratować, abstynencja jest najgorszą z tortur. Teraz wracajmy, mam jeszcze do załatwienia kilka spraw w Dębince. Ten statek zielonych będzie idealny na nowy dom Samieniuków.
Awatar użytkownika
Predator
Posty: 354
Rejestracja: 13 lut 2013, o 19:25
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: South of Heaven
Podziękował: 1 raz
Podziękowania: 4 razy
Kontakt:

Panie szanowny, w Dębince to nie bimbrownicy mieszkają, a małpoludy-kanibale !
Bimbrownicy i egzorcyści-amatorzy mieszkają pod innym nazwiskiem w sąsiedniej miejscowości. :trollface:
Awatar użytkownika
Robin Hood
Posty: 222
Rejestracja: 27 sty 2013, o 07:33
Płeć: Mężczyzna
Podziękował: 0
Podziękowania: 1 raz
Kontakt:

To nie jest Wędrowycz, a po drugie małpoludy się pod koniec opowiadania wyniosły.
ODPOWIEDZ