Potęga backloga (salata)

Ostatnio mam wrażenie, że promocja goni promocję, a ja nie robię nic innego, jak tylko śledzę i kupuje nowe gry. Dopadła mnie więc pewna myśl, aby obiektywnie podsumować swoje zakupy i ostatnie z nimi doświadczenia.

Cyfrowa dystrybucja otacza nas z każdej strony i sam jestem jej ofiarą. O ile rok temu czy dwa starałem się jakoś powstrzymywać, tak teraz nawet mi powieka nie drgnie. Mózg świadomie dyktuje moim palcom gdzie mają kliknąć, aby moje konto na Steam’ie powiększyło się o brakujące tytuły.

Gdyby nie Playstation 3, to nie pamiętałbym, kiedy ostatnio kupowałem grę w wersji pudełkowej. Kiedyś byłem wielkim orędownikiem wersji pudełkowych, bo… Powodów było wiele i każdy jest mniej lub bardziej znany. Jednak kiedy kupując grę w pudełku, zacząłem otrzymywać oprócz nośnika kod do aktywacji na Steam, a instalacja i tak przebiegała za pomocą internetu, uwiadomiłem sobie, że nie ma już odwrotu. Nigdy go nie było. Cyfrowa dystrybucja nie jest i nie była żadną rewolucją. To była i jest ewolucja metod dystrybucji oprogramowania.

Wracając do tematu. Kiedy kupowałem tylko gry pudełkowe, to grałem więcej. Jak już trzeba było wyciągnąć płytę, wsadzić ją do czytnika i zainstalować, to czułem się jakoby zobowiązany do zagrania. Nie daj Boże, jak trzeba było szukać crack’a, aby pozbyć się tych upierdliwych zabezpieczeń utrudniających grę w legalnie kupiony program. Wtedy to spędzałem nad tytułem sporo czasu i dobrze się zazwyczaj bawiłem.

Pojawił się Steam. Przestałem grać, zacząłem masowo kupować. Winą za pojawienie się tej aplikacji na moim dysku obarczam EA. Tak, waśnie EA, bo w owym czasie byli dystrybutorami Orange Box, które to wymagało instalacji klienta DD od Valve. Potem już było z górki. Jak z kolejnym zakupem zobaczyłem, że gra się sama aktualizuje, nie potrzeba 'aktualizować zabezpieczeń’, a jedynym DRM’em jest Steam sam w sobie, moje nastawienie do gier dystrybuowanych cyfrowo zmieniło mi się o 180 stopni. Pojawiały się promocje, byłem wniebowzięty. Civilization III Gold za bezcen – kupiona. Podobnie z częścią czwartą, chociaż nadal mam wersje pudełkową. Proces kontynuował i się rozwijał.

Jak każda znajomość, moja relacja ze Steam’em miewa wzloty i upadki. Mimo że biblioteka gier rosła w tempie geometrycznym, to kilka razy pojawiło się otrzeźwienie. Pamiętam te największe. Za pierwszym razem jak uświadomiłem sobie, że większość gier kupiłem dwa razy. Rozsadek jednak przepadł, kiedy próbowałem z płyty uruchomić Bioshock’a. Nie mogłem. Crack był niedostępny, a następnego dnia pojawiła się promocja na obie części -66%. Długo się nie zastanawiałem. Za drugim razem obraziłem się, kiedy Valve reagując na dyrektywę EU, zabrał gry i zaoferował subskrypcje. Parę miesięcy nie uruchamiałem klienta, a że zbiegło to się ze zmianami życiowymi i zawodowymi. Nie miałem czasu, aby zatęsknić. Po tym czasie, przy nie pamiętam już jakiej promocji, machnąłem ręka, pomyślałem, że nie będę zachowywał się jak dzieciak (którym notabene nadal jestem) i nie przekreślę tych trzydziestu kilku gier. Ostatnie znaczące się pojawiło, kiedy moja kochana małżonka z wyciągiem z karty kredytowej przyszła się zapytać, czy to ja na pewno kupiłem tyle gier w miesiącu i po co, kiedy w nie i tak nie gram. Zrobiła to z premedytacją i z zemsty za moje docinki odnośnie jej zakupów. Pomysł, że będę kupował gry, gdy cena będzie -75% także nie wypalił. Pojawiały się wyprzedaże na Steam, Origin, Green Man Gaming, Muve, Amazon itp. i jak kupowałem, chociaż za mniej, to nadal kupuję. Humble Bundle, Indie Gala tylko dały mi kolejna wymówkę. Już wiem, że większość z tych gier nawet nie zainstaluję. Może mój syn nie powie 'Daj spokoj z tymi starociami, tato’ i uruchomi dinozaury pokroju Crysis lub Borderlands za te 10 lat. Obecnie się już tym nie przejmuję i traktuje to jako taki sam impuls, który pcha moją lepsza połowę do zakupów nowych ciuchów, których ani razu nie założy. Mój kosztuje zdecydowanie mniej, chociaż jest tak samo sezonowy, jak jej.

