Z mojego doświadczenia jest zupełnie odwrotnie niż piszesz. Biorę laptopa (ostatnio chociażby sony vaio i acer aspire v5) instaluję ubunciaka, debiana albo jakąś inną pochodną debiana i wszystko działa. Czasem trzeba doinstalować stery do nvidii i może chrome'a. Analogiczną rzecz robię z Win 7 i na dzień dobry, nie ma żadnych sterowaników ani do wifi, ani do ethernetu! (vaio) albo nie działa usb 3.0, bluetooth + 800x600 bo coś stery grafy nie zareagowały (acer).
Czasy kiedy linuksy były bardzo nieprzystępne i wymagały odpowiedniej wiedzy już dawno minęły. Jedyne o co tam trudno to właśnie gry. Ale dla każdego innego użytkownika linuks jest w zupełności wystarczający. A szczególnie polecam go zainstalować np. dziadkowi, który w życiu nie siedział przy komputerze. Nie będzie miał żadnych nawyków i przez 5 lat nic w nim nie zepsuje, bo nie będzie umiał nic popsuć (linuksa psuje się najczęściej przez myślenie, że się umie)
No ale żeby nie było - to oczywista hipokryzja z mojej strony, bo w domu siedzę na windzie, mam na niej 300 gier i mi nic nie przeszkadza
Żeby nie było totalnego offtopu, to powiem, że każdy może się oburzać inwigilacją, która swoją drogą ma miejsce na każdym kroku i żeby nie być inwigilowanym trzeba by przede wszystkim przestać korzystać ze wszystkich produktów google'a, microsoftu, apple'a, facebooka itd itp. A prędzej czy później i tak wszyscy przeniosą się na W10, bo nie będzie innej alternatywy

(o ile dobrze czytałem, to nie będzie już nowych windowsów tylko aktualizacje dziesiątki).
Co do automatycznych aktualizacji to nie oni pierwsi i nie ostatni. Jakoś nie pamiętam żeby ktoś utyskiwał na automatyczne aktualizacje chrome'a, które pociągnęły za sobą automatyczne aktualizacje wszystkich pozostałych głównych przeglądarek.
Takie postawienie sprawy ma bardzo wiele plusów, również z punktu widzenia użytkownika. Jedynym minusem jaki tutaj widzę jest to, że aktualizacje Windowsa to koszmar. Koszmar czasowy. Nie wiem co tam się dzieje i kto to projektował, ale że nikt tego nie poprawił przez tyle lat, to można tylko siąść, schować ręce w dłoniach i płakać. Włącza się taka aktualizacja, ściąga pół godziny zabierając 40% procesora, potem nie pozwala wyłączyć kompa przez kolejne 30 minut, a jak go włączysz, to znowu aktualizacja, po skończeniu jeszcze tylko jeden resecik, jeszcze tylko lekkie zamulanie przy kolejnym uruchomieniu i jest git.