
Beta Diablo IV rozpaliła moje nadzieje. Blizzard ma szansę stworzyć najlepszą odsłonę serii
Activision Blizzard w ostatnich latach ma raczej średnią passę. Najdotkliwiej ucierpiała renoma drugiego członu tej korporacji. Niegdyś Blizzard był synonimem świetnych gier, teraz każda kolejna premiera wzbudza coraz większe obawy. Bez większych oczekiwań wskoczyłem do bety Diablo IV i po kilku godzinach w Sanktuarium… zaczynam odliczać dni do czerwcowej premiery.
Quo vadis, Blizzard?
Overwatch 2 zawiodło wszelkie oczekiwania, najnowsze dodatki do World of Warcraft są coraz gorzej odbierane przez graczy, a koronnym „osiągnięciem” Blizzarda jest Diablo Immortal, które już w momencie pierwszej zapowiedzi zostało okrzyknięte pomyłką i zwiastunem upadku firmy. Nic dziwnego, że także do Diablo IV każdy podchodzi zachowawczo, szczególnie że nawet w tym przypadku firma chce uciekać się do mikrotransakcji. Przy grach free-2-play, pokroju Overwatcha 2 czy właśnie Diablo Immortal, można to jeszcze usprawiedliwiać. Ale nie czuję się komfortowo, kiedy jako odbiorcy musimy wyłożyć 350 zł na grę i dodatkowo mierzyć się z mikropłatnościami i mechanizmem always-online.
Korporacja zarzeka się, że w Diablo IV wydamy dodatkową gotówkę tylko i wyłącznie na elementy kosmetyczne, które zostaną umieszczone w płatnych Battle Passach. W przeciwieństwie do Immortal, gdzie wykładając dziesiątki dolarów, możemy realnie wzmacniać swoją postać i królować w rankingach PvP. Niestety nie wiemy, jak to będzie wyglądało finalnie w „czwórce”. Obietnice to nadal tylko obietnice, nigdy nie możemy mieć pewności, że zostaną spełnione, a beta Diablo IV nie zawierała żadnych przesłanek co do tego, w jaki sposób mikrotransakcje zostaną zaimplementowane. Liczę jednak, że osoby decyzyjne w Blizzardzie nie pozwolą, aby mikropłatności zniszczyły tak dobrą grę.


Piekielnie dobre action RPG
Wcześniejszy dostęp do bety Diablo IV oferował pierwszy Akt przygody i tylko trzy z pięciu klas – barbarzyńcę, czarodziejkę oraz łotrzyka. Podczas nadchodzących otwartych testów (24-26 marca) przyjdzie nam pobawić się także dwiema pozostałymi postaciami, nekromantą oraz druidem. Z uwagi na ogromne problemy z dostępem do serwerów, przez weekend zdążyłem zapoznać się tylko z Barbem i Czarodziejką, nabijając na obu klasach 20. poziom doświadczenia. Na pierwszy rzut poszedł Barbarzyńca i już na ekranie ekwipunku zderzyłem się z pierwszym odświeżeniem rozgrywki.
Grając wojownikiem do dyspozycji mamy aż trzy różne miejsca na broń – ciężką, średnią i podwójną jednoręczną. Każdy element oręża ma inne statystyki, a to, którą bronią nasza postać będzie się posługiwać, jest determinowane w zależności od wybranej umiejętności. Powraca znane ze starych Diabłów drzewko umiejętności. Osoby, które nie przepadają za automatycznym systemem rozwoju z Diablo III, mogą odetchnąć z ulgą. Tym razem mamy znacznie większy wpływ na build naszych postaci, już po wbiciu pierwszego poziomu otrzymujemy możliwość wyboru aż pięciu różnych umiejętności.
W przypadku Barbarzyńcy początkowy wybór wpływał właśnie na to, jakim orężem będziemy się posługiwali. Rozwijając uderzającą na dystans Czarodziejkę, skille zmieniały typ magii, dzięki czemu tylko ode mnie zależało, jakim żywiołem będzie się aktualnie posługiwać. W zależności od buildu nawet czarodziej może przyjąć na klatkę mnóstwo obrażeń, przez co miejscami miałem paradoksalne wrażenie, że to dalekodystansowa, magiczna klasa jest lepszym tankiem niż umięśniony berserker.
