Recenzja Company of Heroes 3 Console Edition. Czy PlayStation 5 i Xbox Series doczekały się godnego polecenia drugowojennego RTSa?

Niniejsza recenzja Company of Heroes 3 przybliży Wam port gry, która pierwotnie ujrzała światło dzienne na komputerach PC, na początku bieżącego roku. Jest to o tyle ciekawy przypadek, że mamy do czynienia z połączeniem tur z rasowym RTS-em, gatunkiem, który na konsolach raczej nie wyznacza nowych standardów (nawet jeżeli strategiom już w przeszłości udało się zadomowić na tych platformach). Co tym razem przygotowało dla nas studio Relic Entertainment?

Recenzowana gra: Company of Heroes 3

Ogrywaliśmy na: Playstation 5

Data premiery: 30.05.2023

Platformy: PC, PS5, Xbox Series X/S,

Deweloper: Relic Entertainment

Polski wydawca: Cenega


Wojna w czasie wojny

Po wypuszczeniu drugiej części Company of Heroes (która okazała się być przyzwoitym sequelem), nadszedł czas na poszerzenie ówczesnej dylogii. Tym razem twórcom towarzyszyła myśl, aby wszystkiego było ze dwa razy więcej i nie są to słowa na wyrost, bowiem omawiany tytuł oferuje mnóstwo zawartości i można spędzić przy nim naprawdę sporo czasu – czasu, który nie zawsze jest szanowany (ale o tym za chwilę).

Kampania została podzielona na dwa główne segmenty, przy czym jeden z nich jest znacznie bardziej rozbudowany od drugiego. Mowa o działaniach armii brytyjskiej oraz amerykańskiej, kiedy to razem z lokalnym ruchem oporu wyzwalamy Włochy. Zdecydowanie mniejszą skalą cechuje się operacja afrykańska, gdzie kierujemy siłami Deutsches Afrikakorps i odpieramy aliantów. Osobiście jestem ciekaw jak dalece obecne napięcia polityczne wpłynęły na decyzję odnośnie do wybranego settingu, zaś sam kierunek uważam za oryginalny, gdyż ostatecznie jesteśmy w minimalnym stopniu odciągnięci na pewien sposób od starć podzielonych geograficznie na wschód i zachód.

To, że jeden komponent fabularny jest krótszy od drugiego, nie zmienia faktu, iż można w tym trybie spędzić ponad 30 godzin, szczególnie gdy zdecydujemy się na wyższy poziom trudności. Choć przeprowadzane przez nas działania bazują generalnie na autentycznych wydarzeniach, to nie rozumiem próby usilnego fabularyzowania przebiegu historii, kiedy to przykładowo podczas zmagań w Italii pomiędzy misjami serwowane nam są przebitki z listownej korespondencji, co nie ma w zasadzie większego znaczenia. Opowieść okraszona jest dodatkowo przerywnikami filmowymi w kiepskiej jakości, jak gdyby wideo miało mocno zaniżony bitrate (o dziwo z Iron Harvest miałem kiedyś ten sam problem). Zamiast snucia emocjonalnego story wolałbym, aby trzymano się tematu, nawiązujących bezpośrednio do prowadzonych przeze mnie operacji wojennych. No ale wszystkiego mieć nie można.

Tę bitwę wygramy tylko dzięki dobremu sterowaniu

Osobiście wyznaję zasadę, że strategia na konsoli musi cechować się dobrym sterowaniem, ponieważ jest to czynnik, który w mojej opinii może deklasować każdą, nawet solidnie wykonaną produkcję. Company of Heroes 3 posiada rozbudowane systemy, więc developerzy mieli nie lada zagwozdkę, aby dobrze wykorzystać pada i odpowiednio zmapować przyciski. Niestety, podczas przygody miałem momenty frustracji, choć ostatecznie udało się stworzyć w tym zakresie na tyle czytelne środowisko, że mogłem kontynuować rozgrywkę przez kolejne godziny. Zabawy nie ułatwiał fakt, iż oznaczenie poszczególnych symboli było niekiedy mylące – okno interfejsu wskazuje mi przykładowo, że zamykam je kwadratem, podczas gdy tak naprawdę muszę je zatwierdzić, klikając krzyżyk. Na ogół interakcja pozwala graczowi zamiennie używać kółka albo wspomnianego krzyżyka do zamykania/otwierania powiadomień, lecz autentycznie były takie momenty, kiedy komunikat zwyczajnie mnie zmylił.

