
Graliśmy w The Crew Motorfest. Forza Horizon doczekała się godnego rywala
Trzecia iteracja serii Ubisoftu rzuca rękawice flagowej marce Microsoftu. Hawajski festiwal bierze to co najlepsze w Forzie, dokładając sporo od siebie. My już w The Crew Motorfest graliśmy i wszystko wskazuje na to, że fani wyścigów w otwartym świecie w końcu doczekają się porządnej alternatywy dla podserii Horizon.
O’ahu wita graczy z otwartymi ramionami
Różnorodna wyspa, festiwal, fajerwerki, setki samochodów i jeden cel – zostać mistrzem. Brzmi znajomo? Tak, The Crew Motorfest czerpie garściami z Forzy Horizon i bynajmniej nie jest to wada. Na rynku praktycznie nie ma gier utrzymanych w podobnym klimacie, a już na pewno nie ma takich, które wyszłyby obronną ręką ze starcia z Horizonem. Microsoft do tej pory miał monopol na sandboxowe, festiwalowe wyścigi, ale najwyraźniej ten trend niedługo ulegnie zmianie.
Motorfest wrzuca nas na O’ahu, hawajską wyspę, na terenie której rozgrywa się tytułowe motoryzacyjne święto. Gracz otrzymuje pełną swobodę w tym, co obierze sobie na cel po szybkim wrzuceniu do tej piaskownicy. O’ahu zostało stworzone na bazie rzeczywistych miejscówek – jeśli nigdy wcześniej nie było Wam dane zwiedzić Honolulu, to lepszej okazji niż w nowym The Crew raczej nie znajdziecie. Chociaż sama mapa znacznie odstaje skalą od poprzednich dwóch gier z serii, to w zamian daje bardzo zróżnicowane widoki i o wiele lepiej rozplanowane trasy. W jednym momencie ścigamy się po neonowych ulicach wirtualnego odpowiednika Kāneʻohe, żeby chwilę później śmigać wzdłuż wybrzeża w drodze na górskie szczyty. Zatrzymując grę przechodzimy na interaktywną miniaturkę świata, wymodelowaną w pełnym 3D, z możliwością dużego przybliżenia każdego obiektu. Zwiedzanie hawajskiego raju palcem na mapie niczym w Google Maps samo w sobie potrafi przysporzyć sporo zabawy.
O’ahu urzeka od pierwszych momentów, wyspa jest różnorodna i każde ujęcie zniewala, ale to zasługa głównie jaskrawej kolorystyki i oświetlenia. Przyglądając się bliżej modelom, nadal widać, że to gra „tylko” międzygeneracyjna. Wersja PlayStation 5, którą ogrywałem, nie odstaje pod kątem graficznym od aktualnych standardów w branży, mimo wszystko chciałoby się więcej. W szczególności więcej klatek na sekundę przydałoby się w trybie rozdzielczości, gdzie przy bardziej agresywnych wyścigach całość potrafi zauważalnie zwolnić. Różnica w grafice względem trybu wydajnościowego nie jest znacząca, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrezygnować z wodotrysków na rzecz płynnych 60 fpsów.



Uliczne wyścigi, bolidy F1, offroad, samoloty, motorówki…
Powracają dobrze znane z poprzedniej części maszyny lądowe, powietrzne i wodne. Ponownie usiądziemy za sterami samolotów i motorówek, ale Motorfest nie ukrywa, że największy nacisk został położony na czterokołowce i jednoślady. Maszyn tutaj od groma, łącznie w grze znalazło się ponad 550 modeli, podzielonych na kilka różnorodnych kategorii. Wachlarz samochodów jest szeroki i dosłownie każdy wybierze gablotę pod siebie. Muscle cary, bolidy F1, sportówki, klasyczne fury, „żuki” – wymieniać można bez końca. W zależności od wybranego wydarzenia, wsiądziemy za kółka innego pojazdu. Nie rozpoczenimy offroadu w Mustangu i vice versa, Trabant nie da sobie rady w ulicznych wyścigach. W zależności od wybranej konkurencji zmienią się także zasady gry. Wsiadając za kółko bolidu F1 należy trzymać rękę na pulsie, żeby nie wystrzelił opony, więc regularnie należy zjeżdżać do pitstopu, żeby założyć świeże pary kół. Na szczęście samą mapę świata można zwiedzać w czym tylko dusza zapragnie. A nawet zwykłe jeżdżenie bez celu jest premiowane na podobnej zasadzie co w serii Forza Horizon.
