Anno Domini 2012 i bundle wszelakie. Przegląd i podsumowanie

Minął rok, a wraz z nim wiele inicjatyw bundlowych. Pionier w dziedzinie, a więc znany niemal wszystkim Humble Indie Bundle doczekał się już rok wcześniej (niektórzy zaczęli nawet dwa lata temu) niezłego grona naśladowców, którzy z mniejszym lub większym sukcesem wcielali w życie pomysły na swoje paczki gier za „co łaska”. Choć akurat kwestia minimalnej wpłaty doczekała się największej ilości modyfikacji, również ze strony HiB-a zresztą, choć na pewno na dużo korzystniejszych dla nas, graczy warunkach, niż w przypadku większości „zwykłych” promocji i przecen. Przyszła pora, aby rzucić okiem na to, co miały nam do zaoferowania poszczególne inicjatywy, jaką politykę cenową podjęły, no i rzecz jasna jak ocenić tę niezwykłą i zróżnicowaną menażerię bundlową.

 

HIB wciąż na szczycie

 

Ameryki nie odkryję tym stwierdzeniem, ale fakt jest faktem – Humble Indie Bundle wciąż pozostaje niekwestionowanym liderem. Kolejne odsłony, które przynosiły wpłaty o łącznej wartości liczonej w milionach dolarów to wciąż poziom, o którym konkurencja może jedynie pomarzyć. Na razie nie zapowiada się na to, żeby ktoś miał choć nikłe szanse na zdetronizowanie naszego króla… Ale pamiętajmy, że w biznesie nigdy nie należy mówić „nigdy”.

 

Tak czy inaczej, rok 2012 przyniósł w Humble Indie Bundle nowość w postaci akcji „androidowych”. Doczekały się póki co czterech odsłon, i jak się można domyśleć, poza standardową triadą PC/Mac/Linux dochodzą tu jeszcze wersje dla Androida. Skłamałbym, gdybym powiedział, że gry doń dołączone były słabe-bo znalazły się tam takie ciekawe tytuły. Takie jak mocno zręcznościowy i pseudoRTS-owy Swords&Soldiers, dynamiczny i odwracający w ciekawy sposób mechanizmy z tower-defense’ów Anomaly:Warzone Earth, czy też prosty i przyjemny Snuggle Truck. Ale nie da się ukryć, że były one atrakcją przede wszystkim dla posiadaczy sprzętu ze wspomnianym już systemem firmy Google-bo mieliśmy nieraz do czynienia z powtórkami ze „zwykłych” edycji HiB-a (World of Goo czy też Cogs), a do tego znalazły się tam również tytuły, które… No, mi osobiście dość ciężko wyobrazić sobie, żeby mogły sprawić taką samą frajdę „androidowcom”, jak i dajmy na to„windowsiarzom” (vide Zen Bound 2 polegające na owijaniu liną różnych figur).

 

Z eksperymentów warto również wspomnieć o (póki co jednorazowej) próbie wydania bundli nie-growych. Jeden z nich oferował utwory muzyczne, drugi zaś zestaw e-booków. Spotkały się z dużo mniejszym entuzjazmem niż „growe” odmiany, ale bądź co bądź warto zasygnalizować ich istnienie.

Zmniejszyła się za to ilość inicjatyw „pobocznych”, takich jak Frozenbyte Bundle czy Voxatron Debut z 2011 roku. Nie
znaczy to, że nie było ich wcale-całkiem ciekawą, a przy tym budzącą olbrzymie kontrowersje była ta z grą przygodową Botanicula (nazwany zresztą Humble Botanicula Debut). Dlaczego wybuchła wokół niej burza? Otóż bundle ten ukazał się dokładnie w dniu premiery Botaniculi. No i zawrzało wśród osób, które zamówiły preordery-poczuli się, delikatnie rzecz ujmując, zrobieni w balona przez czeską Amanitę (producenta Botaniculi). Nie pomógł tutaj wyższy niż dotychczas próg potrzebny do uzyskania kluczy steam-5$ dla uzyskania Botaniculi i dwóch pozostałych gier z podstawowego pakietu, 8$ dla uzyskania gry Windosill i filmu Kooky. Nadmieńmy, że wciąż była możliwość dostania premierowej Botaniculi w wersji DRM-free za jednego(!) centa. W rzeczonej sytuacji bardzo fajnie zachował się choćby GOG.com, który zapewnił zamawiającym preorder Botaniculi darmowego Wiedźmina 1 oraz Machinarium. Koniec końców, odium gniewu spadło na Amanitę, HIB wyszedł na rzeczonym bundlu całkiem dobrze. O dość świeżym THQ Bundle nie muszę chyba zbyt dużo pisać – prawdziwa bomba w środowisku graczy PC-towych, olbrzymie zaskoczenie, i rekordowa ilość wpłat, przebijająca 5 mln dolarów (wcześniej udało się to jedynie HIB-owi V). No i niestety prztyczek w nos dla miłośników wersji DRM-free oraz użytkowników MacOS-a i Linuxa-bo oferowane gry były tylko w wersji steamowej.

 

No i pora na śmietankę HIB-ową, czyli normalne edycje „z numerkiem”. Tutaj HIB nie zaskoczył-było naprawdę fajnie i na poziomie, czyli tak, jak nas do tej pory przyzwyczajono. Dostaliśmy między innymi pomysłową platformówkę 3D Psychonauts, horrorową Amnesię, zaskakująco przyjemną modyfikację arkanoidową w postaci Shattera czy też w ostatnim bundlu krwistego Shanka 2 i będącego dla mnie dużym zaskoczeniem w zakresie grywalności Snapshota. A przecież wszystkie wymienione gry były dostępne w podstawowej wersji HIB-ów, nie wymieniłem tu ani jednej, przy której konieczne było przebicie średniej. Nawet jeśli pod względem sumy wpłat szósta i siódma edycja HIB-a nie dorównały piątej edycji, i tak nie umniejsza to faktu, że zaprezentowane zestawy były naprawdę ciekawe. Śpiochy, którym się przysnęło przy poprzednich edycjach HIBa również miały powody do satysfakcji, bo ponownie trafiły (jako bonusowe gry) takie tytuły jak Super Meat Boy czy też Braid.