W kwestii interfejsu dość mocno zirytowała mnie jeszcze sama czcionka – jest za mała, do tego stopnia, że czułem się mało komfortowo, grając na 65 calach. Opcje umożliwiają jej zwiększenie w trzech zakresach i są to odpowiednio 100, 125 oraz 150% wielkości. Być może oszalałem, ale celowo porobiłem zrzuty ekranu po każdej zmianie tej wartości, bo kompletnie nie widziałem żadnej różnicy i nie wiem do teraz, w którym dokładnie miejscu rozmiar napisów ulegał przekształceniu (być może w menu, co byłoby kompletnym nieporozumieniem). Operowanie kamerą jest w porządku, związane z tym mechaniki dało się upchać bez większych kompromisów, natomiast jest jeszcze jeden element, który nie dawał mi spokoju, czyli taktyczna pauza. W Company of Heroes 3 umożliwia ona kolejkowanie działań poszczególnych jednostek – uruchamiana za pomocą lewego analogu dodaje do kolejki każdą następną czynność. Sęk w tym, że przez cały przekrój gry zamykanie wszelkich okien odbywa się poprzez wciśnięcie kółka, a symbol ten odpowiada za akcję. Bardzo długo więc nie mogłem się przyzwyczaić, żeby po ustawieniu ruchów, dezaktywować aktywną pauzę ponownym wciśnięciem gałki. Nauka sterowania jest specyficzna i trzeba uzbroić się w cierpliwość, szczególnie na samym początku.

Każda wojna kończy się tak samo

W Company of Heroes 3 teoretycznie nie da się nudzić, bo nieustannie jesteśmy czymś zajęci. Kampania włoska działa na dwóch płaszczyznach, co przekłada się na zarządzanie jednostkami w turach oraz klasyczne walki w terenie. W przypadku tej pierwszej opcji kamera rzutowana jest na całe Włochy, a naszym zadaniem jest przejmować kolejne miasta w celu umocnienia swojej pozycji. Zaimplementowano tutaj opcje dialogowe, które aktywują się w czasie rozmów z przełożonymi. Podkomendni sugerują nam różne możliwości – jeden opowie się za ruszeniem w stronę Rzymu, póki wróg jest mało aktywny, drugi podpowie, że lepiej zająć wpierw dodatkowy port na zachodzie, by umocnić obronę terenu. Proste drzewko lojalnościowe wskazuje nam, z kim mamy lepsze relacje – od tych są zależne profity, jakie otrzymujemy do wykorzystania w walce (dodatkowe posiłki, piechota, czołgi etc.).

Granie na tury sprawiało mi początkowo całkiem sporo zabawy. Problem zaczął się, kiedy potyczki stały się zbyt monotonne. Gdy fabuła nabierze tempa i dostrzeżemy liczne obozy i pojazdy przeciwnika rozsiane po całym terenie, będziemy niejednokrotnie zmuszeni do odpierania licznych ataków w ciągu jednego zaledwie ruchu. Wszystkie decyzje są przedstawiane w postaci symbolicznych animacji, jak choćby przelot samolotu zwiadowczego nad miastem i nie ma szans, żeby je pominąć. Developerzy oferują opcję rozstrzygnięcia takich potyczek automatycznie, co teoretycznie niweluje monotonię rozgrywki i pozwala zaoszczędzić czas, lecz wraz z postępami co rusz będziemy mieć do czynienia z sytuacją, kiedy to przewaga oponentów będzie znacząca. Wizualizujący stosunek sił czerwony bądź zielony pasek, zmusza nas nieustannie do „manualnej” rozgrywki, kiedy to możemy w strategiczny sposób zarządzać wojskiem i wygrać bez większego wysiłku nawet ze znacznie liczniejszym wrogiem. To jednak serwuje nam liczne starcia w tej samej konwencji na bliźniaczych mapach, które po kilku godzinach są nie do rozróżnienia.