Mimo wszystko bardzo pozytywnie odbieram większość, o ile nie wszystkie, zmiany wprowadzone w rozwoju bohaterów. Każda postać ma kilkadziesiąt aktywnych i pasywnych umiejętności, a do 15. poziomu doświadczenia możemy dowolnie resetować wszystkie wybrane skille – na wyższych poziomach musimy za tę przyjemność płacić złotem – co usprawnia eksperymentowanie z łączniem poszczególnych skilli. Żonglując umiejętnościami, bez problemu odkryjemy umiejętności postaci, które najlepiej komponują się z naszym stylem gry.
Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że w Diablo największa ekspozycja fabuły miała miejsce w wyrenderowanych filmach między poszczególnymi aktami przygody. Tym razem Blizzard chce najwyraźniej odejść od utartych schematów i oferuje całkiem sporo wyreżyserowanych scen pomiędzy głównymi misjami. W Prologu możemy wziąć udział m.in. w karczemnej popijawie. Nadal nasza wędrówka jest często przerywana suchym monologiem niezależnej postaci, jednak wplecenie dłuższych przerywników dobrze wpływa na odbiór historii, chociaż nie wszyscy mogą być z takiego obrotu spraw zadowoleni. Gracze nastawieni głównie na „rąbanie i ciachanie” mogą poczuć się na siłę wykopywani ze swojego rytmu, szczególnie na początku zabawy, gdzie takich scen jest zdecydowanie najwięcej.


Diablo IV coraz bliżej do MMORPG
Stety lub niestety, Diablo IV czerpie sporo także z Diablo Immortal. Na szczęście nawet ta mobilna odsłona miała parę zmian, które zostały zrealizowane naprawdę poprawnie. Jedną z nich jest postawienie nacisku na grę wieloosobową. W „czwórce”, tak samo, jak w D:I, spotkamy na swojej drodze wielu innych graczy, a w centrum świata znajduje się miasto, które posłuży nam za bazę wypadową. Dodatkowo nie możemy już liczyć na przeskakiwanie między różnymi zamkniętymi regionami, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach. Tutaj otrzymujemy do dyspozycji jeden ogromny obszar, po którym przemieszczamy się bez żadnych ekranów wczytywania.
Na loadingi natkniemy się dopiero w momencie, kiedy postanowimy przenieść się do rozmieszczonych po mapie lochów i instancji. Co za tym idzie, losowo generowane lokacje spotkamy jedynie w lochach. Główna mapa świata jest stworzona ręcznie. Po kilku godzinach biegania po znanych terenach jedynym powiewem świeżości będą zróżnicowane wydarzenia, pojawiające się w co jakiś czas w przypadkowych miejscach. Zwiedzając dostępne obszary, można natrafić na osady i wioski, których mieszkańcy oferują liczne zadania poboczne, przeważnie skupiające się na zbieractwie, odnalezieniu zaginionej osoby lub pokonaniu określonej ilości przeciwników.
Wspomniane wcześniej opcjonalne instancje oferują lepsze łupy oraz nowych bossów. Nawet na podstawowym poziomie trudności niektórzy potrafią dać w kość. Po zwiększeniu trudności o jedno oczko, w jednym z lochów zderzyłem się z finalnym przeciwnikiem, który padł w walce dopiero po kwadransie. Potyczki z bossami wydają się znacznie bardziej zróżnicowane niż wcześniej, lista ruchów przeciwników jest tak pokaźna, że miejscami miałem skojarzenie z Dark Soulsem. Kluczem do wygranej jest uczenie się zachowań poszczególnych wrogów i odpowiednie szybkie reagowanie na puszczane w naszą stronę ataki, w czym pomaga nowo dodany „zryw”, zastępujący funkcję turlania z Diablo III.
Suma wszystkich Diabłów
Oczywiście nie wszystko jest idealne. Beta miała także sporo bugów. Braki w tłumaczeniu i formatowaniu tekstu wyświetlanego na ekranie, znikające potwory, błędy w przeliczaniu statystyk postaci, czy też źle wyświetlane animacje w wyreżyserowanych scenach – to tylko kilka przykładów problemów, które napotkałem. Jednak trzeba mieć na uwadze, że do premiery zostały jeszcze trzy miesiące i wiele z tych potknięć najprawdopodobniej w ogóle nie pojawi się w wersji 1.0.