Nie przekonują mnie jakoś zarzuty o to, że jest „coraz słabiej”. Może i zaczynają do HIB-a trafiać również gry niebędące „topowymi” medialnie tytułami, ale mi to wcale nie przeszkadza-dobra gra nie potrzebuje rozgłosu i zachwytu dziennikarzy, wystarczy, że przyjemnie się w nią gra. A zresztą jak sięgniemy pamięcią do wcześniejszych edycji HiB-a.. To czy takie Cogs (zamieszczone swego czasu w „zwykłej” edycji HIB) można nazwać „topowym” marketingowo tytułem? No właśnie.

 

Indie Royale – królewscy dostają zadyszki

 

„Królewscy” w tym roku poradzili sobie moim zdaniem całkiem dobrze, za wyjątkiem końcówki. Dostaliśmy w końcu cały pakiet przygodówek od Telltale’a (w tym obie części Puzzle Agenta, czy też 3 sezon Sama i Maxa), Dungeon Defenders, czy też Zeno Clasha. Na pewno wyszło tu zdecydowanie mniej „medialnych” tytułów, spora część nie miała wersji steamowych… Ale mnie to specjalnie nie przeszkadza. Osobiście bawiły mnie frustracje i żale z profilu IR na facebooku, wylewane na niektóre (naprawdę dobre) bundle za to, że „tylko 3 klucze steam są”. Moim osobistym faworytem tego roku było July Jubilee Bundle-poza pierwszą częścią Puzzle Agenta znalazł się tam cały pakiet crpg-ów „Geneforge”, oraz świetne skrzyżowanie platformówki z crpg-UnEpic. Fani tego gatunku mieli zresztą sporo okazji do zadowolenia-do IR trafił również piekielnie trudny i równie grywalny Mutant Mudds, ciekawy miks platformera z grą logiczną-Escape Goat, czy też prześmiewczy DLC Quest. I chyba była to jedna z największych zalet IR, że potrafił wyselekcjonować ciekawe tytuły z dość przepastnych zasobów Desury i wrzucić je do swoich bundli. W przeciwnym wypadku nigdy nie dowiedziałbym się nawet o takich ciekawostkach jak łączące… turówkę ze zręcznościówką Squids czy też łączących tower defense’a ze zręcznościówką Soulcastery. I za to duży plus dla „królewskich”.

 

Niestety, obraz ten byłby niepełny, gdyby nie wspomnieć o kilku niemiłych akcentach ze strony IR. Przede wszystkim wraz z nadejściem bundla May Hooray anulowano możliwość składania preorderów, co było moim zdaniem olaniem osób które do tej pory ryzykowały „odgórnymi” wpłatami(licząc na to, że IR zaoferuje coś ciekawego),w zamian za co mieli zapewnione kupno bundla po najniższej możliwej cenie(a nie ukrywajmy, rosnąca z czasem cena bundla to chyba najmniej lubiana cecha IR). Poza tym im bardziej zbliżaliśmy się do końca roku, tym bardziej była widoczna „zadyszka” inicjatywy z Wielkiej Brytanii-coraz częściej wpychano tam słabe tytuły, nieraz o kuriozalnej wręcz oprawie graficznej (chyba nic nie przebije pod tym względem Swift*Stich, gry o wyglądzie i poziomie skomplikowania podobnym do… nadsyłanych przez czytelników Gamblera w 1998 roku własnoręcznie napisanych gier pod DOS-a. Ostatnie dwie edycje nawet mi, otwartemu na różne eksperymenty growe, wydały się naprawdę słabe-ich bohaterami były takie tytuły jak totalnie anemiczne They Breathe” (do tej pory mam ochotę udusić tę żabę z planszy tytułowej), przyprawiające o ból oczu Conquest of Elysium 3 czy też niemająca „ikry” rozgrywka w Little Kingdom. Ostatni bundle w tym roku zrobił do tego złe wrażenie, ze względu na dwie gry będące powtórką, ale nie z bundli konkurencji, tylko z ich własnego bundla, zawierającego paczkę gier z Serious Samem w roli głównej. A to już był wybitnie słaby ruch.

 

Inicjatyw „pobocznych” nie było tak dużo jak w przypadku HiB-a, ale wydały mi się w sumie dość interesujące. Zaoferowano nam w sumie 3 „Lightning packi”-czyli bundle pojawiające się „znienacka”, na krótszy czas niż zwykle, oraz zaczynające się od niższego progu cenowego. W sumie inicjatywy mi się spodobały – Serious Sam w wersji „mini-indie” (nie licząc tragicznego Double D) okazał się nad wyraz grywalny, z kolei paczka od Ninja Bee dostarczyła całkiem fajne „klony” totalnie dziś zapomnianego Monkey Brains (mowa tu o Cloning Clyde i Ancients of Ooga). Wyjątkiem był dla mnie tak zwany charity pack-z którego całość wpłat miała pójść na cele charytatywne. Po prostu nie przekonał mnie do siebie- poza przygodówką Shivah nie dojrzałem tam właściwie nic „porywającego”. Drugą, póki co pojedyńczą „odskocznią”, był tzw. Alpha Bundle, w ramach którego otrzymaliśmy 3 gry z obietnicą dostarczenia ich finalnych wersji (oraz kluczy steam w przypadku publikacji). Źle nie było-bo otrzymaliśmy całkiem sympatyczne tytuły takie jak Towns oraz Wyv and Keep (ten pierwszy tytuł został zresztą ukończony, w wyniku czego nabywcy otrzymali wersję finalną i klucz steam), do tego dziwaczny i w sumie trochę „niedopomyślany” 3079.