Kompania Braci…nie zawsze posłusznych

Na niższym poziomie, już tym bardziej klasycznym, Company of Heroes 3 oferuje dobrze znaną rozgrywkę, tożsamą zarówno dla kampanii włoskiej, jak i afrykańskiej. Ta druga ma nieco kameralny sznyt i bardziej przypadła mi do gustu przez wzgląd na piaszczyste, malownicze tereny. Misje nie są wyszukane i polegają na wykonywaniu kilku poleceń na krzyż, więc często trzeba przegonić wroga z terenu, albo utrzymać się samemu przez pewien okres. Prawie zawsze towarzyszy temu przejmowanie po drodze lokalnych punktów zaopatrzeniowych, co pozwoli na zbudowanie większej armii.

Sama rozgrywka potrafi być dynamiczna i zawiera kilka ciekawych mechanik. Jedną z nich jest interakcja z otoczeniem – Company of Heroes 3 to gra, przez którą nie da się przefrunąć grupką naprodukowanych naprędce żołnierzy. Przekonałem się o tym boleśnie, gdy zebrałem w jednym miejscu całe swoje wojsko, chcąc po kolei wybijać przeciwników. Okazało się, że nie zdążyłem wszystkich unicestwić, po czym rozproszone siły wroga sprawnie poprzejmowały punkty strategiczne w terenie, ostatecznie wygrywając starcie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i pilnować swoich kompanii – tutaj szczególnie przydatne okazuje się korzystanie z zabudowań miast, ponieważ w przypadku ostrzału ciężkiej artylerii lepiej schować jednostki do budynku (przydatne również wtedy, gdy chcemy pilnować jakiejś pozycji). Zdarzało się, iż peryferyjna grupa, niczym zabłąkana kula, przejmowała zdobytą przeze mnie flagę na krańcu północno-wschodniej części mapy, co było decydujące dla losów potyczki.

Czasem pozostawione oddziały potrafią ostrzeliwać się z innymi przez dobre pięć minut bez efektów, a z kolei w kampanii afrykańskiej pojawiają się czołgi wyposażone w miotacze ognia (płomień zionął prosto z lufy), które ochoczo wykorzystywałem, błyskawicznie masakrując każdego, kto stanął na mojej drodze – takie wydarzenia sprawiają, że człowiek zaczyna gdybać nad ogólnym balansem. Wspomniałem też o trybie aktywnej pauzy z kolejkowaniem aktywności – poza nieco niezręcznym sterowaniem jest to spore urozmaicenie, ponieważ przy odpowiednim wykorzystaniu tej opcji przekształcimy potyczkę w akcję pełną harmonii, kiedy to gracz czuje się niczym dyrygent. Niestety i tutaj jest pewien mankament, albowiem prowadzenie przykładowo kilku czołgów jednocześnie skutkuje dużym ściskiem między fortyfikacjami i kolejkowanie spełza na niczym, bo musimy „ręcznie” przeprowadzić pojazdy między przeszkodami. Jednostki często wybierają dziwne trasy, a AI pozostawia nieco do życzenia (raz miałem sytuację, że żołnierze utknęli w budynku i nie mogłem ich wyprowadzić na zewnątrz).

