Recenzja Xenoblade Chronicles 3 Future Redeemed

Recenzja dodatku Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed. Przyszłość, która nadejdzie

Xenoblade jest trochę jak Final Fantasy. Każdą część można traktować jako oddzielną przygodę i czerpać z niej przyjemność pomimo niemożności wyłapywania pewnych fabularnych niuansów. Przychodzi jednak taki czas, w którym każda ścieżka się krzyżuje. Dzięki naszej recenzji Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed przekonacie się, jak wypadło ostateczne połączenie wszystkich trzech Kronik.

Recenzowana gra: Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed

Ogrywaliśmy na: Nintendo Switch

Data premiery: 26.04.2023

Platformy: Nintendo Switch

Deweloper: Monolith Soft

Wydawca: Nintendo


Jeden, by wszystkich zgromadzić

Już na samym wstępie należy zaznaczyć, że potęga recenzowanego Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed leży przede wszystkim w warstwie fabularnej. Wspomniałem już, że dodatek łączy ze sobą wątki z trzech poprzednich numerowanych odsłon, dlatego nie powinno dziwić, że postaram się być jak najbardziej oszczędny w słowach, podczas omawiania tego aspektu. Najzwyczajniej w świecie nie chce nikomu zepsuć zabawy płynącej z odkrywania kolejnych stron tej opowieści, a w przypadku Future Redeemed powiedzenie nawet jednego słowa za dużo może sprawić, że cała magia się ulotni. Ale podkreślę jedno – już na samym początku historii jesteśmy bombardowani wątkami z samego zakończenia Xenoblade Chronicles 3, więc pod żadnym pozorem nie można sięgać po ten dodatek bez dobrnięcia do napisów końcowych „podstawki”. Raz, że bez szerszego kontekstu gracz będzie błądził jak we mgle, a dwa, że jednocześnie zepsuje sobie największe fabularne zwroty z XC3.

Tym razem protagonistą jest Matthew, mieszkaniec City, obszaru znanego z podstawowej wersji gry. Poznajemy go w samym środku dziczy, kiedy wraz z A, współtowarzyszką niedoli, jest w trakcie poszukiwania zaginionego członka rodziny. Na’al, młodsza siostra Matthew, zniknęła podczas niedawnego incydentu w Mieście, o którym dowiemy się znacznie więcej w dalszej części przygody. Tak wygląda z grubsza zarys scenariusza i nie mam zamiaru nic więcej na jego temat pisać, żeby uniknąć zbędnego ryzyka. Sam główny wątek starcza na około 15 godzin zabawy, natomiast jeśli ktoś ma ambicję na wyczyszczenie recenzowanego Future Redeemed ze wszystkiego, co ma do zaoferowania, może od razu wygospodarować dwa razy więcej czasu. Jak na fakt, że to „tylko” dodatek, najnowsza produkcja Monolith Soft może pochwalić się naprawdę pokaźną zawartością.

Dobrze znany świat Aionios został rozbudowany o zupełnie nowe regiony. Pola, góry i jaskinie są nadal tak samo zjawiskowe jak poprzednio. Nie trafimy tutaj do żadnej lokacji znanej z wcześniejszej odsłony. Powiew świeżości tyczy się także postaci, które tym razem będą tworzyć naszą drużynę. Oprócz Matthew i A spotkamy pięciu kolejnych bohaterów, na których nie mogliśmy natrafić w Xenoblade Chronicles 3. Unikalny klimat świata został dopełniony – kolejny raz – przez fenomenalną ścieżkę dźwiękową. Miejscami nabierałem ochoty, aby przystanąć i po prostu wsłuchać się delikatnie rozbrzmiewający fortepian. Gracze, którzy są z serią od początku, wychwycą kilka dobrze im znanych utwory, które, uderzając w nostalgiczne nuty, tylko potęgują ładunek emocjonalny, niesiony przez Future Redeemed.

Zmiany tylko na plus

Pojawiło się sporo zmian w systemie walki, z uwagi na fakt, że śledzimy wydarzenia rozgrywające się, zanim na scenę wejdą Noah i Mio. Mając do czynienia z prequelem, jasne jest, że społeczności zamieszkujące Aionios nie będą tak rozbudowane jak w późniejszym okresie. Bohaterowie nie mają dostępu między innymi do mocy Ouroborosa, kluczowej mechaniki z XC3. Ludzkość dopiero uczy się panowania nad tym potężnym zjawiskiem, co nie znaczy, że zniknęło z gry całkowicie. Umiejętności Ouroborosa nadal możemy wykorzystać do łączenia dwóch ataków w jeden, silniejszy. Postacie kolejny raz dzielą się na trzy klasy – wojownika, tanka i uzdrowiciela, jednak nie możemy ich w dowolny sposób zmieniać, tak jak wcześniej, poprzez ustawienie bohaterowi innego oręża. Tutaj każdy członek drużyny ma z góry przypisaną funkcję, dzięki czemu dostajemy możliwość łączenia ich w pary, odblokowujące potężne ataki. W zależności od tego, jakich dwóch bohaterów ustawiliśmy w parze, ich łączony atak zapewni zupełnie inne benefity w walce.