O nowym „programie lojalnościowym” IR w sumie nie ma co pisać, bo wydaje mi się mało motywujący-co 5 zakupionych bundli dostajemy jakiś bonus, na początku jakiś muzyczny pakiecik(do tej pory go nie przesłuchałem), potem jakieś słabe i nieciekawie gry. Nie udało mi się niestety obadać „najświeższego” bonusu za 25 bundli, ale coś czuję, że jak dobiję do granicy 25-bundlowej, raczej nie będę zaskoczony na plus.

 

Indie Gala i nieuzasadnione rzucanie weń błota

 

Indie Gala zadebiutowala pod koniec roku 2011, wszystkie pozostałe zaś wypełniły wręcz cały 2012 rok, więc jest świetna okazja, żeby przyjrzeć się ogólnej kondycji tej inicjatywy. Przede wszystkim rzuca się w oczy zmiana „profilu” dodawanych gier – mniej więcej do 3-tej edycji mieliśmy do czynienia rzeczywiście z grami indie, zaś czwarta, piąta i szósta edycja oferowała nam „mieszaną” ofertę. Siódemka przygotowała mały przewrót-od tej pory dostawaliśmy raczej pakiety od określonego wydawcy. Źle to, czy dobrze? Być może nazwa bundla rzeczywiście straciła nieco na adekwatności („Gala” została, „Indie” wyleciało), ale.. Dało to o tyle dobry efekt, że dostaliśmy kolejne źródło gier kupowanych za bezcen-ale innego sortu. I czy to źle? Dla mnie jest to duża zaleta-bo wielu gier od 1C prawdopodobnie nie kupiłbym „normalnie”, ale jeśli z tych 9 oferowanych gier dojrzę sobie 2-3, które chciałbym spróbować-to aż szkoda byłoby nie skorzystać z okazji.

Co do jakości oferowanych gier-jak to w życiu, bywało różnie. Niestety, dość mocno udczuwalna jest „przepaść” między tytułami poniżej i powyżej średniej. Choć nie można powiedzieć, że wszystkie tytuły „poniżej” były złe-trafiły tam takie ciekawostki, jak druga część gry Fortix, ARES: Extinction Agenda (powtórka z IR, ale tym razem do nabycia po dużo niższej cenie) czy też pierwsza część niesłychanie głębokiej i wciągającej dylogii-Space Rangers. Dużo ciekawiej było po droższej stronie granicy. Dostaliśmy między innymi oba samodzielne dodatki do Disciples 2, totalnie prześmiewczą i jajcarską turówkę z elementami crpg w postaci Grotesque: Tactics, piekielnie trudną skradankę Death to Spies wraz z dodatkiem, czy też luźne wariacje w serii Worms-Worms Crazy Golf oraz Worms Blast. Nawet tak zrugane 1C dostarczyło naprawdę dobrych gier. Fani Fantasy Wars na pewno ucieszyli się z samodzielnego cross-overa serii w postaci The Elven Legacy(podobnie jak podstawka-dość trudnego, ale gwarantującego dużo godzin rozgrywki). A jeśli ktoś w ogóle nie wiedział, co zacz ów Fantasy Wars? Miał okazję zapoznać się również z podstawką. Z kolei jeśli ktoś szukał czegoś w stylu nowszych części HoM&M, ale z większym naciskiem na walkę i eksplorację, na pewno spodobało mu się King’s Bounty.

 

Problem polega na tym, że bundle „wydawców” stały się dość monotonne gatunkowo. I to mogło część osób odrzucić. Jak wyszło w praktyce? Może i będzie to sporym zaskoczeniem dla niektórych osób, ale obecnie IG jest drugim bundlem co do ilości sprzedanych paczek z grami. Ostatnie bundle miały sprzedaż na poziomie ponad 20 tys. bundli. A przecież są tu liczone jedynie zwykłe kopie, nie uwzględniono bowiem w tym rachunku tzw. „happy gifts”.

I tu należy się kilka słów wyjaśnienia, bo inicjatorzy bundla zastosowali specyficzny sposób, umożliwiający kupienie pełnego bundla za ¼ średniej, którą teoretycznie należałoby przebić. W jaki sposób? Otóż co pewien czas odpalane były tzw. Happy Hours. W tym czasie można było za cenę 1 gifta-dostać ich więcej. Zależnie od tego czy kupiliśmy „naszego” bundla przed promocją, i czy zrobiliśmy to na początku, mogliśmy dostać w sumie 2, 3 lub nawet 4 gifty. Jak się nietrudno domyśleć-przedsiębiorczy gracze zaraz zaczęli się organizować w stosowne grupy i dzięki grupowemu zakupowi wychodzili na swoje. I niewiele pomagał fakt, że średnia była podbijana na czas Happy Hours-bo i tak całego bundla można było kupić za ok 6-7 złotych. Co prawda idyllę nieco zakłócił fakt, iż od dwóch ostatnich edycji wprowadzono wymóg zakupu pełnego bundla, aby uzyskać status „early buyer”, ale co to dla internautów-wystarczyło skrzyknąć się w nieco większą grupę, w efekcie czego koszty rozłożyły się na wszystkich… I voila, nie było problemu!

 

Indie Gala postanowiła też wprowadzić u siebie model „co łaska”, ale na specyficznych zasadach. Polegał on na tym, że za wpłaty poniżej 1 dolara otrzymywaliśmy jedynie gry (częściej jednak „grę”) w wersji DRM-free. W sumie nie było ani tragedii, ani rewelacji-raz było to Praetorians,przy okazji ostatniego bundla AD 2012 za minimum 1 centa otrzymać mogliśmy Imperial Glory… Chyba dużego entuzjazmu ani sprzeciwu owa zmiana nie spowodowała, bo wszystkim zależało raczej na kompletnym pakiecie IG i kluczykach do steama. Bowiem forma IG była generalnie dość jednorodna-poza pewnymi wyjątkami gry były dostarczane w formie kluczy reedemowalnych na steamie. Trochę kręciłem nosem na ten fakt, ale możliwość pogrania za pół-darmo w niejeden ciekawy tytuł z IG w sumie nawet największego „steamo-sceptyka” by udobruchała.