Pomimo błędów w testowej wersji, Diablo IV łączy wszystko to, co najlepsze w każdej odsłonie. W tej grze odnajdzie się każdy gracz, nieważne czy jego serce bije szybciej na myśl o „dwójce”, „trójce” czy Immortal. Styl graficzny i rozwój postaci z Diablo II w połączeniu z przystępnością Diablo III i elementami wieloosobowymi znanymi z Immortal to mieszanka wybuchowa, która może umilać nam wieczory przez kilka najbliższych lat.
Blizzard ma ogromne szanse na odniesienie sukcesu. Jeśli twórcy nie zaprzepaszczą wszystkiego nachalnymi mikrotransakcjami, możemy dostać w czerwcu najlepszą odsłonę serii. Ściągając 85 GB plików z betą Diablo IV, nie miałem praktycznie żadnych oczekiwań, a po weekendzie spędzonym w Sanktuarium wprost nie mogę się doczekać premiery pełnej wersji. Wszystkie znaki na ziemi i w piekle wskazują na to, że kolejny raz Diabeł pochłonie setki godzin z mojego życiorysu. A przynajmniej takie odnoszę wrażenie po zapoznaniu się z wycinkiem gry dostępnym w ramach betatestów. Jeśli całość będzie zrobiona na tym samym poziomie, a najpoważniejsze niedoróbki zostaną poprawione, to możliwe, że Diablo IV będzie najlepszą odsłoną serii.
Gdzie kupić Diablo IV najtaniej?
Zanim zamówicie swoją kopię Diablo IV, warto przypomnieć, że już 24 marca odbędą się beta testy otwarte dla każdego zainteresowango gracza. Jednocześnie zwracamy uwagę na fakt, że przy zamkniętej becie zderzyliśmy się z ogromnym przeciążeniem serwerów, więc można być pewnym, że w najbliższy piątek będzie jeszcze ciężej z uzyskaniem dostępu do gry.
Pre-order Diablo IV na PS5 i PS5
Cena pudełkowego i cyfrowego wydania Diablo 4 na konsole PlayStation zaczyna się od 349 zł.
- RTV Euro AGD: Diablo IV (PS4 / PS5) – 349,00 zł
- Media Expert: Diablo IV (PS4 / PS5) – 349,00 zł
- RTV Euro AGD: Diablo IV (PS5) – 349,00 zł
- Media Expert: Diablo IV (PS5) – 349,00 zł
- PlayStation Store: Diablo IV (PS4 / PS5) – 349,00 zł
- PlayStation Store: Diablo IV Deluxe (PS4 / PS5) – 409,00 zł
W PlayStation Store możecie dodatkowo zaoszczędzić kupując Diablo IV taniej dzięki kartom podarunkowym PSN.
Pre-order Diablo IV na Xbox One i Xbox Series
Użytkownicy konsol Xbox mogą zaoszczędzić parę złotych względem konkurencyjnych platform. Pudełkowe wydanie Diablo IV kupicie już od 336,66 zł.
- Allegro: Diablo IV Edycja Międzygeneracyjna (XOne / XSX) – 336,66 zł
- RTV Euro AGD: Diablo IV Edycja Międzygeneracyjna (XOne / XSX) – 349,00 zł
- Media Expert: Diablo IV Edycja Międzygeneracyjna (XOne / XSX) – 349,00 zł
- Xbox Store: Diablo IV (XOne / XSX) – 349,00 zł
- Xbox Store: Diablo IV Deluxe (XOne / XSX) – 409,00 zł
Pre-order Diablo IV na PC
Korzystając z kart podarunkowych możecie kupić taniej Diablo IV w wersji na komputery osobiste:
- Battle.net: Diablo IV (PC) – 69,99€ (329,26 zł) lub 308,98 zł przy płatności giftcardami
- Startselect: Karta Blizzard 50€ + Karta Blizzard 20€ – 308,98 zł
Premiera Diablo 4 odbędzie się 6 czerwca 2023 roku.
Łowcy, udało się Wam wziąć udział w weekendowej becie Diablo IV? Jakie są Wasze wrażenia? Podzielacie nasz entuzjazm, czy wręcz przeciwnie? Dajcie znać w komentarzach!