Usprawnienia w pojedynkach są tak naprawdę niewielkie. Każdy, kto grał w poprzednią odsłonę, poczuje się tutaj jak w domu. Potyczki nadal są płynne i w miarę szybkie, a sterowanie postaciami względnie responsywne. Najwięcej zmian dotknęło eksplorację. Praktycznie od samego początku przygody mamy dostęp do urządzenia nazwanego X-Reader, pomagającego w nawigacji po nowych terenach Aionios. Sprzęt ulepszymy kilka razy na przestrzeni całej przygody i odblokujemy jego nowe funkcje, dzięki którym znacznie łatwiej znajdziemy wszystkie sekrety poupychane na każdym kroku.

Do eksploracji zachęca system Affinity Goals, premiujący gracza… dosłownie za wszystko, co robi. Rozmawianie z postaciami niezależnymi, wykonywanie zadań pobocznych, odnajdywanie sekretnych miejsc i skrzyń, czy walka z przeciwnikami – to tylko niektóre z aktywności, które zapewniają Affinity Points, punkty niezbędne do rozwijania naszych bohaterów. Obok nabijania kolejnych poziomów doświadczenia, to właśnie poprzez wykonywanie Affinity Goals znacznie zwiększymy możliwości bojowe drużyny. Zwiększanie statystyk i odblokowywanie nowych umiejętności i ataków w pełni zależy od tego, jak dobrze „czyścimy” mapę ze wszelkich aktywności. Co za tym idzie, im więcej czasu spędzimy w terenie, tym będziemy mieli łatwiej w dalszych etapach przygody. Przy okazji zwiedzania dzikich terenów znajdziemy miejsca nazwane Affinity Scenes, które aktywują opcjonalne dialogi między postaciami, rozbudowujące historię odwiedzanych miejsc.

Oprócz Affinity Goals, na statystyki postaci wpływa też szereg innych aspektów. Powracają dobrze znane akcesoria i gemy, wytwarzane z walających się na każdym kroku przedmiotów. Jednak z początku wzmocnienie bohaterów poprzez te konkretne mechaniki jest bardzo ograniczone, bowiem mamy odblokowane tylko jedno z trzech gniazd, w których możemy umieścić akcesoria i klejnoty. Aby je otworzyć, potrzebujemy użyć specjalnych przedmiotów, które znajdziemy – a jakże – rozsiane po całej mapie świata. Tak jak mówiłem, wszystko zachęca gracza do jak najdokładniejszego zwiedzenia Aionios. W bazie wypadowej otrzymamy możliwość rozbudowania oręża każdego bohatera, jednak to wiąże się ze znalezieniem wielu rzadkich przedmiotów, więc najmocniejsze bronie odblokują tylko gracze wielbiący grind.

Do walki z wszystkimi występującymi w produkcji przeciwnikami zachęca Enemypedia. Po pokonaniu wystarczającej ilości oponentów, ich wizerunek zostaje odhaczony w encyklopedii, a do naszego konta zostaną dodane kolejne punkty Affinity. Każdy wróg, jakiego spotkamy na naszej drodze, ma nad swoją głową specjalny znacznik, który informuje, czy wypełniliśmy Enemypedię tym rodzajem adwersarza. Dzięki czemu nie musimy niepotrzebnie marnować czasu na niskopoziomowe potwory, skoro na pierwszy rzut oka widzimy, że walka z nimi już na zapewni niczego atrakcyjnego.