IG uległa również modzie na „dodatkowe” edycje. No i w efekcie doczekaliśmy się między innymi skopiowania idei HiB-a na androidowe edycje, w przypadku IG nabrały one przydomku „mobile”. Ciężko mi je oceniać, jako że użytkownikiem sprzętu z Androidem nie jestem, jednakże nawet dla pecetowca dało się tam znaleźć coś ciekawego, jak choćby szalenie grywalny i równie szalenie prosty w założeniach i krótki Cardinal Quest. Niestety, część gier była jedynie w wersji na Androida, co szczególnie mogło zaboleć przy okazji drugiej „mobilnej” edycji, gdzie zjawiła się turówka osadzona w uniwersum Lovecrafta-a mianowicie Call of Cthulhu: The Wasted Lands. Koniec końców, inicjatywa po dwóch edycjach spotkała się z dużo chłodniejszym odbiorem niż „zwykła”, póki co jest w sumie dość cicho o ewentualnych możliwościach pojawienia się trzeciej edycji.

Drugą inicjatywą „poboczną” był tzw. Indie Gala Sim-tym razem do pakietu (z najniższą jak do tej pory granicą niezbędną do „pobicia średniej”) trafiły same gry symulacyjne, w wersjach nie-steamowych. Czemuż Indie Galo nie mogłaś tego uczynić z jakimś innym gatunkiem?

W sumie Indie Gala, patrząc na nią z perspektywy minionego roku, prezentuje się naprawdę przyzwoicie. O ile jestem w stanie zrozumieć osoby negatywnie nastawione do ostatnich edycji ze względu na swoją niechęć do pewnych gatunków (szczególnie strategii), o tyle już całkowicie niezrozumiałe jest dla mnie bardziej „ogólne” jęczenie na to, że IG daje same cienizny. Chyba niektórzy za dużo nałykali się tej marketingowej propagandy, w myśl której jedynie HIB ma „naprawdę dobre” bundle. A chyba warto wspomnieć, że póki co Indie Gala jako jedyna z naszej „wielkiej trójki” nie wrzucała (nie licząc androidowego Call of Cthulhu) tytułów dawanych uprzednio w bundlach.

I na tym w sumie mógłbym zakończyć przegląd, gdyby nie ciekawa inicjatywa, która wyrosła „obok” Gali-czyli Gala Store. Wielokrotnie opóźniano i odkładano rozpoczęcie, w końcu wystartował-sklepik oferujacy głównie (choć nie tylko) w formie kluczy steam rozmaite gry, również te, które niegdyś znalazły się w bundlach IG. Niestety, spory zawód czekał osoby, które oczekiwały możliwości nabycia gry tylko i wyłącznie za przyznawane dotąd za kupno bundli Gala Points. Punkty umożliwiały jedynie uzyskanie dodatkowej zniżki (a i to nie w każdym przypadku). Właściwie jedynie przy niektórych okazjach (i naprawdę dużych przecenach) dało radę kupić tam coś sensownego w przystępnej cenie. Czemu jednak o tym sklepiku wspominam? Bo również i on doczekał się swoich „bundli”. Rzecz jasna nie tak zasobnych w gry jak te „zwykłe”, choć ze średnią dość zbliżoną do tej z IG (od 4 do 6 dolarów). A tutaj mieliśmy do czynienia z naprawdę konkretnymi ofertami-co powiecie na pierwszą część przygodówki Edna & Harvey za 1 dolara? Dołożywszy do bundla dwa dolary (jeśli zakupiliśmy wcześniej pełny pakiet IG) dostaliśmy jeszcze odjechaną zręcznościówkę Cargo! (notabene-bohaterkę jednego z bundli IG) oraz przygodówkę The Whispered World. Bundle z Disciples III oraz z Jagged Alliance są już kwestią 2013 roku (zresztą dość szybko się sprzedały), ale pokazują, że sklepik Gali rzeczywiście ma potencjał. Brawa dla Włochów!

 

Groupees – coraz słabiej, pod koniec ciekawy zwrot eksperymentalny

 

Mocno w cieniu wymienionych bundli pozostały dwie sztandardowe inicjatywy groupees-czyli bundle „BeMine” oraz „Build-a-bundle”. Początkowo wiązało się to z dość restrykcyjną polityką cenową-o ile pierwsza edycja ustalił dolną granicę na poziomie dolara, o tyle od drugiej minimum zostało ustalone na granicy 4 dolarów. A jak ktoś chciał przebić średnią i otrzymać dodatkowe bonusy-to musiał wysupłać, uwaga… 10 dolarów! Z czasem granice rzecz jasna zelżały, przy okazji czwartej edycji wrócono do 1-dolarowego minimum (zachowano jednak dość wysoką, 5-dolarową granicę konieczną do uzyskania bonusowych gier).