Brutalna, dynamiczna, niekonieczne piękna

Muszę pochwalić Company of Heores 3 za ogólną dynamikę walk i animacje. Obserwowałem wydarzenia z należytą uwagą i uwielbiałem doglądać oponentów rozrywanych przez granaty. Gra jest dzięki temu niezwykle brutalna, ponieważ fontanny juchy potrafią być wielkie niczym lej po bombie. Tutaj też ważna adnotacja – warto skupić się na tym, co dane jednostki oferują i korzystać z ich profitów. Osobiście udało mi się odnieść zwycięstwo w niejednej bitwie, kiedy to sprawnie wykorzystywałem granaty albo operowałem inżynierami, by dbali o kondycję moich czołgów. Animacje zdobią każdy aspekt tytułu, więc nawet rozstawianie budynków ma określoną prezencję. Choć jesteśmy ograniczani liczebnie, to na ekranie potrafi sporo się zadziać – sama baza liczy kilka dużych stacji (koszary, punkt medyczny, park mechaniczny), a w starciu z liczną opozycją całość przeradza się w niezłe widowisko. W kwestii aspektów audiowizualnych nie zwróciłem uwagi na nic niepokojącego w zakresie dźwięku (no, raz zdarzyło się, że efekty w samouczku były jakby wyciszone, choć w opcjach wszystko wyglądało w porządku). Inaczej sprawa ma się z grafiką, gdzie pomiędzy trybami jakości (30fps/4k), a wydajności (60fps/1080p) idzie odczuć wyraźną rozbieżność. Jednostki są obfite w detale i prezentują się bardzo ładnie w obu przypadkach, natomiast cała reszta (elementy drugoplanowe, budynki, teren) wołają o pomstę do nieba, bo jakość tekstur autentycznie kłuje w oczy. Dla gier strategicznych nie ma to aż tak fundamentalnego znaczenia, ale warto mieć to na uwadze, gdyż pierwsze kilka godzin spędziłem w trybie 30fps/4k, ale na dalszym etapie, przez wzgląd na dynamikę akcji, przeskoczyłem do 1080p i lepszej płynności.

Multum możliwości, ale czy to wystarczy?

Najnowsza produkcja Relic Entertainment w wydaniu konsolowym nie jest złą pozycją, aczkolwiek ewidentnie brakuje solidnego wypolerowania jej poszczególnych elementów. Zawartości jest naprawdę sporo, bo prócz sowitej kampanii fabularnej mamy tutaj do czynienia z klasycznym Skirmish, trybem multiplayer (14 map i 4 frakcje), z co-opem na czele. Osoby lubujące się w sieciowych potyczkach mają szansę upatrywać tu całej masy zabawy i z pewnością mogą doliczyć sobie przysłowiowe oczko do oceny. Rozgrywka jest dynamiczna, miejscami całkiem krwawa, co w połączeniu z umiejętnym korzystaniem z aktywnej pauzy gwarantuje starcia podnoszące adrenalinę. Jednak nie wszystko jest tu bez skazy, a wiele niedogodności burzy nam wizerunek pozycji idealnej – misje zdają się być monotonne, AI zawodzi, a na domiar złego przytrafiło się kilka pomniejszych błędów. Już sam fakt, iż Company of Heroes 3 wymaga stałego połączenia online, wywołuje pewien zgrzyt. Konsolowi fani strategii powinni się tutaj odnaleźć, reszta już niekoniecznie.

Promocja na pre-aplha Company of Heroes 3

Ocena: 7/10

Udana próba przeniesienia strategii na konsole. Całkiem udana próba…, w której jednak nie wszystko się udało.


Co mi się podobało:

  • Dynamiczny przebieg starć
  • Aktywna pauza
  • Animacje
  • Różnorodność trybów gry

Co nie przypadło mi do gustu:

  • Powtarzające się misje
  • AI jednostek
  • Mało porywająca fabuła
  • Kilka ogólnych braków i błędów (czcionka, brak autozapisu, mapowanie przycisków)

Gdzie kupić Company of Heroes 3 Console Edition najtaniej?

Jeśli nasza recenzja Company of Heroes 3 Console Edition sprawiła, że macie ochotę sięgnąć po ten tytuł, to najlepsze oferty na pudełkowe wydanie z oficjalnej dystrybucji znajdziecie poniżej:
Media Expert: Company of Heroes 3 Console Launch Edition PS5 – 259 zł
Media Expert: Company of Heroes 3 Console Launch Edition XSX – 259 zł


Kopię Company of Heroes 3 Console Edition dostarczyła Cenega Spółka Akcyjna. Dystrybutor nie miał wpływu na treść recenzji oraz ocenę gry.

Sklepy:
Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.