
Recenzja gry System Shock. Na taki powrót SHODAN warto było czekać
Po blisko 30 latach od swojej pierwotnej premiery, System Shock powraca na dyski naszych komputerów. Wielokrotnie przekładany debiut remake’u sprawiał, że nawet najwięksi miłośnicy SHODAN zaczynali się martwić stanem projektu. Nasza recenzja System Shock rozwieje wszelkie wątpliwości co do jakości oczekiwanej gry.
- Recenzowana gra: System Shock
- Ogrywaliśmy na: PC (RTX3060, Ryzen 7 5800H, 16GB RAM)
- Data premiery: 30.05.2023
- Platformy: PC
- Deweloper: Nightdive Studios
- Polski wydawca: PLAION Polska
Stara-nowa SHODAN
Remake System Shock został zapowiedziany po raz pierwszy w listopadzie 2015 roku. Od tamtego czasu byliśmy świadkami sporych zawirowań w pracach nad odnowioną wersją klasyka. Datę premiery przekładano raz za razem, a twórcy z Night Dive Studios w pewnym momencie wypuścili nawet wersję demonstracyjną gry, żeby uspokoić najbardziej panikującą garstkę fanów. Po ponad siedmiu latach projekt w końcu trafi na cyfrowe półki sklepowe – na razie tylko na PC, ale wersje konsolowe są w drodze – i każdy zainteresowany będzie mógł na własnej skórze sprawdzić, czy powrót SHODAN się udał.
Zmiany względem oryginału widać już po pierwszych minutach przygody. Prerenderowane intro zostało zamienione w grywalny segment. Jest rok 2072, sterując poczynaniami hakera włamujemy się do sieci megakorporacji TriOptimum, rozwijającej, między innymi, sztuczne inteligencje. Włam, jak można było przeczuwać, udał się średnio. Korporacja odnalazła protagonistę i przetransportowała go na Cytadelę znajdującą się na orbicie Saturna. Haker został „grzecznie” poproszony przez wiceprezesa stacji kosmicznej o ściągnięcie ograniczeń etycznych z SHODAN, SI zarządzającej placówką. Postać gracza zostaje wprowadzona w śpiączkę, z której budzi się po sześciu miesiącach, odkrywając, że Cytadela została zdominowana przez cyborgi i mutanty. Sztuczna inteligencja przejęła całą stację i nie spocznie, póki nie obniży błędu statystycznego do absolutnego minimum. Tak się złożyło, że w pełni świadoma postać gracza jest zagrożeniem dla panowania SHODAN, więc wszystkie istoty, organiczne lub nie, mają tylko jeden cel – zmieść hakera z powierzchni Cytadeli.
Mam raczej krytyczne podejście do remaków, nie zadowala mnie jedynie poprawa warstwy graficznej, o czym możecie poczytać w moim felietonie. Dlatego na początku martwiło mnie, że główny trzon fabularny w System Shocku nie został dotknięty większymi zmianami. Na szczęście diabeł tkwi w szczegółach. Weterani serii nie będą mieli problemu z rozróżnieniem poszczególnych pomieszczeń, ale rozbudowanie każdego piętra Cytadeli sprawiło, że System Shock nie przyprawia gracza o déjà vu. Z jednej strony czuć, że to nadal stary dobry SS, z drugiej zaś gra oferuje mnóstwo zmian, których oczekuje po remake’u blisko trzydziestoletniego tytułu. Rozszerzenie lokacji to tylko wierzchołek góry lodowej, sama rozgrywka doczekała się gruntowych usprawnień.