Teoretycznie podchodzono mniej restrykcyjnie do inicjatywy Build a Bundle-mogliśmy tam sobie skomponować bundla wybierając dowolne gry, przy cenie nie mniejszej niż dolar za jedną… Jednakże należało naraz wybrać dwie albo trzy (zależnie od edycji) gry. A tu już mógł być problem, bo często pojawiały się tytuły, które sporo osób pozyskało z czasopism komputerowych albo prezentowały dość mizerny poziom (do dzisiaj pluję sobie w brodę za wybranie koszmarka zwącego się Diamond Dan). Z czasem i tutaj zluzowano politykę cenową-standardem stał się wybór minimum dwóch tytułów za minimum 0.75$ każdy(a jak się w porę wyczaiło promocję, to nawet była możliwość zakupu jednego tytułu). Co do załączanych gier… Nie da się ukryć, że bundle z wysoką średnią dysponowały w miarę porządnymi zestawami-dostaliśmy w nich takie tytuły jak dwie pierwsze części z serii Oddworld (później doszedł jeszcze w innym bundlu Stranger’s Wrath), trzy części „oldskulowej” serii cRPG Avernum czy też siekankę The Baconing. Wraz z zmniejszeniem restrykcji cenowych spadła też „siła przebicia” dodawanych gier-tragedii w sumie nie było… Ale jak już wspomniałem, znaczną część gier dało się wcześniej wyrwać w niejednym czasopismie (owszem, jeszcze kilka lat temu trochę ich było ;)).Tak też było z takimi tytułami jak Ceville, Earth 2150 czy też Septerra Core-gier dobrych, ale niestety możliwych do dorwania przy róznych okazjach. Choć sprawiedliwość nakazuje wspomnieć, że również w tym czterodolarowym bundlu znalazła się dylogia Abe’a, którą mogliśmy złapać w CDA.

Do tego groupees chyba najmocniej eksperymentowało z wrzucaniem alpha- i beta-buildów róznych gier, ale to w sumie wyszło średnio, czego dobrym przykładem był choćby Neo Scavenger-mimo zgrzebnej oprawy graficznej zapowiadał się dość ciekawie, w praktyce zaś zbyt duża losowość połączona z wysokim poziomem trudności i brakiem jakiegoś „nadrzędnego” celu sprawiła, że mieszanka ta nie wyszła zbyt dobrze.

 

O pobocznych inicjatywach typu The Bundle of Damned wydanej z okazji pseudo-święta Halloween nie ma co wspominać, bo moim zdaniem były mało interesujące-za wyjatkiem jednej. Bardzo ciekawe okazało się zwieńczenie roku i nietypowa odnoga akcji BaB-Build a Greenlight Bundle. Jak sama nazwa wskazuje, tym razem wybieraliśmy same gry, które starają się o miejsce na steamie. I było to naprawdę coś ciekawego i ożywczego! Bundle pełen był niepozornych tytułów, jak Beware Planet Earth!, który okazał się zaskakująco grywalnym tower-defensem, czy orientalnej Wooden SenSey, możliwej do złapania taniej niż w przecenie cdp.pl, gdzie była oferowana za 5 zlotych.. A jakby tego było mało, każdy dostał jeszcze w bonusie porządną platformówkę La Mulana, co w sumie było dla mnie niemałym zaskoczeniem, zważywszy na ceny tej gry na różnych serwisach i całkiem solidną jakość. A pod koniec dostaliśmy całkiem miłą zapowiedź otrzymanie remake’u pierwszej części przygód Larrego Laffera oraz przygodówki Fester Mudds, które to mamy mieć udostępnione wraz z wyjściem ich grywalnych wersji. Ponad 10 tys. sprzedanych bundli było dla inicjatywy pokroju groupees sporym sukcesem, moim zdaniem zasłużonym.

 

Pudełka trzy, czyli Bundle in a Box

 

W minionym roku zainicjował swoją działalność tzw. Bundle in a Box. Ideą tego bundla było dostarczanie gier jednego „sortu”. Przedziały cenowe początkowo były dość standardowe-dolar za podstawkę, ok 5 dolarów za rozszerzoną wersję. Na początek mieliśmy do czynienia z przygodówkowym bundlem-w zestawie podstawowym dostaliśmy m.in. świetne Gemini Rue (tym razem do dorwania w znacznie niższej cenie niż w przypadku Indie Royale), oraz dwie nie tak udane przygodówki Ben There, Dan That oraz Time Gentelman, Please! Do rozszerzonej edycji trafiło The Shivah oraz Metal Dead. Co ciekawe, cena potrzebna do uzyskania bonusowych gier spadała wraz z ilością kupionych bundli. Jakkolwiek rewelacyjnego wyniku nie uzyskano, na pewno był to bundle wart uwagi. Druga edycja chyba zasłużenie cieszy się dzisiaj mianem jednego z najgorszych bundli. Wciśnięto tam naprawdę dużo fraktalowo-pstrokatych zręcznościówek i innych tego typu gier. W sumie jedynymi jaśniejszymi punktami były SOL Survivor (dostępny dopiero po przebiciu średniej) oraz prosty technicznie, ale dość zabawny i pomysłowy Dark Scavenger.

Ostatnia edycja, Eclectic Delights, w sumie zachwiała dotychczasową ideę gier z jednej „kategorii” (czy to gatunkowej, czy tematycznej), ale samemu bundlowi wyszło to na zdrowie. Dostaliśmy między innymi niesłychanie grywalną turówkę Delve Deeper (która naprawdę potrafi rozwinąć skrzydła, jeśli mamy z kim zagrać), oraz dostępną po przebiciu średniej „Adventures of Shuggy” Ta druga była do dorwania w jednym z Indie Royale… Ale tutaj dostać ją mogliśmy o wiele taniej, bo i średnia była naprawdę niska-zaledwie dwa dolary z hakiem. Dostaliśmy również sporo gier-ciekawostek, jak choćby połączenie bijatyki z „grą FMV”-czyli Stay Dead. Choć i tutaj trafiły się niewypały-moim „faworytem” była gra Flibble, koszmarek na poziomie Commodore’owych zręcznościówek, z niezłym humorem, którego niestety nie było mi dane docenić w większych ilościach ze względu na zarzucenie tytułu po kilku poziomach.

