Z Infinity Enginem przeżycia miłośnika RPG (keiran)

Pamiętam dobrze ten dzień, kiedy to pod wpływem pochlebnych recenzji prasowych, zamówiłem w jakimś sklepie pakiet Baldur’s Gate + Opowieści z Wybrzeża Mieczy. Może to spowodować śmiech ale zapłaciłem 159 złotych. I wreszcie doczekałem się. Gwiazdka, rok 1999. Przyszło wielkie pudło (z niewielką pomocą poczty). 6 płyt które mam do dzisiaj i nie żałuję ani złotówki. Ale może po kolei.

Instalacja – minimalna ze 300 mega chyba, i gdzie ja tu z 500 mega wolnego (cały dysk 2.5). Odpalam – pierwsze wrażenie – co to za kupa, grafa jakaś dziwna. Brzydkie postacie. Ale chwilę gram. Tworzenie postaci – ile tu możliwości! Kogo stworzyć? Dawnym wzorcem robię postać łowcy. Nie za bardzo miałem wtedy pojęcie o AD&D więc postać najlepsza nie była. Po nienajlepszym pierwszym podejściu wciągnęło mnie maksymalnie. Cudowna i intrygująca fabuła. Bohaterowie niezależni, tyle questów.

Kilka słów na temat techniczny. To co mnie tak odrzuciło to dość niska bo 640×480 rozdzielczość. Ale ładne, ręcznie rysowane lokacje. Dobra animacja postaci. Ach te uderzenia! Po kilku godzinach wczułem się i postacie przestały mnie męczyć. Denerwować może mała skala, bo trzeba często mapę przesuwać. Jedyna konkretna wada – filmy, one naprawdę są słabe, zwłaszcza jeśli ktoś gra w gry konsolowe.

Dźwięk – po prostu dobry, choć czasem polscy aktorzy za bardzo się wczuwają. Kobuszewski rządzi. Muzyka – bardzo ładna, dopasowana do klimatu.

Mówiąc ogólnie naprawdę dobra gra i jak się potem okazało początek wysypu RPGów. Za 30 złotych nie kupić tej gry to grzech.

 

Po zainstalowaniu BG, oczom moim ukazał się filmik zapowiadający grę Torment. Zastanawiałem się długo co też może to być. Film zapowiadał dziwną grafikę i klimatyczny świat.

W kwietniu przekonałem się na własnej skórze czym ten Torment jest. Zamówiłem go jeszcze przed premierą – ponownie 159 złotych (nie pukajcie się w czoło;)). Czekałem na niego kilka miechów, bo jak zwykle premiera się opóźniała, w końcu jest! Piękne pudełko, cztery płyty i jakieś tam pierdółki. Instalacja (dlaczego nie można max?!). Odpalam. Intro – nawet niezłe, ale dalej widać, że Black Isle nie umie robić filmów. Pierwszy kontakt, ciekawa grafika, trochę skala mała (znowu) i znowu 640×480, ale nic to. Gram, dziwne dźwięki, głosy postaci. Nie mogę się wczuć w klimat. Po dwóch godzinach pas. Po jakimś czasie robię drugie podejście. Gram trochę i pas. Klimat dziwny. Pożyczam kumplowi, trzyma z rok, ale przeszedł, mówi że super. Uwierzyłem, gram, wczuwam się. Kurcze, takiej fabuły dawno nie widziałem. Przeszedłem trzy razy. Od razu trzeba stwierdzić, Torment to nie gra dla każdego. Przydaje się tu uwielbienie przygodówek i dojrzałość. Dwunastolatek nie poradzi sobie, ewentualnie nie zrozumie.

Grafika i muzyka pięknie budują chory klimat świata Planescape i jeszcze te głosy. Zwłaszcza Morte.

 

Standardowo po instalacji zapowiedź kolejnej gry – Icewind Dale. Oglądam – o jakie to podobne do Baldurka. Chcę to mieć. Zamówiłem (za 99zeta), dostałem we wrześniu. Przyzwyczajony już do inności Tormenta, spodziewałem się gry nastawionej na fabułę. A tu porażka. W Icewindzie chodzi głównie o walkę i rozwój postaci. Takie Diablo w świecie AD&D. W sumie dobra grafika (krajobrazy), nadal mała skala, wspaniała muzyka (Jeremy Soule się kłania). Grywalność – temat na długą dyskusję. Za pierwszym podejściem nie pograłem długo, jakoś mi nie pasowały te ciągłe walki. Ale już potem miód.

