Troll nie troll - całkiem się uśmiałam.
To może i ja przedstawię parę gierek. Oczywiście wszystko zaczęło się od Pegasusa i wielu dyskietek z grami, które dostawałam razem z bratem od rodziców. Miałam może wtedy z 5-6 lat i zagrywałam się w nie po parę godzin w weekendy poczynając od F-1 Race, Mario, Dr. Mario, Tennis, Baseball i tysiące podobnych z serii "1000 gier w 1". Dodatkowo pamiętam Chip and Dyle'a, Alladyna i inne oparte na powieściach Disneyowskich. Zapytacie, która najbardziej zapadła mi w pamięć? No chyba że Galaxian! Cała rodzina zagrywała się w to godzinami
No i Tank 1990!
Old-school w czystej postaci
Potem nadszedł rok 2000 i czas panowania komputerów na rynku polskim. Nie wszyscy moi znajomi jeszcze je mieli, ale z racji tego, że mój Tacinek studiował informatykę w tamtym czasie, to mieliśmy pierwsi komputer w klatce. Teraz to brzmi jak opowieść z głębokiego PRL-u, no ale niestety w roku 1999/2000 jeszcze nie każdy miał ten oto cud technologiczny. Do dziś pamiętam pierwszą grę, którą od razu odpaliłam (tylko ona była tam zainstalowana). Było to Need For Speed. Do dziś pamiętam ten wiatrak!
Potem przerzuciłam się na trochę starsze gry typu Wolfenstein 3D. Ile ja przy nim miałam zabawy!
W sumie trudno przypomnieć mi sobie w jakie gry jeszcze się zagrywałam, ale na pewno grą, w którą grałam przez najdłuższy okres - razem z bratem idąc do szkoły w poniedziałki czekaliśmy na piątek, by w nią znów zagrać, a mowa o Commandos: Behind Enemy Lines. Niestety późniejsze odsłony nie miały już tej magii
Oczywiście jako malutka kobietka uwielbiałam również grać w Simsy. Pierwsze simsy, które miały dużo magii, możliwości (uśmiercanie poprzez wywoływanie pożaru, zabieranie drabinek, zjawy) no i funu. Niestety kolejne odsłony również było coraz gorsze, chociaż Simsy 2 wypadły całkiem znośne. Kolejną gierką, którą graliśmy, przede wszystkim ze znajomymi, to Wormsy, których osobiście nie miałam na komputerze, a więc grałam rzadko, ale podobały mi się strasznie. Dochodzą tu również produkcje typu Far-Cry, GTA III, GTA: Vice City, Need for Speed: Undeground.
Mniej więc w tym samym okresie dostaliśmy od dziadków prezent w postaci Playstation 1. Jaka gra, no oczywiście Spyro, którego nigdy nie przeszłam, bo pewna sekwencja sprawiała mi dużo trudu. Do tego dochodził brak karty pamięci, a więc w sumie rzadko grywałam, a szkoda, bo gra była prześwietna.
Natomiast, najmilej wspominam świetny tytuł: Muppet RaceMania.
Niestety na więcej gier nie mogliśmy sobie pozwolić, choć i tak sprzętu do gry mieliśmy dużo. Mimo to, od czasu do czasu, dostawaliśmy takie gry jak Herkules, Tarzan, itd - które były całkiem przyjemne i posiadały swój klimat. Od czasu do czasu sąsiad pożyczał nam Final Fantasy, ewentualnie ogarnialiśmy Tekkena. Nic jednak nie przebije muppetów.
Kolejną rewolucją na rynku gier były konsole przenośne - czyli po prostu boom na Gameboy'e Advance Color. Początkowa podstawówka - każdy miał gameboya od babci z USA w różnych kolorach. My mieliśmy fiolet, całkiem przyjemny kolor. Zagrywaliśmy się oczywiście w Pokemony, Mario, Dragon Ball Z (wszystkie części w liceum przeszłam od nowa:D), Duel Masters, Tanki. Z resztą do dziś byśmy mieli kasetki z grami, ale postanowiliśmy oddać dzieciakom w rodzinie, kiedy się okazało, że Nintendo DS pełnoprawnie je odtwarza.
Takie oto pierwsze me początki
#Edit. Ahh zapomniałam jeszcze o "Zeus. Pan Olimpu" i "Na kłopoty Pantera". O cholera, do dziś w nie gram.