 

Indie Face Kick, czyli kopniak w twarz developerom i graczom

 

W niemiłym stylu zakończyła miniony rok inicjatywa Indie Face Kick, która doczekała się w sumie trzech edycji… Które jakoś mocno nie zaskoczyły. Zacznijmy od horrendalnej jak na bundla ceny pierwszej edycji-8 dolarów w preorderze, 10 dolarów za zakup podczas trwania tejże. Gier było w sumie 8, ale patrząc na (średnio) 9-growe kolejne edycje IG ciężko nazwać tę ofertę choćby przyzwoitą. Tragedii wśród tytułów nie było, bo trafiły tam takie ciekawostki jak..skrzyżowanie pokera z prostym cRPG-iem Runespell:Overture czy też nieźle „podrasowany” klon Soldata-Booster Trooper. Jako że trafiły tam gry, które można było kupić taniej przy okazji innych bundli (dodajmy-w lepszym „towarzystwie”, jak choćby wspomniany Runespell czy Greed: Black Boarder), ciężko byłoby mi uznać tę ofertę za atrakcyjną. Już wtedy dało się poczuć jakiś niemiły zapach od tej inicjatywy-na stronie inicjatora, GamingAllTheTime, pojawił się m.in. link do sklepu z rosyjskim kluczami steam o (podobno) dość szemranej reputacji. Nie było mi dane zweryfikowanie tej tezy, tak czy inaczej organizator dość szybko usunął link i zapewnił, że klucze steam (bo tylko w takiej formie, nie licząc bonusowego Bridge Buildera, zostały dostarczone) pochodzą z „pewnych” źródeł. Pominę mało interesującą edycję drugą (dla porządku dodam jedynie, że wprowadzono tu dużo bardziej sensowne progi cenowe, na poziomie 1 i 5 dolarów), przechodząc do bomby, jaka wybuchła „czasowo” w okolicach trzeciego bundle’a , mimo że była związana z tym drugim.

Najpierw jednak o samym bundlu. Powrócono do progu 8-dolarowego, tym razem jednak oferując wszystkie gry w formie DRM-free. Można tam było znaleźć takie rodzynki jak Hard Truck:Apocalypse, ale były też słabe kaszanki, jak Operation Matriarchy, anemiczny i rachityczny FPS, który nawet takim starociom jak Shogo: MAD (swoją drogą bardzo zacna gra) mógłby jedynie lizać buty. W końcu twórcy przełamali się i umożliwi na pewien czas uzyskanie bundle’a za cenę jednego dolara, ale zdaje się, że pomogło to w niewielkim stopniu.

 

Pora teraz na wspomnienie o rzeczonej bombie-inicjator spalił sobie reputacji przez wyjście w eter informacji, że do tej pory nie przekazał twórcom gry Depth Hunter należnej im części przychodów z bundla. W efekcie twórca zablokował możliwość pozyskania gry ze strony bundle’owej, gwarantując jednakże nabywcom pewne rekompensaty, między innymi w postaci możliwości kupna drugiej części gry po preferencyjnej cenie. Druga bomba, związana już z trzecim bundlem, wybuchła przy okazji obiecywanego „bonusowego” pendrive’a, dla osób które wpłaciły co najmniej 25 dolarów. Z tego co wiem wynika, że pendriva nie otrzymał… Nikt. Nie zdziwiłbym się, gdyby więcej inicjatyw spod tej egidy nie powstało. I chyba nie ma czego żałować.

 

Zielone światełko w tunelu, czyli Greenlight Bundle

 

Pomysł na tego bundla narodził się w związku z inicjatywą steama zwaną Steam Greenlight. Polega ona na możliwości zaprezentowania swojego produktu na rzeczonej platformie i umożliwieniu graczom oddawania głosów, umożliwiających (bądź wprost przeciwnie-blokujących) możliwość wydania gry na steamie. Na tej idei oparł się pomysł Greenlight Bundle-czyli bundla dającego możliwość zakupu gier w wersji DRM-free, starających się pozyskać uznanie użytkowników steama, z obietnicą, że w przypadku pojawienia się danej gry na steamie zostaną udostępnione nabywcom również wersja steamowa. Ciężko mi ocenić pierwszą edycję, bo jej po prostu nie nabyłem, zdarzyło mi się jednakże czytać powtarzające się opinie narzekające na zbyt „androidowy” charakter załączoanych gier, co przy braku takiej wersji (wszystkie pojawiły się w wersji PC-towej) nie wzbudzało dużego entuzjazmu. Ciekawsza wydała mi się druga edycja, gdzie trafiła dziwaczna (a po spróbowaniu w praktyce stwierdzam, że naprawdę grywalna) mieszanka tetrisa ze zręcznościówką i turówką w postaci gry Starlaxis, oraz wspominana już turówka (tym razem w wersji PC-towej-finally!) Call of Cthulhu: The Wasted Lands. Niestety, ta druga już po przebiciu progu cenowego rzędu 5 dolarów. I niestety, poza tymi pojedyńczymi rodzynkami znaczną część bundla stanowiły tytuły tylko do multiplayera, co mnie osobiście się nie spodobało. Jako bonus dorzucono DLC do Awesomenauts-nie skorzystałem z niego, ale w sumie miły dodatek. Mała awantura wybuchła przy okazji planów dot. umieszczenia w bundlu gry NEStopia, będącej dostępnej za darmo. Popularności nie przysporzyło jej również zachowanie twórców, podobno kasujący mniej pochlebne(nawet te napisane w kulturalny sposób) komentarze pod adresem ich dzieła.

Poza dwoma akcjami „zielonoświatłowcy” zainicjowali dwie akcje z pojedyńczymi grami-platformówką Out There Somewhere oraz Aeon Command. Pierwszy tytuł okazał się nawet ciekawy, bo w nietypowy sposób skopiowano(i zmodyfikowano) tam działanie „portalowej spluwy” rodem z wiadomej gry Valve. Próg minimalny również był niezwykle korzystny jak na Greenlight-minimalna cena od 1 centa, klucz do desury od 1 dolara. Mała „siła przebicia” obu tytułów poskutkowała sprzedażą na poziomie kilkuset sztuk (Aeon Command skończył z wynikiem rzędu 455 „bundli”). Twórcy na swojej stronie na FB odgrażali się co prawda że już „naprawdę niedługo” wypuszczą nową edycję bundla, ale póki co ani widu, ani słychu.