„Insekcie, przestań się wtrącać”
Nie oszukujmy się, w oryginał gra się w tych czasach co najwyżej średnio, mało kto skusiłby się do odpalenia wersji z 1994 roku i to nie ze względu na grafikę, a ogromne archaizmy na płaszczyźnie gameplayowej. Remake przeniósł całość w pełne trzy wymiary, co sprawiło, że System Shocka odbieramy niczym rasowego shootera (z elementami walki wręcz). Nadal położony jest nacisk na jak optymalne zarządzanie ekwipunkiem, ale poza zbieractwem porozrzucanych tu i ówdzie śmieci, lwią część zabawy spędzimy na walce z armią SHODAN. Właściwie ten element nie różni się zbytnio od innych dostępnych na rynku boomer shooterów, chociaż samo strzelanie jest stosunkowo sztywne. Ten element mógłby zostać bardziej rozbudowany, w szczególności, że wymiana ognia następuje tutaj praktycznie w każdym kolejnym pomieszczeniu.
Nawigacja po Cytadeli nie należy do najłatwiejszych, chociaż do dyspozycji mamy minimapę. Z uwagi na obrany styl graficzny, cała stacja utrzymana jest w stosunkowo ciemnej kolorystyce, co doprowadza niekiedy do sytuacji, w której ciężko określić, gdzie dokładnie jesteśmy. Przeważnie nie zdarza mi się tracić orientacji w terenie, tak w System Shocku stanowczo zbyt często zachodziłem w głowę, rozmyślając, w którym kierunku powinienem się udać, żeby w końcu trafić do wyznaczonego przez siebie celu. Specjalnie podkreślam „przez siebie”, z uwagi na to, że w grze brakuje dziennika zadań. Na własną rękę należy zorientować się w terenie i dobrnąć do aktualnego punktu docelowego, co miejscami nie będzie wcale takie łatwe. Stacja jest w głównej mierze pozamykana i dostęp do dalszych lokacji otrzymamy na wiele różnych sposobów. Nową drogę otworzą znajdywane karty dostępu lub dzienniki zawierające kody do drzwi. Niekiedy trzeba uciec się do hakowania, które zostało zrealizowane w postaci w miarę rozbudowanej mini-gry. Jak najszybciej należy przeprosić się ze zbieractwem. Miejsca w ekwipunku są mocno ograniczone, niczym w Resident Evil 4, ale używając rozsianych po Cytadeli maszyn do recyklingu, można w łatwy sposób dorobić się kilku kredytów, którymi zakupimy w sklepach między innymi amunicję (a tej nigdy za dużo).
Brakuje tutaj znanych z System Shock 2 elementów RPG, czyli rozwijania postaci pod kątem hakowania lub mocy psionicznych. Główny bohater remaku jest wszechstronny, sprawnie posługuje się zarówno bronią palną, białą, jak i hakowaniem. Cokolwiek wpadnie mu w ręce – w mig potrafi się tym obsługiwać. Dlatego tym razem nie mają tutaj czego szukać gracze, którzy nastawili się na zabawę „buildem” postaci. Co nie oznacza, że gra oferuje wyłącznie jedno podejście do rozwiązywania konfliktów. Co to, to nie. Cytadela jest ogromna, ścieżek prowadzących do celu znajdziecie od groma i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować przekraść się między stacjonującymi maszkarami. Jak najbardziej można się pobawić w ten sposób, chociaż na normalnym poziomie trudności zwykła wymiana ognia przeważnie jest znacznie szybszym rozwiązaniem.



Pozytywny szok systemu
Skoro przy poziomie trudności jesteśmy, warto podkreślić, że twórcy przygotowali rozbudowany system, dzięki któremu ustawimy rozgrywkę jak najbardziej pod swój styl gry. Na starcie przygody otrzymujemy możliwość dostosowania pod siebie czterech odrębnych kategorii (walki, misji, hakowania i zagadek), z czego każdą ustawimy na jednym z trzech dostępnych poziomów. Problem w tym, że zanurzając się po raz pierwszy w odmęty Cytadeli, zupełnie nie wiadomo, co nas czeka, więc ciężko z góry określić, którą kategorię warto obniżyć. A po wejściu do rozgrywki nie ma już odwrotu, zmiana poziomu trudności dostępna jest wtedy wyłącznie podczas rozpoczęcia gry na nowo. Spora to wada, szczególnie że System Shock nie należy do najłatwiejszych tytułów i w drugiej połowie opowieści sam rozważałem obniżenie trudności potyczek, z uwagi na spory deficyt amunicji.
Z drugiej strony takie są uroki walki o przetrwanie, więc zagryzłem wargi i dobrnąłem do końca nierównej batalii z demonami stworzonymi przez SHODAN. Nie będę ukrywał, że dokonałem tego z ogromną przyjemnością – nawet jeśli model strzelania nie jest tak dobry, jakbym tego oczekiwał, to brutalność starć i mięsista destrukcja ciał cyborgów i mutantów wiele wynagradza. Tym bardziej że dostępny arsenał jest różnorodny i całkiem pokaźny. Broni masowej zagłady jest bez liku, każdy znajdzie coś dla siebie. Niektóre z giwer zużywają standardową amunicję, a inne korzystają z energii bohatera, którą można odnowić w skąpo rozmieszczonych po Cytadeli urządzeniach lub przeznaczonymi do tego przedmiotami w ekwipunku.