Następnie przyszedł dodatek (Serce Zimy). Fajny, ale bardzo krótki. I dodatek do dodatku (darmowy Trials of the Luremaster). Też niezły, piękny loch, chyba jeden z najlepszych w grach Black Isle.

Oczywiście nie mogło być inaczej – po instalacji Icewinda oczom ukazuje się demo następnego wyciskacza kasy. Patrzę i oczom nie wierzę – Baldur’s 2. Od razu za telefon do sklepu – kiedy będzie? Grudzień, zamawiam z miejsca (159 złotych – tak wiem znowu przepłaciłem). Tym razem nie było większych opóźnień.

Instalacja (żaden problem, od razu maksymalna). Intro – całkiem niezłe, może jest jeszcze nadzieja że zobaczymy dobra filmy nie robione przez Squaresoft.

Rzuca się w oczy poprawiony engine graficzny – nareszcie wybór rozdzielczości. 800×600 to jest to. Nareszcie nie trzeba przesuwać co chwilę mapy. Ogólnie grafika bardzo ładna i estetyczna. Piękne renderowane lokacje. Muzyka – dobra, nie aż tak jak w Icewindzie, ale jednak dobra. Dobre spolszczenie, aktorzy wczuwają się tak jak potrzeba, bez zbędnego patosu.

Jest to w zasadzie bezpośrednia kontynuacja BG, więc przydaje się znajomość fabuły z części poprzedniej, ale da się grać bez tego. Interesujące postacie, dużo questów (w tym różne dla różnych postaci), niektóre nieliniowe rozwiązania, oto jest BG2. Chyba najlepszy RPG na Infinity Enginie. A do tego jeszcze dodatek (krótki, z dobrą fabułą i mocnym rozwinięciem postaci – 40 level to jest to)

Długo przyszło czekać na kolejną grę. Spadła w zasadzie jak grom z jasnego nieba. Black Isle zapowiadał, że następne będą Neverwinter Nights i Torn. Oba w pełnym 3D. Ten ostatni został zawieszony i prawdopodobnie nie ujrzy światła dziennego. Zastąpił go Icewind Dale 2, na jeszcze bardziej podrasowanym Infinity. U nas wyszedł dopiero pod koniec października – oczywiście zamówiłem prze premierą.

Obiecywałem sobie dużo po tej grze. To przecież pożegnanie silnika, więc na pewno się postarają. Poza tym 3 edycja D&D jest rzekomo świetna.

W praktyce nowe zasady skomplikowały grę, w efekcie aż 3 razy robiłem drużynę, aż byłem zadowolony.

Grafika jest naprawdę ładna (jeśli nie przeszkadza że to 2D), ale bez rewelacji. Muzyka jest świetna.

Ciekawostką jest, że w tej części większy nacisk położono na fabułę, mamy więcej questów, rozmów i NPCów niż w jedynce.

Ogólnie gra się bardzo fajnie, ale czegoś mi tu brakuje, takiej jakiejś głębi, którą miała jedynka.

Podsumowując, gry na silniku Infinity zżarły mi kawałek życia i bawiłem się przy nich doskonale, dziękuje ci Black Isle.

 

Moje subiektywne oceny:

BG – 9

Torment – 10

ID – 9

BG2 –10

ID2 – 8

Keiran

(tekst pochodzi z jego zasobów archiwalnych)

Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.

Komentarze do "Z Infinity Enginem przeżycia miłośnika RPG (keiran)"

  1. Ech, sam chciałem napisać taki tekst 😉
    Ogólnie trudno się nie zgodzić, dla mnie erpegi oparte na IE (nie mylić z przeglądarką!) to w większości najlepsze gry ever, choć ja BG1 wystawiłbym dychę. No i obniżyłbym też trochę ocenę ID, bo dwójka, choć wtórna, wciągnęła mnie nawet bardziej. Ale tekst sam w sobie bez zarzutu.