Agresywne wyprzedzanie, jazdy pod prąd, wyskoki, czy dowolna inna akcja przekłada się na punkty doświadczenia. I nie ma co ukrywać, że model jazdy jest czysto arcade’owy. Jeśli po grze wyścigowej oczekujecie realizmu, to niestety nie ten adres. Samochody, niczym Hot Wheelsy, potrafią zaprzeczyć prawom fizyki i przy prędkości 150 km/h przejechać po betonowej serpentynie, stawiającej pojazd do góry nogami. Co nie oznacza, że samo prowadzenie jest sztywne, co to, to nie. Każdy pojazd ma inny ciężar, który czuć podczas każdego manewru, w szczególności przy wchodzeniu w zakręty. The Crew Motorsport oscyluje zadziwiająco blisko „soft spotu”, który łączy symulatory ze zręcznościowym modelem jazdy. Kiedy czujemy, że idzie za łatwo, a samochód stawia zbyt małe opory, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podkręcić poziom trudności. Przy czym trzeba mieć z tyłu głowy, że jużna normalu sztuczna inteligencja potrafi deptać po piętach. Może nie na tyle, żeby zostawić gracza w tyle, ale na pewno nie pozwoli się nudzić.
Należy pamiętać, że Motorfest ma mnóstwo elementów społecznościowych, na czele z Always Online. Odłożenie kontrolera na pięć minut skutkuje wykopaniem z serwerów wprost do menu głównego. Awatar gracza jest widziany przez innych współtowarzyszy podróży, z którymi można spotkać się face-to-face w wydzielonych do tego lokacjach rodem z zapomnianego PlayStation Home. Warto podkreślić, że Ubisoft nadal walczy o nasz rynek, oferując polskie napisy oraz fakt, że w nowym The Crew znalazło się miejsce na mikrotransakcje, dzięki którym zwiększymy tempo zdobywania nowych pojazdów. Dolary wpadające do kieszeni za zwykły postęp w wydarzeniach w pełni wystarczają do rekreacyjnego grania, więc obecności mikrotransakcji nawet się nie zauważa.



Międzyplatformowa Forza Horizon po hawajsku
Na ten moment Motorfest to najlepsza alternatywa dla Forzy Horizon, przemierzanie hawajskich terenów to czysta przyjemność. Trzecia odsłona The Crew powinna zainteresować przede wszystkim graczy posiadających pod dachem wyłącznie konsole Sony, bowiem na tych sprzętach nie ma drugiej gry, która oddałaby tak dobrze ducha festiwalowych wyścigów. Jest ładnie, jest głośno i jest szybko. Świetnie zaprojektowana mapa, tony zawartości i ogromna różnorodność pojazdów nie pozwalają się nudzić.
Rysą na diamencie mogą być tylko nachalni narratorzy, którym usta się nie zamykają, przez co potrafią wybić z rytmu podczas wyścigu. To jednak czysto subiektywna skaza i zdaję sobie sprawę, że większość graczy może ten element odbierać zupełnie inaczej, szczególnie, że rozmowy postaci niezależnych są obszernym kompendium wiedzy na temat hawajskiej kultury. The Crew Motorfest warto mieć na liście życzeć, jeśli nadal nam mało sandboxowych wyścigów polanych sosem motoryzacyjnego festiwalu. Forza Horizon w końcu doczekała się godnego rywala.
Klucz do zamkniętych betatestów The Crew Motorfest został nadesłany przez Ubisoft. Wydawca nie miał wpływu na treść artykułu.