Na wyróżnienie zasługuje oprawa audiowizualna, która została zrealizowana wręcz wyśmienicie. Stylizowana grafika zachowała retro klimat, przez co czuć, że wizja System Shocka powstała w połowie lat 90. Przyglądając się poszczególnym elementom scenerii, dostrzeżemy, że każdy obiekt ma rozpikselowane tekstury, niczym Postal Brain Damage. O dziwo to wpływa wyłącznie na korzyść gry. Obranie takiego stylu artystycznego nie pozwala zapomnieć, że obcujemy z wiekową produkcją, ale obserwując Cytadelę podczas normalnej rozgrywki, w ogóle tych pikseli się nie zauważa, bowiem komponują się z granatowo-fioletowym obrazem tuneli, podsycany jaskrawym, neonowym oświetleniem.
Oko cieszą w szczególności segmenty rozgrywające się w cyberprzestrzeni podczas hakowania. Wtedy gracz siada za sterami cyfrowego drona przemierzającego psychodeliczne, pulsujące korytarze. Z uwagi na feerię barw, było to przepiękne doświadczenie, które mógłbym porównać do ogrywania Tetris Effect. Obraz dopełnia ścieżka dźwiękowa. Ambienty przygrywające podczas tułaczki po kosmicznej stacji niejednokrotnie sprawiały, że ciarki przebiegały po plecach. Sama SHODAN może nie wzbudzać lęku, ale w kompozycji z tak dobrym tłem muzycznym, ewoluuje do miana jednego z najlepszych growych złoczyńców.



Na swojej drodze napotkamy trochę błędów technicznych, których niestety nie dało się uniknąć. Tyczy się to przede wszystkim ragdollu modeli martwych wrogów, które często lubią sobie poskakać w losowych momentach, przyprawiając gracza o chwilowe zatrzymanie akcji serca. Czasami zdarzy się także, że będziemy świadkami przenikania przez siebie obiektów. Nie jest to nic, co w znaczący sposób wpływałoby na odbiór rozgrywki, nie natrafiłem też na żadne błędy blokujące postęp w fabule. Nowy System Shock jest tytułem względnie wolnym od bugów. Wydawca zadbał o polskie tłumaczenie, gracze chcący zapoznać się z historią z napisami w rodzimym języku będą mieli ku temu idealną okazję. Polskie napisy nie wszędzie zostały dobrze dopasowane do interfejsu, przez co kilka razy miałem problem, żeby rozczytać komunikaty wyświetlane na ekranie. Te parę błędów to jednak tylko kropla w oceanie optymalizacji, która – biorąc pod tegoroczne premiery – wypada całkiem przyzwoicie. System Shock wygląda naprawdę ładnie, a przy tym nie jest zbytnio zasobożerne. Według zalecanych wymagań sprzętowych, do płynnej rozgrywki wystarczy GeForce GTX 970, a, bądź co bądź, to już naprawdę leciwa karta graficzna.
Gdzie kupić System Shock na PC najtaniej?
Na ten moment produkcja pojawiła się wyłącznie na komputerach osobistych. Remake System Shock możecie kupić w cyfrowej dystrybucji:
– Epic Games Store: System Shock PC – 134,25 zł (cena z kuponem Epic)
– Steam: System Shock PC – 179 zł
– GOG.com: System Shock PC – 179 zł
Czy warto zagrać w remake System Shock?
Rzadko kiedy gry, których premiera była przekładana tyle razy, prezentują sobą odpowiednią jakość. Na szczęście System Shock wychodzi poza smutny schemat i w przypadku tego odświeżenia warto było czekać aż osiem długich lat. Nie udało się wyeliminować wszystkich błędów graficznych, a model strzelania mógłby być zrealizowany nieco lepiej, co nie zmienia faktu, iż powrót do Cytadeli po blisko trzech dekadach urzeka jak nigdy. Rozbudowana konfiguracja poziomu trudności sprawia, że tylko od gracza zależy, jak dużym wyzwaniem będzie starcie z SHODAN. Warstwa audiowizualna sprawia, że błądzenie po labiryntach stacji kosmicznej jest niesamowitym doświadczeniem. Nie spodziewałem się, że tytuł będzie tak dobrze wyglądać, brzmieć i działać. Teraz pozostaje liczyć, że System Shock 3 zaprezentuje sobą jeszcze wyższy poziom.

Ocena: 8,5/10
System Shock to przykład, jak powinno się robić remake. Odświeżenie zgrabnie łączy stare z nowym, zadowalając jednocześnie oddanych fanów, jak i nowe pokolenia graczy.
Co mi się podobało:
- Lokacje to ogromne labirynty, w których można zagubić się nawet na kilkanaście godzin
- Styl artystyczny stylizowany na retro świetnie sprawdza się w akcji
- Świetna warstwa audio, potęgująca klaustrofobiczny klimat Cytadeli
- Duże zmiany w rozgrywce względem oryginału
- Zbuntowana SI z kompleksem Boga przeraża równie mocno, jak trzy dekady temu
- Porządna optymalizacja
- Polska lokalizacja (napisy)
Co nie przypadło mi do gustu:
- Jednolita kolorystyka lokacji niekiedy utrudnia nawigowanie w terenie
- Model strzelania jest jedynie poprawny
- Etapy w cyberprzestrzeni potrafią po czasie znużyć
- Drobne błędy graficzne
Kopię System Shock dostarczył PLAION Polska. Dystrybutor nie miał wpływu na treść recenzji oraz ocenę gry.