Piękny świat, chociaż z problemami

Nie ma gier idealnych i nowy dodatek od Nintendo wcale się z tego schematu nie wyłamuje. Chociaż tutaj największa bolączka gry może zostać zrzucona na karb leciwego już Switcha. Xenoblade Chronicles 3 to nadal jedna z najładniejszych produkcji dostępnych na tym urządzeniu, ale nie możemy liczyć na wysoką rozdzielczość i stałą ilość wyświetlanych klatek. Przy większych starciach i podczas zwiedzania bardziej otwartych terenów wydajność zauważalnie spada, obraz zaczyna się rozmazywać, a animacje „chrupać”. Mimo wszystko należy wziąć pod uwagę, że recenzowane Future Redeemed wyciska siódme poty ze Switcha i na nieliczne sytuacje, w których gra nie domaga graficznie, można, a nawet wypada, przymknąć oko. W żadnym razie to nie jest poziom ostatnich Pokemonów, przez większość czasu będziemy się bawili w stałych trzydziestu klatkach na sekundę, a projekt świata jest tak szczegółowy, że można lekką ręką wybaczyć wszystkie grzechy.

Natomiast wybaczyć nie mogę pokpionego blokowania kamery na przeciwniku. Zasięg widzenia postaci mamy zaskakująco duży, co sprawia, że zawsze na horyzoncie majaczy kilku przeciwników. W momencie, kiedy nasz drużyna jest w trakcie walki, często i gęsto kamera blokowała widok na czymś, co było oddalone od aktualnego zagrożenia o kilkadziesiąt metrów. Potyczki mogą być naprawdę konkretne, parę razy zdarzyło mi się ścierać się nawet z kilkunastoma rywalami i w całym tym chaosie ciężko się zorientować, na kim aktualnie skupia się moja postać. Jeśli kamera ląduje na czymś poza zasięgiem ataków, nie możemy wykonać żadnego ruchu, a przestawienie widoku na przeciwnika, który akurat rozszarpuje naszych przyjaciół, potrafi być naprawdę niezłym wyczynem. Podczas dwudziestu godzin, które spędziłem z Future Redeemed, właśnie ten problem przeszkadzał mi najbardziej. Niepotrzebnie frustrująca niedoróbka.

Czy warto zagrać w Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed?

Tak! Znaczy… zależy. Na pewno nie powinno się od tego miejsca zaczynać przygody z Xeno. Future Redeemed to podsumowanie wątków przewijających się przez tę serię od blisko trzynastu lat. Ta konkretna historia skierowana jest głównie do wyjadaczy i tylko po zapoznaniu się poprzednimi odsłonami można ją w pełni docenić. Tona zawartości sprawia, że z dodatkiem do Xenoblade’a 3 spędzicie nawet kilkadziesiąt godzin. Cudowny scenariusz, równie dobre udźwiękowienie i przepiękne widoki – nadal możemy podziwiać jedne z najładniejszych terenów generowanych przez leciwego Switcha. Koło Xenoblade żaden fan japońszczyzny nie może przejść obojętnie, a wysoka jakość najnowszego rozszerzenia tylko to potwierdza. Brać i grać, jeśli jesteście na bieżąco z Kronikami, a jeśli nie… to na co czekacie? Lepszego momentu na wskoczenie do tego świata już nie będzie i mam nadzieję, że nasza recenzja Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed pomoże w podjęciu ostatecznej decyzji.


Promocja na Xenoblade Chronicles 3 Future Redeemed

Ocena: 9/10

Xenoblade ostateczny, będący zwieńczeniem historii snutej od ponad dekady. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto przebrnął przez całą trylogię i nadal mu mało jednego z najlepszych jRPGów.


Co nam się podobało:

  • Świetny scenariusz, rzucający nowe światło na historię ze wszystkich trzech odsłon
  • Przepiękna, wyciskająca łzy ścieżka dźwiękowa
  • Zupełnie nowy, rozległy i barwny region. To nadal jedna z najładniejszych gier dostępnych na Switchu
  • Mnóstwo zawartości. Przy tym dodatku spędzicie nawet kilkadziesiąt godzin
  • Liczne usprawnienia rozgrywki zachęcają do zaglądania w każdy zakątek świata

Co nie przypadło nam do gustu:

  • Niektóre postacie dostają zbyt mało czasu antenowego, przez co nie mają sposobności na rozwinięcie skrzydeł
  • Spadki wydajności przy większych potyczkach, na szczęście nieliczne
  • Problemy z blokowaniem kamery na przeciwnikach

Gdzie kupić Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed?

Na ten moment rozszerzenie dostępne jest tylko jako część Expansion Pass do Xenoblade Chornicles 3. Co za tym idzie, do poprawnego działania Future Redemeed wymagana jest podstawowa wersja gry. Expansion Pass kupicie za 120 zł w Nintendo eShop.

Nintendo Switch to hybrydowa konsolka, która szybko zdobyła serca milionów graczy. Uwielbiasz Zeldy oraz Mariany, stań się częścią naszej facebookowej grupyŁowcy Gier Nintendo Switch.
Sklepy:
Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.