 

Krótko o innych

 

Jedną akcją zakończyła się inicjatywa GameDev Bundle. Powtórzył się tam znany z IG Mobile Cardinal Quest (i dla pojedynczego nabywcy był to w sumie tańszy sposób na kupno), poza tym pojawiła się tam między innymi gra logiczna AstroSlugs czy też „podziemny” crpg rozgrywany w turach Pittman… I tego typu gry wypełniły rzeczonego bundla, możliwego do nabycia za „co łaska” z kluczami desurowymi. Przeszedł bez większego echa, gry nie były złe, ale mocno niszowe, a i nieraz nieciekawe graficznie. Dalsze życie tej inicjatywy stoi pod dużym znakiem zapytania, bo nie wygląda na to, żeby twórcy mieli zamiar w najbliższym czasie coś wypuścić.

BigBrunch nie zdobył mojego uznania ze względu na dość sporą granicę do przebicia do zakupu bundla. W drugiej edycji był on na poziomie 7,5 euro (a więc więcej niż 8 dolarów w IndieFaceKick). A większość oferowanych tam gier można było kupić w niższej cenie w pojedynczych wyprzedażach i innych okazjach, a tych naprawdę wartych uwagi (jak Worms: Reloaded czy Serious Sam: Random Encounter) nie było specjalnie dużo.

 

W sumie warto dodać jeszcze do powyższego przeglądu inicjatywę IndieGameStand. Zamiast kupować bundle, oferuje nam ona jeden tytuł do kupienia przez 4 doby. Wpłata minimalna wynosi 25 centów, zaś osoby mające chęć na klucze reedemowalne na steamie, desurze bądź nawet gog-u muszą zapłacić minimum 1 dolara. Pierwsze i „środkowe” gry były naprawdę ciekawą ofertą-czasami trafiały tam gry z bundli (ale w przypadku dość drogiego IndieRoyale i sagi Geneforge chyba nie ma co narzekać, zwłaszcza że dostawaliśmy klucz do steama, desury i gog-a), czasami takie ciekawe tytuły jak Aztaka czy bijące się o miejsce na steamie Megabyte Punch. Ostatnie edycje są jednak coraz słabsze-chyba najbardziej „hejtowanym” tytułem był Kill Fun Yeah(nie mylić z Hell Yeah)-przeglądarkowa zręcznościówka, która oględnie rzecz ujmując- zbyt rewelacyjnie się nie prezentowała. Odwiedziny strony również nie napawają optymizmem-chyba twórcy nieco zaniedbują choćby forum dyskusyjne, gdzie ostatnio co pewien czas mamy do czynienia z wysypem postów tworzonych przez tzw. boty.

 

Kilka uwag ogólnej natury

 

Jako nabywcę na pewno cieszy mnie generalnie panująca tendencja do wychodzenia od dolara jako minimalnej wpłaty. Duże progi rodem z dawniejszych bundli od groupees odeszły w niepamięć. Niby IndieGala ciekawsze tytuły oferuje dopiero po przebiciu średniej, ale Happy Hours pozwalają w bezbolesny sposób „pominąć” tę niedogodność. Wciąż w niechlubnej czołówce cenowej utrzymuje się Indie Royale, ale z wymiany mailowej prowadzonej swego czasu z IR wynika, że nie ma co się spodziewać jakiejś zmiany w tym zakresie.

Ktoś mógłby zwrócić tu uwagę-no zaraz, przecież można dać coś więcej niż absolutne minimum! Cóż, niby jest opcja, żeby wpłacić więcej… Ale nie oszukujmy się, dla większości z nas cena minimalna(ew. „przebicie średniej”)=cena zakupu. Czy to źle? Uważam, że nie. W końcu jak ktoś może i chce, zapłaci więcej. Szczytem marzeń dla poważniejszych developerów nie są zapewne bundle, ale z drugiej strony pozwalają na kupno nawet osobom, których normalnie nie byłoby stać na tytuły zamieszczone w bundlu. Jest to poniekąd zrealizowanie idei egalitaryzacji gier komputerowych-dzięki bundlom stać już na nie właściwie każdego. Ciężko dopatrzyć się czegoś podobnego w przypadku konsol, prędzej już w przypadku użytkowników Androida, ze względu na całą gamę darmowych (oraz udostępnianych za symboliczną opłatą) gier. A że jakość gier bywa różna? Możliwe, ale patrząc po tym, że jednak się sprzedają, znajdują one swoich amatorów. A że można je nabyć za naprawdę niską cenę? Tym lepiej dla nabywcy. Swoją drogą można zauważyć, że bundle w pewnym sensie przejęły rolę pełnioną niegdyś przez pełniaki dołączane do czasopism o grach. Niska cena, dyskusje na temat opłacalności, „kiedy i czy trafi”, no i rzecz jasna narzekanie na kotlety. W sumie można by rzec, że sytuację mamy lepszą niż niegdyś w przypadku czasopism, bo i taniej można kupić (przynajmniej część bundli), a i więcej gier uświadczymy.

 

Parę słów o charytatywnym aspekcie różnorakich akcji. Pewnie mało kto zwraca na to szczególną uwagę, ale ja od jakiegoś czasu jednak patrzę na to, dla kogo idzie część wpłat. Nie darzę zbytnio sympatią Amnesty International, stąd też starałem się,by moje wpłaty omijały tę organizację, za to moje uznanie zyskało zbieranie przez Indie Galę funduszy na pomoc dla mieszkańców regionu Emilia Romana, stąd też zawsze zadbałem, żeby trafiła do nich konkretna część wpłacanej sumy. Stąd też mój mały apel-zwracajcie uwagę, do kogo kaska trafi. Niby jest to mała, trzeciorzędna sprawa (podobnie jak część wpłacanych wpłat i tego, co rzeczywiście trafia do organizacji), ale mimo wszystko warto sprawdzić, do kogo te pieniądze trafią.