Po ostatniej wyprzedaży moja biblioteka na samym tylko Steam’ie liczy prawie 130 tytułów. Gry, w które grałem dłużej niż godzinę to zaledwie parę procent. Zrobiłem postanowienie na ten rok. Wiem, że nie wyczyści to mojego backlog’a, jednak zamierzam spróbować. Co miesiąc zagram przynajmniej w jedna grę z mojej kolekcji. Plan jest niemałym wyzwaniem i jak na razie opracowuje strategie, co oznacza, że nie zagrałem w tym roku w żadną grę na PC. PS3 póki co nie liczę. Tam też backlog rośnie. Im człowiek starszy tym ma mniej czasu. Rodzina i praca zabiera jego lwia część. Pozostałą, muszę zorganizować pod kątem rozrywki i odstresowania. Zorganizowana rozrywka. Brzmi fantastycznie… ech….

Drogi czytelniku. Jak wygląda twój backlog, czy trzymasz go pod kontrolą i w jaki sposób?

Salata

Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.

Komentarze do "Potęga backloga (salata)"

  1. Rażący błąd w tytul’e => nie chciał’o mi się czytać artykuł’u.

      1. Ehm, skoro remike poprawił tytuł, zacząłem czytać – no dobra, rzuciłem okiem. „Steam’ie”. I’m outta here.

  2. Przez ostatni rok wydałem <50 zł na gry PC i zagrałem w jedną, więc widzę u siebie poprawę. Prawdziwym hardcore jest jednak Playstation Plus. Nie mam pojęcia, kiedy to ogram, a jeszcze mam dużo pudełkowych zaległości, bo nie jestem ze wszystkim na bieżąco i na premierze ogrywam może ze 3 gry rocznie :/.

  3. Hm, no offence, ale 130 tytułów na Steamie (z czego sporo to pewnie róznorakie bundle) to żaden wyczyn. 😉 Znam takich, co mają po 500-600 tytułów na koncie.

    U mnie odwrotnie – chwilowo (bo na dysku czeka kilkanaście gier z Plusa) odstawiłem na bok PS3 i mój PC przeżywa renesans. Za namową wróbla (pozdrawiam) kupiłem pada od Xboksa, drugi kabel HDMI i pocinam na PC podłączonym do sporego TV. Postanowiłem nadrobić zaległości na Steamie i przez ostatni miesiąc ukończyłem jakieś 10 tytułów. 😛 Istny maraton, chyba od czasów gimnazjum nie miałem takiej średniej w graniu (ok. 5 godzin na dobę). 😉

    Co do rodzaju dystrybucji – kiedyś byłem zwolennikiem pudełkowej, ale w ciągu ostatniego roku pozbyłem się ponad połowy gier z (tej prawdziwej) półki i postawiłem na dystrybucję elektroniczną. Nawet mi się to podoba.