 

Dużo gier zamieszczonych w bundlach to dość specyficzna sprawa, miłośnicy „mainstreamu” prychają pogardliwie na „hipsterów”, czerpiących przyjemność z tego typu gier. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie zrozumieć tej zarozumiałości – jak ktoś nie odnajduje w bardziej „topowych” tytułach tego, co by mu przypadło do gustu, czemu nie spróbować w bardziej alternatywnych tytułach? Zresztą, większość krytykantów nawet nie przysiadła do żadnego z tych „rozpikselowanych badziewi”, więc nie wiem, czemu ma służyć jeżdżenie po grach, których się nawet nie tknęło, jak również po ludziach, którzy je kupują. Każdemu to, co lubi!

 

Sam co prawda użytkownikiem Linuxa nie jestem, ale szkoda byłoby nie wspomnieć również o punkcie widzenia linuksiarzy, no i w pewnym sensie również mac-owców. Dużo nie ma co wspominać, bo raczej zbyt wielu powodów do zadowolenia użytkownicy „pingwiniego” systemu nie mieli. HIB co prawda twardo obstawał przy standardzie dostarczania wszystkich gier również w wersji na Linuxa (inna sprawa, że często były to wersje przygotowane w dużym pośpiechu, doczekujące się potem łatek), ale w innych bundlach już tak różowo nie było. Indie Royale jeśli się zdecydował na wersję linuxową, to tylko w nielicznych sytuacjach, np. kiedy dawał gry będące uprzednio np. w HIB-ie. W pozostałych bundlach wersje linuxowe to rzadkość, nieco częściej trafiają gry na MacOS-a, ale i to głównie zależy od tego, czy dana gra na steamie ma wersję tylko dla PC-ta, czy również dla Maca. Uogólniając-użytkownicy innych systemów niż Windows mają raczej pod górkę.

 



Trochę o muzycznych i innych dodatkach do bundli. W 2012 roku górowały pod tym względem Indie Gala oraz BeMine- czasem się nawet zdarzało, że trafił tam jakiś komiks (niestety, nie pamiętam dokładnie do kogo, ale chyba była to Indie Gala), ale generalnie było sporo materiału muzycznego. O ile grouppes wciąz serwuje nam dodatki tego typu, Indie Gala znacząco je ograniczyła, co widać po ostatnich bundlach. Trochę to się kłóci z pierwotną ideą Gali, która głosiła dumnie w opisie swojej inicjatywy-”wierzymy, że istnieje silna więź między grami, muzyką i komiksami”. Poniekąd jest to prawda, gdyż dzisiaj są one elementami kultury masowej. IG odarło się jednak również i z tego elementu tożsamościowego-choć nie powiem, żeby mi osobiście jakoś strasznie to przeszkadzało, bo po prostu nie zwracałem uwagi na te dodatki. Choć dodam w tym miejscu, że osoby które korzystały z muzycznych dobrodziejstw Gali generalnie chwaliły sobie zamieszczaną tam muzykę, pozostaje mi więc uwierzyć im na słowo.

 

Rok 2012 w pewnym sensie minął nam również pod znakiem zaostrzania rygorów cenowych. Minimum 1$ celem otrzymania kluczy steam w Indie Gali oraz w Humble Indie Bundle został wprowadzony ze względu na wyeksploatowanie bundli celem zdobycia jak największej ilości nagród podczas poprzedniej wyprzedaży świątecznej na steamie. Mało kto pewnie pamięta o tym, ale pierwszą edycję Indie Gali można było nabyć również(tak jak pierwsze HIB-y) za „co łaska”, i to jeśli zrobiliśmy to w ciągu dwóch pierwszych dni, otrzymywaliśmy kompletnego bundle’a. Cóż, wygląda na to, że nawet najfajniejszą inicjatywę potrafi zepsuć parszywy charakterek niektórych ludzi, których nie da się określić inaczej, niż mianem pospolitych cwaniaczków.

 

I na tym pora zakończyć ten obszerny przegląd. Zapewne nie wszystkie inicjatywy zostały w nim ujęte, jak choćby dość świeże BundleStars (powiem szczerze-wydało mi się zbyt mało interesujące, a do tego z niezbyt zachęcającą ceną). Niektóre zapewne potraktowane były po macoszemu-ale to już sprawka zbyt niskiej częstotliwości danego bundla 🙂

Cóż, pozostaje nam tylko życzyć sobie, żebyśmy uświadczyli jak najwięcej i jak najciekawszych bundli, dostępnych oczywiście w jak najniższej cenie. Zdaje się, że sukcesy i porażki różnych inicjatyw nauczyły nasz „bundlowy rynek” pewnej pokory wobec ustalania ceny minimalnej bądź średniej – choć wciąż zdarzają się bundle o mało zachęcających cenach, jak choćby druga edycja Big Bunch.

Patrząc na ostatnie tendencje, można snuć przypuszczenia, że autorzy głośniejszych tytułów będą bardziej wstrzemięźliwi w publikacji swoich gier w bundlach. Nie ma się jednak co martwić-na pewno będzie z czego wybierać, i nie będzie to wybór między dżumą i cholerą. Osobiście byłbym jak najbardziej za eksperymentowaniem, takim jak w przypadku „greenlightowej” edycji Build a Bundle. Bo stali gracze, tacy jak HIB, IG czy IR i tak będą dalej działać, a eksperymentatorzy mogą jedynie urozmaicić tę ciekawą menażerię, dodając coś nowego i nietypowego.

 

kal3jdoskop

 
Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.

Komentarze do "Anno Domini 2012 i bundle wszelakie. Przegląd i podsumowanie"

  1. Konkretny tekst, respekt !
    Dla mnie super zestawienie wszelkich tego typu inicjatyw, dowiedziałem się co nieco o historii bundli 🙂