    No i przyznam się, że mam taki głupi zwyczaj – instaluję i odpalam każdą grę na Steamie, choćby żeby tylko zobaczyć” z czym to się je”. Na razie nie mam ich wiele, bo ok. 70, ale i tak dysk pęka w szwach. 😉

  4. Steama staram się unikać jak tylko mogę, pilnuję aby każdy tytuł w mojej biblioteczce był z pełną obsługą steama (osiągnięcia, cloud, ranking) tym samym nie znajdował się tam bezpodstawnie. Jeżeli tylko jakiś serwis wypuści grę w wersji DRM-Free albo istnieje alternatywa w postaci pudełka bez aktywacji w steam nie zastanawiam się długo (duża zasługa tu nowego regulaminu). Dodatkowo staram się mieć na steam gry jedynie dostępne w ten sposób, jeżeli Polski dystrybutor pozwala na zakup w wersji pudełkowej (nawet jeżeli później trzeba aktywować) również nie ma dyskusji, pudełko to jednak pudełko i zawsze istnieje mniej legalny sposób na ich odpalenie bez steama.

  5. Skąd ja to znam….. mam tak samo jak Ty. Na Steamie 175 tytułów i liczba wciąż rośnie a ogranych gier na palcach jednej ręki można policzyć. Podobnie jest z PS3 ale tam królują pudełka, które ostatnio nawet z folii nie są jeszcze wyciągnięte.

  6. Hej,
    dla językowych purystów zdanie wielokrotnie złożone ;). Zdaję już sobie sprawę z nieumiejętnie użytych apostrofów, nie kończyłem polonistyki, studia były dawno temu i to w obcym języku, a korekty niestety mi brak pod ręka, ponieważ do okoła nikt nie mówi po „naszemu”, nie wspominając o czytaniu. Następny tekst jak mnie najdzie ochota pisania to mogę komuś podesłać do korekty. Kto zainteresowany?

    Playstation Plus z premedytacja nie mam i na szczęście konsole zostawiłem w domu z dzieciakami. Tam czekają na mnie jeszcze tytuły, które dostałem w ramach rekompensaty za niedostępność PSN oraz te pudełkowe. Robię jednak postęp, bo z młodym zagrywamy się Lego Starwars, które niedługo ukoczymy. Natomiast gry, które posiadam w swojej bibliotece na Steamie to i tak o wiele za dużo jak na moje możliwości czasowe. Kontroluję, aby biblioteka się nie powiększała w takim tempie. Niestety to trwa tylko do następnej wyprzedaży. Nawet się nie staram z tym walczyć, bo po prostu nie ma z czym.

    Co do zakupów, to jak mam możliwość to także kupuje bezpośrednio od developera (jak np. seria Torchlight). Steam jest fajny, ale jak mam wybór, to wole aby wszystkie pieniądze za grę poszły do bezpośrednio ją tworzących ludzi, omijając wydawców, dystrybutorów i sprzedawców. Niestety żyjemy w kapitalizmie. Na pudełka nie mam miejsca, a jak konto mi zamkną lub zablokują to zawsze jest sąd lub/i odpowiedni urząd.

  7. Ekhm … 184 tytuły ( z DLC 287 ) …. ekhmm …. jestem uzależniony …. przyznaje się.

  8. Ja też wiem, że w wiele z tych gier nie zagram, ale nie mogę się powstrzymać, kiedy widzę jakiś tytuł w bardzo okazyjnej cenie. Od tamtego roku regularnie gram, ponieważ mam nowy sprzęt i w tym miesiącu ukończyłem już 3 gry + DLC do nich. Co do dystrybucji, to pudełkowe kupuje wtedy, gdy są tańsze od cyfrowych (np. Mass Effect 3 za 30 zł). Inną sprawą są edycje kolekcjonerskie, które zbieram. One zabierają dużą część funduszy. Co do liczby gier cyfrowych, to jestem chyba bardzo uzależniony od tego typu zakupów.
    Origin: 28 gier
    uPlay: 10 gier
    Steam: 727 gier (liczba z profilu) 469 gier (liczba po wejściu w liczbę wszystkich gier)